Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2024, 22:11   #8
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Las opodal sadyby węglarzy, 7 dzień Erntezeit 2512 KI

Zirytowany Łasica sarknął coś w pośpiesznej reakcji na poczynania Elringa, ale młodzieniec nie zwrócił na słowa strażnika żadnej uwagi, w jednej chwili samemu przepadając pośród wysokich paproci.

Zieleń lasu otuliła go kobiercem, w który bez trudu wtopiło się podróżne odzienie Fristada, nie bez powodu mające barwy podobne do leśnego poszycia. Starając się nie wprawiać roślinności w zbytnie poruszenie, młodzieniec ruszył wzdłuż duktu obierając za swój cel gęsty zagajnik w górze traktu. Kiedy Ackermann i jego ludzie przepadli w gęstwie, Elring miał jeno chwilę, aby podążyć za nimi spojrzeniem, ale mógłby przysiąc, że wszyscy udali się w tamtą właśnie stronę.

Nad głową młodzieńca wciąż niosły się ptasie śpiewy, w powietrzu latały chmary owadów, gdzieś stuknęła głucho spadająca na dywan mchu szyszka. Nie widząc ani ukrytych gdzieś w pobliżu strażników dróg ani pozostawionego w tyle zaprzęgu, młody Nordlander odniósł znienacka wrażenie, że jest w tym lesie zupełnie sam.

Poczucie osamotnienia zniknęło w jednej chwili, kiedy zza kłębów oplatających mały świerczek jeżyn wychylił się powoli Rupert, zupełnie widać nieświadomy bliskiej obecności ukrytego w trawach Elringa. Pochylony nisko ku ziemi, niosący w zgięciu łokcia nabity samopał, mężczyzna pobiegł bezgłośnie ku kilku rosnącym ciasno obok siebie bukom, z których gałęzi zwieszały się prawdziwie królewskie kurtyny mchów. Fristad odczekał chwilę, po czym ruszył powoli śladem Ruperta niczym bezgłośny cień strażnika.

Jego oczom ukazała się rozległa polana będąca częściowo zapadliskiem, zajęta przez skupisko drewnianych szop i szałasów, prowizorycznych zagród i stert porąbanego drewna. Płynący środkiem polany potok chlupotał cicho, ale nic innego poza dźwiękami szemrzącej łagodnie wody nie przerywało wiszącej nad sadybą ciężkiej ciszy. Oczy Fristada napotkały kilka obłożonych ziemią i darniną mielerzy, żaden jednak nie sprawiał wrażenia, aby w nim akuratnie wypalano węgiel.

Miejsce sprawiało wrażenie całkowicie opustoszałego.

Spomiędzy szałasów wychynął sierżant Ackermann, dołączyło do niego dwóch innych strażników myszkujących po przeciwnej stronie prowizorycznych zabudowań. Cała trójka wyprostowała się i zaczęła rozmawiać półgłosem, ale ukryty zbyt daleko Nordlander nie słyszał tego, co mówili. Rupert przeszedł przez potok skacząc po co większych kamieniach i dołączył do jasnowłosego młodzika po ospie oglądając wielką pryzmę popiołu w miejscu, gdzie jakiś czas temu ktoś rozpalił wielkie ognisko.

Jeden z rozmówców sierżanta wsadził do ust palce i wygwizdał na nich trel czarnopióra, wysokimi nutami samczyka zabiegającego o względy samiczki. Gdzieś od strony traktu dobiegła odległa odpowiedź. Usłyszawszy ją strażnik zaczął rozrzucać stopą jakieś śmieci, wciąż słuchając mówiącego półgłosem Ackermanna.

Fristad zyskał już pewność, że w sadybie wypalaczy drewna nie było żywego ducha i gotów był pójść w zakład, że to właśnie panująca na polanie cisza zaalarmowała jadącego przodem młodzika. Brak dźwięku pracujących siekier i pił, brak ludzkiego gwaru, krzyków dzieci, poszczekiwania psów - wszystkich tych dźwięków, których ludzkie ucho poszukiwało podświadomie w zamieszkałej okolicy, a których brak budził podświadomy niepokój.


Trakt opodal sadyby węglarzy, 7 dzień Erntezeit 2512 KI

- Wyłaźcie spod wozu, panie poborco - powiedział Łasica przestawszy gwizdać na palcach na podobieństwo jakiegoś ptaka - Jest bezpiecznie, możemy wjechać do sadyby. Reszta już na nas czeka.

- To czegoście mnie kurwie chwosty tak nastraszyli, psiakrew! - sarknął zdenerwowany Gustav wieszając na ramieniu kuszę - Małom się nie zesrał od nadmiaru wrażeń.

- Nie narzekajcie, poborco - odparł strażnik cmokając na konie towarzyszy - Że teraz jest bezpiecznie, nie oznacza wcale, że było tak samo chwilę wcześniej. Cosik mi cały czas śmierdzi i chociaż bym wolał, aby to były wasze obesrane z lęku gacie, pewnikiem się mylę. Bastian ma godny pozazdroszczenia instynkt, Taal go obdarzył swoim błogosławieństwem. Jeśli go co zaniepokoiło, musiało być prawdziwe. Dalej, jedźmy, nie ma tu co sterczeć na widoku.

Strażnicy sprawiają wrażenie wciąż czujnych, ale nieco rozluźnionych. Starają się nie czynić hałasu, lecz miecze schowali do pochew. Być może oznacza to, że zagrożenie jeszcze do końca nie minęło. Żaden z nich nie zauważył jak dotąd śledzącego grupę Fristada. Elring może do nich dołączyć wcześniej albo zaczekać, aż do sadyby wjedzie Stark. Oczywiście dozwolone są też wszelkie inne deklaracje.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem