Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2024, 14:23   #47
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Dosyć szybko zdecydowali się, że wozu popilnuje Adelard i Ricardo a pozostali ruszą do gospody. Ostatecznie nawet Erik, który początkowo chciał pozostać w wozie i nakryty kapturem odespać męczącą nocną podróż, zdecydował się dołączyć do wycieczki Jarla i Lidii. Trójka cyrkowców ruszyła więc w kierunku rozwartych wrót oberży. Łatwo było ją rozpoznać, bo na drewnianym szyldzie pozieleniałym już od mchu ktoś wydłubał coś, co przypominało dzban i kufel. Artysta z pewnością był domorosły, prawdopodobnie w okolicy cieszył się uznaniem, ale od momentu gdy tworzył swe dzieło minęło sporo czasu. Dzban i kufel pozostawały teraz bardziej w domyśle i wyobraźni. Zapach kaszy ze skwarkami oraz kiszonej kapusty bijący od wrót z pewnością oznaczał miejsce, gdzie zdrożony podróżny może coś zjeść. A zatem pewnie również się napić.

Na rynek zaś coraz liczniej zaczęła ściągać dziatwa łasa na nowe, ciekawa świata i obcych. Ricardo i Adelard dosyć szybko stali się obiektem pytań, na które odpowiadanie jedynie mnożyło kolejne.

-Co to? - piegowaty sześciolatek wskazywał na słomianą, kolorową tarczę strzelniczą, którą trupa wykorzystywała robiąc „loterię” wśród chcących popisać się swoimi umiejętnościami strzeleckimi widzów.
-Tarcza do wygrywania losów w loterii - odpowiedział Adelard.
-A ten los to co to?
-A loteria? - dziewczynka była zasmarkana, brudna, ale ładna mimo wszystko. Miała z pięć lat. Słomiane włoski nadawały jej wyglądu rusałki z baśni.
-Jessem Jaś! - wyseplenił rudy kilkulatek w uśmiechu pokazując szczerby na schwał.
-Los, to jak coś się stanie gupku! - najstarszy spośród rosnącej gromady dzieci spojrzał z wyższością na pozostałych. Znał się, matka ciągle na los biadoliła, to wiedział o czym mówi.
-Jessem Jaś!
-Mogę pobawić się z konikiem? - malec miał może z cztery lata ale odważnie lazł do wierzchowców trupy.
-A skąd żeśta przyjechali? - dziewczyna, też chyba najstarsza, trzymała za ręce dwójkę młodszego rodzeństwa.
-Czy mogę... na wóz? - zapytał gruby chłopak ciamkający zapamiętale pajdę chleba.
-Jessem Jaś!
-Da mi pan popaczyć?-to pytanie zadał Jaś, który już wdrapał się bez pytania na burtę wozu i zaglądał co tam skrobie Ricardo.
-A umiecie panie tak? - uśmiechnięta smarkula zrobiła zeza a wtórujący jej blondasek wywalił jęzor i zaczął nim kiwać kąpiąc śliną.
-Mogę? Co to? A dokąd? Po co? … - Adelardowi i Ricardo w kilka chwil zaczęła puchnąć głowa. I tęsknym wzrokiem spoglądali na znikających w wejściu do oberży towarzyszy.



***

Armond wszedł do gospody, nauczony odwiedzinami w licznych oberżach Imperium, z mieczem na plecach. Tak, na wszelki wypadek. „Lepiej mieć więcej żelaza niż mniej” mawiał jego ojciec i akurat w tej materii z pewnością się nie mylił. Idący jego śladem Erik i Lidia nastawili się raczej na rozmowy z gośćmi w których mogli by poruszyć delikatnie sprawę spotkania na trakcie i ogólnie wymienić wieściami.


Cóż z tego, kiedy okazało się, że duża biesiadna izba zieje pustką. Wypucowane stoły czekały na gości i wszystko wskazywało na to, że to właśnie im przypadł zaszczyt bycia pierwszymi biesiadnikami. Gdzieś z zaplecza słychać było rozmowę kilku osób, jakieś śmiechy, trzask mis i garów. I zapach, teraz już dominujący zapach, grzanego bigosu, smażonych skwarków i pieczonego świeżego chleba, który sprawił że do ust napłynęła im ślinka.

-Witajcie w Owingen! Na wesele czy przejazdem? - głos mężczyzny wyrwał ich z błogiego rozmarzenia. Wyłonił się z jakiejś alkowy niosąc ciężką mokrą szmatę w dłoni. Czerstwy czterdziestolatek miał czerwone policzki wyraźnie świadczące o tym, że dzień zaczął od ale. Ale też szczere oblicze prostego człowieka, który uczciwie zarabia na życie. - Jestem Markus, ale tu mnie wszyscy wołają Mark. Prowadzę tę gospodę. Co wam podać? Na razie mamy gar bigosu, wczorajszy więc dobrze się przegryzł. Na zrękowiny przygotowujemy, ale i dla głodnego gościa trochę się znajdzie. Do tego pajda naszego chleba, Matylda sama piekła i skórka chrupie aż miło! Musicie spróbować! Ale jak wolicie to wiem, że i kasza już ze skwarkami jest na pewno, bo na odwach zejdą chłopaki ze służby na zamku lada moment. Mówcie co chcecie i siadajcie gdzie wam wygodnie, zaraz podam jadło i napitek. Ale? Sam warzę, piwowarem jestem, znam się i nawet pan mojego piwa się na dworze nie wstydzi!

Wszystko to było ładne, miłe i przyjemne. Tyle, że Lidia nie mogła oderwać oczu od utytłanego we krwi końca koszuli, którą wesoły oberżysta Markus nosił na grzbiecie.





***

Proszę o 5k100

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem