Las opodal sadyby węglarzy, 7 dzień Erntezeit 2512 KI
- Prawdziwe, czy nie prawdziwe, muszę za potrzebą - sarknął Gustav, - nim na prawdę się zesram.
- Nie radziłbym - odparł Łasica rozglądając się czujnie po ścianie lasu, po czym doprecyzował. - iść za potrzebą w las, a nie srać, rzecz jasna. Jeszcze was ktoś, za przeproszeniem wydupczy w tą gołą rzyć.
- Heh... - westchnął stary odkładając kuszę na wóz. - Jak lubi po błocie... Zaraz wracam.
Znikł za pierwszym krzakiem paproci by pojawić się przy wozie za niedługo z wyraźnym wyrazem ulgi na twarzy.
- Nie radzę tam chodzić - ostrzegł konnego. - Powietrze tam teraz niezdrowe.
Wdrapał się na kozioł. Zwolnił blokadę.
- Jedźmy już na bogów - stęknął. - Tak mnie suszy, z tego zamieszania, że język mi już zupełnie skołowaciał.
Strzelił lejcami. Wóz zaczął leniwie się toczyć.
- Widzę żeś synku obeznany w terenie - pociągnął Stark tonem luźnej pogawędki, ale sprzedam ci jedną radę czego nie należy robić w lesie. Łasica spojrzał na niego unosząc brwi w niemym zapytaniu. - Nigdy nie podcieraj dupy suchymi liśćmi.
Wjechali między budynki rechocząc zgodnie.