Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2024, 17:43   #13
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Plaża.


Sarenrae wysłuchała prośby ondynko i już po kilku chwilach od przyłożenia dłoni do rany ta niemal zabliźniła się, zostawiając na boku rudowłosej jedynie nieco zaczerwienioną bliznę. Kobieta odzyskała też w pełni przytomność i usiadła energicznie, starając się większą połacią rozerwanej koszuli zasłonić plecy i znajdujący się tam tatuaż.

- Dziękuję za pomoc, Dae. Jestem twoją dłużniczką. - rzuciła, mrużąc oczy i łapiąc się za głowę. - Jeszcze coś by się przydało na te nudności, bo czuję się, jakbym chlała od kilku dni. I co my tutaj w ogóle robimy?

Sasha zasłoniła nagle usta dłonią, dławiąc odruch wymiotny. Przyglądając się jej kapłanko szybko doszło do wniosku, że miała te same objawy, co wszyscy i na pewno nie udawała mdłości. Oprócz tego Dae naszło nagle głębokie przekonanie, że Sasha nie ma z zatopieniem “Jenivere” nic wspólnego. Kapłanko wytłumaczyło jej sytuację, a następnie jego uwagę przykuła nagle Aerys Mavato, próbująca sama wyruszyć w dżunglę. Słowa wypowiedziane przez Dae zdawały się nieco uspokoić nerwy półelfki, gdyż opuściła trzymany na wysokości piersi sztylet.

- Być może masz rację z tymi niebezpieczeństwami. Zostanę, przynajmniej na jakiś czas - powiedziała do Dae. - Ale jeśli coś wzbudzi moje podejrzenia odnośnie któregokolwiek z was, nie zamierzam być w waszym otoczeniu.

Po tych słowach odeszła jeszcze kawałek, po czym klapnęła na piasku, w cieniu rzucanym przez wysokie palmy i zaczęła przeszukiwać swój plecak. Wybierając miejsce oddalone nieco od całej grupy dawała jasno znać, że nie chce, by ktokolwiek jej przeszkadzał.


* * *


W tym samym czasie Skamos postanowił zaryzykować i “wyłowić” osiadłą na skale skrzynkę z narzędziami. Wszedł do przyjemnie ciepłej wody i ruszył w stronę znaleziska, nie spuszczając z oka okolicy. Mając za plecami Vigo stojącego na brzegu czuł dodatkowe wsparcie, choć nie zamierzał się ociągać. Tam, gdzie woda stawała się głębsza, ruszył szybszym krokiem, rozbryzgując wodę i w końcu dopadł do skrzynki. Szybki rzut oka pozwolił zobaczyć na dnie zwiniętą niezdarnie, teraz mokrą linę, która również mogła się przydać.

W momencie gdy poderwał skrzynkę, kilkanaście metrów dalej, niedaleko szkunera usłyszał głośny plusk a gdy spojrzał w tamtą stronę, dostrzegł wciągane pod wodę ciało jednego z martwych marynarzy. Zaklinacz nie zamierzał przekonywać się, cóż to było, tylko zawrócił na pięcie i wraz ze znaleziskiem w dłoniach ruszył szybko w stronę plaży. Dotarł tam bez problemu i wraz z Vigo mogli przejrzeć zawartość skrzyni. Jak się okazało, znajdowały się w niej widoczne wcześniej narzędzia, kilkanaście metrów liny i inne przedmioty.

  • młotek,
  • siekiera,
  • obcęgi,
  • niewielka piła,
  • 20m liny z hakiem,
  • ostrzałka do siekiery,
  • kilkanaście mniejszych i większych gwoździ, część zakrzywiona,
  • dwie kłódki z kluczykami,



* * *


Gdy panowie sprawdzali zawartość skrzynki, Dae podeszło do Jaska Derindi i oswobodziło go z pętów. Muskularny mężczyzna roztarł zaczerwienione nadgarstki uśmiechając się do kapłanko. Spojrzał też na siedzącą nieopodal Sashę, Ishirou oraz Vigo i Skamosa.
- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Co do tego, dlaczego byłem przewożony w kubryku niczym groźny bandzior, to jest to dłuższa historia, dlatego postaram się ją streścić najbardziej, jak się da.

- Widzicie, kilkanaście lat temu pracowałem dla rządu Sargavy i to było naprawdę poważne stanowisko. W czasie swojej kilkumiesięcznej pracy odkryłem dokumenty świadczące o korupcji władz, które prowadziły nielegalne interesy z Wolnymi Kapitanami Kajdan. Zdałem z tego raport mojemu przełożonemu, człowiekowi, któremu wtedy ufałem najbardziej ze wszystkich. I niestety, pomyliłem się co do niego. Zostałem zdradzony i wrobiony w te interesy. Nie było szans, bym mógł obronić się w uczciwym procesie, dlatego uciekłem z Sargavy do Varisii. Przez dekadę wiodłem skromne życie jako skryba, ale moje “stare” życie upomniało się o mnie w końcu. Dwóch agentów z Sargavy odnalazło mnie po latach i przekazało kapitanowi Kovackowi, by ten dostarczył mnie do Eleder jako niebezpiecznego przestępcę. Stamtąd mieli odebrać mnie inni agenci a resztę życia miałbym spędzić za kratami. O ile wcześniej nie umarłbym w dziwnych okolicznościach… Władza nie lubi zostawiać za sobą żadnych śladów…


- Dlatego nigdy nie powinno się nikomu ufać do końca - rzuciła Aerys, która też przysłuchiwała się opowieści. - Jeśli pokażesz ludziom jakąś słabość charakteru, prędzej czy później wykorzystają to przeciwko tobie.

- Być może
- odrzekł Jask. - W każdym razie, rozejrzałem się trochę i jeśli się nie mylę, znajdujemy się na Kosie Przemytnika. To owiana złą sławą legendarna wyspa na północ od Eleder. Nie jest ona pokazana na większości map, ale ci, którzy pływają po wodach Zatoki Desperacji, słusznie się jej obawiają. Nazwa wyspy wzięła się nie tylko od kształtu wybrzeża przypominającego ostrze kosy, ale także od jej niesamowitej zdolności do niszczenia statków, które podpływają zbyt blisko – głównie okrętów przemytników, którzy chcieli uniknąć wykrycia przez marynarkę Sargavy. Nie mam pewności, że jesteśmy akurat tutaj, ale to, co skały zrobiły z “Jenivere” i ich usytuowanie sprawiło, że przypomniałem sobie tę historię.

- A może to ty sprawiłeś, że nasz okręt nie dopłynął do Eleder i dlatego tutaj wylądowaliśmy? W końcu miałeś motyw, żeby to zrobić
- mruknęła Mavato, wpatrując się podejrzliwie w Jaska.

- Oczywiście, Aerys. - Derindi starał się powstrzymać uśmiech cisnący się na usta, ale słabo mu to wychodziło. Lub miało tak wychodzić. - Nie zwykłem się tłumaczyć, ale teraz to zrobię, żeby rozwiać wszelkie twoje wątpliwości. Siedząc od początku rejsu cały czas w zamknięciu opracowałem najprzebieglejszy plan otrucia wszystkich na statku, włącznie z samym sobą i potem jakimś cudem wykonałem go, siedząc wciąż w zamknięciu i znalazłem się z wami skrępowany na jakiejś plaży, prawdopodobnie wyspy, która sama w sobie jest przeklęta. Nie wiem, czy wiedziałaś, ale ja nawet karmiony byłem przez kratę, bo nikt z załogi nie chciał się do mnie zbliżać. I chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz. Rozumiem twoje zdenerwowanie sytuacją, ale nie rzucaj oskarżeniami, jeśli nie masz dowodów. Bo idąc twoją linią rozumowania, każde z nas może być winne katastrofy “Jenivere”. Czyż nie?

Spojrzał na Dae, Vigo i Skamosa. Cała trójka odczuwała, że jest w nim coś, co pozwala wierzyć jego słowom i temu, że jest porządnym człowiekiem.


* * *

Pokład “Jenivere”.


Potężne kopnięcie Hagry naruszyło konstrukcję drzwi, a gdy Lajon dopadł do nich z łomem, wystarczyło kilka ruchów, by wejście poddało się, otwierając im drogę do środka. W kajucie panował straszny rozgardiasz - wydawało się, że przez uderzenie w skały i przechylenie okrętu znaczna część większych przedmiotów wpadła do morza, zanim dziurę zapchało masywne kapitańskie biurko, które stanęło szufladami do wewnątrz.

Podzielil się zadaniami, przeczesując szybko pomieszczenie. Hagra skupiła się na biurku, sprawdzając zawartość szuflad. W jednej z nich znajdował się pęk kluczy, w drugiej odnalazła plik zwiniętych map - jedna z nich przedstawiała chyba planowany kurs “Jenivere”, zaś pod mapami okryła jeszcze gruby, kapitański dziennik. Dolna, największa szuflada była zamknięta na klucz, choć, jak na złość, żaden z tych znalezionych chwilę wcześniej do niej nie pasował.

Lajon w tym czasie trafił na sporą skrzynię, która wcześniej stała zapewne blisko łóżka kapitana. W środku, poza pękatą sakiewką ze złotem i rodzinnymi pamiątkami Kovacka, które w obecnej sytuacji na niewiele by im się zdały oraz paru starannie złożonych elementów kapitańskiej garderoby, znalazł jeszcze drewniane pudełeczko z trzema zakorkowanymi, niewielkimi buteleczkami pełnymi szkarłatnej substancji. Pod łóżkiem natomiast znajdowała się spora torba, w której wojownik natknął się na wysokiej jakości skórzany kaftan, wisior z symbolem Nethysa, boga magii, sztylet oraz mieszek z jakimiś dziwnymi utensyliami. Czarnoskóry woj próbował jeszcze dostać się do zamkniętej szuflady w biurku przy pomocy łomu, ale jego próby się nie powiodły.

Coraz mocniejsze i głośniejsze trzeszczenie desek dawało jasny znak, że nie można było marnować czasu. Hagra i Lajon wystrzelili więc z kajuty kapitańskiej, kierując się schodami pod pokład. Ruszyli przechylonym podłożem, mijając kilku martwych marynarzy i skierowali się do jadalni, która przypominała miejsce jak po katastrofie. Połamane stoły, ławy, kilka ciał marynarzy. Wszyscy nie żyli. Przechodząc szybko do kuchni zdali sobie sprawę, że znajduje się tutaj sporo suchego prowiantu, który mógłby się im przydać w obecnej sytuacji - suchary, suszone mięso, czy owoce.

W kącie pomieszczenia natrafili na ciało Rambara Turillo. Kuk leżał na brzuchu z rozrzuconymi na boki rękami. Jego ciało nie posiadało żadnych widocznych obrażeń, ale na szyi mężczyzny Hagra i Lajon znaleźli dwa wąskie, wyglądające na głębokie, punktowe ukłucia. Wychodziło na to, że to one były powodem jego śmierci. Wszystko wskazywało na to, że ktoś wyeliminował Turillo w sposób, jaki czynią to skrytobójcy. Przeszukując go, znaleźli jedynie małą piersiówkę schowaną w wewnętrznej kieszeni kubraka.

Póki co Hagra i Lajon nie natrafili na to, co wydawało dziwne odgłosy, które słyszeli będąc jeszcze na pokładzie. Nie natrafili również na ciała kapitana Kovacka, pierwszego mata Deversa i Ieany. Nie to jednak było ich zmartwieniem w tej chwili - ich uszu doszedł nagle ostry, przeszywający hałas łamanego drewna i towarzyszący mu jęk, jakby umierał jakiś potwór z głębin. “Jenivere” przechyliło się jeszcze bardziej pod kątem a cała konstrukcja trzeszczała w posadach. To był wyraźny znak, że trzeba się zbierać, lub zostać zagarniętym przez morze wraz z okrętem.


* * *


Plaża.


Zebrani na złocistej, ciepłej plaży najpierw usłyszeli, jak znajdujący się niedaleko wrak “Jenivere” wydał z siebie przedziwne jęknięcie miażdżonych desek a potem ujrzeli, jak przechylił się jeszcze mocniej na bok. Było pewne, że Hagra i Lajon musieli się stamtąd szybko zbierać, jeśli chcieli przeżyć.

- Mam nadzieję, że tamci dadzą radę uciec - powiedział Ishirou, wpatrując się we wrak osiadły na skałach.
- Dokładnie. I że natrafią na coś, co pomoże nam zrozumieć, dlaczego jesteśmy tu, gdzie jesteśmy - dodała Sasha, odgarniając kosmyk rudych włosów za ucho. Jej blade, zmęczone oblicze mówiło, że wciąż wraca do siebie po zatruciu i zranieniu.
- Więcej wiary, towarzysze. Lajon i Hagra wyglądają na zaprawionych życiowo, na pewno niebawem się tutaj pojawią z powrotem. - Jask przemówił z pewnością w głosie.

Dae, Vigo i Skamos wciąż czuli, że mają związane żołądki, zapewne wciąż przez użyty na nich poprzedniego wieczora środek. Wiedzieli, że nie dadzą rady tknąć jedzenia jeszcze przez jakiś czas, ale stali się bardzo spragnieni. A Ishirou chyba już dochodził do siebie, bo wskazał palcem na leżące na plaży martwe skorupiaki i zapytał:

- Myślicie, że ich mięso jest jadalne? Skoro leżą ubite, to szkoda, żeby się zmarnowało. Jeść coś musimy. - Podrapał się po brodzie.

Z każdą mijającą minutą temperatura rosła i robiło się coraz goręcej. Ubrania rozbitków były już właściwie suche, a wiejący od morza ciepły wiatr nie dawał żadnego ukojenia od bezlitosnego słońca, chyba że ktoś siedział w cieniu palm.

- Macie jakieś pomysły, co dalej? Czy będziemy sobie siedzieć na tej plaży i czekać nie wiadomo na co? - Zapytała nagle Aerys Mavato, racząc wszystkich, którzy się w jej stronę odwrócili ironicznym uśmieszkiem.
 

Ostatnio edytowane przez Quantum : 21-02-2024 o 17:50.
Quantum jest offline