Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2024, 18:31   #3
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Lasy na zachód od Massenfels, 7 dzień Erntezeit 2512 KI

Gustav Stark miał doskonałą świadomość tego, jak ogromną niechęcią czy nawet wrogością darzyła cesarskich poborców przeważająca większość mieszkańców Imperium. Nikt nie lubił płacić podatków, niektórzy wręcz tego nie znosili, stąd mytnicy i taksatorzy powszechnie uchodzili za zło konieczne, za uciążliwą przypadłość podobną do wrzodów albo uczucia swędzenia w kroczu. W niejednej wiosce chłopi spluwali na ziemię za plecami odjeżdżającego poborcy, a bezzębne staruchy mamrotały pod nosem klątwy, lecz znacznie gorsi byli ci, którzy na przekór prawu nie lękali się podnosić ręki na poborców i ich okute żelazem ciężkie kufry.

Kiedy zatem za dwukołówką pojawili się znienacka idący cwałem konni, w naciągniętych na twarze chustach i w kapeluszach, Gustav i Elring zlękli się nie na żarty. Czym innym było odpędzanie kuszą rozwścieczonego chłopa albo pijacka bijatyka na pięści w przydrożnej gospodzie, czym innym zaś orężne stawanie we dwóch przeciwko sześciu uzbrojonym po zęby jeźdźcom, którzy mogli być miejscowymi opryszkami dybiącymi na sakwy Starka.

Lęk poborców przeminął niczym zeszłoroczny śnieg, kiedy sześciu jeźdźców okazało się cesarskimi strażnikami dróg; gdy zaś Gustav okazał im swój ryngraf i pisma uwierzytelniające z urzędu w Dietershafen, zaniósł się sardonicznym śmiechem poznając powód, dla którego strażnicy tak zapamiętale ścigali jego i Fristada na zachodnim brzegu rzeki.

Wcześniej tego samego dnia, biorąc się krótko po brzasku za forsowanie Demstu, Gustav i Elring natrafili na brzegu rzeki na gromadę ludzi napełniających czerpaną z Demstu wodą liczne fiołki, butelki czy nawet beczułki. Biorąc nadjeżdżających mężczyzn za zwyczajnych podróżnych, nieboracy nad wodą szybko wpadli w pułapkę. Stark bez trudu pojął, jakiego procederu stał się przypadkowym świadkiem, zanim jednak wyciągnął z kufra swój ryngraf i łańcuchy, pozornie przyjacielskim tonem pociągnął ich za języki utwierdzając się w swoich podejrzeniach.

Demst od wieków uważany był za rzekę graniczną pomiędzy Imperium i królestwem leśnych elfów, a jego ukryte na Mglistych Wzgórzach źródła zrodziły wiele legend o cudownych właściwościach czerpanej z rzeki wody. Przesycona prastarą magią Eonirów, miała ona mianowicie leczyć wrzody, łupież i świąd, przydawać urody, przywracać włosy łysym, potęgować jurność i płodność, a nawet zapewniać wieczną młodość. I chociaż Imperialni uczeni kpili niemiłosiernie z rzekomych zabobonów, kapłani grozili splugawieniem dusz, a medycy i cyrulicy zachwalali wyższość baniek, pijawek i maści z borsuczego sadła ponad wszelkie elfic czary, zawsze znalazł się ktoś gotów zapłacić sowicie nabitą kieską za wodę z Demstu.

- Szubrawcy! - huknął z wysokości kozła Gustav świecąc obwoźnym handlarzom w oczy swoim ryngrafem - Cesarski skarb na szwank wystawiacie, pana naszego okradacie! W dyby byście musieli pójść za ten proceder! Jak śmiecie kupczyć wodą z Demstu bez akcyzy?!

- Jakiej akcyzy?! - odkrzyknął bardziej widać od reszty śmiały handlarz, zaciskając ręce na owiniętej rzemieniem pałce i szukając wzrokiem poparcia wśród reszty tłuszczy - Nikt nam nigdy o akcyzie od tej wody nie wspominał!

- Posłuchaj uważnie, targowy obszczymurku - Gustav Stark spojrzał na zuchwalca z góry kładąc dłoń na własnej pałce - Słyszeliście, że jaśnie nam miłujący cesarz nałożył embargo na bretońską brandy? Tak? To dobrze. A wiecie, czemu ją nałożył? Bo bretońscy kupcy nie płacili akcyzy od cudzoziemskich dóbr! To co wy sobie myślicie ośle chwosty, że wolno wam bez cła towar spoza Imperium sprowadzać?!

- Jaki towar, panie, toż to jeno woda z rzeki - odezwał się bardziej spolegliwym tonem inny z kupców - Jak za to podatek płacić?

- Elfia cudowna woda, co młodość przywraca - odparł surowym tonem Gustav - Nie róbcie ze mnie głupca, bo się jeszcze bardziej rozeźlę! To jest cudzoziemski import i to spod nadzwyczajnej taryfy, bo nieludzki. Za coś takiego w dyby się idzie albo nawet do kopalni soli. Postradaliście rozum? Macie szczęście, żem jest człek poczciwy i wyrozumiały, litościwie was potraktuję. Od każdej głowy po trzydzieści szylingów akcyzy, a że pewnym jest, iże nie pierwszy raz to czynicie, a zatem żeście są szubrawcy recydywiści, za karę drugie tyle tytułem zadośćuczynienia za uchylanie się od podatków! Żwawo, sięgajta po kieski!

Motłoch podniósł wrzask i lament, ale Stark pozostał nieugięty, groźnie popatrując z kozła i poklepując wymownie wsadzony za pas zaniedbany samopał. Koniec końców - jak to szanse miało miejsce - jeden zrezygnowany człek sięgnął po mieszek, a wówczas reszta szybko poszła w jego ślady. Lecz musiał Gustav Stark mocno tym ludziom zapaść w pamięć, skoro napotkawszy jadący do Massenfels patrol straży nałgali stróżom prawa, że złupili ich jacyś przebierańcy.

- Hüserbach to sadyba na końcu świata - wzruszył ramionami sierżant Ackermann - My się tam nie zapuszczamy, bo to za daleko od Hargendorfu, nam rewir się na Massenfels kończy. W życiu zem tam nie był, ale tamtejsi rybacy czasami przypływają do Massenfels na handel. Ponoć to wioska na tuzin rodzin, a świątyni bym się tam nie spodziewał, już prędzej jakiejś kapliczki przy cmentarzu i wioskowego kapłana. Ale jest z nami ktoś, kto coś więcej może wiedzieć. Rupert, co ci wiadomo o Hüserbachu?

- Zapadła dziura, gdzie trolle dupami szczekają - odpowiedział czarnowłosy jeździec z opuszczonym na plecy kapeluszem - Z ryb żyją i z wypasu owiec, a ponoć chędożą się tam wszyscy ze sobą, brat z siostrą i ojciec z córką, stąd nadmiar u nich zepsutej krwi.

- A świątynia jest tam jakaś? Kapłan jakowyś? - spytał sierżant dopalając jednocześnie fajkę.

- Ponoć kapłan Morra, co go przy cmentarzu trzymają - wzruszył ramionami Rupert - Chciałem gadać z ich rybakami za każdym razem jak ich w Massenfels widziałem, ale to wielce milkliwi ludzie, dziwaczni że aż strach. Mieli ponoć kiedyś jakiś kłopot z niespokojnymi zmarłymi na cmentarzu, z którym kapłan Mananna nie dawał sobie rady, to Dietershafen wysłało tam ponoć swojego kapłana, a ten i sprawę załatwił i gospodarza przegnał, a sam jego miejsce zajął. Ale to ponoć lata temu było i czy to prawda, nie mam pojęcia.

Pozwolilem wrzucić sobie małego fillera, w którym znajdziecie odpowiedzi na pytania Gustava oraz parę sugestii co do stylu pracy Starka.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem