Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2024, 16:10   #7
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Walka ze skorupiakami nie przyniosła większych trudności i gdy wszystkie leżały martwe mogliście skupić się na bieżących sprawach. Ishirou, który przebudził się przed momentem usiadł na piasku chowając głowę w dłoniach i mrucząc coś do siebie. W końcu zerknął na Skamosa, Dae i Vigo.
- Gdzie my, na bogów jesteśmy? Zatrzymaliśmy się gdzieś na jakiś postój? I dlaczego tak boli mnie głowa? Nie przypominam sobie, żebym wypił wczoraj za dużo swojego sake…

Dopiero gdy odwrócił głowę, dostrzegł zatrzymany przez ostre skały wrak Jenivere. W moment oprzytomniał.
- Na Shizuru, nie może być… - Otworzył szeroko oczy. - Co tu się wydarzyło?

Leżąca nieopodal Sasha wybudzała się z pomrukami świadczącymi o jakimś głębokim bólu targającym jej ciałem. Dae i Vigo podeszli do niej, od razu zauważając zabarwiony na czerwono piasek. Krew. Gdy pobladła rudowłosa dziewczyna odwróciła się, kapłanko i czarodziej dostrzegli porwaną koszulę i paskudnie rozorany lewy bok Sashy. Nie wyglądało to dobrze i bez szybkiej pomocy było pewne, że dziewczyna się wykrwawi. Przez rozerwaną na plecach koszulę oboje dostrzegli też tatuaż między jej łopatkami - dwa złączone ze sobą czerwone odnóża. Vigo i Dae w jednym tempie spojrzeli na siebie, w mig orientując się, że był to symbol Czerwonych Modliszek, kasty słynnych w pewnych kręgach skrytobójców.

* * *

W tym samym momencie Hagra i Lajon ruszający do położonego nieopodal wraku Jenivere zorientowali się, że wyglądający na spory głaz wyrzucony przez morze kilkanaście metrów dalej to tak naprawdę stos rzeczy wyniesionych ze szkunera na plażę. Półorczyca i wojownik szybko odnaleźli wśród stosiku swój ekwipunek, który zadziwiająco ostał się w idealnym stanie; pozostali również natrafili na wszystkie swoje rzeczy. Co najciekawsze, na piasku przy kopczyku, na którym leżał sprzęt, barbarzynka i ciemnoskóry mężczyzna odkryli ślady butów, na oko należących do mężczyzny, który najwyraźniej krążył między Jenivere a plażą kilkukrotnie, a następnie ruszył w stronę ściany tropikalnego lasu. Tam jednak, w gęstwinie egzotycznych roślin wszelkie ślady urywały się.

Podczas gdy Hagra i Lajon byli w drodze do wraku, Skamos postanowił przejść się brzegiem plaży również w stronę Jenivere, by sprawdzić, czy morze wyrzucało coś ciekawego. Oprócz połamanych desek i kilku ciał marynarzy, którzy utonęli, zaklinacz dostrzegł niewielką, drewnianą skrzynkę, która ugrzęzła na jednej z mniejszych skał i była smagana falami. Leżała jakieś siedem metrów w głąb morza od tieflinga i z tego, co Skamos widział, wystawały z niej jakieś narzędzia - prosty młotek, siekiera, obcęgi i niewielka piła. Przedmioty mogły się przydać, ale Skamos musiałby wejść po nie do wody, a być może gdzieś tam czaiły się kolejne skorupiaki chętne na świeże śniadanie.

Aerys Mavato, wyniosła półelfka o dumnym spojrzeniu, którą wcześniej przebudził atak rakowatego, mierzyła wszystkich ponurym, gniewnym wzrokiem. Sztylet, którym pozbawiła skorupiaka życia skierowany miała w stronę to Dae, to Vigo, to Ishirou. Nie było wątpliwości, że z jakiegoś powodu to właśnie rozbitków pojmowała jako główne zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa.
- Nie wiem, kto jest odpowiedzialny za to wszystko, ale żadnemu z was nie ufam. Nie idźcie za mną, bo źle się to dla was skończy - mruknęła.

Nie spuszczając was z oka, wciąż czujna i z uniesionym sztyletem ruszyła do miejsca, gdzie znajdował się wyniesiony przez kogoś na plażę ekwipunek.

Miała chyba zamiar ruszyć samotnie w dżunglę.

* * *

Hagra i Lajon w końcu znaleźli się u podstawy skał, w które wbiła się rufa Jenivere. W oddali, wokół szkunera widzieli pływające brzuchem do dołu zwłoki marynarzy, którzy nie mieli tyle szczęścia, co oni. Oprócz tego masę połamanych desek i różnych śmieci. Tylko przypadkowa obecność ostrego grzbietu skalnego w pobliżu stromej ściany klifowej zapobiegła całkowitemu zatonięciu wraku w morzu. Część rufowa zaklinowana była pod niewielkim kątem pomiędzy klifem a skałami, a każda fala przyboju trzęsła resztkami szkunera i podrzucała wrak, który wydawał niepokojące stęknięcia naprężających się desek. Barbarzynka i wojownik zdawali sobie sprawę, że nie minie dużo czasu, nim fale wyprą wrak z ostrych skał i umożliwią głodnemu morzu pochłonięcie wraku na zawsze.

Wiedzieli, że nie mają wiele czasu, więc korzystając ze swojej siły wbiegli na skały, które w wyższych partiach nie były już śliskie i rozpędzając się skoczyli na roztrzaskany pokład. Hagra, pomimo swoich rozmiarów, zachowała idealną równowagę, Lajon natomiast przetoczył się na plecach po deskach i wstał, dając znać półorczycy uniesionym kciukiem, że wszystko z nim w porządku. Moment później usłyszeli głośny dźwięk, jakby łamania desek i Jenivere przechyliła się bardziej w prawo. Chodzenie pod takim kątem sprawiało trudność i trzeba było stawiać stopy ostrożnie.

Rozejrzeli się. Górny pokład statku pełen był rzeczy, które być może mogli wykorzystać. Wszędzie masa pozrywanych lin, kubłów i worków no i ogromny kawał żaglowego, naderwanego płótna. Każdy krok sprawiał jednak problem, trzeba było uważać, by nie poślizgnąć się i nie zjechać na tyłku pod przeciwległą burtę.

Uwagę półorczycy i wojownika zwróciły powtarzające się co jakiś czas uderzenia za burtą przeciwną do tej przechylonej. Podeszli tam z wysiłkiem. W dole widać było przymocowaną liną strzaskaną szalupę, a właściwie jej resztki nadal trzymające się owej liny i uderzane falami o burtę. Na burcie nad szalupą wisiała drabinka linowa prowadząca od szalupy aż na górny pokład, na którym stali. Czyżby ktoś chciał się wydostać ze statku i miał na to aż tyle czasu?

Nie było teraz czasu na myślenie. Masywne drzwi kajuty kapitańskiej były lekko rozchylone, jednak wydawało się, że coś blokuje je od środka. Wyglądało na to, że bez użycia sporej siły się nie obędzie. Można było też zejść pod pokład, gdzie prowadziły schody będące wciąż w jednym kawałku.

I wtedy to usłyszeli. Dziwne, miarowe drapanie. To nie były fale czy cokolwiek innego. Drapanie przemieszczało się. Zdali sobie szybko sprawę, że coś było z nimi pod pokładem. Ktoś przeżył? Może to był któryś z marynarzy? Albo coś innego. Musieli zdecydować, gdzie iść. Kajuta kapitana, czy zejście pod pokład, nie wiedząc, co tam zastaną.

No i czas nie grał na ich korzyść. Jenivere cały czas dawała im znak trzeszczeniem rozprężanego drewna, że długo już tak nie wytrzyma.


* * *

Tymczasem na plaży do przytomnych wrócił Jask. Rozejrzał się, marszcząc brwi, by następnie skupić spojrzenie na Vigo, Dae i Skamosie.
- Nie wiem, o co w tym wszystkim, chodzi, ale mogę wam pomóc. Mogę się przydać - powiedział głębokim głosem, unosząc ręce spętane w nadgarstkach liną. - Uwolnijcie mnie a przekonacie się, że Kovack nie miał względem mnie racji. Dae, przecież wiesz, że nie jestem złym człowiekiem. Tyle rozmawialiśmy na pokładzie Jenivere!... Proszę! W tej chwili każde sprawne dłonie będą na wagę złota!
 

Ostatnio edytowane przez Quantum : 16-02-2024 o 16:13.
Quantum jest offline