Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2024, 23:18   #209
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 52 - 2519.07.21; abt; południe

Miejsce: Nordland; pd od Neues Emskrank; droga Dahlem - Neus Emskrank; zajazd “Pod podkową”; główna izba
Czas: 2519.07.21; Aubentag; południe
Warunki: jasno, ciepło; dość cicho na zewnątrz: dzień, pogodnie, łag.wiatr; chłodno (0)


Joachim



- A no tak. - ładna karczmarka pokiwała swoją blond głową jakby dopiero to potwierdzenie ją usatysfakcjonowało. - No to dobrze. Co to by było gdyby wpadła tu banda zwierzoludzi? Ale bramę na wszelki wypadek zamkniemy. - rzekła i przewróciła oczami na te słyszane od rana plotki a może i na myśl, że mogły okazać się prawdziwe. I rzeczywiście po chwili dał się słyszeć przytłumiony przez ściany zajazdu głuchy odgłos zamykania bramy. Czekali tak we trójkę aż kucharz przygotuje zamówiony obiad.

- To będziecie szli do miasta? Aha. No a nie boicie się tych zwierzoludzi? Bo co jak są gdzieś tam dalej? My tu palisadę mamy no ale na trakcie to nic nie ma. A trudno się bada takie gwiazdy? Właściwie po co się to robi? - karczmarka nie mając innych gości siedziała z nimi i wypytywała z ciekawości o to czy tamto. Póki obiad nie był gotowy właściwie nie miała co innego do roboty.

- Trochę długo wam idzie z tym obiadem. - zauważył w pewnym momencie Gunther. Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco.

- Mamy nowego kucharza. Jeszcze wszystkiego uczy się gdzie co jest. - odparła chcąc wyjaśnić to opóźnienie. Na oko astromanty to chyba jego służący miał rację, że trochę długo czekali na ten obiad. Ale wreszcie się doczekali. Blondynka poszła na zaplecze i po chwili wróciła z zamówieniem. Postawiła je na stole przed nimi życząc smacznego. I wreszcie mogli coś zjeść ciepłego. Jedzenie okazało się trochę mało słone ale temu mogła zaradzić sól w małym garnuszku. Za to przyjemnie spływało ciepłem do żołądka z każdym kęsem zmniejszając głód. Podobnie wino uzupełniało to wrażenie zwilżając gardło. W połączeniu z suchym i ciepłym miejscem syciło i rozleniwiało. Aż głowa zaczynała ciążyć i robiło się sennie. Karczmarka to musiała zauważyć bo popatrzyła na nich uważnie.

- Na pewno chcecie iść dalej? Bo wyglądacie jakbyście zaraz mieli tu zasnąć przy stole. Może jednak skorzystacie z któregoś z pokojów? Nie musicie wynajmować do rana. - zaproponowała. Joachim właściwie nie był już pewny co jej odpowiedział. Ani czy w ogóle coś odpowiedział. Chciało mu się spać i podparł głowę o rękę. A co było dalej to już nie pamiętał.


---


Nie był do końca pewien co go obudziło. Może ciężka głowa i pulsowanie w skroniach. Jakby za dużo wypił. Może jakieś głosy. Może niewygodna pozycja. Albo twarde podłoże. Chciał się podeprzeć aby zmienić pozycję. Ale nie mógł. Jak zamrugał oczami aby przezwyciężyć ten ból skroni i suchość w ustach i spróbował jeszcze raz okazało się, że miał związane nadgarstki. Był związany! Wtedy powaga sytuacja pomogła mu przezwyciężyć otępienie. Rozejrzał się dokładniej dookoła.

Był w jakiejś chyba piwnicy. Związany z rękami z tyłu. Cokolwiek widział bo na drewnianym stole stała zapalona lampa. Oświetlała wnętrze. Obok niego leżał ktoś. Chyba Gunther sądząc po ubraniu. Jego regularny, ciężki oddech wskazywał, że był pogrążony w głębokim śnie. Jeszcze obok leżały trzy albo cztery ciała. Dokładali swoje nuty do pochrapywania jego służącego. Pod sąsiednią ścianą też leżały ciała. Ze trzy lub cztery. Jednak jakieś ciemne zacieki na skórze i kompletna cisza połączona z bezwładem sugerowały, że są już bez życia. Ale było jeszcze coś. Coś po przeciwnej stronie ściany.

Stał tam stary, podniszczony kredens. Ale to nie on zwrócił uwagę Joachima. Tylko coś co w półmroku wyglądało na może dzban, małą amforę, rzeźbę czy coś podobnego. Przedmiot stał na honorowym miejscu ale detale umykały śmiertelnym oczom astromanty. Jednak jego mentalne trzecie oko wyczuwało jak ten przedmiot zakłóca przepływ Eteru. Zwłaszcza mroczne Dhar. Jak się skupił i zbadał to swoimi pozanormalnymi zmysłami to nawet była tam esencja od jego prawdziwego patrona. Rozmyślania przerwał mu odgłos kroków. Nad nim. Chyba więcej niż jedna osoba. Rozmawiali ze sobą, nawet śmiech jakiś usłyszał. Ale w końcu klapa zgrzytnęła i z góry walnęło światło lampy lub pochodni. Zaś po drabinie ktoś zaczął schodzić na dół.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Południowa; ul. Gnojna 3; apteka Sigismundusa
Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Centralna; ul. Bursztynowa 17; kamienica Pirory
Czas: 2519.07.21; Aubentag; południe
Warunki: jasno, ciepło; dość cicho na zewnątrz: dzień, pogodnie, łag.wiatr; chłodno (0)


Otto



Jednooki mnich wciąż czuł ostatnią bójkę w kościach. Czy też raczej obolałym ciele. Zwłaszcza jak się ruszał. A musiał się ruszać aby przejść spory kawałek miasta. Sigismundus mieszkał w południowej a nie centralnej części miasta. Soria i jej wielbicielki pożegnały się z nim ciepło ale na zewnątrz chociaż było słonecznie to jednak dość chłodno. Była już z połowa dnia.

Gdy dotarł na Gnojną 3 okazało się, że mimo środka dnia apteka jest zamknięta. Co zapowiadało, że gospodarza nie zniechęcił deszczowy poranek albo wyruszył po tym jak deszcz ustał. Ani pukanie ani dzwonienie dzwonkiem nie zwabiło nikogo do drzwi. Ale aptekarz zostawił mu instrukcje co powinien w takim wypadku zrobić. Czyli przejść od drugiej strony i tam pokazał gdzie w skrytce był schowany klucz. I mnich faktycznie go tam znalazł. Po tym jak otworzył tylne drzwi znalazł się w kuchni. I tu spotkał Dornę.

- Witaj Otto. - kolczasta nosicielka przywitała się z nim trochę niepewnie. Zupełnie jak żak przyłapany przez profesora na bumelanctwie. Ale widząc znajomą twarz szybko się uspokoiła.

- Słyszałam, że ktoś się dobija od frontu. Ale Sigismundus kazał mi nikomu nie otwierać. Chyba, że ktoś by zastukał naszym kodem. - wyjaśniła mu czemu mu nie otworzyła przed chwilą. To jednak było zrozumiałe. W przeciwieństwie do Lilly jaka póki była ubrana w długą suknię całkiem dobrze wtapiała się w miejski tłum Dorna jedynie po ciemku lub w kiepskim świetle mogłaby udawać zwykłą kobietę. Była zbyt mocno oznaczona przez bogów aby to dało się przegapić. Już jej szarozielonkawa, niezdrowa karnacja od razu wpadała w oko.

- Sigismundus i Strupas odeszli rano. Jak przestało padać. Zabrali Loszkę i część hodowli. Ale ja zostałam aby popilnować reszty. - bez jowialnego grubasa jaki tu rezydował to miejsce wydawało się jakieś inne i bardziej puste. Ale obecność szarej mutantki chociaż trochę uzupełniało tą lukę. Zaproponowała gościowi coś do picia.

- Aha. Sigismundus mówił, że możesz to zabrać. Jedne to odżywki a drugie to jaja gotowe do zasiania. Dla Fabienne albo jakby ci się jakaś okazja trafiła. Tak mówił. - pokazała mu jakąś zwykłą, workowatą torbę. Jak do niej zajrzał znalazł w niej dwie mniejsze. W obu były gliniane strzykwy. Tylko jedne z jasnym korkiem w jakim były jaja a drugie ciemne w jakich była odżywka.

- Jutro trzeba będzie zasiać znowu tą ze szlaku. Sigismundus przygotował wszystko. Pokazał mi co i jak to mogę to zrobić. Ale jak chcesz to też możesz przyjść i ją zasiać. - poinformowała go jeszcze przekazując mu wolę swojego gospodarza. No i oczywiście była ciekawa czemu przybył.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem