Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-01-2024, 21:39   #351
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację

Wymknął się z konduktu między rogatkami, a zabudowaniami. Wszedł zgarbiony, niby czymś zajęty, jak większość tych, których mijał. Tylko się sylwetką odróżniał, zwalistą, niedźwiedzią. Skierował swe kroki do wdowy staruchy, gdzie zwykł próżniaczyć jego parobek. Pollanin skrzętnie skrywał uczucia ojcowskie do swego protegowanego, wielkie słowa, wychowanka od miesięcy kilku.

Tam go zastał, gdzie się spodziewał i zatęskniona wdowę. Oboje pijąc herbatkę, tak się o niego bali, że tylko pytali o wieści i dary jakie przywiózł. Co w karty wygrał, jakie tajemnice poznał. Zasiadł z nimi Pollanin herbatki popijając i gładko plotkę puścił o rychłej wizycie afrykańskiej fregaty z czarnymi żołnierzami. Nie jakimiś harapami łowcami, ale z regularnym odziałem piechoty morskiej.

- To może być sygnał o wzmocnieniu libijskich wpływów i rozwoju handlu z Czarnym Lądem. warto w to zainwestować, ale co ja się znam.
- Ile trzeba by zainwestować? - zainteresowała się Lidia, starsza wdowa po oficerze rezysty
- Skąd ty to wszystko wiesz? - spróbował chłopak. Miał na imię Quatre, bo był czwartym dzieckiem, Yago nawet nie dochodził kogo.
- Kochanieńka, seteczkę na początek, a wkrótce przyniosę weksle na dwadzieścia procent. - pytanie zaś młodego zbył.

- Ty quatre, jest taki gość, na pewno znasz. Złotowłosy Jehan. Popatrz dyskretnie gdzie chodzi. Nie wnikaj, za bardzo i nie daj się złapać. Nie musisz go obserwować cały czas. Chcę zobaczyć, czym jest dla ciebie dyskrecja. jak cię złapią to może być ciężko, cię wyciągnąć. Kup też miejsce w magazynach u Grubego na za dwa tygodnie, tu masz zaliczkę.
- A to mi przypomina, choć Yago - przerwała Lidia, Swarny wiedział, że za pożyczkę będzie musiał przytulic panią, ale ani ona ohydna, a do tego nad wyraz dyskretna.

- Szukam ludzi z tatuażami. Takimi - pokazał - Jeden może kuleć. Nowi w mieście. Nie mów młodemu - zgarnął powierzone dobra.

*****

Bił się z myślami Swarny, jaki obrać front, by ku swemu nagiąć. Miał wrażenie, że pragnienie zemsty go zaślepia, ale czy to właśnie nie było jego naturą wrony. Kapitan, niespodziewanie po śmierci Aniji wydał się dla Yago sojusznikiem, a sierżant bratem w opresji. Dojść nie mógł tylko roli Wanadu i przewidzieć Jehana.

Od Lidi udał się do To Tu Tatoo.

Zagadał, że trzeba by coś usunąć, bo musi wytatuować imię dziewczyny, a wolałby nie na czole. Przystawił się na łydce, na szyi. W końcu wybrał mały fragment. a czy to bolesne? czy często to robią? A ona taka zazdrosna, a ojciec ponoć ma udziały w młynach w delcie.

Od tej chwili już wiedział, że może być śledzony. Poszedł się przyzwoicie napić pod srokę, poobracać panienki, zagrał. Coś tam między słowami, że potrzebuje dobrych wioślarzy na fuchę. Wygrał, przegrał.

A przy barze już plotka o frachtowcu afrykanów, już ceny magazynów zaczęły iść w górę. Wykupił kolejny pakiet, pamiętając, żeby sprzedać o poranku. Pilnował się, żeby trzymać się kupy, a na stancję wracać z kompanami. Nie zdecydował tylko, na którą. Tymczasem postanowił przenieść się pod mewę. Ruszył ziomali.

Mistrzu mamy trzy ploty. Yago coś tam powtórzy co usłyszy, przeinaczy, szepnie do ucha kompana i panienki.
Liczę na reakcje z zakładu tatuażu i z zlecenia na wioślarzy, wiążąc to z przybyciem libijskich żołnierzy.
jak bez perturbacji dożyje do rana to sprzedam udziały w magazynach. Lidia otrzyma procent, a Yago dalej będzie obracał gotówką.

Wykonam jeden test cunning na wszystko, raz Swarnemu...

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-03-2024, 20:10   #352
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Perpignan, noc 24/25 sierpnia 2595

Kiedy na czarnym widnokręgu pojawiły się migotliwe światła Perpignanu, Jehan Baudelaire wydał z siebie szczere westchnienie ulgi. Nocna eskapada przyniosła mu bezlik emocji, jakich na co dzień młody Bordenoir nie doświadczał, ale w pewnym momencie skrajne znużenie wzięło górę nad innymi wrażeniami dość ogromną, aby przyćmić swym ciężarem dotychczasową ekscytację Jehana.

Miasto nie spało. W gorących miesiącach lata Perpignan rzadko kiedy zasypiał do końca, lecz tym razem Baudelaire gotów był przysiąc, że nikt w Perpignanie nie zmrużył do tej pory oka. Wieści o porwaniu i odbiciu Mufasy dotarły już zapewne pod każdy strop i stały się źródłem dzikich spekulacji zarówno w siedzibach kupieckich gildii jak i w portowych tawernach lub koszarach Sokołów. Niczyjej uwadze nie uszły postrzelane kutry Fauconich i pośpieszny wyjazd z miasta zmotoryzowanej kolumny konsulatu, wzmocnione straże wokół pałacu regenta i rzęsiście palące się w apartamentach Pięści światła.

Jehan nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział na ulicach Perpignanu aż tylu żołnierzy klanu pod bronią, obserwujących tłumy niespokojnych Bordenoir, kontrolujących co większe ich grupy, obsadzających zbudowane z drewnianych belek i stalowych płyt punkty kontrolne.

Kiedy kolumna Komów zwolniła przed jednym z takich punktów kontrolnych czekając, aż Fauconi oczyszczą ulicę z gapiów, Yago Swarny zeskoczył z wozu i zniknął w bocznym zaułku żegnając się z resztą grupy. Komy wystrzeliły niemal natychmiast w dalszą drogę, wypełniły ciasną przestrzeń ulic miasta spotęgowanym rykiem silników.

- Minęli drogę do pałacu - jeden z łączników Diabłów wychylił się z tylnego siedzenia i klepnął Jehana w ramię luzując jednocześnie pasek kabury - Jadą prosto na konsulat!

Kierowca Koma wiozącego Franków podążał w ślad za wozem Assegaia, sunąc niemal zderzak w zderzak, konsekwentnie trzymając się trasy wytyczonej przez pierwsze pojazdy w kolumnie. Trącony w ramię, a potem w kask harap warknął coś wściekle, posłał kapitanowi Confinhalowi ostrzegawcze spojrzenie nie mogąc zdzierżyć faktu, że jakiś Europejczyk dotknął go bez pozwolenia.

- Jadą do konsulatu! - krzyknął porucznik Peregrine odwracając się do siedzącego w tyle Koma kapitana Demarque - Oszukali nas!

Jehan wyprostował się w siedzeniu pojmując w jednej chwili jak zaczyna się spełniać jego najczarniejszy sen - o harapach zgarniających parę zbiegłych niewolników sprzed nosa ludzi regenta za zapewniające bezpieczną kryjówkę mury neolibijskiego konsulatu. Tego właśnie obawiał się od chwili, kiedy kolumna pojazdów wyruszyła w drogę powrotną do Perpignanu i dlatego starał się przedsięwziąć takie środki zaradcze, na jakie tylko mógł sobie w zaistniałych okolicznościach pozwolić.

Przez głowę przebiegł mu na sekundę szaleńczy pomysł, by zabrać rewolwer Confinhala, strzelić harapowi w potylicę, a potem zastąpić go na fotelu kierowcy i poprowadzić wóz do pałacu. Sporą część podróży w obie strony poświęcił obserwacji tego, co robili kierowcy Komów podczas jazdy i gotów był uznać, że jest gotów samemu poprowadzić maszynę - nim jednak zdecydował się na sięgnięcie po broń kapitana, pojazdy jadące z przodu zahamowały nieomal wpadając na siebie.

Droga prowadząca do konsulatu była zabarykadowana metalowymi i drewnianymi zaporami, za którymi stali uzbrojeni żołnierze Morskich Diabłów. Jakiś oficer z przewieszonym przez ramię karabinem uderzył pięścią w maskę pierwszego Koma, wyrzucił z siebie serię poleceń, których dźwięk utonął w ryku silników, nim Jehan zdołał je usłyszeć. Kierowca pierwszego Koma - wiozącego Assegai - wycofał nieznacznie i zawrócił w boczną uliczkę próbując objazdu, który ledwie chwilę później spełzł na niczym.

Baudelaire pozwolił sobie na delikatny uśmieszek tryumfu, kiedy kolumna Neolibijczyków nadziewała się raz za razem na kolejne zapory szczelnie broniące dostępu do konsulatu. Spychani w labirynt ulic Perpignanu, harapowie kluczyli w daremnych próbach sforsowania przeszkód nie zdając sobie do końca sprawy jak przebiegle ktoś zaplanował ich trasę przejazdu przez miasto.

Pojęli to dopiero w chwili, kiedy pierwsze wozy wjechały na plac przed pałacem regenta.

Assegai dostał ewidentnego ataku wściekłości, ale Jehan doświadczył tego widowiska z daleka, odgrodzony od Zbrojmistrza szpalerem Diabłów. Młody Baudelaire widział przez chwilę jak dowódca harapów próbuje się przepychać z oficerem Bordenoir w randze pułkownika, ale moment później już był prowadzony w towarzystwie więźniów i żołnierzy Rezysty ku głównemu wejściu do pałacu.

Jehan nie pamiętał, kiedy ostatni raz smakował równie silne poczucie satysfakcji z doskonale zrealizowanego planu.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-03-2024, 20:24   #353
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Pałac regenta, noc 24/25 sierpnia 2595

Para uprowadzonych z bezdroży Franki niewolników wpadła w stan prawdziwej mentalnej zapaści, kiedy po szaleńczej jeździe neolibijskimi Komami i po dotarciu do miasta gromada ciężko uzbrojonych Europejczyków otoczyła ich ciasnym kordonem i wprowadziła do wnętrza pałacu. Niemalże wleczeni rękami Diabłów, ocaleni przed świętym gniewem Lwów zbiegowie zniknęli wewnątrz oświetlonej jaskrawo budowli, nie potrafiąc wykrztusić z siebie ani jednego słowa i drżąc na całym ciele.

Kapitan Louis Hugo Demarque wymienił uściski dłoni z oficerami łącznikowymi pałacu, a potem odwrócił się w stronę sierżanta Rentona i pozostałych podoficerów Rezysty, stojących opodal Koma, którym przyjechali i obserwujących podejrzliwie dziedziniec pałacu.

Pomimo nocnej pory na obrzeżach placu zaczynał gromadzić się tłum niespokojnych, ale i podekscytowanych mieszkańców, nie mogących zasnąć tej niezwykłej nocy i zwabionych przed siedzibę regenta zamieszaniem czynionym przez zmotoryzowaną kolumnę harapów. Mathieu widział wśród gapiów kolorowe stroje Bordenoir, kontrastujące z nimi białe tuniki jehammedian, uniformy korzystających z przepustek Sokołów oraz przyjezdnych farmerów i pasterzy - i nie mógł się nie zastanowić, czy wśród tej ciżby nie kryją się badawcze oczy ludzi, którzy zeszli niedawno z pokładu Mufasy i którzy najpewniej byli już w Perpignanie.

Najwięcej zgiełku czynili afrykańscy wojownicy, podzielający zauważalny gniew Assegai: pokrzykiwali na Diabłów i siebie nawzajem, tłukąc w karoserie wozów pięściami i trzonkami oszczepów i denerwując trzymane w klatkach hieny. Cętkowane bestie zanosiły się demonicznym chichotem budząc jeszcze większą ekscytację gapiów, których ciżba gęstniała z każdą chwilą.

Czarnoskóry sierżant wyobraził sobie jak gwar tłuszczy tonie na ułamek chwili w trzasku karabinowego wystrzału, być nawet całej ich serii. Już sama panika mogłaby zabić wielu z tych ludzi.

- Renton, pozwólcie na chwilę - powiedział kapitan Demarque pojawiając się u boku instruktora Rezysty - Nasza misja bynajmniej się nie skończyła. Wiem, że wszyscy jesteśmy zmęczeni, ale ktoś z nas musi spędzić resztę nocy wraz z przedstawicielami regenta. Wezmę brzemię tego obowiązku na siebie, zobowiązuje mnie zarówno piastowana funkcja jak i poczucie odpowiedzialności za moich ludzi. Zabieracie zespół do komendantury i odpocznijcie. Co najmniej pięć godzin snu, sierżancie, nie próbujcie tego skracać.

Renton miał wrażenie, źe Sang próbuje nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale nawykły do prawidłowej postawy, Tulończyk spoglądał ponad głową niższego od niego kapitana na zaparkowane wzdłuż krawędzi dziedzińca Komy. Jego wzrok zatrzymał się na postaci Kuoro Wanadu, który słuchał ze stoickim spokojem słów mówiącego coś w uniesieniu Zbrojmistrza.

- I jeszcze jedno, Renton - odezwał się po chwili wzniosłego milczenia Demarque - Nie jestem człowiekiem, którego łatwo zadziwić, a jednak zdołaliście tego dokonać. Nie spodziewałem się niczego podobnego. Bardzo dobra robota, sierżancie. Ta akcja na klifie, abordaż Mufasy, pościg za zbiegami. Tak trzymać, sierżancie, a możecie być pewni, że zostaniecie wymienieni w meldunkach. A teraz odmaszerować.

Zdobywszy się na szokującą wręcz względem niższych szarż poufałość, Demarque wyciągnął przed siebie rękę i poklepał Rentona po ramieniu, a potem odszedł sprężystym krokiem w stronę pałacu.

- Nawet jednego słowa - powiedział Mathieu dostrzegając na ustach kaprala Wildera szyderczy uśmieszek - Ani słowa.

Tym razem post dedykowany sierżantowi i okazja do zasłużonego odpoczynku. Fabularki dla pozostałych graczy w drodze!

No i gratuluję pochwały kapitana, to prawdziwy zaszczyt!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-04-2024, 05:31   #354
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Bordello Boum-Boum!, noc 24/25 sierpnia 2595

Kapral Wilder usłuchał, choć nie był to wtedy rozkaz.

- Dobra. - westchnął w końcu ciężko sierżant ocierając kurz podróży z czarnej twarzy. - Zawijamy się stąd.

Omiótł piękny budynek mimowolnym zachwytem zapewne wiecznego nieoswojenia z kunsztem podświetlonej architekty na tle gęstego mroku nocnego nieba.

Zanim wolny człowiek położy się do snu, to najpierw trzeba oczywiście się umyć. Dumał sobie nagi olbrzym siedząc w białej pianie wypełnionej po brzegi przelewającą się wodą największej balii jaką miał jego ulubiony perpinganski lupanar. Dom rozkoszy tak chętnie odwiedzany przez Rezystę, że przez wielu, w tym Mathieu, uważany za wojskowy, a już mu to szczególnie obiekt równie ważny strategicznie do obrony jak spichlerze, czy stołówka!

Siedząca okrakiem roześmiana dziewczyna na okrągłej o długim zapalonym loncie bombie machała cyckami do przechodniów z szyldu zawieszonego nad drzwiami o jaskrawie czerwonych literach “Bordello Boum-Boum!” Renton zaś siedział w mydlanej wodzie w jednej ręce spłukując zmęczenie flakonem wina a z drugiej posilał się dorodnym udźcem jagnięcej golonki pieczonej w piwie.

Na podwójnym łożu z zielonym baldachimem, który sierżantowi przypomniał kolorem namiot polowy, leżała na brzuchu szczupła brunetka paląc skręta w szklanej lufce. Patrzyła spod tuszu czarnych rzęs na stałego klienta i bez słowa wypuszczała dym. Nad swymi krągłymi pośladkami i zgrabnymi udami, które pokrywały aż po szyję kolorowe tatuaże, leniwie wachlowała bosymi piętami.

- Ehhhh… Nawet żem nie wiedział jaki jestem głodny… - mruknął niepocieszony Mathieu wyrzucając przez otwarte okno ogryzioną kość dla bezpańskich psów lub najbiedniejszych na zupę.
- Otworzyć ci puszkę? - zapytała pani kurwa unosząc brew.
- Tak. - odparł skwapliwie ociekając wodą i wyszedł z kąpieli.
Zza ściany słychać było głośne rytmiczne uderzenia o ramy łoża o ścianę, gdzie odpoczywał kapral Wilder.
- Cipuszki też mi brakowało! - ryknął po wypiciu do reszty czerwonego wina.

Wszak pan kapitan nakazał co najmniej pięć godzin snu... Więc przed zaśnięciem z obliczeń Rentona wynikało, że zostały co najmniej trzy godziny manewrów w łóżku!

I wskoczył na sprężyste wyrko, że aż podskoczyła komoda i stolik w pokoju, a dziwka zachichotała złapana w locie przez wielkie ramiona żołnierza. On, od czasu spotkania Niske, choć próbował, nie potrafił przestać o niej myśleć w wolnych chwilach. Więc tuląc białą dziewczynę zamknął oczy, by zobaczyć afrykańską, filigranową piękność.

Później zaplanowana była z kapralem na mieście akcja na cywila w celu odnalezienia zabójców. Ich sporządzone portery pamięciowe miał nadzieję odebrać od Demarque po jego powrocie ze Pałacu. Liczył też, że żadnych innych durnych rozkazów odciągających ich od tego zadania im przełożony nie wyduma. A oprócz tego jak wyglądali mordercy wedle zeznań brańców, jakim językiem posługiwali się między sobą, oraz tego, że mogli chcieć wykorzystać do jakiejś dywersji mundury Rezysty… nie wiedział jeszcze nic prócz przeświadczenia, że słów Rzeźnika z Queribusu nie można lekceważyć.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172