Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2024, 20:10   #352
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Perpignan, noc 24/25 sierpnia 2595

Kiedy na czarnym widnokręgu pojawiły się migotliwe światła Perpignanu, Jehan Baudelaire wydał z siebie szczere westchnienie ulgi. Nocna eskapada przyniosła mu bezlik emocji, jakich na co dzień młody Bordenoir nie doświadczał, ale w pewnym momencie skrajne znużenie wzięło górę nad innymi wrażeniami dość ogromną, aby przyćmić swym ciężarem dotychczasową ekscytację Jehana.

Miasto nie spało. W gorących miesiącach lata Perpignan rzadko kiedy zasypiał do końca, lecz tym razem Baudelaire gotów był przysiąc, że nikt w Perpignanie nie zmrużył do tej pory oka. Wieści o porwaniu i odbiciu Mufasy dotarły już zapewne pod każdy strop i stały się źródłem dzikich spekulacji zarówno w siedzibach kupieckich gildii jak i w portowych tawernach lub koszarach Sokołów. Niczyjej uwadze nie uszły postrzelane kutry Fauconich i pośpieszny wyjazd z miasta zmotoryzowanej kolumny konsulatu, wzmocnione straże wokół pałacu regenta i rzęsiście palące się w apartamentach Pięści światła.

Jehan nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział na ulicach Perpignanu aż tylu żołnierzy klanu pod bronią, obserwujących tłumy niespokojnych Bordenoir, kontrolujących co większe ich grupy, obsadzających zbudowane z drewnianych belek i stalowych płyt punkty kontrolne.

Kiedy kolumna Komów zwolniła przed jednym z takich punktów kontrolnych czekając, aż Fauconi oczyszczą ulicę z gapiów, Yago Swarny zeskoczył z wozu i zniknął w bocznym zaułku żegnając się z resztą grupy. Komy wystrzeliły niemal natychmiast w dalszą drogę, wypełniły ciasną przestrzeń ulic miasta spotęgowanym rykiem silników.

- Minęli drogę do pałacu - jeden z łączników Diabłów wychylił się z tylnego siedzenia i klepnął Jehana w ramię luzując jednocześnie pasek kabury - Jadą prosto na konsulat!

Kierowca Koma wiozącego Franków podążał w ślad za wozem Assegaia, sunąc niemal zderzak w zderzak, konsekwentnie trzymając się trasy wytyczonej przez pierwsze pojazdy w kolumnie. Trącony w ramię, a potem w kask harap warknął coś wściekle, posłał kapitanowi Confinhalowi ostrzegawcze spojrzenie nie mogąc zdzierżyć faktu, że jakiś Europejczyk dotknął go bez pozwolenia.

- Jadą do konsulatu! - krzyknął porucznik Peregrine odwracając się do siedzącego w tyle Koma kapitana Demarque - Oszukali nas!

Jehan wyprostował się w siedzeniu pojmując w jednej chwili jak zaczyna się spełniać jego najczarniejszy sen - o harapach zgarniających parę zbiegłych niewolników sprzed nosa ludzi regenta za zapewniające bezpieczną kryjówkę mury neolibijskiego konsulatu. Tego właśnie obawiał się od chwili, kiedy kolumna pojazdów wyruszyła w drogę powrotną do Perpignanu i dlatego starał się przedsięwziąć takie środki zaradcze, na jakie tylko mógł sobie w zaistniałych okolicznościach pozwolić.

Przez głowę przebiegł mu na sekundę szaleńczy pomysł, by zabrać rewolwer Confinhala, strzelić harapowi w potylicę, a potem zastąpić go na fotelu kierowcy i poprowadzić wóz do pałacu. Sporą część podróży w obie strony poświęcił obserwacji tego, co robili kierowcy Komów podczas jazdy i gotów był uznać, że jest gotów samemu poprowadzić maszynę - nim jednak zdecydował się na sięgnięcie po broń kapitana, pojazdy jadące z przodu zahamowały nieomal wpadając na siebie.

Droga prowadząca do konsulatu była zabarykadowana metalowymi i drewnianymi zaporami, za którymi stali uzbrojeni żołnierze Morskich Diabłów. Jakiś oficer z przewieszonym przez ramię karabinem uderzył pięścią w maskę pierwszego Koma, wyrzucił z siebie serię poleceń, których dźwięk utonął w ryku silników, nim Jehan zdołał je usłyszeć. Kierowca pierwszego Koma - wiozącego Assegai - wycofał nieznacznie i zawrócił w boczną uliczkę próbując objazdu, który ledwie chwilę później spełzł na niczym.

Baudelaire pozwolił sobie na delikatny uśmieszek tryumfu, kiedy kolumna Neolibijczyków nadziewała się raz za razem na kolejne zapory szczelnie broniące dostępu do konsulatu. Spychani w labirynt ulic Perpignanu, harapowie kluczyli w daremnych próbach sforsowania przeszkód nie zdając sobie do końca sprawy jak przebiegle ktoś zaplanował ich trasę przejazdu przez miasto.

Pojęli to dopiero w chwili, kiedy pierwsze wozy wjechały na plac przed pałacem regenta.

Assegai dostał ewidentnego ataku wściekłości, ale Jehan doświadczył tego widowiska z daleka, odgrodzony od Zbrojmistrza szpalerem Diabłów. Młody Baudelaire widział przez chwilę jak dowódca harapów próbuje się przepychać z oficerem Bordenoir w randze pułkownika, ale moment później już był prowadzony w towarzystwie więźniów i żołnierzy Rezysty ku głównemu wejściu do pałacu.

Jehan nie pamiętał, kiedy ostatni raz smakował równie silne poczucie satysfakcji z doskonale zrealizowanego planu.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem