Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2024, 10:05   #23
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Mari zdecydowaną większość nocy, podczas której spali niedawni więźniowie kultu, spędziła nisko nad ziemią, leżąc na szerokim konarze młodego drzewa. Większość czasu po prostu drzemała, acz obudziła się w środku nocy. Przez pewien czas uzupełniła notatki w swoim dzienniku, po tym intensywnym dniu. Nie potrzebowała światła, o ile godziła się na spoglądanie na świat w szarości.
Skończywszy, wygrzebała z torebki zachowany kawałek królika z posiłku. Zgodnie ze swymi zwyczajami, przed snem uprawiała gimnastykę, podobną pod pewnymi względami do tego, co Ślepa Pięść znał ze swych rodzinnych stron, a w nocy nie hamowała się i podjadała. Jednak to wszystko było na nic.
Wciąż była chorobliwie chuda.
Żując królika, zeskoczyła z gałęzi zwinnie i cicho, aby przemieścić się w stronę innego drzewa. Po chwili przeniosła się na wyższy poziom gałęzi, sięgając po zasadzony tam hełm. Znalazłszy wygodne oparcie między dwoma mniejszymi konarami, postawiła hełm na jednym z nich.
- Chciałam porozmawiać, Anáthemo.

Hełm dłuższą chwilę milczał. Stawianie towarzyszy w niekomfortowej sytuacji, gdy musieli się dobijać do przedmiotów, szepcząc do nich o odzew, musiał być swego rodzaju wdowią krotochwilą. Mało kto decydował się na ton głośniejszy, mogący wskazywać otoczeniu stadium psychicznego niezrównoważenia.
- Ładny pejzaż - odpowiedziała łagodnie, w porównaniu z napiętą sytuacją z godziny dzielącej noc na połowy. - Co cię trapi, dziecko?
Zdarzało się Anáthemie określać Mari tym mianem. Bez żadnej ujmy. Wymykał się. Nie jeden został zmylony młodzieńczym wyglądem czarodziejki, jej pozorną niewinnością podrostka.

Mari delikatnie uśmiechnęła się, prawie niezauważalnie.
- Chciałam usłyszeć więcej o tobie. Dzisiejsza walka to dobra okazja.

- Długo by opowiadać, jeszcze dłużej gdyby całe fragmenty wspomnień nie uleciały niczym ptaki na zimę. - Szlachcianka zamyśliła się, smakując liryczną formę. Egzotyczne określenie. Tam skąd pochodziła nie było ani jednego ani drugiego. - Może i lepiej. Nie zdążysz się zestarzeć, nim skończymy rozmawiać. Zaintrygowana walką... Racja stoi po stronie Malika. Żyć można wiecznie lub zginąć w zatęchłym lochu. Wybór na pozór oczywisty.

Mari zawahała się. Życie wieczne było kwestią perspektywy. Zresztą tak samo jak termin życia. Bliżej większości mocy było do egzystencji bliskiej wieczności. Lecz to spostrzeżenie zostawiła na potem.
- Długo? To ile właściwie masz lat? I ile lat jesteś… na wolności?

- Któraż to wolność przemierza twe myśli? Wolność od złudzeń, które każdy nosi, ginących w rozczarowaniu? Wolność od roli ciążącej obowiązkiem, wrastającej w skórę? Wolność od krainy ocalenia i klątwy? I tak nie odpowiem... - Anáthema zaśmiała się krnąbrnie. - Lata przestaje liczyć się w chwili, gdy nie został już nikt, kto przyszedłby z tortem.

- Zakładam - Mari zaczęła powoli, z namysłem - zanim cię znaleźliśmy. Zanim tu przybyłaś. Byłaś czymś związana? Letarg? Czy może czymś się zajmowałaś?

- Jakże liczycie teraz czas? - nie było widać skupienia baronessy, lecz dało się odczuć, że próbuje. Poukładać rzeczy, oszacować ogniwa w łańcuchu zdarzeń. - Aroden, tak. Początek. Widzisz Mari, nawet nie pamiętam, jakim kalendarzem odmierzaliśmy czas przed nim. Moja klątwa. Miewam przebłyski, utrwalam na płótnie. Potrafisz sięgać w miejsca, które niosą odpowiedzi? Może, gdy znajdziemy chwilę wytchnienia, wspomożesz mnie wiedzą skąd pochodzą?

Mari zawahała się, na jedno uderzenie serca. Na jedno wspomnienie, na jedną kroplę czasu.
- Jeśli klątwa jest naprawdę dobrze zrobione, może być to trudne używając ciebie jako kotwicy - powiedziała trochę akademickim tonem - łatwiej byłoby złamać źródło problemów, ale na to obawiam się, że może mi brakować mocy. Tym bardziej, że nie wiemy czy ona blokuje wspomnienia czy je niszczy. Ale - pauzowała na moment - możesz mi powiedzieć o jej naturze. Kto cię przeklął? Jakiej był mocy? Co wiązało się z tym stanem, część twej obecnej postaci?

- Klątwa śmiertelnego umysłu, który przygniotły milenia - Upiorzyca urwała zbyt daleko idące domysły. - Na ciebie również czyha, jeśli spróbujesz podążać drogą ambitnych magów, często próbujących podobnej sztuki. Na różne sposoby. W większości ich pamiętniki kończy bełkot wpisany w ostatnie karty.

Mari spojrzała przez koronę drzewa w niebo. Gwiazdy, księżyc. Wzrok jej utkwił w jakiejś dziwnej pustce gdy odpowiedziała, z pewnym wahaniem.
- Przeciekłaś sama sobie przez palce - skomentowała z pewnym… współczuciem? Mimo monotonnego tonu głosu dziewczyny, dało się wyczuć skrawek tej emocji. Naprawdę współczuła Anáthemie.
- Jest magia która potrafi odwrócić większość tego czym jesteś. Leży w tej chwili poza zasięgiem mej mocy, a nawet gdyby była na wyciągnięcie ręki, istnieje bardzo mała szansa abym zdecydowała się jej użyć - powiedziała po namyśle - nawet nie wiem czy sięgnęłaby aż tak daleko.

- Remedium schowano w początku kalendarza - Upiorzyca dodała tajemniczo. - Na wyciągnięcie ręki, przecież że nie dalej.

- Tak - Mari powiedziała spokojnie - to sztuka czasu. Potrafi urzeczywistnić alternatywne linie czasu w czasu i scalić kogoś w nową osobę. Nie zmienia historii - podniosła palec do góry - nie zmienia osobowości. Ale to igranie z Zegarem - powiedziała tą frazę jakby opisywała jakąś osobę.

- Intrygujący koncept, lecz dla mnie inne linie czasu mogą różnić się jedynie tym, że wcześniej się skończyły, tak sądze... - Wdowa dla rozrywki oddała się wyobrażeniu cóż mogłoby potoczyć się odmiennie. Z fragmentów, które odtworzyła w pamięci. - Nie sądze bym miała moc im zapobiec. Nikt nie miał. Niemniej dziękuję za próbę ocalenia. Wciąż będę podążać drogą w stronę dnia pierwszego, to moja jedyna. Wasza obecność uczy jak nie stracić ręki, gdy nadejdzie moment. Dlatego mi zależy. Z każdym kolejnym cyklem zostaje coraz mniej. Przygnębiająca alternatywa, lecz nie ma się co smucić, ładny pejzaż...

- Nie próbowałam cię ocalić - Mari powiedziała z bezlitosną logiką swych słów - a tylko przedstawiłam istnienie pewnych możliwości. To jest zasadnicza różnica - oderwała wzrok z nieba, rzuciła spojrzenie na hełm - masz jednak moje współczucie.
Chwilę jeszcze Mari siedziała tak w milczeniu, składając pewne rzeczy sobie w głowie, tylko po to aby na koniec ostrożnie zejść z drzewa i spędzić resztę odpoczynku pod jego koroną, oparta o pień.
Zanim znowu oddała się w objęcia płytkiego snu, sięgnęła do notatek.
Przeciec sobie przez palce.
Zapisała frazę, a po niej kilka nieskładnych notatek ułożonych coś na kształt mapy myśli złożonej z run oraz haseł w co najmniej kilku, jeśli nie ponad dziesięciu narzeczach, dobierając naturalnie właściwe zwroty.
 
Cai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem