Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2007, 16:44   #5
Yen
 
Reputacja: 1 Yen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodze
„New World Dusk”.
Ok.
Na zewnątrz klub otoczony był aurą neonów, przebłysków ultrafioletowych promieni i ciężkich wibracji dobiegających z środka. Może i nie należy oceniać po okładce, ale jej kamienie powiedziały, że w miejscu tęczowego mroku odnajdzie to, czego szuka. „Dusk”. A wystarczy spojrzeć, by nie mieć wątpliwości, że w tym klubie znajdzie kilku dilerów, alkohol, dobrą muzykę i napalonych facetów.
Wszystko, czego szukała jest w zasięgu ręki.
Ach, wielkie kamienie mych przodków, pod niebiosa nie wystarczy wychwalać waszej potęgi!
Weszła do środka i od razu utonęła w oceanie półnagich, bezwstydnych sylwetek, pulsujących w rytm ogłuszającego techna. Chętnie zatańczyłaby wraz z nimi, ale jej wnętrzności skręcał kolejny napad Głodu. Wszystko w jej wnętrzu krzyczało, płakało, prosiło o choć malutka pigułeczkę „Tornado”. A ona nie mogła sobie na to pozwolić. Już nie.
A czy jest lepsze lekarstwo na stłumienie nałogu, niż seks?
Stał przy barze. Sączył jakąś farbowaną na niebiesko lurę ze smukłego kieliszka i wpatrywał się w rozszalałą masę ludzi na parkiecie. Był bardzo blady i bardzo ładny, o gęstych, ciemnych włosach i nienaturalnie lazurowych oczach. Cóż, pewnie soczewki kontaktowe. Krótkowzroczność to ciężka sprawa.
Przedarła się do niego i jak gdyby nigdy nic stanęła tuż obok. Spojrzał na nią, trochę zdziwiony i trochę zaciekawiony. Nie zdziwiła się. Kolorowa jak koliber, jasna Indianka z dziwnym tatuażem na policzku nie była tutaj codziennym widokiem. Ale, mimo wszystko spodobała mu się. Z łatwością dostrzegła to w jego oczach.
- Cześć – mruknął, sącząc napój.
- Ponieważ bogowie karzą za bezruch w miejscach tak przepełnionych energią, a duchy sprzeciwiają się pozostawianiu ścieżek przeznaczenia na pastwę przypadku… – oznajmiła z najwyższą powagą, po czym przerwała na chwilę, bez słowa wyjęła kieliszek z jego dłoni, zamaszystym gestem wypiła resztki i odrzuciła naczynie na ziemię, gdzie zmieniło się w pył pod stopami tańczących. Otarła usta wierzchem dłoni i na powrót spojrzała głęboko w jego oczy - …Uważam, że powinniśmy się przespać.
Mężczyzna wyglądał na trochę zmieszanego. Pewnie uznał to za dziwny sposób podrywu, lub, bardziej prawdopodobne, zarabiania gambli. Jednak postanowił rozegrać to na swój sposób.
Popatrzył na nią chwilę, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Chodź ze mną, wiem, gdzie możemy się zabawić.
- Jasne, Sandy – oparła z uśmiechem chwyciła go za dłoń i pociągnęła go w stronę, którą kamienie w jej kieszeni wskazały jako „drogę letniego gołębia”.
- Sandy? Dziwnym to skrót od Christophera, ale jak chcesz, możesz mnie tak nazywać, nieznajomo - w jego oczach zauważyła błysk.
Spojrzała na niego przez ramię. Ultrafiolet mignął w jej oczach czymś dziwnym, nienaturalnym. I trochę strasznym.
- Wyglądasz na Aleksandra. Sandy to zdrobnienie. To co zwiemy różą, pod inną nazwą także by pachniało. Więc się zamknij. Gdzie dokładnie idziemy?

Post poprawiony po konsultacji z miszczem. To be continued.
 
__________________
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night
What immortal hand or eye
Could frame thy fearful symmetry?

Ostatnio edytowane przez Yen : 29-09-2007 o 23:08.
Yen jest offline