- Ja tam wierzę, że uda się wszystko wyjaśnić - zaczął Armod -
gdyby wasz pan wieszał tak wszystkich od razu bez dania szansy wyjaśnień, to by sam pewnikiem zamieszkał. Pewnie straszycie nas tak tylko dla zabawy.
Wstał od stołu, dopił co miał w kuflu.
- Idę się ogarnąć, w końcu mamy stanąć przed jaśnie panem, nie możemy byle jak wyglądać. Wam także to radzę - rzekł do kompanów, licząc iż pojmą , że trzeba plan opracować.
Przed wyjściem, rzecz jasna zapłacił, co by paragrafów nie dodawać.
Mimo, że wielu zwieść by mogły jego słowa, on sam niespecjalnie wierzył w to co mówił. Zawiśnięcie co prawda miał wpisane niejako ryzyko zawodowe, ale za swoje wolał wisieć nie za cudze przewiny.
Wyszedłszy z karczmy, przeciągnął się i ruszył do wozu. Po minie Adelarada poznał, że ten już zna najnowsze nowiny.
- Przejebane, trzeba się chyba urywać. - rzekł cicho -
Wóz i graty szlag trafi, nie wyratujemy tego.