Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2024, 21:50   #6
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Jeszcze niedawno cały Golarion rozpościerał się przed młodym, wędrownym kapłanem Sarenrae, podejmującym obfitującą w bezinteresowną dobroczynność wyprawę. Jako że już od najmłodszych lat praktykował charytatywność i niczym woda czuł się zmuszony do bycia w ruchu, nieskrępowany jak życiodajna ciecz. Aczkolwiek dopiero od roku mógł sobie pozwolić na to, by swobodnie płynąć po drogach i bezdrożach krain Avistanu. Nieprzywiązany ani do swojego mentora, ani rodzimego domu i wyuczonego od przybranych rodziców zawodu. Uzbrojony we wszelką wiedzę i umiejętności, by robić to, co z głębi serca uwielbiał najbardziej: nieść radość i nadzieję, koić troski i łagodzić cierpienia tego świata. Niestety kilka miesięcy temu jego dobroczynna pielgrzymka nagle dobiegła końca, gdy dotarł do Augustany, jednego z portów jego rodzimego Andoranu. Tamże poprzez fortel bazujący na jego wrodzonej niewinnej naiwności i usilnym dostrzeganiu w ludziach przede wszystkim dobrej strony Dae zostało podstępnie zwerbowane przez kapitana „Jenivere”, Alizandru Kovacka, do pracy na jego statku, za zadanie otrzymując zastąpienie niedawno zmarłego okrętowego felczera. Jako że było nie tylko biegłe w magii uzdrowicielskiej, ale też zwykłym medycznym fachu.

Dae było wielce osobliwym stworzeniem. Z wyglądu przywodziło na myśl płyn przelewany do różnych naczyń. Nie trzymając się swej formy, codziennie ulegało delikatnym zmianom. Jedyną jego w pełni stałą fizyczną cechą była delikatna i drobna humanoidalna sylwetka. A tak, to raz zdawał się chłopcem o dziewczęcej urodzie, kolejnym zaś była kobietą z chłopięcymi rysami. W skrajnych przypadkach ciężko było postronnym przyporządkować ondynko do którejkolwiek z tych dwóch miar. Chyba nikt poza samym Dae nie wiedział, czy na tę zmienność miało wpływ międzyplanarne pochodzenie istoty, jego ondynkowy kaprys, lub spaczenie energiami Maelstromu. Na pewno kapłan ów nieodmiennie nosił wisior i biało-niebieskie szaty ozdobione symbolami Sarenrae. W dłoni zaś dzierżył ozdobny kostur. Jasnowodnista skóra tej istoty zawsze połyskiwała w słońcu z powodu pokrywającej jej ciało cienkiej warstewki nieodparowującej wilgoci. Z bliska zaś wyczuwało się od niej wyraźny zapach świeżego deszczu i czystej wody. Jej wiecznie mokre szaro-niebiesko-zielone włosy wydawały się delikatnie falować, niczym morska tafla, a z wyglądu przypominały coś pomiędzy wodorostami a mackami. Z kolei duże, zimnolazurowe oczy bytu jawiły się jako całkiem płynne i błyszczały pod wpływem docierających doń promieni słońca niczym wypolerowane kryształy. Dłonie i stopy Dae miało pokryte cienką błoną pławną. A kiedy mówiło, jego głos przypominał kojący szum cicho płynącego leśnego strumyka.


Jeszcze przed ostatnim rejsem „Jenivere” istota od kilku tygodni bytowała na statku. I choć znalazła się na nim nie z własnej, nieprzymuszonej woli, swe obowiązki zawsze wykonywała sumiennie, do każdego pacjenta podchodząc z zaraźliwą serdecznością. Przez cały czas podróży do Eleder pasażerowie mogli zauważyć, że Dae wręcz emanowało najważniejszymi dla swej bogini cnotami: pacyfizmem, spokojem ducha i miłosierdziem. Dało się również poznać jako spolegliwe, bezinteresowne, wyrozumiałe, wrażliwe i empatyczne stworzenie, posiadające znaczne talenty dyplomatyczne i medyczno-uzdrowicielskie. Zawsze wykazujące chęć pomocy prześladowanym, potrzebującym i cierpiącym. Nigdy nikomu nie odmawiało pomocnej dłoni i do każdego pasażera było bardzo przyjaźnie oraz wspierająco nastawione. Nie dało się także nie zauważyć, że ewidentnie stroniło ono od przemocy, preferując drogę dialogu i zgody. Do tego mimo swych skromnych rozmiarów nigdy nie obawiało się stawać w stanowczy sposób w obronie słabszych członków załogi, za nic nie potrafiąc wykazać obojętności wobec czyjejś krzywdy. Co w sumie nie mogło dziwić i łatwo było dostrzec, naprawdę kochało ono wodę i świetnie znało się na łowieniu ryb, a wręcz uwielbiało to robić.

Kilkanaście dni przed dotarciem na miejsce kapitan postanowił wystawną kolacją uczcić zbliżający się ku końcowi rejs, zapowiadający się na kolejny wielce udany. Niestety nic nie zapowiadało tego, co nadeszło wraz z końcem wieczerzy. A były to objawy zatrucia, ewidentne dla kogoś tak biegłego w naukach medycznych jak Dae. Wobec chaosu, który rozpętał się w międzyczasie na statku, miękkie serce wątłego stworzenia nakazywało działanie, rozum jednak wiedział, co nadejdzie wkrótce. Dlatego z głębokim i przesyconym bezradnością smutkiem powitało ono bezgraniczną otchłań nieświadomości.


Po odzyskaniu świadomości gdzieś pośród złocistej, piaszczystej plaży, wodnej istocie niedane było zachwycić się pięknem tejże, ani lazurową powierzchnią Oceanu Arkadyjskiego. Bowiem natychmiast przyszło jej zmagać się ze z wolna ustępującymi efektami ubocznymi spożycia toksycznej substancji. A także powracającymi przykrymi wspomnieniami z poprzedniego wieczora. Dla kogoś tak kruchego i słabowitego jak ona nawet mimo odczuwalnego zelżenia skutki działania trucizny stanowiły nie lada przeszkodę w poruszaniu. Niemniej wola niesienia pomocy leżącym w pobliżu pasażerom „Jenivere”, najpewniej pozbawionym zmysłów, zdawała się w dostrzegalny sposób silniejsza, aniżeli słabość jego ciała. Wbrew nadwątleniu zmuszając je do działania. Zanim jednak Dae mogło przejść do cucenia innych, jego serce zdjęła trwoga na widok biednej Aerys Mavato, którą wielki stawonóg upatrzył sobie na posiłek. Następne trzy zwierzęta wyłoniły się spośród fal wkrótce po pierwszym, na cel biorąc sobie również odnynko. Które to prędko, acz nie dość szybko by nie zostać bardzo boleśnie zranione, wycofało się poza zasięg starcia, zostawiając przepędzenie głodnych stawonogów bardziej nawykłym do przemocy towarzyszom. Co też nastąpiło po kilku bardzo nerwowych dlań sekundach. Wtedy to Dae, z racji okoliczności jedynie chwilę współczucia poświęciwszy ubitym zwierzątkom, bystro przeszło do cucenia nieprzytomnych osób, a następnie sprawdzania stanu zdrowia wszystkich obecnych, ze wszystkich sił starając się ignorować doskwierający mu ból po ataku morskiego stworzenia i powoli ustępujące zeń nieprzyjemne efekty zatrucia.
Cytat:
— Potrzebujesz pomocy z tym rozcięciem, Dae?
— Nie, ale dziękuję uprzejmie za propozycję — uśmiechnęło się promiennie do Vigo.
Jednocześnie orientując się, że nie ma przy sobie swojej torby z akcesoriami medyka i lekarstwami. A właściwie to niczego poza kosturem i ubraniem. Nie miało jednak czasu się tym trapić, bowiem zaniepokoiły je wkrótce wypowiedziane słowa półorczycy.
Cytat:
— Wygląda na to, że kuk Turillo zatruł nasze jedzenie i skierował Jenivere na skały. Nie wiem, jaki miał w tym cel, ale z przyjemnością to z niego wyduszę, gdy go już znajdziemy.
— Nie wiemy, czy to on! — zaprotestował nieagresywnie kapłan Sarenrae. — Bardzo proszę nie czynić nikomu krzywdy! Zwłaszcza z powodu domysłów!
Następnie umilkło, by wysłuchać dalszych słów zielonoskórej.
Cytat:
— Rozejrzyjmy się po okolicy. Będę też chciała dostać się do wraku Jenivere, może został tam jeszcze ktoś, kto potrzebuje pomocy.
— Tak, może jest tam ktoś ranny! Przy okazji bardzo proszę, rozglądajmy się za innymi ocalałymi!
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 15-02-2024 o 22:00.
Alex Tyler jest offline