Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2024, 19:21   #1
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
[D&D 5e, Golarion] Kosa Przemytnika


Do Eleder, stolicy Sargavy, niegdyś klejnotu w koronie Imperium Cheliax płynęli albo kompletni szaleńcy albo ci, którzy roztaczali przed sobą wizję szybkiego bogactwa. Często jedno nie wykluczało drugiego. Kapitan Alizandru Kovack od ponad dwudziestu lat przewoził takich ludzi na pokładzie swego szkunera Jenivere, płynąc z Magnimaru aż do Eleder i z powrotem. Piątka bohaterów tej opowieści znalazła się na statku z różnych powodów i różne powody przyświecały im jeśli chodziło o cel tej podróży. Jedno było pewne - wyruszyli w najdziwniejszą i najniebezpieczniejszą przygodę swojego życia.

Szybko w oczy rzuciło im się kilku charakterystycznych pasażerów szkunera - wyniosła i potrafiąca dać w zęby wojowniczka Aerys Mavato, wstydliwa uczona Ieana spędzająca większość czasu nad przeróżnymi księgami albo w kajucie kapitana, czy pochodzący z cesarstwa Tian cichy Ishirou, nie rozstający się z pięknie wykonaną kataną. Była też ognistowłosa, temperamentna Sasha oraz więziony na statku Jask Derindi, który pomimo swojego położenia wydawał się być całkiem optymistycznie nastawiony do życia. Z tym ostatnim zresztą kapitan Kovack zakazał kontaktów, a wśród załogi krążyły na ten temat przeróżne plotki, czasami wykluczające się nawzajem.

Kapitan trzymał swoich ludzi na krótkiej smyczy, ale niejednokrotnie widzieliście, jak pierwszy mat Alton Devers odpuszczał im, gdy mógł, oczywiście gdy na horyzoncie nie było Kovacka. Zresztą, kilka razy zdarzyło się być wam świadkami tego, że ścierał się słownie z kapitanem, choć aby nie robić niepotrzebnego zamieszania, obaj mężczyźni przechodzili zwykle wtedy do kajuty kapitańskiej i tam kontynuowali swoje dyskusje. A Jenivere z każdym kolejnym dniem zbliżał się do wyznaczonego celu. Przez ponad siedemdziesiąt dni podróży, zaledwie trzy razy musieliście odpierać ataki piratów, którzy mieli chrapkę na towar i inne dobra przewożone przez szkuner, więc rejs mijał względnie spokojnie.

Kilkanaście dni przed dotarciem do Eleder, kapitan postanowił uczcić kolejny udany, spokojny rejs wystawną kolacją. Okrętowy kuk Rambar, który właściwie nigdy nie rozstawał się z butelką rumu przyrządził dwa gary gulaszu z rozpływającym się w ustach mięsem, do tego doszło trzymane do tej pory w zamknięciu szlachetne wino i oczywiście rum. W końcu można było naprawdę dobrze zjeść i poczuć namiastkę tego, co czekało was w tawernach Eleder. Potrawa smakowała wybornie, wszyscy zajadali się, jakby to był pierwszy posiłek podany od dawna. Dopiero pod koniec wieczerzy zorientowaliście się, że coś jest nie tak. Najpierw przyszły uderzenia gorąca a nagły, przeszywający na wskroś ból w trzewiach i obraz wirujący przed oczami zapowiadał najgorsze. Przyspieszone bicie serca, suchość w ustach, brak czucia własnych dłoni. Ciało odmawiające posłuszeństwa, choć umysł próbował narzucić mu swoją wolę. I ten paskudny ból brzucha, jakby coś próbowało wydostać się na zewnątrz przez wasz żołądek. Kilka uchwyconych migawek z rzeczywistości, nim odcięło wam świadomość.

A potem była bezdenna ciemność...

* * *




Dzień pierwszy

Ocknęliście się niemal w tej samej chwili, a świadomość rozmazywała się, tak jak i obraz przed oczami, gdy je otworzyliście. Ostre, słoneczne światło wdarło się pod powieki, powodując jeszcze potężniejszy ból głowy. Jednolity, miarowy szum fal kontrastował ze skrzeczącymi niczym dzieci mewami, a ciepły piasek zalegał w ustach i nozdrzach. Próbowaliście się podnieść, ale kręciło się wam w głowach, a w żołądkach czuliście napięcie, jakbyście za moment mieli zwrócić całą jego zawartość. Próbując dojść do siebie staraliście się jakoś uporządkować zdarzenia. Nic nie trzymało się kupy. Ostatnim, co pamiętaliście, była kolacja na pokładzie Jenivere, a potem palący ból brzucha. Podejrzane zachowanie załogi, przemoc, okrzyki, bijatykę... widzieliście bosmana Deversa rzucającego się na kapitana Kovacka w morderczym szale, uczoną Ieanę rozbijającą butelkę po winie na głowie pierwszego mata. Ishirou walczącego z marynarzami, Aerys rozdającą ciosy na prawo i lewo, Sashę wywracającą jeden ze stołów. Szaleństwo! Jakby wszyscy nagle postradali zmysły... Te sytuacje zdawały się powracać urywkami, niczym nierealny, mglisty obraz, a wysoka temperatura i nagrzane powietrze nie poprawiały waszego samopoczucia.

Szybko zdaliście sobie sprawę, że zostaliście wyciągnięci z wody, świadczyły o tym ślady na piasku. Oprócz was na plaży znajdowało się kilka innych, nieprzytomnych osób. Na tyle, na ile pozwalał ból głowy i paskudne uczucie w żołądku, rozejrzeliście się nieco bardziej. W oddali, tuż za linią złocistej plaży i niewielkim, kamiennym wzniesieniem ujrzeliście poruszane ciepłym wiatrem palmy i ścianę gęstego, zielonego tropikalnego lasu wyraźnie odcinającego się na tle błękitnego nieba. Morze zamykało zatoczkę i ląd jak okiem sięgnąć, zatem szybko doszło do was, że musicie znajdować się na jakiejś wyspie. Kilkanaście metrów w głąb morza, na północny zachód od miejsca, w którym się znajdowaliście, dojrzeliście też Jenivere - szkuner zatrzymał się na szpalerze wyrastających spod fal skał i nie wyglądało na to, by miał jeszcze kiedykolwiek gdzieś popłynąć. Nie to jednak było teraz waszym największym zmartwieniem.


Ciszę przeciął bowiem kobiecy krzyk, a gdy oszołomieni zerknęliście w stronę, z której nadszedł, ujrzeliście Aerys Mavato leżącą naprzeciw egzotycznego stwora, który wielkością przypominał dorosłego psa a długością wysokiego człowieka. Bestia właśnie dobierała się do jej stopy swymi pstrymi nogogłaszczkami. Podczas rejsu czasami słyszeliście od załogi o wielkorakach, które czasami wychodziły na ląd, by polować, jednak dopiero teraz mieliście okazję spotkać się z nimi oko w oko i przekonać na własnej skórze, że opowieści o tych stworach nie były fikcją. Na brzeg wypełzły kolejne trzy duże okazy, zbliżając się do Dae, Vigo i Hagry niebezpiecznie szybko.
 
Quantum jest offline