Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2024, 19:16   #16
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Słowa zwiadu ludzi Treggita się potwierdziły. Strażników w tartaku było dużo i byli czujnik a ponadto byli było wyznaczone kilka patrolujących drużyn jeszcze utrudniających zbliżenie się, ale nie mieli w sobie dość kompetencji aby dostrzec Wciąż-Nienazwaną Kompanię nim ta dążyła się wycofać kilkanaście metrów.
Czas się dłużył. Nie chodziło tu o zaufanie do Anathemy, wszyscy wiedzieli, że jest kompetentna i w infiltracji posiada nienturalne zdolności przed którymi bardzo ciężko się chronić… jednak nigdy nie dało się uniknąć ryzyka. Można nie popełnić żadnego błędu i wciąż przegrać. Można zrobić wszystko jak należy i wciąż zostać wykrytym, a nie wiadomo było jakie potworności kult krył w swoich magazynach. W końcu standardem w historiach i opowieściach były kulty przywołujące demony…
Nie minął jeszcze kwadrans gdy zrobiło się jakieś poruszenie. Dwóch mężczyzn wybiegło z budynku do którego zabrano Wdowę, wbiegli do innego. Zaraz potem wybiegło z niego pięciu innych rozbiegając się i wydając rozkazy. Nie wiadomo skąd zaczęły bić dzwony alarmowe. Wszyscy dobyli broni, szukali bezpieczeństwa w grupach i wytężali wzrok spodziewając wypatrując zagrożenia, podczas gdy kilku weteranów wbiegło do magazynu z którego pierwotnie wybiegła tamta dwójka.
Du Zan pociągnął nosem. Dym. Towarzyszył mu dźwięk wzmożonego ruchu i szczęk dobywanej broni.

- Zakładam że to nasz znak. Niepełnosprawni przodem. - oznajmił i poderwał się od ziemi by szybkim truchtem ruszyć w kierunku z którego dobiegał go odgłos ludzkiej aktywności.

Zakuty w pełen pancerz ciężkozbrojny Zharrmus od kiedy zniknęła Zjawa w głębi ich pozycji czarował i majstrował nad swoim ekwipunkiem. Musiał to robić w oddaleniu gdyż słowa jego zaklęć musiały być głośne, a i przepuszczanie magicznej energii przez swoje ciało sprawiało że widok był co najmniej… efektowny.
Gdy powrócił rynsztunek nosił już wyraźne runiczne znaki. Krasnolud był gotowy więc gdy Ślepa Pięść ruszył naprzód, Zharrmus popędził zaraz za nim, choć dużo mniej finezyjnie - bardziej zdecydowanie. Upatrzył sobie miejsce z którego będzie miał widok na wybiegających spomiędzy budynków przeciwników.
Mari przypatrywała się zamieszaniu uważnie, trochę za mało mrugając. Wraz z postępem wydarzeń cicho, szeptem komentowała towarzyszom wyniki obserwacji. Zdenerwowanie staży - co było raczej oczywiste - ale fakt, że straże wyglądają na podwojone względem normalnego stanu. Kilku przyćpanych wojowników, ale nie do granicy obłędu, tylko pośród słabszych jednostek. Ci silniejsi byli spokojniejsi i opanowani. Oszacowała też krzepę przeciwników - wyglądali na dość silnych. Stojący obok niej Treggit dodawał też swoje uwagi, oceniając bardziej stopień wyszkolenia.

- Ci słabiej opancerzeni są niewiele bardziej doświadczeni od zwykłego rekruta, ale zwróćcie uwagę na ich broń. Nieco zmodyfikowana, dodatkowe zadziory zostawią mocno krwawiące rany. Inni mają za sobą niejedno starcie, a tych puszkach czują się jak w drugiej skórze. Sądząc po zużyciu pancerzy i tarcz, są nawykli do przyjmowania nawet ciężkich ciosów.

Gdy tylko usłyszał dźwięk alarmu, uniósł drobną dłoń, powstrzymując towarzyszy. Trzy sekundy później gdzieś dalej rozległ się wizg i seria wybuchów. Uśmiechnął się.

- Moi drodzy, czas na nas. A skoro o tym mowa… - po tych słowach wyciągnął przed siebie dłoń w misternej rękawicy. Kilka prostych gestów (i setki obliczeń) później szczurak wraz z Varlukiem i Du Zanem znajdowali się już kilka kroków dalej, a ich ruchy były szybsze niż zazwyczaj.

Gdy postanowili ruszyć, kobieta nie ruszyła się z miejsca. Zamiast tego zaczęła używać magii, przy okazji pokazując w towarzystwie jeden asów z rękawa. Do tej pory zawsze używała słów zaklęć, jak dużo liczba magów. Lecz teraz bez najmniejszego problemu użyła magii w kompletnej ciszy. Wraz z kolejnym gestem i energicznym ruchem dłonią, jakby czymś rzucała, własny cień oderwał się od kobiety i pofrunął po ziemi w stronę przeciwników, pęczniejąc…

Być może Mari nawet się lekko uśmiechnęła widząc efekt swej magii, czarne macki które chwyciły przeciwników z zaskoczenia, blokując też drogę między budynkami. Może się uśmiechnęła, może nie - to wszystko przepadło w opowieści.
Kobieta zapisała kiedyś notatkę przy pewnej natrętnej myśli “jestem wieloma rzeczami”. W tej chwili zapragnęła być aspektem pewnej konkretnej rzeczy, a mianowicie czegoś, co zwykle trudno dostrzec. Cienie stężały wokół dziewczyny, jej umysł dotknął fragmentów zewnętrznej świadomości, ruchy - chociaż i tak gładkie i ciche, nabrały dodatkowej subtelności. Po wszystkim będzie musiała zanotować to w swoim dzienniku.
Ruszając szybkim krokiem po skosie, nie chcąc być zauważona, może nawet licząc, że przeciwnicy nie dojrzą jej udziału w szturmie, podtrzymywała siłą woli zaklęcie ciemności, zastanawiając się nad tytułem notatki.
Ślepy mnich kontynuował trucht w kierunku południowym, z pędzącym Treggitem ledwie dotrzymującym mu kroku. Nienawidził teleportów, zawsze tracił po nich orientację w przestrzeni, ale teraz wyczuwał obecność towarzyszy i na podstawie ich postawy wiedział gdzie jest przeciwnik. Skupił się, rozłożył szeroko dłonie i wypuścił z nich skondensowane Ki. Powietrze wokół niego zafalowało, jakby zostało nagle podgrzane przez piaski pustyni. Treggit i Varluk przez moment poczuli jakby coś próbowało wedrzeć się do ich umysłów by czynić tam spustoszenie, ale wrażenie szybko minęło, gdy mnich opanował swoje moce.
Nacierający obok mnicha krasnolud odpuścił ustawianie się przy przejściu które Mari poszczuła mackowatą ciemnością. Za to skierował się na wrota magazynku które zamknięto przed nimi.
Zamachnął się dwuręcznym młotem który pomknął prosto w centralną część bramy przebijając ją na wylot. Broń wróciła do ręki kowala a ten już zbierał się by przywalić w nią solidną szarżą ciężkozbrojnego.

Mari ruszyła dalej, po cichu, lekko odłączając się od głównego szturmu, będąc jednak w bezpiecznym pobliżu. Wciąż podtrzymywała magię ciemności która sądząc po odgłosach właśnie obijała nerki, łamała żebra i stawy oraz w inny, równie nieprzyjemny, a co gorsza dość powolny sposób mordowała trójkę przeciwników. Właśnie z powodu takich chwil często odradzała innym używania tej magii gdy komuś zależało na wizerunku - była naprawdę pomocna, lecz jakby sama ciemność nie kojarzyła się źle, to jeszcze większośc bojowych efektów była po prostu makabryczna. Magia zniszczenia też taka bywała, lecz przynajmniej nie rozwlekać postawienia się nad ofiarą do tego stopnia.
Przez myśl przeszło jej również, że kultyści robią duży błąd ukrywając się w budynkach. Oni byli specjalistami którzy chcieli się przy okazji czegoś dowiedzieć, lecz regularny oddział o bardziej wojskowym usposobieniu najpewniej po prostu spaliłby wszystkie zabudowania barykadując drzwi.
Du Zan skupił swoje Ki i zaczął biec. Momentalnie zmienił się w rozmytą plamę i wbiegł po pionowej ścianie na dach budynku, z ciężkimi krokami od których struktura zdawała się trząść. Zatrzymał się o krok od jednego z przeciwników i posłał w jego kierunku chmurę mieszającej zmysły energii. Pechowy przeciwnik spróbował zamachnąć się a kierunku mnicha, ale zachwiał się, upadł na plecy i zaczął opętańczo śmiać.
Kiedy Ślepa Pięść ruszyła do góry Varluk popędził przed siebie przebijając przez uszkodzone wrota, zaskakując tym znajdujących się w środku kultystów. Dodatkowy teleport od Treggita pozwolił krasnoludowi jeszcze się zbliżyć do przeciwników, którzy nie stracili jednak rezonu wystrzeliwując w niego ostre jak brzytwa, uformowane magią okruchy.

Negocjacje, proponowane w tej sytuacji? Wąsiki Treggita zafalowały, co można było u niego odczytać jako niezadowolenie. Kultyści mieli ogromną przewagę liczebną, a podstawowym atutem jego drużyny było zaskoczenie. Każda sekunda zwłoki zmniejszała ich szanse na sukces, więc tylko w jeden sposób negocjacje mogły skończyć się inaczej niż ich śmiercią.

- Odrzućcie broń i połóżcie się twarzami do ziemi! Wtedy porozmawiamy! -

Jednocześnie sięgnął po jedną z trzymanych na bandolierze flaszek i cisnął nią w zgromadzenie kultystów, obryzgując ich kwasem. Dobre potwierdzenie tego, że nie zwykła prośba to za mało.
Ślepa Pięść stęknął w odpowiedzi na salwę pocisków która rozorała mu skórę. Ból to tylko iluzja. Skupił swoją mistyczną energię na dłoniach i wyprowadził serię krótkich i szybkich ciosów w kierunku leżącego. Wyglądało to jakby boksował powietrze, ale gigantyczna energia ciosów wygenerowała falę uderzeniową która poniosła opętanego szaleństwem wroga w kierunku granicy dachu, wytrącając mu po drodze broń z dłoni. Chwilę później podążył za zmasakrowanym ciałem, zeskakując z dachu by ukryć się przed wrażymi salwami.
Pociski waliły gęsto od strażników rozmieszczonych na dachach i kultystów wewnątrz budynku. Varluka salwa przyprawiła o kilka broczących krwią ran, jednak ten twardo stanął na ziemi. Dzięki krasnoludzkim sztukom tajemnym wzmacniającą więź z ziemią zaczerpał energii która zaczęła natychmiast zasklepiać jego rany. On sam sięgnął w głąb swej duszy gdzie Praojciec umieścił ogień z serca wulkanu. Skóra krasnoluda przybrała kolor rozgrzanego do czerwoności żelaza, zaś włosy i broda wystające spod hełmu przeistoczyły się w najprawdziwsze płomienie.



Wydobył z siebie kilka słów w krasnoludzkim wymieszanym z ignisem. Szybkim gestem wyrzucił przed siebie jedną dłoń manifestując strumień ognia który pochłonął jednego z przeciwników.
Mari wciąż poruszała się cicho w pewnej odległości od głównych wydarzeń, a przynajmniej na tyle aby być nie tylko bezpieczną, ale i niezauważoną. Wciąż trzymając umysłem magię ciemności, gdy tylko pierwsze echa zaklęć do niej dotarły, myśli zajęły się również dodatkową czynnością - badaniem słabości wrogiej magii. Kształtu zaklęć, tego jak unikający odłamów towarzysz się uchylił - widząc pewne subtelne, ezoteryczne regularności. Kompletnie nie zaskoczyło ją uderzenie w szczurokształtnego kompana po tym jak się odezwał - chociaż skala efektu robiła wrażenie.
W międzyczasie jeden cel uciekł jej z plamy ciemności… Ale na to miała już plan.

…miała plan. Przystanęła moment, lekko skrzywiła się na widok uciekających kultystów oraz niedoszłej ofiary oglądanych przed ścianę żrących nieczystości. W ciszy, bez słowa zamachnęla w powietrzu gesy mocy, wciąż skradając się w kierunku przeciwników. Plama ciemności zafalowała i ruszyła w nowe miejsca, nasycona dodatkową energią, rosnąć obszarem, a macki utkane z mroku stały się grubsze i żwawsze. Skoro wrogowie skupiali się poza widokiem, a przynajmniej uciekali - wycentrować zaklęcie ciemności tak aby miało szansę ich dosięgnąć, poza nieszczęsnym weteranem którego czeka powtórka z już rad odbytej przygody.
Gdy ognista magia zrobiła swoje, wulkaniczne dziedzictwo Varluka przestało się manifestować. Krasnolud jęknął z bólu, ale z powrotem pewnie chwycił dwuręczny młot. W samą porę, bowiem jeden z krwawych konstruktów przed którymi ostrzegł ich wcześniej Tregitt oto wlał się przez drzwi i pognał w ich stronę. Z drugiej strony magazynu zmaterializował się sam szczurak, jakby czekając na tą sytuację. Szybki rzut oka na golema pozwolił mu wyznaczyć kilka słabych punktów, które niezwłocznie przekazał towarzyszom.
Mnich skrócił dystans do konstrukta. Czuł wirującą falę krwi jako brudną plamę w obszarze które omiatał swoim Ki, a powietrze wypełniał zapach żelaza. Przypadł do ziemi i wyprowadził niskie kopnięcie. Fala powietrza pod ciśnieniem przepchnęła kilka metrów i obaliła konstrukta, wzburzając krew na podobieństwo sztormowego morza. Teraz z przeciwnikiem między sobą a Varlukiem dwójka bohaterów zmasakrowała istotę, szybko rozpraszając magię i zmieniając konstrukta w mokrą plamę na podłodze.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 17-02-2024 o 19:37.
Stalowy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem