Pod koniec ablucji Stark przestał kląć i złorzeczyć. Wyszedł mokry, lecz zimna woda zmyła z niego złe, przygnębiające myśli i przynajmniej na chwilę pobudziła stare ciało do życia. Ubrany w suchą, czystą koszulę, mimo gównianej przygody, zdawał się wręcz tryskać dobrym humorem.
- Miejcie na siebie baczenie i niech was Sigmar prowadzi! - pożegnał się ze strażnikami. Po czym dorzucił z błąkającym się na twarzy uśmieszkiem - a jak spotkacie tych zasrańców to skopcie im ode mnie zielone dupska!
Rozwiesił mokre ubrania na wozie, montując z uciętych, świeżych gałęzi prowizoryczne szkielety, na których łopotały na wietrze niczym żagle. Strzelił lejcami i ruszyli wolno. Gustav coś nucił pod nosem przez dłuższy czas, gdy wtem najwyraźniej coś strzeliło mu do głowy.
- Trzymaj - wypalił znienacka rzucając lejce Fristadowi, - zupełniem zapomniał...
Po czym dał nura na tył wozu pod schnące ubrania.
- Ha! - krzyknął w końcu. - Mam! Nie będzie kapłan zadowolony...
Wgramolił się z powrotem na kozła i rozłożył na kolanach przed sobą pismo z ułamaną pieczęcią.
- Zupełniem o nim zapomniał w tamtym momencie.
Przez chwilę zagłębił się w lekturze, po czym złożył papier starannie i schował pod koszulę. Jechał tak chwilę zamyślony jeszcze nim zdecydował się odezwać.
- A tak właściwie dlaczego ten Łasicowaty tak się do ciebie przypierdolił?
- Myślisz ja wiem… Może bardziej woli mężczyzn, niż kobiety, kto go tam wie… - szturchnął łokciem Starka i uśmiechnął się szeroko, próbując obrócić całą sprawę w żart.
Stary skrzywił się. Ciężko było poznać czy nie spodobał mu się żart, czy wymijająca odpowiedź, lecz to wyjaśniło się po jego dalszych słowach.
- Nie wydaje mi się - burknął. - Słuchaj młody. W dupie bym to miał normalnie, gdyby nie to, że mi pleców pilnujesz. Ale jedziemy na tym wozie razem i chcę wiedzieć jeśli ktoś co może do ciebie mieć i dlaczego. Łasicowaty miał. Wypytywał o Salzenmund i pracodawcę. I nie robił tego bez powodu ani dla podtrzymania konwersacji. Więc spytam raz jeszcze a ty się zastanów jeszcze raz nad odpowiedzią. - Strzyknął śliną przez zęby. - Czego Łasicowaty tak się do ciebie przypierdolił? O czym powinienem wiedzieć?
Elring chwilę patrzył na starego, po czym nie wytrzymał w końcu.
- Najpierw Łasicowaty, a teraz ty się do mnie przypierdalasz! Odpierdolcie się ode mnie wszyscy! – powiedział mocno podniesionym głosem Elring. – Mam cię ochraniać i dopilnuję, żeby włos ci z dupy nie spadł, nic innego się w tym momencie nie liczy, a moja przeszłość to moja sprawa… Ja mam w dupie, co wcześniej robiłeś i nie zadaję zbędnych pytań. Będziesz chciał to mi kiedyś sam powiesz, nie to nie…
Gustav wzruszył tylko ramionami.
- Jak sobie chcesz - odpowiedział spokojnie. - Nie oczekuj tylko teraz, że będę cię krył, jeśli nie wiem przed czym. - Strzelił lejcami, bo koń zaczął się ociągać. - A skoro już tak sobie przyjemnie rozmawiamy to… Miarkuj słowa smarkaczu. Wylatują z twej gęby jak gnidy z pizdy. Masz coś do mnie, to mi to powiedz teraz, wprost i nie traktuj mnie przy kimś jak zniedołężniałego dziada, który nie potrafi sobie sam dupy podetrzeć. Radziłem sobie długo bez ciebie to i poradzę teraz jak będzie trzeba.
Fristad westchnął głośno, potarł dłonią o kark i splunął na drogę. Może rzeczywiście niepotrzebnie zaczął krzyczeć na starego, to w końcu nie jego wina, że młodzieniec tkwił w gównie po uszy.
- Dobrze, przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałem… Dużo mam ostatnio na głowie i wkurwia mnie każdy, kto zaczyna się zbyt mocno mną interesować – spoglądał przez chwilę w niebo, po czym zdecydował się na chwilę szczerości. Rzeczywiście lepiej by było nie wpakować się w kłopoty przez Gustava.
– Dobra, kurwa niech ci będzie. Jestem poszukiwany za… Różne sprawy… Zostałem oskarżony, niesłusznie oczywiście, za kilka drobnych przestępstw i delikatnie rzecz ujmując, nie jestem mile widziany w kilku miastach… Ale tak jak powiedziałem, niezależnie od tego co zrobiłem i tak będę cię ochraniał… Więc rozchmurz się, łyknij sobie coś dobrego i już się nie dąsaj.
- Tak jak rzekłem, gówno mnie to obchodzi - na starym najwidoczniej zwierzenia Friskarda nie zrobiły większego wrażenia, - nie ty pierwszy i nie ostatni, teraz jednak będę wiedział jak zareagować gdy ktoś się będzie o ciebie bardziej wypytywał. Co się zaś tyczy propozycji - sięgnął pod ławeczkę wyciągając gąsiorek, - to czasami mówisz z sensem.
Wyciągnął korek zębami.
- Łykniesz młody?
- Lepiej, żebym nie pił, to się zawsze źle kończy… - młody pokręcił tylko głową. - Najpierw dojedźmy spokojnie do celu, a później się zobaczy - dodał, widząc rozczarowanie w oczach Gustava.
- A ja skorzystam - rzekł stary nalewając sobie do glinianego kubeczka. - Jest jedna jeszcze rzecz o której chciałem pogadać. - Upił łyka klepiąc się po kurcie. - Pismo do kapłana Morra. Niby nic tam nie znajdziesz. Takie pitu pitu i pierdolencje, ale… - Wychylił resztę zawartości jednym haustem. - Coś mnie w dupie szczyka, że coś jest na rzeczy. Strażnicy mówili, że chłopi są “jacyś dziwni” a pismo wspomina o tym, że kapłan zerwał kontakty kilka lat temu.
Spojrzał na Erlinga znacząco.
Elring lekko się zagotował, ale schował twarz w dłonie i westchnął głośno.
- Po jaką cholerę żeś otworzył te listy? Nie mogłeś się powstrzymać? Będziemy mieli przez to kłopoty, zobaczysz… W ogóle nie powinniśmy wiedzieć, co tam jest napisane.
Gustav wzruszył ramionami.
- Po pierwsze to nie “będziemy mieli”, tylko “będę mieć” jeśli już. A po drugie, wypadek przy pracy. Jak się wypierdoliłem w tym wychodku to się złamała pieczęć. Tyle dobrze, że wyciągnąłem pismo z kieszeni nim wszedłem do rzeki. Powinni mnie za to wynagrodzić… - zadumał się. - Tak myślę. To co? Jeszcze po jednym? - spytał sięgając po gąsiorek. - Tak, skoro nalegasz. - Nalał sobie do naczynka. - Młody, zerknij no tam na wóz czy mamy czym zagryźć. Znowu mi coś po kiszkach gra.