Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości...


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-03-2024, 08:05   #1
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa

Wieki temu, gdy świat był jeszcze młody, elfowie i krasnoludowie żyli ze sobą w pokoju i harmonii. Krasnoludowie byli wielkimi rzemieślnikami, władcami głębin i niezrównanymi wynalazcami. Elfowie zaś potężnymi czarodziejami, znakomitymi łucznikami i istotami kochającymi otwarte niebo oraz czyste powietrze. Wydawało się, że te dwa ludy osiągnęły szczyt swojej potęgi. A były to potęgi tak wielkie, iż świat był za mały, aby mogły współistnieć. Rosnące napięcie, niezrozumienie pomiędzy dwoma ludami zniszczyło serdeczne stosunki, pozostawiając jedynie wrogość, która w końcu doprowadziła do strasznego wyniku - wojny. Wojny Trójwiecznej.

Dwaj legendarni krasnoludowie, Roghan Nieustraszony i Zelligar Nieprzenikniony, wznieśli twierdzę Azen Krazketor. Ukryta wśród wzgórz, z dala od wielkich hal Azen Gundgathol - kolebki krasnoludzkiej cywilizacji - służyła im jako schronienie przed wścibskim wzrokiem pobratymców, a zarazem jako baza dla ich śmiałych działań na powierzchni, tuż przy granicy z Alfheimem, leśną krainą elfów. Z tego powodu ich poczyniania nigdy nie były do końca dobrze znane. Aż do tego stopnia, że pojawiły się rozmaite podejrzenia. Między innymi twierdzono, że wysługiwali się niewolnikami przy budowie twierdzy, iż Rogahna zaczęła gubić przeklęta gorączka złota, a Zelligar podążał Wilgotną Ścieżką; zapomnianą sztuką Tych, Którzy Siali Zarodniki - Krasnoludzkich Czarodników.

[media][/media]

Jednak kiedy elfowie zagrozili cywilizowanemu światu krasnoludów, Roghan i Zelligar w najczarniejszej godzinie wojny zebrali gotową do walki armię i wyruszyli z pobratymcami w odległą wyprawę do porośniętej lasem, nieznanej krainy, gdzie spotkała ich śmierć we wielkiej, decydującej bitwie. Trwający trzy stulecia konflikt nigdy nie został zakończony oficjalnym porozumieniem, choć wyniszczył i zmęczył oba ludy tak, że nie były w stanie prowadzić dalszych działań wojennych. Elfia korona trafiła ostatecznie w ręce krasnoludów, ale było to gorzkie zwycięstwo, osiągnięte zbyt dużym kosztem.

Nastały Czasy Niepokoju. Z tysięcy krasnoludzkich wojowników i maszyn został zaledwie ułamek tej potęgi, która choć imponująca, nigdy nie była w stanie zapewnić Wiecznym Górom całkowitego bezpieczeństwa. Pozbawione armii królestwo stawało się z dnia na dzień niebezpieczniejsze. Podziemne tunele coraz bardziej zaniedbane, twierdze odizolowane, a górska granica - porowata.

A gdzie dwóch się biło, tam trzeci korzystał. Górskie olbrzymy i smoki zdobywały jedną warownię za drugą. Z Bezwartościowej Północy napływał barbarzyński, prymitywny lud zwany ludźmi. Zaś podziemne korytarze królestwa zalało dotąd nieznane zagrożenie. Czyżby krasnoludowie kopali zbyt głęboko? W mrocznych czeluściach ziemi napotkali potwory, których nigdy wcześniej nie widziano na powierzchni, a z którymi musieli szybko nauczyć się walczyć: zwierzoludzie. Byli znani pod różnymi nazwami - koboldy, gobliny, orkowie, hobgobliny - ale łączyło ich jedno: nienawiść do ludu krasnoludów. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały nadejście czasów pełnych niepewności.

[media][/media]

Moi przyjaciele i wierni towarzysze broni,

Jeśli czytacie tę wiadomość, wiedzcie, że mnie, Rogahnowi Nieustraszonemu, nie zostało za wiele czasu. Umieram z dala od górskiej ojczyzny, leżąc pośród przeklętych drzew, wielokrotnie przeszyty strzałami elfich pomiotów. Los Zelligara zaś pozostaje nieznany i mimo niegasnącej nadziei musimy przygotować się na najgorsze.

Dlatego moją ostatnią wolą jest przekazanie wam twierdzy Azen Krazketor i wszystkiego, co się w niej znajduje, jeśli zdołacie do niej wrócić w ciągu sześćdziesięciu dni od mojej śmierci i ją utrzymać.

Tak pragnę podziękować za waszą służbę w najtrudniejszych czasach, jakie spotkały nasz lud.

W zamian proszę tylko o zapewnienie bezpieczeństwa Mae, Mojej Najdroższej, która pozostała w warowni na czas wojny.

Pomścijcie mnie!

Jako dawni poplecznicy Roghana i Zelligara, którzy towarzyszyli im w czasach największych triumfów i najcięższych prób, wracacie do ojczyzny, do ziemi świętej. Do Wiecznych Gór. Do królestwa, które wielu już zaczęło nazywać Królestwem Utraconym. Waszym celem było odnalezienie i opanowanie twierdzy Azen Krazketor, dziedzictwa waszych mistrzów, które wywoływało w was sprzeczne uczucia - zarówno strach przed nieznanym, jak i tęsknotę za legendarnymi postaciami, które nim władały.

Po zaopatrzeniu się w niezbędne zapasy, odpoczynku i zorganizowaniu się, opuściliście Durnagald, jeden z ostatnich punktów światła na mrocznej mapie Utraconego Królestwa. Naziemna osada znajdowała się nad Rzeką Strzał, zwaną przez krasnoludów Isenduin, a przez elfów Krysivor. Pełniła niegdyś funkcję handlowej faktorii, a dziś była jednym z głównych obozów dla uchodźców - tych napływających z utraconych warowni i tych przeprawiających się przez Krwawy Bród, w drodze powrotnej z elfich ziem, jednak bez bezpieczeństwa zapewnianego przez garnizon Azen Krazketor, otoczona ledwie palisadą Durnagald mogła w każdej chwili paść ofiarą brutalnego ataku schodzących z gór zwierzoludzi, którego nie będzie w stanie odeprzeć.

Wyruszyliście w podróż, aż natrafiliście na ścieżkę, prowadzącą z Wiecznych Gór ku wzgórzom i lasom. Przemierzywszy ją, w końcu dotarliście do wypiętrzenia z czarnej skały. Jedynym zauważalnym elementem warowni Azer Krazketor była pojedyncza wieża. Zaczęliście się zastanawiać, jak wielka może być ta warownia. Ponoć nie została nigdy ukończona, ale miała przynajmniej dwa poziomy, w których nie brakowało sekretnych przejść, ukrytych korytarzy i tajemnych komnat, o których wiedzieli tylko Rogahn i Zelligar.

Wieża uformowana była w brodatą głowę krasnoluda. Przedstawiała samego Geddinthora, Baruk-Khazada, Lorda Wojen, który nauczył krasnoludów jak walczyć z górującymi wzrostem olbrzymami i przeważającymi liczebnie barbarzyńcami. Jego bezlitosne oblicze wykute z kamienia skierowane było w stronę Rzeki Strzał - południowej granicy Utraconego Królestwa - niczym groźba dla elfiego ludu zamieszkującego znajdujące się tam lasy.

[media][/media]

Upewniwszy się, że nikogo nie ma na straży, wkroczyliście do środka. Podwójne drzwi u podnóża wieży nie stanowiły przeszkody. Zostały sforsowane mimo zaklętych run, które miały nie pozwolić ich otworzyć nikomu, kto nie wychwali imienia króla krasnoludów. Uszkodzone zawiasy uniemożliwiały ich ponowne zamknięcie. Wyglądało na to, że ktoś zdążył tu dotrzeć przed wami, ale to was akurat nie zdziwiło. Przy kuflu piwa w durnagaldzkiej karczmie słyszeliście, że podjęto już kilka wypraw do Azen Krazketor, ale jeszcze nikt nie wrócił żywy, aby opowiedzieć, co widział w środku krasnoludzkiej twierdzy.

A chętnych nie brakowało, skoro o skarbach zgromadzonych przez duet krążyły legendy, nawet mimo ostrzeżeń przed klątwami czyhającymi na szabrowników. Błyszczący klejnot wielkości krasnoludzkiej pięści, warty sto tysięcy sztuk złota. Prywatne kwatery Rogahna, w których gromadził łupy z niezliczonych bitew i trofea z pokonanych bestii. Zaklęty kamień spełniający życzenie tego, kto umieści jego odrąbany kawałek pod językiem, czy inne skarby Zelligara, ponoć przechowywanych na dnie głębokich zbiorników wody, co miało odstraszyć złodziejów.

[media][/media]

Mówiono, że Rogahn i Zelligar pozostawili straże, ale najprawdopodobniej padły ofiarą potworów lub barbarzyńców, tak jak stało się to z garnizonami wielu innych warowni. Najzłośliwsi i najbardziej pijani twierdzili, że to sami Rogahn i Zelligar zdążyli powrócić do warowni, ale obrali stronę elfów, odwracając się od pobratymców w potrzebie.



Jedna kratka ma wymiar 10 na 10 stóp (ok. 3 na 3 metry).



Za wejściem, po obu stronach korytarza, znajdowały się trzy pary wnęk, z których obrońcy warowni mogli ostrzeliwać intruzów strzałami lub dźgać włóczniami. Zachowaliście szczególną ostrożność, lecz okazało się, że te punkty obronne również nie były strzeżone. Zalegała w nich tylko wilgotna ciemność, choć ślady dawnej krwi świadczyły o niedawnych bitwach, które tu stoczono.

Po przejściu czterdziestu stóp prostego korytarza wykutego w skale, stanęliście przed kolejnymi podwójnymi drzwiami. Już nie z kamienia, a z drewna. Nagle stało się coś, czego się nie spodziewaliście. Po obu stronach drzwi, na kamiennych ścianach, pojawiły się dwie brody - jedna śnieżnobiała, a druga czerwona jak ogień. Otaczały one wykrzywione w nienawistnym grymasie usta, które niespodziewanie się otworzyły, przemawiając w mowie waszych przodków. Poznaliście stentorowe głosy poległych mistrzów:

[media][/media]

- KTO? KTO ŚMIE ZAKŁÓCAĆ SPOKÓJ TEGO MIEJSCA? KTÓREMU ZASRAŃCOWI ŻYCIE TAK NIEMIŁE, ŻE PROSI SIĘ O GNIEW ROGAHNA NIEUSTRASZONEGO I ZELLIGARA NIEPRZENIKNIONEGO?

Zastygliście w bezruchu. Czy mury twierdzy były obdarzone świadomością i potrafiły rozmawiać z jej bywalcami? Mogła to być prawda, skoro Zelligar Nieprzenikniony w swym warsztacie pracował ponoć nad magią potężniejszą niż jakakolwiek dotąd znana pobratymcom.

A może sami bogowie stali na straży tego miejsca, zsyłając śmierć na intruzów...?

Może lepiej było poszukać tego sekretnego, tylnego wejścia do twierdzy, o którym co prawda słyszeliście, ale tylko Rogahn i Zelligar wiedzieli, gdzie się znajduje?
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 04-03-2024 o 21:32.
Lord Cluttermonkey jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-03-2024, 18:01   #2
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Mog zatrzymał się i odruchowo spojrzał na swoich towarzyszy. 'Magia czy duchy?' - zapytał sam siebie w myślach.

Mogarin Baerdlong - bo takie miano nosił, był - jak i jego towarzysze - krasnoludem. Choć zawsze pragnął zostać wojownikiem, to jednak wyglądem przypominał raczej mędrca. Bujna siwa broda, siwe brwi i włosy tegoż koloru, potęgowały to wrażenie i dodawały krasnoludowi powagi.

W rzeczy samej, Mogarin głupcem nie był. Zapewne gdyby za młodu zainteresował się profesją, do której miał naturalne predyspozycje, byłby teraz magiem bądź kapłanem, a nie skrybą i niezbyt wprawnym wojakiem.

- Krasnoludy. Poplecznicy Rogahna i Zelligara - odrzekł, uznając że jest najlepiej predystynowany do przemawiania w imieniu swojej drużyny. W końcu w swoim oddziale obok profesji skryby zajmował się też rozsądzaniem sporów, jakie wybuchały nieraz pomiędzy krewkimi, krasnoludzkimi żołnierzami.

- Przybyliśmy z ich polecenia, by otoczyć pieczą te włości i... zapewnić bezpieczeństwo Mae - głos krasnoluda lekko zadrżał. Mogarin nie był pewien jak jego nadprzyrodzeni rozmówcy zareagują. Czy będą żądać jakichś dowodów jego słów? A może od razu wezmą ich za kłamców i rabusiów? Niewiele też wiedział o samej Mae. Informacji o śmierci Rogahna i Zelligara na razie celowo nie ujawniał. Trzeba było najpierw wyczuć nastawienie i intencje interlokutorów, przypuszczalnie strażników tego miejsca.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 03-03-2024 o 19:27.
Pliman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-03-2024, 18:38   #3
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Aye! - rzekł pewnie Galvar na potwierdzenie słów Beardlonga stając u jego boku podparty na toporze o długim trzonku - U boku Rogahna i Zelligara przelewaliśmy krew, znosiliśmy trudy i świętowaliśmy triumfy. Nasze imiona to Galvar, Mogarin, Żwawipręt, Dogan i Anghar. Jesteśmy tu bo nastały Czasy Niepokoju. Góry stały się niebezpieczne nawet dla krasnoludów. Nasz lud potrzebuje Azer Krazketor jak nigdy dotąd.

- Potrzebuje... bezpiecznej przystani. - dokończył.

Galvar był postawnym wojakiem pełniącym w armii funkcję thazora - dowódcy drużyny. Choć pochodził z rodziny pełnej mędrców to był prostolinijnym krasnoludem, mówiącym wprost co myśli, dbającym o towarzyszy i nigdy nie cofającym się przed walką. Do sprawy z twierdzą podchodził bardzo osobiście i pojawienie się zjaw było czymś dziwnym. Obaj herosi (a na pewno Rogahn) polegli daleko stąd. Czyżby ich duchy pomimo wszystko pilnowały ich twierdzy?
Dlaczego tak szybko popadła w ruinę.
Co właściwie się stało.
Galvar był zdeterminowany by poznać tą tajemnicę i przywrócić Twierdzę do jej świetności.
Tak należało zrobić
Tak trzeba było zrobić
Dla dobra wszystkich
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 03-03-2024 o 20:56.
Stalowy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-03-2024, 10:18   #4
¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
 
WOLOLOKIWOLO's Avatar
 
Reputacja: 1 WOLOLOKIWOLO nie jest za bardzo znany
Grzmotożur, zwany Żwawiprętem, nie polubił podróżowania na powierzchni. Szeroki świat był pełen błota i nie dość, że nie było w nim nic do roboty poza chodzeniem, to nawet krokom brakowało znajomego tempa i stukotu. Przez większość czasu nie wiedział gdzie jest, ani dokąd idzie, więc w irytująco jasne, księżycowe noce, rysował w piasku toporne mapy dokumentujące drogę przebytą od domu, które potem ze złością rozkopywał porankami.

Nie zamierzał wracać.

Zamiast tego postanowił wydobyć srebrną żyłę sytuacji - w irytująco rozległym świecie wszystko było niczyje. Nie było odwiecznych klanowych szybów, ani starożytnych praw wydobycia złóż wziętych w wieczyste posiadanie przez szlachetnych przodków. Jeśli nawet nikt nie zrozumiał jego podekscytowania i roszczeń względem odpychająco rdzawego, śmierdzącego bajorka, to sam Grzmotożur - teraz samozwańczy, ale jedyny właściciel domniemanego złoża rudy darniowej - poweselał znacznie.

Zamieniwszy w ten sposób nieprzespane noce na niecierpliwe dni pełne drewnianych strużyn z przydrożnych badyli, byleby zająć czymś przywykłe do pracy ręce (które to strużyny skrzętnie zbierał i z lubością palił w wieczornych ogniskach), Żwawipręt nie mógł się doczekać objęcia w sprawiedliwie cząstkową własność porzuconego Azen Krazketor. Oczywiście zamierzał najciężej pracować, więc jemu się będzie najbardziej należało. Z tego zachłannego nastroju wybiły go dopiero upiorne wizerunki wyłaniające się ze ścian opuszczonej twierdzy. Zamarł na chwilę, zaskoczony, zgubił słowa, spanikował i z mieszaniną ulgi oraz wstydu pozwolił przemówić komuś innemu, zaraz jednak pożałował tchórzostwa.

- Na imię mam Grzmotożur i dla przyjaciół tylko jestem Żwawiprętem - żąchnął się wybałuszywszy oczy Grzmotożur, który nie lubił swojego imienia, ani przydomku, ani nawet nie miał przyjaciół, ale szacunek musiał być, więc po złości zdołał odzyskać nieco rezonu i ognia w dupie. Zmagając się z atakiem cholerycznego oczopląsu przez chwilę desperacko szukał słów, po czym dodał:
- Przybyłem tutaj ciężką pracą odbudować i dokończyć dzieło odeszłych mistrzów, oraz zajebać Pukacza i pomioty jego, na pohybel kurwiej ich braci.

Upuściwszy nieco pary w tłokach, przedstawiciel Klasy Wyrobniczej pilnie zajął się rozpalaniem pochodni, chociaż jednocześnie zezował podejrzliwie na szlachetniej urodzonych, utytułowanych towarzyszy, żeby sobie wiedzieli, że on sobie nie da i nie ma zgody, popychadłem tutaj nie będzie.

Ogień zawsze go uspokajał.
 

Ostatnio edytowane przez WOLOLOKIWOLO : 04-03-2024 o 12:13.
WOLOLOKIWOLO jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-03-2024, 20:49   #5
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Dogan wlókł się na końcu ich wyprawy. Przenośna krasnoludzka balista, którą taszczył ze sobą, może była i przenośna, ale stanowiła nielada obciążenie. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie był przyzwyczajony do dźwigania ciężarów. Przeklinał w duchu po kolei wszystkich, którzy nawinęli mu się na myśl, uniemożliwiając mu przygotowanie lżejszego prototypu. Miał przecież tyle pomysłów! Tyle wykonał szkiców, obliczeń! Odrzucał jeden projekt za drugim by uzyskać coś, może nie doskonałego, ale jednak wyróżniającego się na tle wszystkich innych automatonów! Że też jego towarzysze postanowili ruszyć tak szybko! Ah, gdyby miał jeszcze rok, albo dwa...

Z wdzięcznością przyjął kolejną przerwę w podróży, by odsapnąć. Te bełty do balisty były każdy z osobna może nie takie ciężkie, ale dziesięć takich, to spory bagaż do noszenia.

- No, wy tu sobie pogaduchy urządzacie - sapał - ale nikt nie wpadł na to, żeby mi pozwolić najpierw sprawdzić, czy pułapki jakieś się tu nie chowają...- co powiedziawszy, rozejrzał się właśnie w celu zlokalizowania potencjalnych niebezpieczeństw.
 
Gladin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-03-2024, 21:29   #6
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację



Anghar zwany Czarnym Młotem szedł na przodzie u boku Galvara, druha wraz z którym ramię w ramię przelewał krew spiczastouchych. W jednej dłoni trzymał rozpaloną pochodnię, drugą miał przygotowaną, gdyby trzeba było wyciągnąć oręż. Uśmiech, który można było dostrzec spod jego bujnej czarnej brody opadającej na okutą płytą pierś (widok wieży której od lat nie widział sprawił że jego duch odżył), zrzedzniał gdy pojawiły się magicznie przywołane oblicza o głosie niczym grzmot. Nie znał i nie ufał magii... to pewnie było dzieło Zelligara. Czy przewidywało, że sprzymierzeńcy czarodnika mogą to wrócić pod jego nieobecność?

Galvar mówił dość oględnie, natomiast on sam nie widział powodu, by taić czemu tu przybyli. W końcu złożył przysięgę. Nie byli jakimiś złodziejami, by się czaić.

- Klnę się na Geddinthora, Baruk-Khazada, Lorda Wojen, że przybywamy tutaj zrealizować testament naszego wodza, Roghana Nieustraszonego, który przekazał nam przejąć i utrzymać tę twierdzę przez wrogami naszego ludu! Złożyłem przysięgę, że uczynię to lub zginę próbując! Zresztą mamy jego spisane słowa ze sobą. Przepuście nas więc!
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 05-03-2024 o 21:35.
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-03-2024, 21:42   #7
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
2 tura eksploracji (ok. 20 min od wejścia do lochu)

Na kilka bić serca zapanowała nerwowa cisza. Słychać było tylko zawodzenie wiatru i szum rzeki Isenduin. Wtem, wykrzywione w nienawistnym grymasie usta wybuchnęły szyderczym śmiechem.

[media][/media]

- GŁUPCY… - Zza czerwonej jak ogień brody zazgrzytał pogardliwy głos Rogahna Nieustraszonego. Takim samym witał na polu bitwy wrogów. Zwykle nie doceniających krasnoluda, którego goły tors chroniły jedynie runiczne tatuaże, w ręcznym boju okazujące się być twardsze od jakiejkolwiek zbroi.

- GŁUPCY, KTÓRYCH WKRÓTCE SPOTKA ŚMIERĆ!

Upiorne wizerunki Rogahna i Zelligara zniknęły, jakby wtapiając się we ściany warowni, ale okrutny śmiech nawiedzał was jeszcze przez długą chwilę. Dlaczego was nie rozpoznali? Nie wiedzieliście. Mogarin spojrzał raz jeszcze na ostatnie słowa Rogahna, które niósł Anghar, jako ten o najwyższym statusie.

Spisane były nie na kamieniu runicznym, jak to czyniono z ważnymi dokumentami, które miały przetrwać wieki, a w pośpiechu, jego własną krwią, na przypadkowym pergaminie zawierającym już nieaktualne elfie rozkazy z Wojny Trójwiecznej, wydarte ostatniemu długouchemu, jakiego dosięgnął jego topór. Ten dokument nie mógł być przecież fałszywy!

Odruchowo ścisnęliście mocniej za oręż… ale nic się nie stało. Jedynie podwójne drewniane drzwi przed wami zaskrzypiały. Uchyliły się nieznacznie. Może to magia, może duchy legendarnych pobratymców, a może… podmuch wiatru? Nie byliście pewni.

Drzwi prowadziły prosto do okrągłej komnaty. Do serca wieży wzniesionej na podobieństwo oblicza Lorda Wojen. Ci z was, którzy byli wcześniej w twierdzy, tak jak chociażby Galvar, często i długo stali w tej wieży na warcie, pilnując albo bramy na tym poziomie, albo lustrując z wyższego poziomu niekończące się lasy za Rzeką Strzał - tym baczniej, im bliżej było do lata, kiedy rzeka bywała tak płytka, że Krwawy Bród można było pokonać bez promu. Swoją drogą w tym roku i tak krótkie, bo trwające w tych stronach zaledwie osiem tygodni lato, miało skończyć się po zaledwie sześciu, co niepokoiło nie tylko tych żyjących z darów ziemi i hodowli zwierząt, ale także kapłanów tudzież wróżbitów...

Teraz nie odważyliście się postawić chociażby kroku dalej. Poczuliście zapach śmierci. Przez uchylone drzwi, w świetle pochodni, dostrzegliście fragment krwawej łaźni. W okrągłej komnacie wieży zalegało kilka ciał zbrojnych… na pierwszy rzut oka może pięć? Z czego trzy posturą to na pewno krasnoludowie, choć tylko dwóch wyglądało jak warownicy Azen Krazketor, a dwaj pozostali byli znacznie wyżsi. Może elfowie, może barbarzyńcy? Może ktoś został tylko oszołomiony albo jeszcze nie wyzionął ducha? Gdyby tak było, moglibyście się dowiedzieć, do czego tu tak właściwie doszło, kiedy przez prawie rok walczyli na obcej ziemi, pośród wysokich drzew Alfheimu. Bez bliższego przyjrzenia się ciałom, ciężko było odpowiedzieć na mnożące się pytania…

Zanim ruszyliście dalej, Dolgan sprawdził dokładnie obszar dziesięciu stóp korytarza tuż przy drzwiach. Nic nie wskazywało na obecność pułapek. A przez otwór strzelniczy znajdujący się po prawej stronie, najbliżej drzwi, w świetle pochodni Grzmotożura dostrzegł jedynie fragment niestrzeżonej komnaty wieży. Całe szczęście, że tak było, bo gdyby wszystkie te otwory były obsadzone zbrojnymi z włóczniami i kuszami, przedarcie się do środka twierdzy graniczyłoby z cudem. Rogahn i Zelligar wiedzieli, co robią, projektując to wejście.

Jeden z prawdopodobnie martwych krasnoludów - ten wyglądający na pierwszy rzut oka najmniej znajomo - próbował doczołgać się w stronę kolejnych podwójnych drzwi, znajdujących się po waszej prawej stronie, o czym świadczył krwawy ślad, jaki zostawił na kamiennej posadzce.

Players must declare that their characters are actively looking for traps, and they must be looking in the right place. This roll may only be made once per character in a particular location, and it takes 1 turn per 10' x 10' area searched. The Judge secretly rolls the dice for these checks, because the players will never know if they failed to find the trap or if there is not one present.

Szansa na znalezienie pułapki przez Dolgana: 14+ na 1d20

Wynik rzutu ukryty zgodnie z powyższą zasadą

Przeszukane zostało pole 10 na 10 stóp najbliżej podwójnych drzwi, przy otworze strzelniczym - zajęło to 1 turę eksploracji (10 min)




 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 05-03-2024 o 22:01.
Lord Cluttermonkey jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-03-2024, 04:35   #8
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
- Pierwotnie myślałem, że to strażnicy twierdzy, którzy chcą poddać nas jakimś próbom. Chociaż to nadal możliwe, to jednak obecnie skłaniałbym się do stwierdzenia, że to miejsce zostało splugawione - odezwał się Mog robiąc kilka ostrożnych kroków w przód, w stronę leżących, w głębi cytadeli, ciał.

- Może któryś z nich jeszcze dycha? Zdaje się, że to krasnoludy, może czegoś się od nich dowiemy... A nawet jeśli nie, to nie godzi się zostawić ciał braci. Należy im się chociaż pochówek - dodał zapalając pochodnię i dokładnie lustrując teren przed sobą. Nie chciał skończyć tak jak ci tutaj.

'Co ich zabiło? Pułapki? Wrogowie? Dzikie bestie?' - zastanawiał się.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-03-2024, 13:30   #9
¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
 
WOLOLOKIWOLO's Avatar
 
Reputacja: 1 WOLOLOKIWOLO nie jest za bardzo znany
- Kamień niesie słowa - ostrzegł Grzmotożur, boleśnie świadom, że ich przybycie zostało dwakroć oznajmione dowolnej bestii czającej się przy wejściu do twierdzy - po takiej gromkiej zapowiedzki musimy być podwójnie ostrożni.

Postanowił sprawdzić pozostałe otwory strzelnicze, na wypadek gdyby hałas przyciągnął obserwatorów. Zrobił to w losowej kolejności, w dwóch przypadkach powracając nagle, tak by mieć większe szanse dostrzec cokolwiek, co próbowałoby się kryć w cieniu. Pomyślał też, że jeśli istniało jakieś zapasowe wejście, to może łatwiej byłoby dojrzeć je od wewnątrz, więc zwrócił uwagę na ściany komnat po drugiej stronie otworów - czy sugerowały ukryte przejście układem kamieni, barwą, czy moze po prostu zwyczajnym uchwytem?

Dostrzegłszy też jeden otwór w zewnętrznej ścianie twierdzy, postanowiłw dalszej kolejności najpierw wyjrzeć, czy ktoś za nimi nie podążał, a potem spróbować przyświecić z zewnątrz, a nuż uzyska w ten sposób lepszą perspektywę.
 
WOLOLOKIWOLO jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-03-2024, 17:45   #10
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Nie znalazłem żadnych niespodzianek - powiedział Dogan do reszty, podnosząc się znad ostatniego sprawdzonego kawałka podłogi. - Ale to nie znaczy, że teren jest czysty, tak więc, ostrożnie. I mam nadzieję, że w głębi znajdziemy jakieś narzędzia, które pomogą mi przy tym i przy otwieraniu zamków - dodał. - Poczekajcie - rzekł schylając się po kawałek kamienia, który następnie wrzucił do pomieszczenia przed sobą.

Ustawiwszy się przy ścianie korytarza czekał, czy pojawi się jakiś efekt, równocześnie lustrując okolicę, czy nie będzie czego cięższego do rzucenia do środka. Nie wiadomo, czy nie ma czegoś reagującego na siłę nacisku.

Zastanawiał się, czy ułożenie i wygląd ciał może dać mu jakąś wskazówkę co do ich śmierci. Czy wszyscy leżeli skierowani w podobną stronę? Czy leżeli na plecach czy na brzuchach? Zastanawiał się, czy Ci tutaj zostali zaskoczeni? Czy chcieli się wycofać do następnych drzwi, stąd takie ułożenie? Jeżeli tak, to czy śmierć nadeszła z tyłu, od strony, z której nadochodzili - obejrzał się lustrując korytarz za nimi - czy może z góry (przy czym uniósł wzrok).

- Dobrze bym się czuł, gdyby ktoś ochraniał moje plecy. Nie chcielibyście stracić takiej siły ognia, nie? - poklepał swój atuomaton.

 
Gladin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172