Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2024, 08:25   #159
Cioldan
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
- Eponia!! - krzyknęła Lindara gdy tylko przeciwnicy zaczęli uciekać. Duivel początkowo chciał udać się w pościg za zwiadowcami, ale mogło to okazać się zbyteczne, gdyż wszystkich by i tak nie złapali. Było ich przynajmniej sześciu. Przez krzyk kyzunki, zauważył wreszczie elfkę z niewyraźną miną, która kucała i próbowała wyciągnąć strzały ze swojego ciała.
Popatrzył na Kolesnikova i krzyknął pytająco
- GONIMY?! - nie usłyszał jednak odpowiedzi, a ich przywódca stał jak wryty między drzewami. Zwrócił się więc do Eponii.
- Poczekaj, jestem w tym dość dobry, tylko muszę znaleźć jakieś przybory w naszych zestawach podróżniczych- . Elf szybko przetrzepał wszystkie plecaki swojej małej drużyny, wyciągnął niezbędny sprzęt i zaczął opatrywać starszą z kuzynek. Lindara podeszła i zaczęła pomogać na tyle ile umiała. Podawała niezbędne opatrunki czy nożyczki.
- Eponia, musisz lepiej modlić się do Bogów, jak tak dalej pójdzie, to ciągle Ty będziesz obrywać...- odrobina czarnego humoru zawsze była w cenie w takich sytuacjach - może z mojej perspektywy to kuszące, bo pewnie padne jako ostatni... ehh, trzymaj się, teraz trochę zaboli- kontynuował leczenie elfki, a przy koncu wyciągał strzałę. Na szczęście okazało się, że w tym całym nieszczęściu, Eponia została trafiona w bezpieczne punkty. Bezpieczne w takim sensie, że nie zostały uszkodzone nawet jej kości. Pogoń za wrogiem nie była aż tak ważna, gdy pomyślał, że rana mogłaby się już trochę zasklepić, albo co gorsze, strzały byłyby zatrute, to ratunek po jakimś czasie mógłby być dużo trudniejszy, o ile w ogóle możliwy.
Wiedział też, że ma ze sobą miksturę leczniczą, ale to jeszcze nie był czas na wykorzystanie jej. Po wyjęciu strzał, z pomocą Lindary jak najszybciej opatrzyli obie rany. Eponia poczuła się odrobinkę lepiej, wstała o własnych siłach, od razu dostrzegła leżące psy
- Duivelu! Widzisz, że te psiaki cierpią dużo bardziej, ja bym wytrzymała chwilę dłużej bez pomocy...- lekko karcącym głosem, starsza elfka z piegami na twarzy zwróciła się do Mundo-naru.
- Ty zawsze miałaś dobre serce dla zwierząt. Wydaje mi się, że więcej empatii odczuwasz w stosunku do czworonogów niż innych od elfów dwunogów.- zaśmiała się najmłodsza z kuzynostwa niewiasta z dziwnym kolczykiem w nosie. Gdyby był większy, to ktoś mógłby pomyśleć, że ukradła go jakiemuś bykowi.
Eponia zdołała jeszcze tylko uciszyć swoją siostrę, bo taka uwaga wśród niemal samych ludzi, nie była zbyt na miejscu.
Duivel podszedł do grupki jaka stała przy psach.
- i co? Żyją? Jeśli choć trochę dychają to musimy spróbować je wyleczyć.- Sam jednak zauważył, że jeden z psów już zszedł z tego świata. Azur miał najmniej obrażeń, a trzeci pies był praktycznie jedną łapą w innym świecie. Elf wiedział dobrze, że czasem taka strata to jakby stracić członka rodziny. Sam nigdy nie miał psa na stałe, ale w czasach gdy zajmował się głównie patrolowaniem lasów cienia na północy Ostlandu, często dokarmiał porzucone lub lekko zdziczałe psy. One z kolei odwdzięczały mu się swego rodzaju miłością. Może żaden nie wszedł do jego domu, ale przeważnie budował im budy w odległości jakiś 150 kroków od małej wioski w której mieszkał. Stanowiły swoisty alarm przed pomiotami chaosu. Każdy jeden lądował również blisko miejsca pochówku elfów, które zamieszkiwały osadę. W przeciwieństwie do prawdziwych mieszkańców lasów, które zawsze zostawiał na miejscu, aby przyroda sama sobie poradziła. Gdy bestie Chaosu wybijały za dużo zwierząt, to padlina stawała się cennym zasobem dla mięsożerców.

Stefana już nie było wśród nich, gdyż pognał wraz z Olafem za przeciwnikiem. Duivel słyszał, jak Jeager krzyczy z lasu, aby ruszyć w pościg razem z nimi, ale każdy kolejny okrzy był coraz słabszy. Elf też nie zwracał uwagi na to czy ktoś dołączył do pościgu, czy nie. Zauważył ich tymczasowego dowódcę i doskoczył do niego. Kolesnikov może wcześniej nie zrozumiał, że to jego pytają o to czy gonić, może gdyby to krzyczał, ktoś z jego drużyny to byłby przyzwyczajony do wydania rozkazu. Dlatego tym razem elf podszedł bezpośrednio do Stefana K.
- Sierżancie, myślę, że winniśmy ruszać dalej, ale należałoby też osiodłać konia aby jakiś jeździeć czym prędzej udał się do głównej grupy. Wrogowie są w lasach, na szczęście uciekli na wschód od drogi, czyli w przeciwną stronę od Ristedt. Nie wiemy jednak czy przez las nie idzie jakaś inna grupa zwiadowcza tych pomiotów. Eponia da sobie radę, choć mocno oberwała. Gorzej z psami, jeden padł, drugi ledwo żywy, trzeba go nieść, albo spróbować teraz uleczyć, ale czy jest na to czas? W każdym razie działajmy, żebyśmy zdążyli do Wendorf przed zmrokiem. Tam może nas czekać kolejna walka- lekko się ukłonił pod koniec. Zanim usłyszał odpowiedź, dodał jeszcze - może goniec niech poprosi o więcej opatrunków. Może też jakiś mały oddział, z pięciu ludzi na koniach do walki wręcz. Ciche poruszanie się i tak już nie ma sensu, skoro wróg wie, że idziemy tą ścieżką do Wendorf-. Teraz już czekał na rozkazy.
 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem