-Adelard popilnuj wozu, a mi pozwólcie że się przedstawię.- starał się przebić przez tłum dziecięcych głosików, ale czyny przebijają się głośniej niż słowa. Odszedł parę kroków od wozu, aby odciągnąć bandę od dobytku trupy.
Stal nagle błysnęła, aby oczarować i napoić lękiem wiejskich gówniarzy.
Nie lubił dzieci, ale za to lubił pieniądze i inne rzeczy ich rodziców.
- Jam jest Ricardo, arcyszermierz z dalekich krain południa Estalią zwanymi.- słowa poparł paroma prostymi figurami szermierczymi z kategorii wymachów wysokich. Nie chciał przypadkiem ukłuć, któregoś dzieciaka.
- Idźcie i głoście iż przybył wraz z Cirus Margo w te strony- skończył dla efektu z wysoko uniesionym ostrzem.
~No a teraz spadów gówniarze mam robotę.~ dodał w myślach na koniec.