Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2024, 11:41   #19
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację


Varluk wyprowadził na zewnątrz kultystę i Malika… i szybko stanął między nimi czując głęboką antypatię, mogącą szybko przerodzić się w przemoc. Malik zdawał się potężniejszą istotą, ale też był solidnie poturbowany po walce z golemem, to też weteran nie czuł się na przegranej pozycji z ewentualnym starciu.
- Raz. Ja tu jestem najmitą. Płacili dobrze za nic nie robienie, ale też wiedzieli jakie mam podejście… tego Wnuka ciężko oszukać, a z jego szefem w ogóle się nie widziałem. Widziałem co robią, a przynajmniej tego część, ale czemu to robili to cholera wie. Porywali bezdomnych, coś im robili, w jakiś trans wprowadzali i potem niemal wszystkich odsyłali do Zielonej Bramy, praktycznie bez wspomnień. A! Pierwsza część odurzenia odbywała się za zamkniętymi drzwiami. Przestałem się interesować po pierwszej zrypie. Tych co zostali zbierali do podziemi… ciekawostka: wykopali je kilka miesięcy temu. Pierwotnie ich nie było, to wiem od innych co stacjonowali przede mną. Tam ich karmili, tuczyli a potem zbierali do pokoju którego strzegliśmy. Wyganiali nas zawsze za kotarę nim otwierali drzwi ale raz udało mi się podejrzeć. Taki ciekawski ja… wtedy też zobaczyłem demona. Ledwie się w portasy nie posrałem… bydlak od razu mnie dojrzał. Te czerwone oczka… brrr…

Szczerze mówiąc krasnolud nie był w stanie wyobrazić sobie jakby się zachował gdyby człek i ghul rzucili się na siebie - prawdopodobnie zatłukłby jednego i drugiego. Ważne że najmicie rozwiązał się język, chociaz to co powiedział zapewne usłyszałby też od upiorzycy. Konieczne więc skonkretyzowanie tematów.
- Aye, szkaradne bydle z tego demona. - rzekł Varluk - Powiedz coś więcej o tym Wnuku. Mieli jeszcze jakiś liderów? Też ich tak familijnie wołali? Albo wypowiadali jakieś dziwne imiona, dziwne słowa?


- Kimże jesteś? - zapytał demoniczny głos zza grubego dębowego drewna, obijanego żelazem i szczerymi intencjami - Na pewno nie owym, którego pozory starasz się wykreować. Ową prawdę bym poznał. Aczkolwiek KOGO pozorujesz… Wiedza to potęga. Strzeż jej dobrze. - sposób mowy demona sugerował, że to jakiś cytat, z odległych czasów, odległych lat… może takich co dopiero miały nadejść? -[i] Nie jestem ochoczy oddać klucza do tej potęgi bezinteresownie. I nie, gryzoniu z pustynnymi bombami… Niechaj to zstąpi na ciebie jak deszcz, gdyż nie zamierzam opuszczać tej krainy. Mam tu swoje nieukończone sprawy, wymagające mego wpływu... I nie myl mojej zdolności do pertraktacji z uległością. Dla sprawy zatrzymania mnie w tej chwili, w tym czasie jaką ofiarę jesteś gotów zaryzykować? I wiedz, że ofiarą twoi towarzysze będą. Czy metafizyczność spotka zjawa, utkana z cieni i enigmatycznych mocy? Czy ślepiec o niechlujnej technice, mający przed sobą długi i pełną glorii drogę do perfekcji? Może krasnoluda zakutego w stal, obrońcę nieugiętego i lojalnego? Czy dziewkę której nie znam, co się za plecami tylko kryła? Czy ty sam… wybierz przeznaczenia trojga z nich, bo to będzie minimalny koszt zatrzymania tu demona! W najmroczniejszym zakamarku losu kilku spośród was stanie się moimi żywymi trofeami! Wówczas poznacie, że moje retoryczne poszukiwania nie pozbawiają mnie ani odrobiny demonicznej… pasji! Wiedza, której podział stanie się orężem w rękach obu stron, w zamian za uniknięcie konfliktu który mógłby permanentnie naruszyć tkankę naszej egzystencji! To jest układ! Przyjmijcie go, zaproponujcie lepszy albo szykujcie się na ponowne wzniesienie mieczy!
Szczurak pokręcił głową ze zrezygnowaniem, posyłając zmęczone spojrzenie w stronę, z której usłyszał głos zjawy. Milczał przez moment, po czym odezwał się do demona.
- Uległość jest ostatnią rzeczą, jakiej się po tobie spodziewam. Mam też pełną świadomość balansu sił w obecnej sytuacji, nie jest to dla mnie nowość, co znając mój lud, pewnie dobrze wiesz. Czemu więc miałbym zatrzymywać cię chociaż na chwilę dłużej niż sam to zaproponowałeś? Nie ukrywam też, że twój przedłużony pobyt w Drugim Eshal niespecjalnie jest mi na rękę, ale nie zamierzam podejmować w związku z tym niesprowokowanych działań, a tym bardziej nie chcę cię widzieć uwięzionego - zamilkł znów, rozważając następne słowa - Ewentualnie wesprzeć cię swoimi środkami, jeśli to miałoby przyspieszyć domknięcie twych spraw. Twój wstępny układ przyjmuję: nie dążymy do konfliktu, dzielisz się zaoferowaną wiedzą i opuszczasz to miejsce wkrótce po naszym stąd odejściu. Popraw mnie, jeśli nazbyt to uprościłem. Cóż by był jednak ze mnie za kupiec, gdybym nie zapytał, czy jest coś jeszcze, co mógłbym ci jeszcze zaoferować? Oczywiście, poza ofiarami z samego siebie i moich towarzyszy - dodał dość lekkim jak na tą sytuację tonem.
Mari zza rogu - trochę paranoidalnie nie stojąc na linii strzału względem drzwi - przekazała w prostym systemie gestów który kiedyś opracowali (a który niechybnie bazował na znakach używanych przez gildie złodziejskie) symbol pogoni, ofiary, zasadzki i drużyny - demon stwierdziwszy, że podoba się mu w okolicy najpewniej prędzej czy później zacznie eliminować przeszkody, w tym taką która mogła go - sporym kosztem - ubić. Po chwili jednak dodała jeszcze jeden gest. Osłabienie. Być może długa niewola i eksperymenty na jego cielsku sprawiły, że teraz nie jest w pełni sił, nawet jeśli tylko mentalnych. Szczurak odpowiedział gestami walki i śmierci oraz targu, czasu i szczęścia - mieli teraz do wyboru albo niemal pewny zgon w bitwie, lub pokojowe załatwienie sprawy, a potem czas na przygotowanie się na atak, który mógł, ale nie musiał nastąpić. Później zadał nieme pytanie: czy Mari ma pewny sposób na wygraną?
Mari odpowiedziała szybkim gestem dnia, może kilku, przygotowań i zasadzki. Potem podała gest teraz i niskie szanse (co było wprost gestem trefnej roboty). Treggit kiwnął głową, pokazując znak przypału - za duże ryzyko, za mały zysk. Mari kiwnęła głową nie wtrącając się w negocjacje.

W czasie kiedy jego towarzysze negocjowali z demonem, Du Zan kumulował siły. Zbierał obecne w drobnych ilościach energie świata natury. Nawet w tak splugawionym miejscu były obecne. Du Zan buzował wręcz od siły, która szukała drogi do ujścia. Mnich niemałym wysiłkiem woli skupił się i ruszył w kierunku towarzyszy, mackami ki szukając ich magii. Był jeszcze za daleko, ale wyczuwał już Mari. Wykonał ręką kilka gestów, nauczonych go przez szczurołaka. “Siła, dwa, magia” - wzmocnię twoje zaklęcia i je skopiuję - starał się przekazać.

Baronessa śledziła wzrokiem wymianę bezgłośnych komunikatów. Bynajmniej nie miała w planach poświęcać swej egzystencji w obecnym czasie i miejscu. Po zwycięstwie kultyści narysują kolejny krąg przywołań. Daremna ofiara. Otchłań pęczniała mnogością inwentarza, bogactwem wyboru.
Treggit negocjował chłodną kalkulacją. Przysługa za przysługę, towar za monetę. Brakowało emocji, istotnej dźwigni w handlu. Jedna, przeważająca unosiła się w tle. Należało ją ledwie złapać i zacisnąć, by ograniczyć chęć Przyzwanego do przemierzania Sfery Materialnej. Ból Ego z mimowolnie odśpiewanej partii w chórze Wielogłosu.
- Demon wędrujący przez krainy widokiem niecodziennym, pełnym grozy - odezwała się ku wyraźnej niechęci Szczuraka i zapewne Mari, gdzieś w dali wierconej zażenowaniem.
- Dobry by *Pozór* zbudować, wzmocnić i utrzymać. Rządzić przez strach i nadzieję. Kto wszakże nalegał na zerwanie kajdan? Rola, którą ci napisano. Którą odegrasz ku ich przyjemności. Wzmacniając u władzy... a teraz już milczę. Jak grób.

Pokazała symbol ciszy i mogiły. Pojedynczego aktora oraz Baldpawa.

- Pomoc rzeczesz, dwunogi gryzoniu… Zgoda. Dostrzegam, że powiększyliście dystans. Otworzę drzwi, gdyż jest niewygodnie tak głęboko analizować wasze wykrzykiwane słowa - ogłosił demon, a następnie zrealizował swoje plany... Drzwi uchyliły się na odległość około stopy, nie eksponując samego demona, lecz prezentując tańczące w głębi wyładowania błyskawicowych ścian Wdowy.
- Cofnijmy się na moment. Jestem… na wasze tłumaczyłoby się Akata, Nie-Wybrany, czy Od-Wybrany? Unchosen lepiej przekazuje odpowiednie emocje. Z kim mam przyjemność?
- Mów mi Treggit - szczurak przedstawił się, skłaniając się lekko.

Mari w milczeniu przysłuchiwała się przedstawieniom, sama nie miała zamiaru łatwo sprzedać swego miana, nawet pomimo butnym pierwszym odezwaniu się do demona - uchodzić za kogoś ważnego.

Mnich powstrzymał się przed okazaniem gniewu, gdy demon powiedział że jego technika jest niechlujna ale… musiał przyznać mu rację.

- Porzuciłem swoje imię wraz z wzrokiem Yao Mo. - odparł Pięść, przywołując swój ojczysty język. - Możesz nazywać mnie Ślepcem.

- Nie posiadam zrozumienia, z jakiego powodu BOKKEROLE zdecydowały się uwolnić mój byt. Zakładam, że antycypowali, iż dokonam waszego unicestwienia, a następnie, po osłabieniu, pozwolę sobie ponownie być ujętym... prawdopodobnie przy niebiernej interwencji Ojca. Stanowi to inicjalną fazę faktów, o których nawet nie jesteście świadomi, iż pragniecie je poznawać. Początkiem był Ojciec. Z biegiem czasu wykształcił się Syn, ale w pewnym punkcie został on zdetronizowany do Wnuka a jego ówczesny tytuł przyjął inny GAT. Teraz noszący imię Syna jest herezjarchą, zdrajcą, kłamcą i okrutnikiem w szeregach BOKKEROLI... Dla Ojca byłem narzędziem. Przez moją więź z Kotlinami Śmierci zamierzał zaspokoić Wieczny Głód.

- Nie jestem w stanie dociec jakie rezultaty przewidywali… ów Wieczny Głód jest doskonale ponadczasowy. Bestia Rzeźnicza pozostanie wiecznie nieusatysfakcjonowana. Syn chyba to pojął. Pragnął uwolnić mnie, ofiarowując cały kult jako ofiarę, aby samemu zostać moim wybrańcem. Jeszcze przez tydzień lub dwa mógłbym go skłonić, aby zgodził się na to zgodnie z moimi warunkami, bowiem ten zuchwały kont zbyt wiele sobie wyobraża...

- W innej sferze dyskursu: szczenięta wyłaniające się z wnętrz ofiarnych trzewi sugerują, iż wpływy Gnollego Księcia manifestują się z wyjątkową siłą w tej krainie. Przypuszczam, że podobnych miejsc musi istnieć więcej, a prawdopodobnie stosują one analogiczne metody. Jest to jeden z moich... bardziej fundamentalnych celów. Chcę odnalezienia moich braci i zbadania, czy te rytuały dokonały nad nimi tego samego, co ze mną. Za pomoc w tym celu… możecie spodziewać się wymiernej wdzięczności…
- Przez “tą krainę” rozumiesz tą sferę planarną, czy jedynie okoliczne księstwa? Ma to znaczenie w kontekście ekstensywności poszukiwań - powiedział z uśmiechem szczurak. Czuł, że stoi już na nieco pewniejszym gruncie - Posiadam pewne możliwości jeśli chodzi o pozyskiwanie informacji, mogę więc rozesłać wici, wyszukując analogicznych wydarzeń jak te tutaj. Przeszukamy też te podziemia, może uda się znaleźć jakieś wskazówki. Ale to jeszcze przed nami, wróćmy do twej opowieści. Czy dobrze rozumuję, iż w szeregach kultu istniał swego rodzaju konflikt między kiedyś-Synem, teraz Wnukiem, a nowym Synem? Zgaduję też, że obaj zostali obdarowani Ojca pewnymi mocami magicznymi?


- Jestem tu od niedawna. Trzy tygodnie temu zostałem tu przysłany - odpowiedział Varlukowi najemnik.
- I rozumiem, bardzo… bardzo dogodnie - wtrącił się Malik przestając na chwilę wydłubywać niewygodne ścięgno spomiędzy zębów, a jad w jego głosie mógłby powalić byka - odcinali cię od wszystkich informacji i nie bardzo wiedziałeś co się dzieje i tak naprawdę byłeś pasywnym obserwatorem, prawda?
Najemnik uśmiechnął się z wyrazem twarzy “a tu cię mam, mendo”.
- Starali się. Ale ta głowa jest ciekawska - postukał się palcem po skroni - poza Wnukiem jest jeszcze Syn. Orsii Ulf vel Vivar. Nie znam tożsamości Wnuka. Wydaje mi się, że może być po prostu nikim… albo nie ma rozdmuchanego pod niebiosa ego każącego mu ogłaszać wszem i wobec, że jest lepszy od wszystkich wokół… - weteran wzruszył ramionami - Erik w ogóle jestem. Erik Birger. Jeśli mnie zabijecie prześlesz chociaż mój żołd mojej rodzinie? - starał się wyglądać dziarsko i odważnie, ale musiał przełknąć ślinę w połowie zdania. To był w sumie wciąż młody mężczyzna. Nie sięgał połowy trzeciej dekady życia.

Varluk spojrzał poważnie na człeka. Ten podał nazwisko a to już było dużo. Grupa miała środki by zweryfikować prawdziwość tych słów. Pytanie czy „syn” był na tyle arogancki by używać prawdziwego nazwiska.

Jestem Płomień. Wytężaj pamięć Eriku a sam im te pieniądze zaniesiesz. - Varluk nie miał oporu by przedstawiać się w ryzykownej sytuacji tłumaczeniem jednego członu swojego nazwiska - Skoroś ojcem to widzisz zapewne że to dość skromna ta kultystyczna familia. Były jakieś przesłanki by mieli jeszcze jakiegoś „ojca”, „matkę” czy „dziada”? Przez kogo was najmowali i skąd? Mieli jakiegoś emisariusza? Słyszałeś czy mieli podobne miejsca w innych miastach?


- “Ta kraina” - odpowiedział demon Treggitowi daleko głębiej w podziemiach - jak można z wysoce prawdopodobnym przekonaniem domniemywać, roztacza się na przestrzeni obejmującej najbliższą setkę, a być może dwie setki kilometrów… W scenariuszu gdzie Bestia Rzeźnicza nabywa tak wyraźnych wpływów w całej to sferze znamionowałoby akwizycję potęgi kreującej zagrożenie dla reszty Otchłani co z kolei konkretne istoty demoniczne z pewnością by aktywnie korygowały. Niemniej jednak, jestem w stanie jedynie przybliżonym oszacować, czy mówimy o trzech lokalizacjach przeprowadzania rytuałów w zasięgu dwóch dni marszu, czy wręcz o czternastu punktach w przestrzeni czterech dni… i mówię tu o dniach mego marszu, nie wspieranego magicznym podmuchem. Interakcje pomiędzy Synem a Wnukiem wykazują zdecydowane napięcia. Jeden nie uznaje drugiego, uważając go za intruza, podczas gdy drugi gardzi pierworodnym, roszcząc sobie prawo do wyższości. Ojciec, z kolei, prezentuje się jako postać obdarzona potężnymi zdolnościami kapłańskimi, być może nawet demonologicznymi, aczkolwiek brak mi informacji dotyczących relacji z niższymi bytami. Jednakże, jasno wykazuje panowanie nad potężnymi energiami emanującymi od samego Gnollego Księcia. Czy jest on zwykłym warlockiem? Magia Syna również emanuje wyraźnymi znamionami magicznej esencji demonicznej, jednakże moja wiedza w kwestii zdolności Wnuka jest ograniczona, gdyż nigdy nie zdecydował się podzielić ze mną zasobem swoich umiejętności."

Anáthema parsknęła w ostatnim rozrachunku. Niedorzeczność.
- Nie przeczę, chwiejna ma głowa miewa problemy z pojmowaniem, lecz jeśli mnie słuch nie pomylił... - zaczęła. - Yeenoghu, za pośrednictwem czarnoksiężnika, którego mocą obdarzył, kultu który zbudował, pragnie zwiększyć swe wpływy w Materialnej. Prawdą, że wielu zza granic dzieli ową obsesję, by się do niej przedostać. Siać śmierć i zniszczenie. Uczynić wdzięcznym placem zabaw.
Przechodziła do mniej oczywistego rozdziału.
- Natomiast demon, zwany jego Pazurem, pragnie kult zniszczyć, czarnoksiężnika zabić, plany Yeenoghu pokrzyżować, uwolnić swych braci z Hierarchi, którzy podobnie, zostali potraktowani jako wytrychy we wrotach wymiarów? Czy to aby nie oznacza buntu przeciwko Rzeźniczej Bestii, jej ambicjom?

Jeszcze jedna, wyrwana z kontekstu rzecz interesowała Wdowę.
- Uwolnili cię, więc wyrwałeś ich śmierci, czyż nie? - oceniała ile są warte ustalenia pomiędzy Mięsem i Akatą.


Malik dłubał w uchu niezręcznie wyglądając na niepocieszonego nie będąc w stanie nic dodać do dyskusji.
- Wierzysz w choćby jedno jego słowo? To jeden z nich. Jeden z kultystów co regularnie przychodzili wycinać moje martwe mięso by, jak się do siedmiu piekieł okazuje, karmić nim jakiś nieszczęśników… jakim cudem wszyscy nie zdechli w tym procesie przekracza moje pojmowanie.
- To przez niedokrwienie czerepu - zadrwił Erik wskazując sobie palcem między oczy - Główka źle pracuje gdy się posokę odetnie od niej.
- Ty mały… -

- DOŚĆ! - huknął Varluk uderzając młotem o posadzkę, aż kamień zadudnił powstrzymując Malika w półkroku. Najemnik miał już wzniesioną tarczę i opuścił ją dopiero gdy nieumarły się… nie “rozluźnił” ale porzucił bojową postawę. Tę z której dało się wyskoczyć jak spuszczona sprężyna.
- Mamy sposoby na sprawdzenie jego słów… Jeżeli kłamie, to cenę za kilka dodatkowych dni życia zapłaci każdy kto jest mu drogi.
- No ale skoro już kwestia została podniesiona… grzecznie proszę o odpowiedzi… i pukiel włosów by było z czego czarować.

- Jakie odpowiedzi? Tu nie było nawet pytania! - Resztki adrenaliny dopiero opuszczały krew Erika - Hélv-ti bjart, lát þat skjóta ok rýna mik…- wywarczał do siebie - Chcesz żebym powiedział ci czemu możesz mi ufać? Może dlatego, że ładnie proszę i nie żywię się ludzkim mięsem? Bo podałem ci moje imię i bardzo konkretne imię szefa kultystów? Może odwołując się do sympatii, bo być może mam szczęście i sam kiedyś byłeś najemnikiem i znasz jak to jest “po prostu być na robocie”? Albo masz rodzinę dla której pełnych brzuchów, dachu nad głową i lepszej przyszłości już jesteś gotów ryzykować nawet WŁASNE życie i wtedy przymknięcie oka na kwestie dobra i zła obcych ci ludzi staje się odleglejsze i łatwiejsze do zignorowania… dla ludzi urodzonych jak ja czy moja Astrid nie ma taniego sposobu aby nasza Sigrun, Thuram czy Olaf… - zawahał się na chwilę szukając słów - by ich dzieci urodziły się już jak ludzie i nie musiały nigdy martwić się o pełne brzuchy czy dach nad głową…



- Nie wypowiadaj MURWO NIEDORŻNIĘTA tego imienia na głos! - Wywarczał na krótki moment gubiąc wszelką elokwencję i zdolności retoryczne. Odchrząknięciem je odzyskał.
- Niechże nie rozbrzmiewa ono i zgładź je nawet z jałowych pustkowi gdzie twoje myśli rozbrzmiewają - zrobił najdrobniejszą pauzę aby obelga miała czas przebrzmieć - gdyż nie bez celu obdarzamy demoniczne książęta, arcydiaby, archanioły, czy też bóstwa, licznymi tytułami. Imiona tych bytów magnetyzują ich uwagę, zaś my, zdecydowanie, nie pragniemy przyciągać jego spojrzenia.

Demon zamilkł na kilka chwil mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem.
- Wstrzymajmy się z osądem. Wasza zjawa nie tylko nie przyniosła korzyści, lecz także skierowała jednego z tych bokkeroli w niezwykle gwałtowną podróż ku Otchłani albo Piekłom... O wiele korzystniejsze byłoby dla niego, gdyby to była Otchłań – z tego miejsca będzie łatwiej mi go wydobyć. Lecz zauważyłem, że wielu z tych jednostek bardziej ochoczo uległoby nieubłaganym rządom piekielnych istot. Cóż... Pozostaje nam obserwować, aż się to rozegra. Lecz w ostatecznej konkluzji… wyrwę.

Znów krótka pauza przerwała wywód demona nimi wrócił do nieodpowiedzianego jeszcze pytania
- Czy rzeczywiście zarzucasz mi jakąkolwiek lojalność wobec Władcy Ruin? Nieobecny jest w tych przestrzeniach. Dopóki przebywam w sferze Materialnej, a on zanurzony jest w Otchłani wraz ze swymi chropowatymi podwładnymi, niech sobie próbują we mnie znaleźć jakiekolwiek oddanie, głupców to przedsięwzięcie i zamierzam, by taki stan trwał.

Mogłoby wydawać się, że słysząc wybuch demona Mari uśmiechnęła się pod nosem. Rzeczywiście, imiona miały moc, ale też gdy pierwszy raz ona go wywołała, demon tak nie zaregował. Był albo zajęty walką albo też… cóż, jedyne czego można było być pewnego w kwestii demonów to nasiona pierwotnego chaosu w ich naturze bytu które prędzej czy później się odezwie. Dlatego też zawsze wolała rozmawiać z diabłami, od biedy czartami - przynajmniej rozmowa niosła za sobą ten delikatny posmak słownej szermierki. W przypadku demonów szermierka ograniczała się do wyzwisk i opowiadania tego jakie męki zgotuje się oponentowi, implikując w dyskusji przewagę czystej mocy. Nie czuła potrzeby informować demona, że gdyby miała jakiś interes w tym i sposobność, sama dałaby jego przeklętego ducha na tacy jego pana lub wroga jego pana - ale na to pierwsze nie miała czasu ni celu, a na to drugie - dość osobistej mocy. Ale też tak rodzą się pomysły…

- Czasu pod dostatkiem, a i tak go szkoda, by się uczyć listy nadętych przydomków... - Anáthema sceptycznie wyraziła preferencje skłaniające się ku prostszym formom. Odgryzła za wyzwiska.
- Mnie przekonał - uzyskała co pragnęła, w poruszonym aspekcie. - Gdzie znaleźć w demonie więcej szczerości niźli wyzierająca nienawiść?
W drugim zawód mieszał się z podziwem.
- Tylko jednego? Cóż za uciążliwe do ubicia karaluchy... dobrze, może nadepnięty zaśpiewa przyjemnie dla uszu. Wyższy gatunek biegający w maskach obrzędowych. Drogi pamiętniczku, wczoraj byłem Synem, dzisiaj jestem Wnukiem, nieustannie Młotem, wciąż niezmiennie Tłukiem. Przetrząśnijmy ruiny w poszukiwaniu śladów o innych.

Treggit opierał się o swoją laskę, przysłuchując się słowom demona, słusznym podejrzeniom Anathemy oraz wybuchowej reakcji Akaty. Pełne dezaprobaty cmoknięcie zabrzmiało nieco dziwnie z jego pyszczka.
- Nasz rozmówca ma w tej kwestii rację – zwrócił się w końcu do widma – Nawiązując do Reguły Trójek, trzykrotne w krótkim odstępie wspomnienie Yee.. go imienia – uśmiechnął się złośliwie – przez jedną osobę mogłoby zwrócić na ciebie jego uwagę. Towarzystwo istoty w jakiś sposób z nim powiązanej tylko zwiększa to prawdopodobieństwo.

- Po trzykroć Shelyn, czeka w gotowości. Byś biegał za ręce po łąkach kwiecistych. Wianki plótł i wiersze miłosne. Stąpał w kroplach rosy srebrzystej. Obawiaj się, istoto Otchłani... - duch wizją tortur szyderczą we flakach demona zamieszał, by zwrócił wszystko co zeżarł.

Demon tylko odchrząknął protekcjonalnie, przynosząc na myśl rodzica odpuszczającego dyskusję z nieograniętym dzieckiem… w jakiś sposób miało się również wrażenie, że towarzyszyło temu machnięcie ręką.

Szczurak nie komentował kwestii lojalności. Ta u demonów kończyła się tam, gdzie możliwość ukarania jej braku lub rozbiegały się wspólne cele. Poza tym, udzielenie im informacji na temat potencjalnych innych komórek kultu niespecjalnie działało na korzyć Rzeźniczej Bestii – a były zbyt niedokładne jak na celową dezinformację.
- Rozumiem, że twoim obecnym celem pozostaje polowanie na Syna, tak? Czy podobne zamiary masz w stosunku do Wnuka? – zapytał demona – Rozpocznę proces zbierania informacji na temat pozostałych lokalizacji, ale jeśli mam się z tobą podzielić ewentualnymi wynikami, potrzebuję kanału kontaktowego. Czy masz zamiar przebywać w konkretnym miejscu, lub odwiedzać jakieś miejsce w regularnych odstępach czasu? Zgaduję też, że dysponujesz mocą pozwalającą ci przebywać niezauważonym w otoczeniu śmiertelników?

- Zostanę zauważony jedynie, gdy zechcę być zaobserwowanym. Co do tego nie musisz się niepokoić. Gdyby ktoś podarował mi odrobinę swej posoki lub pukiel włosów, czy fragment mięsa, kontakt wówczas przybierze postać trywialną i dostępną na wezwanie… - zaproponował Akata.

- Nie - Mari powiedziała do towarzyszy zanim zdołała się drugi raz ugryźć w język, ale też zanim ktoś mógłby przystać na taki pomysł.. Pierwszy raz ugryzła się przed głośnym, akademickim stwierdzeniem, iż najpewniej demon jest zmiennokształtny i albo przybiera postać otoczenia (co już widzieli) albo też może przybrać ludzkie kształty, co w zasadzie było jedną z bardziej powszechnych sztuk. Tym razem nie wytrzymała.
- Możesz dać nam swój pazur, skoro jesteś pazurem swego pana, widzę w tym pewną poetykę i moc - stwierdziła szczerze.
Słowom Mari towarzyszył cichy chichot Treggita.
- Wybaczcie - powiedział w końcu - Ale musicie przyznać, że obie te propozycje są równie mało prawdopodobne. Oczywiście nie śmiałbym odrzucić próbki twej tkanki, gdybyś to ty taką zaoferował, Akato. Sam jednak, jak i zapewne moi towarzysze, jako krusi śmiertelnicy, jesteśmy zbyt przywiązani do integralności swych cielesnych powłok. Jeśli to ci nie odpowiada, możemy ustanowić skrzynkę kontaktową chociażby w tym miejscu.


Tyrada rozemocjowanego Eryka była dla Varluka dobrym dowodem na jego prawdomówność. Draństwem było naciskanie na najbliższych, to prawda, z drugiej strony ghul miał rację - wszystko pokazywało że kultyści byli dość plugawą grupą. Jaki problem by powszechne wśród nich było krętactwo?
Natomiast to o czym powiedział najemnik było też czymś co rezonowało u Varluka. Nie dał tego po sobie poznać.
- Eryku. Powtórzę. Czy są jakieś przesłanki że są inni przywódcy, nie tylko Wnuk i Syn? Czy są jakieś przesłanki że działali też w innych miastach? - krasnolud pytał spokojnie ale stanowczo - W jaki sposób zrekrutowali ciebie i pozostałych najemników i czy wiesz kto się tym zajmował?
- A… to… - młody Birger podrapał się po potylicy nieco speszony swoim wybuchem, który okazał się nie na temat - nie wiem niestety. Nie byłem przy naradach, mi tylko przekazywano rozkazy… i też nie oczekiwałem by to było coś co mi się przyda więc moja ciekawość zeszła na drugi plan po pierwszym… upomnieniu jakie dostałem. To była słodka, prosta i dobrze płatna robota aż do wczoraj, kiedy ogłosili stan gotowości… hmmm… - zmarszczył brwi dodając dwa do dwóch w głowie - wiedzieli, że przyjdziecie. Nie wiem jeszcze co o tym myśleć… a zrekrutowali mnie przez pośrednika. Technicznie jestem niezrzeszony, ale mam w miarę stały kontakt co wynajduje mi zlecenia i bierze nierozsądny procent, ale zlecenia zwykle są z tych lepszych niż gorszych iii… - skrzywił się drapać za uchem jelcem miecza - … na prawdę bym preferował nie napuszczać was na niego… to zimny profesjonalista i jest dupkiem, ale sporo mu zawdzięczam i na każde zlecenie jak… to - wskazał obszernym ruchem cały Stary Zrąb - miałem zlecenia typu obrona dziecka przed powalonym ojczulkiem… autentyczna historia i to nie jedna. To nie jest zły człowiek… może jedynie mógłby przystopować z doktryną “bez zbędnych pytań”.

Varluk zastanowił się chwilę. Z głębi podziemi nie dochodziły odgłosy walki, krzyki czy inne wezwania, ale czas był najwyższy zdecydować co dalej. Eryk nie wyglądał na gnoja czy bezdusznego najemnika. Ba, wyglądał na silnorękiego do wynajęcia który nawet cieszyłby się z roboty którą może się pochwalić bardziej niż “wypełniony kontrakt”.

- Sytuacja wygląda tak: Wnuk zarządził wycofanie i wypuszczenie demona z okowów. Raczej zakładał że albo się przez ciebie przetoczymy albo zje cię demon. - krasnolud podrapał się opancerzoną dłonią po nosalu przyłbicy jakby była jego prawdziwym nosem - Jeżeli gdzieś trafisz na niego lub pozostałych… hmmm… możesz zostać uznany za zbyt wiele wiedzącego.

Praca dla księcia wymagała od niego elastyczności. Sama drużyna w której działał była tego dobrym dowodem gdyż pozostali jej członkowie byli postaciami… hmmm… co najmniej dyskusyjnymi. Po prawdzie to krasnoludowi zrobiło się trochę szkoda chłopaka. Jednocześnie wydawał się zachowywać zimną krew, pomimo… niedogodnej sytuacji w jakiej się znalazł. No i pracował myśląc o utrzymaniu rodziny a nie samego siebie.
Zakiełkował mu pewien pomysł. Gryzło się to trochę z planami wypowiedzenia umowy z Księciem, ale z drugiej strony… byłby w stanie w razie czego załatwić temu człekowi coś lepszego gdyby sam nie był w stanie tego ogarnąć.

- Dobra. Powiedziałeś dość. Możesz iść, zostaw mi kilka swoich włosów, jak rzekłem. Myślę że mówisz prawdę, więc potem je po prostu spalę. I nasze losy potoczą się swoimi drogami.

Erik westchnął spuszczając z siebie napięcie głębsze niż dawał po sobie poznać.
- Dziękuję, bogowie… jak ja dziękuję… - gdy sięgał do swoich włosów aby odciąć kosmyk Malik wyglądał jakby miały mu zaraz zęby popękać od tego z jakim gniewem je zaciskał.

- Ale… - rzekł krasnolud - Możemy zrobić też tak że dam ci stałą pracę z jasnymi zasadami, z możliwością zadawania zbędnych pytań. Z zatrudnieniem natychmiast lub gdy ułożysz sobie wszystko by twoja reputacja nie ucierpiała. Hmmm… Pensja… hmm… jaki masz kontrakt?


- Heh- uśmiechnął się werbalnie demon zza drzwi - Nie macie prawa zrzucać mi winy za moje próby... kiedyś nawet odniosły sukces... a wasze powłoki mogłyby się korzystnie rozwijać. To wasze wole byłyby okazem moich malwersacji, gdybym otrzymał ochoczo ofiarowaną krew. Za siedem dni. Przeszło dwa tysiące kroków na zachód i dodatkowe tysiąc na południe od tego miejsca. Nie mam pewności co tam znajduje się teraz, nie jestem zaznajomiony z topografią tej krainy, więc jeśli posiadasz lepszą sugestię, to jestem otwarty na dyskusje. Jednakże to miejsce niekoniecznie będzie wolne od zagrożeń…


- He? - zapytał bezdźwięcznie Erik, po czym szybko zdał sobie sprawę ze słabości swojego głosu, pokręcił głową gwałtownie, odchrząknął i gdy zaczął na nowo jego głos brzmiał silnie i dumnie.
- Płacili mi setkę tygodniowo. Kontrakt tyczyło ochrony Starego Zrębu… to chyba już się przedawniło. Jeśli byście spalili resztę to na pewno - wymamrotał kaszląc w dłoń - A tak i tak są klauzule pozwalające mi negocjować jego zerwanie… wasza drużyna jest wysoko ponad deklarowanym poziomem zagrożenia. Optymistycznie potrzebuję dwóch dni aby dotrzeć do Lubberg i zamknąć kontrakt… przepadnie mi wtedy ostatnie pięć siódmych tygodniowego żołdu prawdopodobnie, bo płacili mi go tutaj…
- Cóż za lojalność… - zadrwił Malik - zupełnie nie idzie się spodziewać powtórzenia tego numeru gdy tylko będzie to wygodne… - Erik udał, że go nie słyszy.
- Potem dwa dni aby wrócić jeśli będziecie tutaj. Wzięty mam zapas, więc może bym się w 3 dni uwinął.
- Ok. To skoro puszczacie nawet kultystów wolno, to rozumiem, że niewinne ofiary także zostaną zwolnione, co nie? To ja będę już szedł… - zadeklarował ghul i już zrobił pierwsze ćwierć kroku, ale… był w tym ostrożny. Wypatrywał najpierw reakcji.

- Porozmawiaj z Upiorzycą przed odejściem. - krasnolud zwrócił swoje pancerne oblicze w kierunku ghula - Jest dobrze obeznana w obyczajach panujących na powierzchni. Wiesz… biegający po okolicy samopas czciciele demonów, syny czy inne wnuki na których będziesz się mścić szybko się skończą i będzie trzeba sobie znaleźć jakieś inne zajęcie…

Krasnolud pozostawił wyraźne niedopowiedzenie. Tym niedopowiedzeniem było też to że od tego innego zajęcia może zależeć czy następnym razem Varluk z resztą nie dostaną zlecenia na pałętającego się samopas ghula.

- Oh nie, kurwa nie… - zaśmiał się krzywo ghul - Mowy nie ma… ja stąd się wynoszę. Widziałem co potraficie i rzuciłem okiem na to skurwysyństwo na dole… znam swoją ligę… jeśli pójdzie po mojej myśli to nigdy więcej się nie zobaczymy ani nie zobaczę kultystów! - Zatrzymał się dziesięć kroków dalej i spuścił ramiona - Ale podziękuj czarownicy za uwolnienie mnie. Dała mi szansę, a to nie jest częste gdy jest się… mną - wznowił marsz nim po raz drugi się zatrzymał patrząc bezsilnie w nocne niebo - gdzie jest zachód? Nie do końca do końca wiem gdzie jest “tutaj”...
- W tamtym kierunku - odpowiedział Erik - Ale tam masz całe pasmo górskie niedaleko. Widmowe Grzbiety są ciężkie do przebycia nawet bez wiwern i trolli tam urzędujących. Możesz woleć iść na północ przez Norden aby je ominąć, ale to są tygodnie drogi.
Ghul prychnął, ale wymamrotał pod nosem coś co chyba było zdawkowym podziękowaniem i ruszył na północny zachód. Najwyraźniej jeszcze nie podjąwszy decyzji.
Krasnolud skinął głową. Nie był pewny co począć z ghulem który nie był bezmyślną bestią, ale wyglądało na to że ten miał sporo oleju w głowie. I wiedział czym by się skończyło zbyt częste obcowanie z ludźmi.
Chodzę po świecie ponad sto lat, a wciąż mnie zadziwia tym i owym. - rzekł Varluk - Dobra. Trzeba przygotować plan na wypadek gdyby reszcie się nie udało poskromić demona. Hmmm… bacz na to co się wokół dzieje, będę potrzebował chwili spokoju


 
Stalowy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem