Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2007, 00:43   #1
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
[Neuroshima] Jest tragicznie... - SESJA PRZERWANA



Nowy Orlean… 4.08.2055

Wieczór, i to późny. Normalni ludzie o tej porze grzecznie kładą się do łóżek, ale nie w Nowym Orleanie, gdyż tutaj zabawa dopiero się zaczyna! Błyszczące, czerwone neony wprost zachęcają, aby wejść i popatrzeć na ponętne ciała młodych tancerek. Jest to także miasto smutków, gdyż nigdzie indziej nie ma takiej ilości alkoholików topiących smutki w starej whiskey. Trzeba tylko uważać, by się nie zapomnieć, albo żeby ktoś lepiej zapomniał o tobie… kto wie, co cię może czekać w mieście szemranych interesów.

Doti Stachowsky

Palant. Kretyn. Hedonistyczna świnia. Szajbus. Obszczymur. Wiele takich wyzwisk, albo nawet i gorszych ciśnie ci się na język, gdy tylko słyszysz jego imię. Tak, Marc Steel, tylko on w tym mieście ma dobre karty. Jednak ostatnio przegina, i to zdrowo. Już nie raz musiałaś gnać do miasta, zostawiając dziewczyny same, tylko po to, aby sprawdzić czy największy sukinsyn tego stanu ma się dobrze, jednak tym razem ma być to coś specjalnego… na tą specjalną okazję wzięłaś ze sobą Glocka 17 z dwoma magazynkami, nigdy nie wiadomo, co może mu przyjść do głowy. Swój „dom” zostawiłaś na obrzeżach miasta, ciekawe kogo tym razem rozsmarują twoje pociechy.

Amelia "Kelly" Sachs

Powinnaś się bać, ale nikt nie powiedział, że musisz. Co z tego, że po drodze do miasta złapałaś gumę, ważne, ze zmieściłaś się w czasie. Mogą ci co najwyżej poskoczyć, a za tą przejażdżkę powinni zapłacić bardzo ciężki gambel. Martwi cię jedynie miejsce spotkania, knajpa „New World Dusk” nie jest zbyt przyjaznym miejscem, a w szczególności jego właściciel, alfons Joe Fancy. Ten facet trzyma twardą ręką całą pieczę nad miastem, za sprawą swoich burdeli… ale to nie on jest adresatem.

Grey "Wolf" Ross

Ech, Nowy Orlean. Nie łatwo tutaj o pieniądz, znacznie łatwiej jest się zadłużyć po uszy u miejscowego alfonsa, a jedna spluwa tutaj nic nie wskóra. Cały czas jednak myślisz o tym, aby się nie upić. Jedna setka, druga, trzecia… a co tam, trzeba korzystać! Tylko nie przeginaj, jeżeli chcesz mieć swojego gnata. Chociaż bardziej bym się martwił o nerki, czy serce, niż o spluwę. Muzyka radośnie odbija ci się po głowie, a ludzie skaczą na środku Sali jakby zostali porażeni. To się podobno nazywa Techno.

Siedzisz tak sobie, od czasu do czasu spoglądając chełpliwie na panienkę siedzącą obok ciebie. Nawet ładna, mógłbyś przysiąc, że widziałeś ją kiedyś na plakacie. Szkoda tylko, ze ta murzynka wygląda jak zdzira w tym czerwonym gorsecie, ale nic nie szkodzi zagadać, prawda?

Natan Hawk Jonson

- Możesz pomarzyć. – wyrwał złośliwie, odpychając się od drzwi klubu. – Takich jak ty tutaj nie przyjmujemy. – chyba się przestraszył twojego gnata. Albo i nie, pod fioletowym garniturem łatwo dostrzegasz zarys broni maszynowej. Widać nic nie wskórasz, drugie wejście chroni także podobny bramkarz w białym meloniku i z kastetem w dłoni, ale co to, wokół ciebie robi się jakieś zamieszanie. Bramkarz odepchnął kilku brudasów, próbujących dostać się na dyskotekę. Po chwili zajeżdża czarny, zakurzony dżip, a z niego wysiada jakiś kolo w skórzanej kurteczce. Kawał chłopa, jednak jest taki duży, że ustrzeliłbyś go z 2km. Uśmiechnąłeś się lekko. Ochroniarz ukłonił mu się a pasie, po czym wszedł za nim do środka. Może teraz możesz wejść?

Jack "Moto" Kerny

- Hej Amigo! – usłyszałeś za sobą kobiecy głos. Nie namyślając się długo, zrobiłeś kółko na środku drogi i zajechałeś prosto pod latarnię, przy której opierała się czarnowłosa, latynoska piękność.
- Co powiesz na mały numerek, kotku? – podeszła do ciebie, tuląc twoją głowę w swój szeroki biust. Cóż za szczęście! Krew momentalnie przypłynęła ci do głowy. Co ci szkodzi? Może to jest okazja, warto się zabawić, życie jest zbyt krótkie, aby czekać!

Louise „Butterfly” Catherine Ororo

Nie ładnie jest się oddalać od rodzinnego gniazda, ale nie warto też grzać tyłka w jednym miejscu. – pomyślałaś, wjeżdżając do Nowego Orleanu. Ktoś był taki miły i cię podwiózł, całe 100km. Co z tego, że był taki głupi, że ukradłaś mu 30 lekkich gambli w postaci nabojów do rewolwera? Trzeba dziękować Bogu za takich ludzi, a ten się cieszy, kiedy ludzie się radują… a najlepszym miejscem do zabawy jest klub „New World Dusk” przed którym właśnie stoisz!
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 28-09-2007 o 01:14.
Revan jest offline  
Stary 28-09-2007, 01:47   #2
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
Grey jak zwykle rozejrzał się po całym barze bardzo dokładnie, mimo że robi to już dziś piąty albo szósty raz. Sam sie sobie dziwi że chciało mu się tutaj pofatygować w poszukiwaniu roboty. Lepiej by zrobił jadąc do Texasu tam przynajmniej łowców traktują z należytym im szacunkiem nie to co tu. Większość z tej chołoty srała by w gacie na widok mutka, ponad połowa by nie wiedziała co robić, a wyjątkowi szczęściarze odważyliby się uciekać. "Cholera że też ja sie skusiłem tutaj przyjechać. A mówili piękne miasto, tętniące życiem i wogóle sranie w banie. Nigdy już nie posłucham idioty w białym garniaku poruszającym się na Harley'u".

Popatrzył na parkiet i trochę sie przeraził. Widok tańczących ludzi jakby kto ich podłączył do przeładowanego akumlatora od spychacza jest conajmniej niepokojący. "Wujku Molochu czemu ty nas tak po prostu nie zabiłeś". Ludzie co to wogóle za taniec, bo o muzyce to już nie wspomnę. "Uhhh, aż sie rzygać chce. Człowiek przez całe życie użera się z mutkami po to by ludzi tańczyli przy czymś takim".

Grey co jakiś czas spoglądał w stronę pięknej nieznajomej ubranej na jego gust niezbyt smacznie, ale co on może wiedzieć o modzie. Dla niego jest różnica między futrem a włosami lub innym podobnym badziewiem występującym u mutków. "Może i byłoby warto z kimś pogadać ale nie z nią. Wogóle nie opłaca się z nikim gadać z tego baru, jeden gorszy od drugiego. Idę na zewnątrz się przewietrzyć."

Mężczyzna jak zawsze kontrolnie sprawdził czy jego gnat jest na swoim miejscu. Upewniwszy sie wstał i zmierzył w kierunku wyjścia. Na zewnątrz miał zamiar poszukać sobie jakiegoś miejsca by usiąść i poczekać aż ta całą muzyka "Techno" jak ją nazywają przestanie łupać mu po głowie.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P

Ostatnio edytowane przez Lavi : 28-09-2007 o 12:26.
Lavi jest offline  
Stary 28-09-2007, 12:05   #3
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Doti Stachowsky

Doti nieśpiesznie podążała na miejsce spotkania. Zresztą spieszyć się po takich ulicach to wypadek murowany a i kulkę od jakiegoś narwańca za nic można załapać.
„Zasrane miasto tu dziura tam wrak chodzić się normalnie nie da. Nie ma to jak Detroit Detroit Schultzów, albo Nowy Jork tam nawet można bez gnata na ulicę”.
Przypomniawszy sobie wyjęła glocka z kabury pod ramieniem i sprawdziła czy tkwi nim pełen magazynek. Tym razem tak było, sprawdziła jeszcze drugi wiszący pod drugim ramieniem.
„Dwa razem z tymi z pełnego trzydzieści trzy pestki. No może dzisiaj zarobię dobrze i pełne magazynki będę miała”

W końcu dotarła do „rezydencji” Marc’a Steel’a. Przed na wpół zrujnowanym kasynem stało kilka samochodów wyglądających na zdatne do użytku.
„Pieprzony szajbus i hipochondryk ciekawe, czego znowu chce. Ego rozdęte do granic możliwości, gdyby on, chociaż wiedział jak wyglądała rezydencja to pewnie padłby na zawał porównując z tą swoją ruiną. Dawno dałabym mu zdechnąć gdyby nie te jego gamble ciekawe swoja drogą skąd on ma tyle tych naboi dziewiątek i pocisków do kałasza”.

Przed budynkiem stał chyba nowy ochroniarz starego, bo chciał ją obszukać.

- Łapy przy sobie gnojku wnoszę, co chce i gdzie chcę gnojku. Jestem medykiem zapamiętaj to sobie na przyszłość. Bo obszukiwać też nie dam się takim gnidom. Ja do starego jak tak będziesz dalej nalegał swoim zachowaniem to wylecisz szybciej niż cie przyjął jestem mu potrzebna, a on mnie nie, więc zapamiętaj sobie to, bo twój przełożony wyśle cie do piachu.

Weszła jak zwykle na pierwsze piętro mijając kilku członków jego bandy. W „gabinecie” za biurkiem siedział sam Marc Steel za jego plecami stał jak mu tam, zawsze zapominała jego imię totumfacki, prawa ręka szefa.
- Co znowu. - przemówiła zachrypniętym głosem następnie odchrząknęła i splunęła w kierunku okna.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 28-09-2007 o 16:36.
Cedryk jest offline  
Stary 28-09-2007, 15:29   #4
Andregor
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Wyraźnie znużony drogą stracił poczucie czasu, nie wie nawet ile paliwa mu zostało ale nie przejmował sie tym póki ciągle jedzie dalej.Z za siebie usłyszał kobiecy głos, nie wiedząc czego sie spodziewać zawróci. Nie zawiódł sie, była piękna i było na co popatrzeć.Podeszła do niego i zaczęła tulić jego głowę w swój biust.

-Co bym powiedział ? Na co czekamy !

Był bardzo zadowolony i było to po nim widać.Zsiadł z motoru uprzednio wyjmując kluczyki i chowając je do kieszeni. "to sie nazywa szczęście, taka ładna kobieta, może nawet nie będę musiał płacić? a to to tak tylko na demonstracje?Słyszałem że niektóre pierwszy raz robią darmowy a za następne każą płacić, a co będę sie przejmował..."

Wykorzystał nadarzającą sie okazje najlepiej jak umiał, w końcu nie co dzień spotyka sie taką kobietę.
 

Ostatnio edytowane przez Andregor : 28-09-2007 o 15:41.
 
Stary 28-09-2007, 16:44   #5
Yen
 
Yen's Avatar
 
Reputacja: 1 Yen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodzeYen jest na bardzo dobrej drodze


„New World Dusk”.
Ok.
Na zewnątrz klub otoczony był aurą neonów, przebłysków ultrafioletowych promieni i ciężkich wibracji dobiegających z środka. Może i nie należy oceniać po okładce, ale jej kamienie powiedziały, że w miejscu tęczowego mroku odnajdzie to, czego szuka. „Dusk”. A wystarczy spojrzeć, by nie mieć wątpliwości, że w tym klubie znajdzie kilku dilerów, alkohol, dobrą muzykę i napalonych facetów.
Wszystko, czego szukała jest w zasięgu ręki.
Ach, wielkie kamienie mych przodków, pod niebiosa nie wystarczy wychwalać waszej potęgi!
Weszła do środka i od razu utonęła w oceanie półnagich, bezwstydnych sylwetek, pulsujących w rytm ogłuszającego techna. Chętnie zatańczyłaby wraz z nimi, ale jej wnętrzności skręcał kolejny napad Głodu. Wszystko w jej wnętrzu krzyczało, płakało, prosiło o choć malutka pigułeczkę „Tornado”. A ona nie mogła sobie na to pozwolić. Już nie.
A czy jest lepsze lekarstwo na stłumienie nałogu, niż seks?
Stał przy barze. Sączył jakąś farbowaną na niebiesko lurę ze smukłego kieliszka i wpatrywał się w rozszalałą masę ludzi na parkiecie. Był bardzo blady i bardzo ładny, o gęstych, ciemnych włosach i nienaturalnie lazurowych oczach. Cóż, pewnie soczewki kontaktowe. Krótkowzroczność to ciężka sprawa.
Przedarła się do niego i jak gdyby nigdy nic stanęła tuż obok. Spojrzał na nią, trochę zdziwiony i trochę zaciekawiony. Nie zdziwiła się. Kolorowa jak koliber, jasna Indianka z dziwnym tatuażem na policzku nie była tutaj codziennym widokiem. Ale, mimo wszystko spodobała mu się. Z łatwością dostrzegła to w jego oczach.
- Cześć – mruknął, sącząc napój.
- Ponieważ bogowie karzą za bezruch w miejscach tak przepełnionych energią, a duchy sprzeciwiają się pozostawianiu ścieżek przeznaczenia na pastwę przypadku… – oznajmiła z najwyższą powagą, po czym przerwała na chwilę, bez słowa wyjęła kieliszek z jego dłoni, zamaszystym gestem wypiła resztki i odrzuciła naczynie na ziemię, gdzie zmieniło się w pył pod stopami tańczących. Otarła usta wierzchem dłoni i na powrót spojrzała głęboko w jego oczy - …Uważam, że powinniśmy się przespać.
Mężczyzna wyglądał na trochę zmieszanego. Pewnie uznał to za dziwny sposób podrywu, lub, bardziej prawdopodobne, zarabiania gambli. Jednak postanowił rozegrać to na swój sposób.
Popatrzył na nią chwilę, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Chodź ze mną, wiem, gdzie możemy się zabawić.
- Jasne, Sandy – oparła z uśmiechem chwyciła go za dłoń i pociągnęła go w stronę, którą kamienie w jej kieszeni wskazały jako „drogę letniego gołębia”.
- Sandy? Dziwnym to skrót od Christophera, ale jak chcesz, możesz mnie tak nazywać, nieznajomo - w jego oczach zauważyła błysk.
Spojrzała na niego przez ramię. Ultrafiolet mignął w jej oczach czymś dziwnym, nienaturalnym. I trochę strasznym.
- Wyglądasz na Aleksandra. Sandy to zdrobnienie. To co zwiemy różą, pod inną nazwą także by pachniało. Więc się zamknij. Gdzie dokładnie idziemy?

Post poprawiony po konsultacji z miszczem. To be continued.
 
__________________
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night
What immortal hand or eye
Could frame thy fearful symmetry?

Ostatnio edytowane przez Yen : 29-09-2007 o 23:08.
Yen jest offline  
Stary 28-09-2007, 20:08   #6
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny


Amelia wysiadła z wozu, wyjęła spod siedzenia walizkę i zadarła głowę, by przeczytać sypiący iskrami, neonowy napis.
New World Dusk.
Jaka nazwa, taka knajpa. Ze środka dobiegały potężne, basowe mózgotrzepy, od której drżały jej szyby w bryce, i dudniło w klatce piersiowej. Przybrudzone szyby wypuszczały na zewnątrz wirujące światełka we wszystkich kolorach rzygowin. Co jakiś czas błysnął ultrafiolet.
Cóż, dziura jak to dziura. Była tym trochę zaniepokojona - wizyta w takim środowisku po prostu nie może się dobrze skończyć. Miała nadzieję oddać walizkę, zebrać zapłatę i odmeldować się. No i premia za oponę, do kurwy nędzy - one nie rosną na drzewach, wiecie?
Dziewczyna przerwała rozmyślania na temat najlepszej taktyki na wyłudzenie 'premii za oponę', i skupiła się na wejściach.
Przed drzwiami do dyskoteki stali sobie w najlepsze kabani - wielkie chłopiska wpakowane w obciachowe, fioletowe garnitury i wsadzone na czubek ich czaszki(co pewnie znaczyła, że to kiepscy kierowcy - żaden szanujący się drajwer nie nosi czapki na czubku czaszki) białe meloniki - pewnie po to, by ukryć tępą kwadraturę ich głów.
Akurat jeden z nich był zajęty niewpuszczaniem kolesia w moro, z karabinem na plecach - co zresztą nie było takie dziwne. Ile osób bawiło się wewnątrz? Dwadzieścia? Czterdzieści? Sto? Ćpun z głupim obrzynem mógłby tam zrobić masakrę, strzelając na oślep. Takich trzyma się na zewnątrz, bo odstraszają klientów.
No ale dobra. Trzeba tam jeszcze wejść. Amelia z zaciekawieniem spostrzegła, że w ciemną uliczkę pomiędzy budynkiem New World Dusk, a sąsiednią kamienicą, wchodzi jakiś osobnik - na pewno nie zwykły gość, sądząc po garniaku. Wejście dla burżujów... i kurierów, pomyślała z zadowoleniem.
Kelly pokonała szosę, odskakując od gwałtownie parkującego jeepa, i weszła w uliczkę.
Kolejny goryl, nawet identycznie ubrany jak ci przy froncie. No dobra. Poprawiła włosy roztargnionym gestem, sprawdziła, czy wygląda choć trochę lepiej od tutejszych zdzir(nooo... trochę?) i kołyszącym się, zdradzającym udawany spokój krokiem podeszła do faceta.
-Cześć, przystojniaku- Mrugnęła. Koleś nie był pod specjalnym wrażeniem. Cóż, nie to nie - trzeba przejść do interesów. -Pan...- Amelia wyciągnęła z jeansów zmiętą kartkę i przeczytała znajdujące się tam nazwisko. Pamiętała je, ale chciała, by wyglądało to profesjonalniej. -... Marc Steel? Mam dla niego przesyłkę- Potrząsnęła walizką. Mężczyzna podrapał sie w czubek nosa, i kiwnął głową, sugerując by poczekała, po czym zniknął na chwilę wewnątrz budynku.
-Dobra. Wchodź- Powiedział, wychodząc. -Idź na samą górę- Poradził, podnosząc kciuk ku ciemnemu niebu. Amelia szybko wślizgnęła się do środka, zanim obite blachą drzwi się zatrzasnęły, i rozejrzała. Stała w skąpanym w półmroku korytarzu, oświetlonym bzyczącymi jarzeniówkami, wydzielającymi mdły, żółty blask.
Podążyła nim, i mijając parę drzwi, dotarła do fantazyjnych, spiralnych schodów. Wspięła się na nie i jej oczom ukazał się kolejny korytarz, tym razem krótszy, choć bardzo podobny do tego znajdującego się niżej. Na jego końcu, przy drzwiach, stał jeszcze jeden fioletowy dryblas. Podeszła do niego.
-Przesyłka dla pana Steela- Zacytowała wbitą na pamięć kwestię - tak naprawdę zmieniały się tylko nazwiska odbiorców. Facet zmierzył ją wzrokiem i fachowo przeszukał, pozbawiając ją broni. Zbyt fachowo. Nawet na moment nie zatrzymał się na piersiach czy pośladkach. "Czyżby gej, cholera? Albo po prostu się starzeję..." westchnęła w myślach dziewczyna, choć wiedziała, że to nieprawda.
Ale mniejsza. Kaban uchylił drzwi i Amelia wkroczyła do ciemnego pokoju. Jedynym źródłem światła by spore 'okno' ze specjalnego szkła, wychodzące na główną salę taneczną klubu - od zewnątrz wyglądała pewnie jak jedno z wielu rozwieszonych po ścianach, dla efektu, luster. Przed szybą stała potężna postać. Mężczyzna nawet nie odwrócił się do niej gdy weszła, co trochę zbiło ją z tropu.
-Pan Steel?- Spytała. Na dźwięk nazwiska facet odwrócił się do niej, i wrzucił peta do popielniczki.
-Walizka nietknięta?- Spytał surowym głosem. Amelia zarechotała, i zaraz przestała, zdając sobie sprawę z powagi w jego głosie.
-Oczywiście- Odpowiedziała. -Delikatność to dewiza firmy- Dodała, uśmiechając się. Facet nic nie powiedział, uśmiechnął się tylko(tak przynajmniej jej się wydawało, było dość ciemno), i poszedł gdzieś w głąb pokoju. Amelia usłyszała przenikliwe 'trrrrr' krzesła, na którym usiadł, i ciche 'klik' przełącznika. W pokoju zapłonęło od światła.
-Usiądź, proszę. Czuj sie jak u siebie- Wskazał fotel po drugiej stronie biurka, za którym siedział. Przecierając oczka, dziewczyna usiadła posłusznie, ściskając w spoconych dłoniach walizkę. Miała okazję przyjrzeć się jegomościowi. W barach szeroki jak stół, szare oczy przypominające lufy Desert Eagle'a, i poznaczona bliznami facjata zawodowego matkojebcy - hegemończyk, jak nic. "Lepiej się z takim nie targować o wysokość zapłaty..." Pomyślała Kelly, przełykając głośno ślinę i błądząc wzrokiem po skórzanej kurtce mężczyzny, opiętej na jego muskulaturze jak na kamiennym posągu. Nie dało się jednak ukryć, że na swój drapieżny sposób był całkiem przystojny. Z zaciekawieniem spostrzegła, że był to koleś, który mało co nie potrącił jej swoim jeepem, gdy wchodziła. Rzuciła mu szybkie spojrzenie w oczy. Taki wzrok mają chau-chau, gdy chce im się jeść...
Mężczyzna wyjął z kieszeni lizaka, włożył go do ust, i po głośnym 'chrup' rzucił patyczek w kąt. Siedzieli przez chwilę i wpatrywali się w siebie. Hegemończyk sięgnął za pazuchę, wyciągnął paczkę papierosów i poczęstował dziewczynę. Ta nie odmówiła, pokręciła jednak przecząco głową, gdy podsunął jej zapalniczkę, i wyjęła własną zza paska od stanika w dekolcie. W powietrze uniósł się gęsty dymek.
-No...- Zaczął facet. -...może oddasz mi już walizkę?- Amelia prawie zakrztusiła się, i szybko podała mu nad stołem przesyłkę. -Grzeczna dziewczynka- Uśmiechnął się parszywie. -Widzę, że mamy coś wspólnego- Dodał, salutując jej papierosem jak rycerz mieczem(chociaż nie miała pojęcia, jak rycerz salutuje mieczem). -Nałogi straszna rzecz, szczególnie w dzisiejszych czasach...- Mruknął i zamaszystym ruchem potężnego ramienia zgarnął stertę śmieci z biurka, kładąc na ich miejsce walizkę. -Swoją drogą, jak ci na imię?-
-Kelly- Odpowiedziała szybko dziewczyna. Przyzwyczaiła się przedstawiać ksywką. Amelia wydawało sie jej takie... długie i miękkie.
-Marc- Mężczyzna podał jej dłoń. Amelia odwzajemniła uścisk. Może nie był takim wielkim, złym matkojebcą, na jakiego wyglądał?
-Wybacz- Powiedział, gdy puściła jego rękę. -ale czas mnie nagli. Spodziewam się pewnej wizyty, więc sama wiesz... Dzięki za przesyłkę. Naprawdę, sam się wstydzę swoich manier, z pewnością bym cię lepiej ugościł. Eh, obowiązki wzywają.- Wstał, podał rumieniącej się dziewczynie ramię i odprowadził ją do drzwi, mile się przy tym uśmiechając. Już miał zamiar chwycić za klamkę, ale wyjął coś z kieszeni i dodał. -Oto twoja zapłata. Zejdź na dół do klubu i zagadaj do takiego typa w czerwonym garniturze, z pewnością go nie pominiesz, nie sposób- Powiedział, wkładając jej w dłoń błyszczący sygnet, i otworzył przed nią szarmancko drzwi.
Amelia wyszła, odebrała swoje rzeczy od kabana-geja i zbiegła po schodach. Na dole, zobaczyła kolesia siedzącego pod klatką, którego wcześniej tam nie było - albo go po prostu nie zauważyła. Zapalał papierosa. Kelly minęła go szybko, podeszła do największych drzwi w okolicy(i przy okazji takich, zza których najmocniej biło techno i woń dymu papierosowego) i pchnęła je mocno.
Od razu uderzyło ją ciepło i zapach trawki tak silny, że można się było nafazować bez bezpośredniego palenia. Ultrafiolety latały, oświetlając twarze ludzi gromadzących się na środku parkietu. Wszyscy wyglądali, jakby ktoś ich podłączył do prądu(podrygiwali jak porażeni). W gęstym powietrzu dało się wyczuć cały syf tego świata - pety, narkotyki, alkohol... wybuchowa mieszanka z całego stanu.
Za barową ladą Kelly dostrzegła plamkę czerwieni - Murzyna w szkarłatnym garniaku. Z chytrym uśmiechem podeszła do niego, ściskając w dłoni sygnet.

Ufff. Świeże powietrze.
Amelia wytoczyła się z knajpy cięższa o lśniącego Ingrama MAC-10 i garść pocisków. Co teraz? Dobre pytanie...
Noc jest jeszcze młoda.
 
__________________
"Uproczywe[sic] niestosowanie się do zaleceń Obsługi"

Ostatnio edytowane przez K.D. : 28-09-2007 o 20:19.
K.D. jest offline  
Stary 28-09-2007, 22:24   #7
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację


Czasem warto być bezczelnym. Hawk zwyczajnie wparadował do klubu za ochroniarzem, nie tracąc nawet chwili na zastanowienie. Brudasy wokół pootwierały ze zdumienia japy. Snajper posłał im kpiący uśmiech i zniknął we wnętrzu. Dudniąca muzyka i błyskające światła na chwilę go oszołomiły ale już chwile później siedział na wysokim barowym stołku, karabin postawił na podłodze opierając go o swoje kolana i starannie odgradzając od plączących się wokół ludzi. Rzucił na ladę fajka i wskazał na butelkę piwa stojącą za kontuarem. Już po chwili pienisty płyn spływał do jego spieczonego gardła. Odpalił fajka. Zostało mu jeszcze tylko pięć... Jak szybko nie znajdzie roboty będzie musiał zacząć opylać amunicję. Żeby taki fachowiec jak on miał problemy z robotą... Świat coraz bardzie schodzi na psy. Jego wzrok prześlizgiwał się po ludziach. Złapał sie na tym że w myślach wyliczał poprawki uwzględniające odległość i ruch celu. "Zboczenie zawodowe" Pomyślał uśmiechając się pod nosem. Wlepił wzrok w butelkę przed nim i zaczął czekać. To pierwsza umiejętność jaką musi opanować najemnik. Szukanie roboty mija się z celem. To robota znajdzie ciebie. Wystarczy jej tego nie utrudniać. Hawk umiał czekać. Tyle że nie umiał czekać za długo w jednym miejscu.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 28-09-2007, 23:42   #8
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany


Doti Stachowsky

Na twarzy Marca zdawało ci się widzieć roztargnienie, smutek. Lewą ręką machnął, aby jego ochroniarz obszukał cię całą z broni. Nie stawiałaś oporu, chociaż chciałaś. Wiedziałaś, że nie ma sensu, chociaż podczas tych kilku burzliwych spotkań nigdy nie spotkało cię nic złego z jego strony, chociaż był o krok. Hegemońska krew, w dodatku podobno jego starzy byli Hiszpanami, ale mało cię to teraz obchodziło. Jedyne, czego ten kiep teraz mógł chcieć, to zaopiekowanie się jakimś dzieciakiem, co dał sobie odstrzelić nogę., ale przynajmniej płacił ciężki gambel, gdyż w tym mieście dziwek i bezprawia jedynie ty jedna potrafiłaś poprawnie zaaplikować aspirynę, nie wspominając o wyjmowaniu całej serii z trzewi jego ludzi. Jednak tym razem wydawał się to być inny kaliber sprawy,
- Mam dla ciebie złą nowinę. Usiądź sobie, obgadamy to na spokojnie.

Amelia ‘Kelly’ Sachs

Racja, noc jest młoda, podobnie jak nowy właściciel twojego wozu. Mignął ci w przejściu, taki czubek w skórze, obwieszony żelastwem z zielonym irokezem na głowie. Nie zdążyłaś nic zrobić, jedyne, co zobaczyłaś to jego krzywy uśmiech. Po tym już tylko wcisnął gaz do dechy i tyle go widzieli. Daj boże, gównażeria coraz więcej sobie pozwala, do czego to doszło?

Grey Ross "Wolf"

Ledwo, co wylazłeś a już stałeś się świadkiem dziwnej sytuacji. Zauważyłeś, jak jakiś punk z zielonym irokezem na głowie bezkarnie wsiada sobie do czyjegoś samochodu. W mgnieniu oka rozwalił swoim trepem obudowę od stacyjki, złączył jakieś zwitki kabli, czemu wtórował ryk odpalanego silnika. I tyle go widzieli, a jakaś panna rzuciła się za nim wymachując groźnie pistolecikiem.

Natan Hawk Jonson

Byłeś z siebie całkiem zadowolony, pomimo swojego wyglądu, oraz sprzętu, jaki przy sobie nosiłeś, udało ci się prześlizgnąć za plecami wielkiego jak szafa ochroniarza. Gdy wlewałeś w siebie złocisty napój, poczułeś pewną ulgę. Cholera, dobre! – aż dziw, pewnie przedwojenne, markowe, a nie pędzone przez niewyżytych bimbrowników. Jednak na twoim miejscu nie spodziewałbym się, abyś zagrzał tutaj więcej czasu niż 15 minut, gdyż jedynymi osobami, które otwarcie nosiły broń w klubie byli tylko i wyłącznie ochroniarze, oraz kilku podejrzanych typów przechodzących gdzieniegdzie z kąta do kąta. Za to na środku klubu nie było lepiej, kilka setek ludzi bawiło się dobrze w rytmach „unc-unc-unc” 150 razy na minutę, a nie wyglądało to wcale, aby mieli ochotę gdzieś iść, wprost przeciwnie, mogliby tak podskakiwać do rana. Towarzystwa dodawały także rozebrane panienki podrygujące na rurach. Iście apokaliptyczna wizja, ale za to jaka realna.

Jack Kerny

- Spokojnie Amigo, chyba nie chcesz tego robić tutaj, na ulicy, pośród tych głodnych oczu? – spojrzała wymownie na grupkę ludzi siedzących na dachu jakiegoś budynku.
- Znam takie ustronne miejsce… – powiedziała, wsiadając ci na motor. – Gdzie nikt nam nie przeszkodzi. – i przysunęła mocniej swoje biodra do ciebie, obejmując cię jedną ręką wpół. – No tenemos mucho tiempo, Amigo! – pewnie znaczyło, że jest bardzo zniecierpliwiona.

Nie namyślając się dłużej, pojechałeś kilka ulic dalej, by wylądować tuż przed całkiem ładnym domem. Nie zważając na okoliczności, wjechałeś motorem do środka przez wielki otwór w ścianie, i wylądowałeś w krótkiej chwili po przeciwnej stronie budynku. Zeszliście z motoru, i pognałeś za nią na piętro, gdzie znajdowało się wcale wygodne łóżko dwuosobowe z materacem. „Czułeś” to, nie mogłeś się już doczekać.
 
Revan jest offline  
Stary 28-09-2007, 23:58   #9
Andregor
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Dziewczyna wsiadła na jego motor i pojechali, Jack był strasznie zdezorientowany, wszystko wydążyło sie tak szybko, poza tym męczyło go pytanie czy stać go na to.W końcu dojechali, Jack zaparkował motor za murem/ścianą żeby nie rzucał sie w oczy i zabrał kluczyki.Udał sie za dziewczyną do pokoju z dużym wygodnym jak sie wydawało dwu osobowym łóżkiem.

Pomimo całkiem miłej atmosfery Jack ciągle myślał o swoim morze, "czy na pewno wyjąłem, kluczyki? czy schowałem go żeby nie stał na widoku? " sprawdził czy ma kluczyki i już spokojniejszy, zbliżył sie do dziewczyny, dyskretnie najpierw sprawdził czy nóż ma przy sobie czy zostawił przy motorze, na szczęście zabrał nóż, w końcu to mogła być pułapka, dużo sie o takich rzeczach nasłuchał.

-A teraz już możemy przejść do sedna?- był wyraźnie podniecony ale starał sie to ukryć, nie wychodziło mu to jednak najlepiej. "Czemu mam wrażenie że coś jest nie tak?" -a co do zapłaty...- uśmiechnął sie do niej - nie mam ciekawych gambli ale mogę zaoferować swoje zdolności, znam sie na mechanice.- "chyba lepiej tszeba było powiedzieć to po wszystkim "
 

Ostatnio edytowane przez Andregor : 29-09-2007 o 00:01.
 
Stary 29-09-2007, 02:02   #10
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś


Grey obserwował całe zajście z zaciekawieniem bowiem rzadko przebywał w miastach i nie miał specjalnie okazji zobaczyć takiego czegoś do końca. Owszem widział jak rabują jego auto ale najczęściej złodziejom udawało się tylko dostać do środka bo potem przez przednia szybę wpadała jedna z jego kul kalibru .44. "Facet nie miał żadnych oporów, po prostu wpadł do środka zebrał stacyjkę z partyzanta i wtargał kupę kabli. Porobił z nimi coś chwile i fura odpaliła. Swoja drogą muszę sie nauczyć takiego bajeru. Następnym razem nie zabije takiego gościa od razu."

Nagle z baru wypadła jakaś laska i czym prędzej pobiegła w stronę auta machając gnatem w powietrzu. Całe zajście wyglądało dość komicznie i tak dziwnie znajomo. "Ja to bym bez wahania wygrzał z swojego pupilka w tego świra. Zresztą zostawienie tutaj auta nie było rozsądne, chociaż nie wiem czy gdziekolwiek byłoby rozsądne go zostawić w takim mieście."

Mężczyzna zaśmiał sie przez chwile po czym oparł sie o murek i założył ręce na klatce piersiowej. Popatrzył w stronę odjeżdżającego wozu a następnie na dziewczynę.

- Chyba ktoś ci ukradł furę ? - powiedział z ironią patrząc na nią spode łba.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P
Lavi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172