Złodziejka kiwnęła głową na podziękowanie Adelarda, choć prawdę mówiąc, sama była zdziwiona tak brawurowym jak na siebie zachowaniem.
- Ktoś powinien obejrzeć twoją ranę. W tych stworach... było coś upiornego.
Rozmawiając z łucznikiem, Lidia zerkała jednak co chwilę z niepokojem w stronę Margo. Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy zdała sobie sprawę, że konferansjer siedział przez dłuższą chwilę w bezruchu. Była niemal pewna, że nie żyje. Nie tylko ona. Ricardo zdążył nawet odmówić modlitwę. Teraz jednak, Margo rozmawiał z Armodem jak gdyby nigdy nic.
Pierwszy raz od trzech lat przeszedł ją lęk na myśl o szefie trupy cyrkowej. Bała się podejść razem z Adelardem bliżej człowieka, którego jeszcze parę minut temu traktowała jak ojca. W końcu jednak ruszyła za strzelcem. Trzymała się z tyłu, jakby kryjąc się za jego plecami.