Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2024, 19:33   #207
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Joachim nie sądził by w tym zajeździe miało ich spotkać coś ciekawszego niż ciepły posiłek. Ale słowa o zwierzoludziach wzbudziło jego ciekawość. Próbował sobie przypomnieć rozmowy z mutantami na temat róznych plemiona znajdujących się w regionie…. czy byli blisko terytorium plemienia Gnaka?

- Zwierzoludzie powiadasz - a czy ostatnio niepokoili kogoś w okolicy? Czy jest tu jeszcze ten człek który ich widział? - spytał się ładnej karczmarki.

.- Nie no pojechał dalej. A reszta zwiała zaraz potem. Sam chyba widzisz jakie tu tłumy zostały. - rzekła nieco kąśliwie wskazując na tą pustą izbę w jakiej ich dwójka była jedynymi gośćmi. - Pewnie to był jakiś wieśniak co jechał na targ do miasta albo gdzieś do swojej wioski. - rzuciła swoim domysłem. A gdzie Gnak miał swoje leże tego Joachim nie wiedział. Mówili coś o jakiejś dolinie ale gdzie ta dolina miała być to nie miał pojęcia. - To co? Zamawiacie coś? Głodni jesteście? - zapytała obrzucając ich pytającym spojrzeniem.

- Poproszę coś ciepłego, może jakąś zupę? Jesteśmy głodni a jeszcze sporo drogi przed nami - spojrzał wymownie na Gunthera, który wyglądał na głodnego. On sam też chciał się wzmocnić.

- A wcześniej ktoś w okolicy tych zwierzoludzi widział? - postanowił kontynuować próbę zdobycia trochę większej ilości informacji.

- Widział, nie widział. Kto ich tam wie? Tutaj na trakcie to jak na zawody kto lepszą czyli straszniejszą opowieść walnie. To już słyszałam o zwierzoludziach, orkach, bandytach, trollach, wampirach, chodzących trupach, zjawach i kto wie co jeszcze. Ale ten chłop wydawał się być przerażony to może i coś widział. Ale może są, może nie ma. Nas tu jakoś nie naszli. Ale kto wie? Może się i kręcą gdzieś na zewnątrz. Dlatego pytałam czyście ich widzieli. Może już sobie poszły? Albo grasują z innej strony niż wy przyszliście? - dziewczyna nadal chyba nie była pewna co o tym wszystkim sądzić. Zwłaszcza jak sama tu w obejściu żadnych potworów nie widziała ale nie miała pojęcia co siedzi w lasach wokół niego.

- Ale ogólnie to w lesie złe siedzi. Zwierzoludzie też. My się tu na noc zamykamy a i chłopi w okolicy tak samo. Więc całkiem możliwe, że dzisiaj się tu kręcą. Lepiej złego nie kusić. Zobaczy taki otwartą bramę to zaraz wejdzie, podpali, zabije, wychędoży no strach się bać. - odezwała się jeszcze wstając od szynkwasu i idąc na zaplecze. Gdy tam zniknęła stracili ją z oczu. Za to chwilę później wyjrzał jakiś grubas.

- To zupa tak? Dobrze, to już wstawiam. Trzeba trochę poczekać. - oznajmił im krótko po czym zniknął znowu na zapleczu. Słychać było jakieś przytłumione odgłosy pewnie z kuchni. I znów wróciła ta smukła blondynka.

- No to słyszeliście, trzeba trochę poczekać. A w ogóle co tu robicie? Z miasta czy do miasta? Bo tu na trakcie to albo to albo to. Chłopi to tu rzadko do nas przychodzą dusigrosze jedne nie dadzą zarobić uczciwym dziewczynom. A coś na chłopów nie wyglądacie. - wróciła na swoje miejsce za szynkwasem i do konwersacji z dwoma gośćmi. Wydawała się być zaciekawiona nimi a może tylko starała się jakoś umilić czas na oczekiwaniu na posiłek.

- Myślę, że zamknięcie bramy nie zaszkodzi - skwitował Joachim, w którym ciekawość tych rzekomych zwierzoludzi walczyła z płynącą z rozsądku obawą. W końcu nie miał gwarancji, że jeśli rzeczywiście po okolicy kręcą się zwierzoludzie to będą przyjaźnie nastawieni, nawet gdyby spróbował wytłumaczyć, że jest po ich stronie.

- Jestem astromantą, badam gwiazdy i zapisaną w nich prawdę - dodał po chwili, odpowiadając na pytanie dziewki.

- Badasz gwiazdy? Aha. To chyba jesteś jakiś uczony co? - dziewczyna zmrużyła oczy zapewne nie rozpoznając tytułu jaki podał. Co wśród tej dziczy nie powinno dziwić. To nie był salon Pirory z jej gośćmi z miejskiej oczytanej i wykształconej elity tylko przydrożny zajazd na trakcie.

- Dobra to poczekajcie chwilę. Powiem im aby zamknęli tą bramę. To co? Jednak widzieliście tych zwierzoludzi? Czy nie? - wstała i ponownie ruszyła na zaplecze. Ale jeszcze ciekawie zerknęła na dwóch przybyszy jak to w końcu mieli się z tymi zwierzoludźmi. Czy też nie mieli. Znikła na chwilę w kuchni. Gdy wróciła przyniosła tacę z dzbankiem i dwoma kuflami.

- Na razie to. Reszta jeszcze się robi. Zaraz zamkną bramę. - wyjaśniła stawiając naczynia na szynkwasie przed swoimi jedynymi klientami.

- Nie widzieliśmy zwierzoludzi, no przecież pytaliśmy się właśnie czy ktokolwiek ich widział - astromanta żachnął się lekko, bo ta kwestia wydawała mu się oczywista.

- Bramę zamykacie, to dobrze, ale my po posiłku będziemy chcieli podążyć dalej do miasta - dodał, nalewając sobie do kufla.


 
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem