Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2024, 18:29   #23
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Koszmary. Pobudka. W znajomym miejscu, które kiedyś zwała domem. Nawet jeśli był to dom na wygnaniu. Toreador już się obudził i słychać było, że jest w kuchni. Ann więc tam się udała. Po drodze dostała SMSa od Nadii. Tremere znalazła kolejną jaskinię do spenetrowania. Kolejne pozostałości po starej kopalni. Czy jednak caitifka chciała ganiać po kolejnych ciasnych i ciemnych korytarzach w których jej klaustrofobia mogła się objawić napadem paniki? Z pewnością Larry nie będzie miał wyboru, ani też powodu by zrezygnować z przygody. W końcu do innego ma do roboty? Siedzieć na stacji benzynowej i czekać aż bandziory zlitują się nad nim i ramach dostarczenia mu rozrywki napadną na jego przybytek?
Ann… to co innego. Ona miała plany. Ona miała kogo odwiedzić, z kim porozmawiać, na co się przygotować. Zostały już dwie noce, wliczając tą, do wizyty na szczytach władzy.
William sprawdzający w lodówce zapasy “wina” cytując.

…Lecz patrz! W pobliże płochych rzesz
Potwór się chyłkiem wkradł -
Z wolna na scenę pełznie od dźwierz
Ohydny, krwawy gad.
Już wpełzł! Już straszny zaczął…


To chyba był wiersz Edgara Allana Poe. I dobrze. Bo jego własne wiersze, cóż poradzić, były torturą dla uszu.
Nagle psy zaczęły szczekać, warczeć i wyć.
Blake rozmył się przed wzrokiem Ann i znikł. Pojawił za nią się po kilkunastu sekundach. I rzekł z uśmiechem.
- Nic poważnego. Zauważyły ślady dużego niedźwiedzia i samego zwierza w oddali. Poszedł głębiej w las.-


Przyjechała tu. Czując różne emocje. I mając różne pomysły w głowie. Właściwie jak należałoby postąpić w tej sytuacji?
Znowu komórka. Tym razem od Miracelli.

Zajrzyj do Róży. Jest ciekawie.

Akurat teraz? Też sobie wybrała czas na takie SMSy.
Dom Vincenta nie różnił się znacząco od posiadłości Williama. Każdej innej nocy mogłaby pomylić jeden budynek z drugim. Ale nie tej nocy. Przyjechała tu… z różnych powodów. Przede wszystkim jednak by zakończyć parę spraw. Pewnie będzie z tego kłótnia, ale cóż… burza bywa niszcząca, ale oczyszcza powietrze.
Krok po kroku… krok po kroku zbliżała się do budynku. A gdy dotarła w pobliże w drzwi… zawahała się.
Znów to poczuła. Opór. Niechęć. Nie mogła się przemóc. Nie mogła otworzyć drzwi. Przekroczyć progu.
Przegrała z zakazem, który Vincent rozmieścił dookoła budynku. Przegrała z jego magyią.
LaCroix najwyraźniej nie lubił niezapowiedzianych wizyt.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-03-2024 o 19:37.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem