Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2024, 10:18   #4
WOLOLOKIWOLO
¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
 
Reputacja: 1 WOLOLOKIWOLO nie jest za bardzo znany
Grzmotożur, zwany Żwawiprętem, nie polubił podróżowania na powierzchni. Szeroki świat był pełen błota i nie dość, że nie było w nim nic do roboty poza chodzeniem, to nawet krokom brakowało znajomego tempa i stukotu. Przez większość czasu nie wiedział gdzie jest, ani dokąd idzie, więc w irytująco jasne, księżycowe noce, rysował w piasku toporne mapy dokumentujące drogę przebytą od domu, które potem ze złością rozkopywał porankami.

Nie zamierzał wracać.

Zamiast tego postanowił wydobyć srebrną żyłę sytuacji - w irytująco rozległym świecie wszystko było niczyje. Nie było odwiecznych klanowych szybów, ani starożytnych praw wydobycia złóż wziętych w wieczyste posiadanie przez szlachetnych przodków. Jeśli nawet nikt nie zrozumiał jego podekscytowania i roszczeń względem odpychająco rdzawego, śmierdzącego bajorka, to sam Grzmotożur - teraz samozwańczy, ale jedyny właściciel domniemanego złoża rudy darniowej - poweselał znacznie.

Zamieniwszy w ten sposób nieprzespane noce na niecierpliwe dni pełne drewnianych strużyn z przydrożnych badyli, byleby zająć czymś przywykłe do pracy ręce (które to strużyny skrzętnie zbierał i z lubością palił w wieczornych ogniskach), Żwawipręt nie mógł się doczekać objęcia w sprawiedliwie cząstkową własność porzuconego Azen Krazketor. Oczywiście zamierzał najciężej pracować, więc jemu się będzie najbardziej należało. Z tego zachłannego nastroju wybiły go dopiero upiorne wizerunki wyłaniające się ze ścian opuszczonej twierdzy. Zamarł na chwilę, zaskoczony, zgubił słowa, spanikował i z mieszaniną ulgi oraz wstydu pozwolił przemówić komuś innemu, zaraz jednak pożałował tchórzostwa.

- Na imię mam Grzmotożur i dla przyjaciół tylko jestem Żwawiprętem - żąchnął się wybałuszywszy oczy Grzmotożur, który nie lubił swojego imienia, ani przydomku, ani nawet nie miał przyjaciół, ale szacunek musiał być, więc po złości zdołał odzyskać nieco rezonu i ognia w dupie. Zmagając się z atakiem cholerycznego oczopląsu przez chwilę desperacko szukał słów, po czym dodał:
- Przybyłem tutaj ciężką pracą odbudować i dokończyć dzieło odeszłych mistrzów, oraz zajebać Pukacza i pomioty jego, na pohybel kurwiej ich braci.

Upuściwszy nieco pary w tłokach, przedstawiciel Klasy Wyrobniczej pilnie zajął się rozpalaniem pochodni, chociaż jednocześnie zezował podejrzliwie na szlachetniej urodzonych, utytułowanych towarzyszy, żeby sobie wiedzieli, że on sobie nie da i nie ma zgody, popychadłem tutaj nie będzie.

Ogień zawsze go uspokajał.
 

Ostatnio edytowane przez WOLOLOKIWOLO : 04-03-2024 o 12:13.
WOLOLOKIWOLO jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem