Lidia skinęła głową na słowa Armoda i również wstała od stołu. Dziewczyna miała ponurą minę. Nawet bardziej ponurą niż zazwyczaj. Miała ochotę uciec z miasta, ale nie chciała tego robić sama. Dlatego zdecydowała, że zaczeka na to co zdecyduje reszta trupy. Przysłuchując się Amrodowi i Adelardowi, podniosła Pana Ferdynanda, który wygrzewał się na słońcu, tuż obok wozu. Kot nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z tego faktu, jednak już po chwili zaczął cicho mruczeć.
- Może... - zaczęła cicho kiedy podeszła bliżej rozmawiającej ze sobą dwójki - Może pożar w nocy? Odciągnąłby uwagę. Wtedy pewnie udałoby się stąd uciec. Ten proszek od Margo, który używamy na pokazach. Bardzo mocno się pali. |