Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2024, 09:19   #208
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację


Aubentag; południe; kamienica Pirory

Mnich skłonił się divie i gospodyni.
- Lady Odette, Lady Piroro, również cieszę, że was widzę i to przy tworzeniu sztuki przepięknej. - Otto uśmiechnął się do divy - Szkoda, że modelka nie jest w odważniejszej pozie, ale od tegoż jest wyobraźnia. - spojrzał na Pirorę - Wybacz najście, ale wyuczony jestem, aby u ciebie szukać lady Sorii, przynoszę żale jednego z jej podwładnych. - mnich chwilę zastanowił - Niestety tak jak powiedziała Pirora, zwierzoludzie nie przychodzą do miasta. Mamy tylko skaveny a im bym ciebie nie oddał chociażby miałoby to ocalić mi życie. Co do błogosławionego potomstwa… - zerknął przez chwilę na Pirorę - Jest jedna opcja ku której zmierzamy. Matka Sorii jest potężną istotą błogosławioną przez bogów. Potrafi przyjąć dowolną postać i dowolną płeć, w pełni zdolną do rozpłodu.

- Matka Sorii? Ona tu jest? Pobłogosławiona przez bogów? Brzmi bardzo ekscytująco. - zdziwiła się aktorka o miodowych włosach i wydawała się być zaciekawiona tą wiadomości. Spojrzała pytająco na gospodynię.

- Jeszcze jej tu nie ma. Pracujemy nad tym aby ją tu sprowadzić. Nasza Soria ma naprawdę nietuzinkowe pochodzenie moja droga. I myślę, że też może pochwalić się także płodnością. Zresztą możesz zapytać ją sama gdy wróci ze spotkania z Fedorą. - artystka odpowiedziała koleżance w swobodnym stylu chociaż rozmawiały o płodzeniu dzieci pomiędzy kobietami bez udziału mężczyzn.

- No to ją zapytam. A te skaveny to co to? - diwa zaciekawiła się nową wzmianką jaką przyniósł jednooki mnich.

- A nie wiem. - Averlandka wzruszyła swoimi ramionami wciąż kreśląc nowe linie na płótnie. - A o jakich żalach podwładnych mówisz Otto? - spojrzała w kierunku gościa.

- Jednego podwładnego. - poprawił mnich - Grubson mi się skarżył, że czuje się porzucony. Przyznam, nie zapraszacie go na przyjęcia, a Lady Sorii nie widział od czasu przymiarki sukni. Nie ładnie tak traktować kolegę w wierze, do tego takiego, który sam jest uzdolnionym kochankiem. - Otto żartobliwie przyjął ton pouczającego nauczyciela - Skaveny… to rasa zmutowanych szczurów, mniej więcej rozmiarów krasnoluda, włochate, śmierdzące, okrutne. Potrafią być chutne, ale w najgorszym tego słowa znaczeniu.

- Hubert? - Pirora wydawała się zdziwiona takim kierunkiem rozmowy. Zastanawiała się nad tym chwilę w końcu wzruszyła ramionami. - Rzeczywiście dawno go nie było. Jakoś tak często widywałam się z Fabienne i Sorią, że załatwiałyśmy wszystko od ręki jak już byłyśmy na miejscu. No tak, można go zaprosić. Trochę niezręcznie wyszło. Rzeczywiście. No dobrze, napiszę mu bilecik z przeprosinami i zaproszeniem. - gospodyni zmitygowała się jakby do tej pory tyle rzeczy się działo na raz, że wspólnik z teatru w naturalny sposób zszedł na dalszy plan jej prywatnych zainteresowań. Artystka teatealna się nie wtrącała nie znając zapewne tego o kim mowa.

- A te skaveny jak mówisz. Da się z nimi baraszkować? Bo pierwsze słyszę o jakichś zmutowanych szczurach. To jakieś zwierzęta? - drugi z tematów na tyle zaciekawił aktorkę, że chciała się dowiedzieć czegoś jeszcze aby wyrobić sobie o nich zdanie. Nic dziwnego, ta rasa w ogóle nie była znana w Imperium i nawet jeśli ludzie spotykali się ze śladami ich działalności zwykle brali ich za jakichś podziemnych mutantów czy zwierzoludzi jacy bytują w kanałach czy podobnych skrytych przed światłem dnia miejscach.

- Da, ale naprawdę odradzam. Imperium zaprzecza ich istnieniu, nawet Inkwizycja. Ja jedynie o nich wiem, z raportów krasnoludów. A ich opisy… nie są najmilsze jeżeli idzie o kobiety, które dostali w swoje ręce. Okaleczone ciała, w tym i łona. Złamane umysły. I nie mam na myśli "baraszkowanie tak dzikie, że zostały im blizny na ciele i umyśle". Okaleczali je dla własnej radochy bycia lepszym. Co do ich pochodzenia… to jest okryte tajemnicą. To nie tyle co szczury, które mamy w spiżarni, które jakoś zmutowały w ponad metrowe, dwunogie bestie. Krasnoludy ponoć walczą z nimi od dawna. Bardzo dawna. - mnich wzruszyła ramionami - Nie powinienem o nich w sumie wspominać, nic dobrego nie wyjdzie z kontaktowaniem się z nimi. - Otto westchnął - Kiedy w sumie wróci nasza lady? Do niej też mam sprawę, którą muszę omówić.

- No szkoda. Miałam nadzieję, że trochę egzotyki umili mi czas do tego spotkania z waszymi zwierzęcymi kolegami. Pobaraszkowałabym z tymi dzikusami ale no jeśli mają okaleczać i takie tam to niezbyt mi się podoba. Chciałabym przeżyć takie zabawy w jednym kawałku i najlepiej być jeszcze zdolna na następne. - aktorka skrzywiła swoje pełne usta w grymasie rozczarowania. Widocznie ten moment ciekawości ową podziemną rasą jej minął. Przynajmniej chwilowo.

- A Soria wróci jak wróci. Kimże my jesteśmy aby jej ustawiać grafik dnia? - gospodyni dodała kilka kresek na swoim szkicu zaczętego portretu. Ale pozwoliła sobie na nieco kpiący ton aby zaznaczyć, że nie czuje się władna dyrygować swoim zacnym gościem. - Ma spotkanie z Fedorą. Wydała jej się na tyle obiecująca aby się wokół niej zakręcić. Może udałoby się dla nas pozyskać. - oznajmiła spoglądając za okno. Zastanawiała się nad czymś po czym dodała. - Nie wiem kiedy z nią skończy. Ale powinna przyjść tutaj. Jak chcesz to możesz tu na nią poczekać. Albo powiedz o co chodzi to jej przekażę. - zaproponowała koledze ze zboru.

- Postanowiłem, że chyba pora trochę pomieszać naszej opozycji w głowie. - odparł mnich - Obecnie mam plan co do drogiej Matki Somnium. Pamiętasz jak wszyscy zareagowaliśmy na zapach krwi, naszej cudownej władczyni? Chcę sprawdzić czy ciągle będzie taki efekt, jeżeli wymiesza się ją z jakimś perfumem.

- Ah tak, chodzi o tą Somnium. No tak, trochę miesza. A krew Sorii tak, boska! Mogłabym ją próbować ciągle. - gospodyni pokiwała głową na znak, że rozumie z czym mnich przychodzi. A na wspomnienie czerwonego afrodyzjaku jaki płynął w żyłach córki Soren aż się uśmiechnęła błogo. - Odette ją chyba zna. - wskazała na aktorkę jaka była jej dzisiejsza modelką.

- Zna to za dużo powiedziane. Spotkałyśmy się z jakichś okazji. Czasem daje wystepy charytatywne to na jeden z nich przyszła. Ale wiecie u nas to ona nie jest jedyną morrytką w mieście. Co prawda rzuca się w oczy bo jest młoda i ładna. A większość to stare, ponure dziady. No i ma te swoje sny czy wizje. Ale żebyśmy się jakoś szczególnie dobrze znały to bez przesady. - diwa pokręciła głową. Częściowo potwierdziła słowa blondwłosej koleżanki ale je też sprostowała. Brzmiało jakby obie z kapłanką kojarzyły się raczej ze słyszenia niż z jakiej osobistej znajomości.

- No cóż jeżeli mój plan zadziała, to może zapoznamy się z nią bardziej. - mnich się uśmiechnął - Ale muszę o tym porozmawiać z Sorią, ona lepiej zna możliwości swojego ciała. Może też coś doradzi. - zastanowił się chwilę - Piroro, masz może węgiel? To narzędzie, którym ja lepiej pracuje.

- Weź coś sobie, tam leży. - malarka wskazała mu na zakątek z narzędziami. Widać tam było sztalugi, zaczęte obrazy i szkice, mnóstwo pojemników z farbami i jeszcze czyste akrusze. Typowy, artystyczny nieład. Miał w czym wybierać. Rozmawiali jeszcze we trójkę, całkiem sporo a sławna aktorka dawała się portretować. Widać było jednak, że jej temperament nie znosi być dłużej w takim nudnym bezruchu bo im dłużej trwało to portretowanie tym była niespokojniejsza. Gdy drzwi się otworzyły i weszła przez nie Soria wydawała się przybywać diwie z odsieczą w walce z nudą i bezruchem w samą porę.

- Witaj Otto. - przywitała się z nowym gościem a sama podeszła do Pirory ciekawa jak jej wyszedł najnowszy projekt. Portret artystki z Saltmundu był już mniej więcej naszkicowany na tyle, że szło rozpoznać kogo przedstawia.

- A jak poszło z Fedorą? - zapytała w rewanżu młodziutka Averlandka.

- Myślę, że wszystko jest na dobrej drodze. - odparła z zadowoleniem Soria i wręczyła jej drobny przedmiot. Wydawało się, że to koronkowa chusteczka w jakich lubowali się szlachcice bez względu na płeć. Jak malarka ją rozwinęła okazało się, że to damska bielizna.

- To widzę, że poszło ci całkiem nieźle! - zaśmiała się machając zdobyczą przed pozostałymi.

- A to nie było aż tak trudne. Tylko trzeba naszej aktoreczce dać jakąś rolę w teatrze. Najlepiej u boku naszej sławnej diwy. - popatrzyła teraz właśnie na miodowowłosą aktorkę. Ta zaś wzruszyła ramionami.

- No ja bardzo chętnie bym zagrała jakąś sztukę no ale mamy ten cholerny zakaz z powodu żałoby. Ale jak wam zależy to mogę się z nią spotkać i poznać. Zobaczę co jest warta. - diwa po raz kolejny podkreśliła jak bardzo ciąży jej ta żałoba po księżnej - matce jaka tak bardzo ograniczyła wszelkie huczne rozrywki w jakich zwykle brylowała.

- Można też zorganizować prywatny pokaz, przed niewielką widownią. - zaproponował mnich przeciągając się, zerknął na swoje dzieło. Udało mu się zrobić zarys głowy divy, ale najwyraźniej natchniony jej urodą, lub zainspirowany nudą, zmodyfikował nieco aparycję aktorki. Dodał jej parę prążkowanych rogów, wyostrzył i przyciemnił usta, dodając strużkę krwi spływającą z ich kącika.

- Lady Sorii sprawę mam. Sprawy tak naprawdę. Po pierwsze Hubert Grubson, nasz zaprzyjaźniony krawiec, żalił mi się, że został porzucony przez swoją władczynie i resztę kultu. - Otto przyjął dramatyczny ton - Pirora obiecała poprawę, ale jako doradca spraw wiary polecam, aby wynagrodzić biedakowi znoszenie samotności z taką cierpliwością. - mnich się uśmiechnął - Druga sprawa to chciałem się ciebie poradzić. Mam zamiar wysłać do Matki Somnium wywar z lawendy, aby jej zapach pomagał jej spać i nawiązywać kontakt z Morrem. Jak sądzisz jaki wpływ miałoby dodanie kilku kropel twojej krwi do wywaru?

- No ja już rozmawiałam o tym z Otto. Postaram się go zaprosić do nas na jakąś zabawę. Rzeczywiście trochę go ostatnio zaniedbałyśmy. - gospodyni poczuła się wyrwana do odpowiedzi gdy Soria na nią spojrzała. Ta zaś pokiwała głową o licznych, grubych, prawie czarnych warkoczach.

- Dobrze. Więc go zaprośmy. - zgodziła się gładko nie mając jakichś większych przeciwwskazań w tej materii.

- A z wywarem mogłoby być różnie. Trudno powiedzieć nie wiem jak ma silną wolę i swoje skryte pragnienia. O ile wiem morryci są dość ubodzy pod tym względem. W końcu służą bogowi umarłych i żywi i ich potrzeby ich nie obchodzą. Więc wstępnie nie jest to zbyt zachęcające. Ale kto wie co tam się kryje pod tą bladolicą fasadą. Większe ryzyko widzę w czym innym. - wężowa milady szybko przeszła do drugiej sprawy o jaką zagaił ją jednooki mnich. Wydawała się nie lekceważyć zdolności oporu młodej kapłanki chociaż jak ją znała jedynie powierzchownie mogła sugerować się jedynie stereotypami.

- Jeśli będzie wiedziała od kogo ma tą pomadę to i będzie mogła pójść tym śladem. Zwłaszcza jeśli okaże się odporna na moje słodkości. Parę kropel mojej krwi mogłoby pobudzić śmiertelnika niczym przyjemny flirt czy dotyk. Ale przesądziłoby sprawę jedynie jeśli i tak by żywił dobre chęci w tej sprawie. A jak u tej bladolicej z dobrymi chęciami do pikantnych zabaw to nie mam pojęcia. Nie doszły mnie słuchy aby była jakąś rozpustnicą. - syrena nie przesądzała sprawy ale wydawała się zachowywać sporą dozę sceptycyzmu czy tak drobna dawka jej krwi wpłynie na drastyczny wzrost pożądania młodej kapłanki Morra.

- Och, nie chcę, aby rzuciła się na pierwszego mężczyznę, którego zobaczy. Tylko dać jej delikatne swędzenie z tyłu głowy. I nie tylko. - mnich się uśmiechnął - Sądzę, że można spróbować. Jest żywa, religia, rutyna i umartwianie, potrafią jedynie zmienić naturę człowieka w szept. Wszelkie pragnienia ciągle gdzieś tam są, pora jej o nich przypomnieć. Natomiast jeżeli zacznie coś podejrzewać, zwalę to na kwiaciarka od, którego kupię lawendę.

- Zdajesz się być pewien swego Otto. No cóż, jak masz pomysł i odwagę go zrealizować ja ci nie będę stawać na drodze. Użyczę ci tych paru kropel do tej lawendy. Jak będziesz gotowy to daj znać. - wężowa syrena w ludzkiej skórze przemyślała słowa jednookiego mnicha i widocznie uznała, że może przychylić się do jego prośby.

- Dziękuję, czcigodna. Skoro o tym mowa, jestem pewny, że te dwie chętnie by się za to zabrały. - uśmiechnął się do aktorek - Ja mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, więc nie będę się uprzykrzał. - odstawił swoje dzieło na bok, ukazując co namalował. Skłonił soę kobietom - Miłej reszty dnia moje panie.

Opuścił kamienicę Pirory i ruszył w stronę apteki Sigismundusa, jeżeli gruba opuścił miasto do dokona swojej powinności w sprawie hodowli. Jeżeli nie to porozmawia z nim o wywarze dla Somnium. Po drodze może zahaczy o bazar zobaczyć czy ktoś ma może lawendę. Pogoda nigdy nie stała na drodze zysku.

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem