Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2024, 20:45   #16
Morph
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany



Gdy skończyła się nie-noc i zaczął się nie-dzień, dwaj wybrańcy Mrocznych Sił, które władały Krainą Mgieł, przebudzili się. Obaj czuli się źle. Obolałe kości i dojmujące uczucie zimna przenikającego, aż pod skórę, niemal odbierało im wszelkie siły. Samopoczucie mieli o wiele gorzej niż po pijatyce, która w ten, czy inny stała się przyczynkiem do ich przeniesienia do tej cienistej i owianej, wiecznym szalem mgły dziedziny.

Niebo nadal pozostawało ciemno stalowe. W bladym świetle, które zdawało się nie mieć jakiegoś konkretnego źródła, widoczność była niewiele lepsza niż w trakcie pory nocnej. Na domiar złego, gdy Alleus i Irnus zaczęli wolno wędrować wzdłuż kamienistej i wąskiej ścieżki, z nieba zaczęło spadać coś co w pierwszej chwili wyglądało, jak śnieg. Szybko okazało się, że tej szar, a jakże by inaczej, opad nie miał absolutnie nic wspólnego ze zwyczajowym białym puchem, który zimową porą otula ziemię.

- Jakiś Vulcanus się oźlił - zawyrokował khuukhduun, co się ongiś Irgi! Zwał, a teraz z sprawą kaprysu genasiego, przemianowany został na Zefira - Oby mu tylko nie zachciało się ogniem pluć w niebiosa.
- Jak bonie dydy, Zefirze, tchórzem mi tu zalatuje. Czy to aby nie ty? - zapytał z poważną miną Alleus, zerkając na karzełka, którego nosił na ramieniu.
- A gdzież tam mój panie. Ja? Tchórzem? Nie, nie, nie! Nic z tych rzeczy - zapewnił po wielokroć karakan - Tak tylko mówię, bo gdy jednak Vulcanus zachciał ogniem pluć to by nam trzeba jakiegoś schronienia szukać. A to przecie, by naszą podróż opóźniło. A do Tor Gorak daleka droga.
- Jak daleka? - wtrącił się w rozmowę Irnus, który do tej pory w milczeniu kontemplował krajobraz i przyrodę. Ani jedno, ani drugie mu do gustu nie przypadło. Wszędy szarzyzna, martwota, pustka i cisza przedziwna, która raczej nic dobrego nie wróżyła. Jedyne zwierzęta, jakie zdołał do tej pory wypatrzeć, nie licząc oczywiście agresywnych Jamach'i, to stado nietoperzy, które wisiało u powały zniszczonej gospody, szczur, któren ich wieczorną strawę stanowił i kilka wychudzonych wron.
- Ooooo! - jęknął Zefir - Panieee, to będzie z co najmniej… -khuukhduu zaczął drapać się po przerzedzonej czuprynie.
Nim zdążył odpowiedzieć, do uszu awanturników doszedł inny, bardzo niepokojący dźwięk. Dochodził on z pobliskiego zagajnika, który rósł na stromym zboczu. Drzewa które w nim rosły już samym swoim wyglądem odstraszały potencjalnych grzybiarzy, czy myśliwych. Choć pnie wyglądały na młode, to wszystkie powykręcane i pokrzywione, jakby ktoś z wielką siłą, umyślnie je tak poskręcał
Zaś igły tych osobliwych drzew nie dość, że poszarzałe absolutnie, to jeszcze nieprzyjemny zapach wydawały.
Ktoś jednak zapuścił się w głąb tego iście upiornego młodnika. Stamtąd to bowiem dochodziły nawoływania, jakieś kobiety.
- Viktor! Viktor! Mitiī kanha drahau? Victor! - nawoływała piszczącym i zachrypniętym głosem.

Nim Alleus i Irnus zdążyli cokolwiek powiedzieć, od stromych, skalistych zboczy odbiło się echo przeraźliwie, posępnego i niemal potępieńczego zwodzenia.

 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”

Ostatnio edytowane przez Morph : 05-02-2024 o 20:47.
Morph jest offline