Wątek: Sodraland 2527
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2024, 01:12   #84
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 - 2527.01.31 ant; zmierzch

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Uczonych; Dom Uczonych (AQ:26)
Czas: 2527.01.31; Angesstag; zmierzch
Warunki: biblioteka, jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: noc, deszcz, b.sil.wiatr, sia.mróz (mod -25)


Warmund, Julia, Filippo



- Pogoda taka, że psa by nie wygnał na zewnątrz. - mruknął tileański łowca nagród jaki dołączył do de Soto jeszcze przed Warmundem. Rzeczywiście za oknami już zdążył zapaść zmrok i było ciemno jak w nocy. Ciemność zdawała się pogłębiać jeszcze przez bardzo silny wiatr jaki się zerwał i deszcz jaki znów zalał ulice odciętego kwarantanną miasta. Ich trójka jednak zdążyła dotrzeć do Domu Uczonych przed zmierzchem i nim się pogoda popsuła. Ale nie byli uczonymi to towarzyszenie koledze w bibliotece niezbyt ich interesowało. Pogoda jednak mocno zniechęcała do wyjścia na zewnątrz.

- Aż mi szkoda tych co poszli do Dziurawych Dzbanów. - sarknęła czarnowłosa Julia też poświęcając spojrzenie w czerń okna. Łączone ołowiem fragmenty szkła działały teraz jak kiepskiej jakości lustro w jakiej widać było rozmazane odbicie wnętrza pomieszczenia. Ale odgłosy łomotania kropel o nią i rzucanych wiatrem przedmiotów, stukających wściekle szyldów okolicznych sklepów, warsztatów czy karczm i tak dawały znać o szalejącym na zewnątrz żywiole.

Oboje nie byli zbyt zadowoleni z pomysłu kolegi z Imperium aby zajść do kamienicy zaginionej uczonej. To w ogóle nie było po drodze do Domu Uczonych. Ba! Trzeba było iść do Wschodniej Dzielnicy a potem z powrotem wrócić do Centralnej i jeszcze kawałek aby dojść do placówki jaką upodobali sobie tutejsi uczeni. Jednak przekonali się, że drzwi wejściowe zostały wstawione. I jak podeszli to widać było, że świeże. Jeszcze pachniały nowym drewnem. Oczywiście nie wyglądały tak jak poprzednie rozwalone przez Warmunda ale wreszcie nikt z tremeratrios nie musiał już tu dyżurować aby nie rozkradziono dobytku uczonej co groziło przy gołej futrynie.

- Nie najgorzej, nie najgorzej. Nie, żebym nie dała im rady. Ale nie najgorzej. - uznała w końcu Julia głaszcząc je i stukając. Chociaż najbardziej zdawał się ją interesować ich zamek. Po tej wizycie przed frontem ponownie zakluczonej kamienicy ruszyli z powrotem ku centrum aby odwiedzić Dom Uczonych. Po drodze mieli sporo okazji do rozmów. A na miejscu po rozmowie w recepcji potraktowano ich jak gości. Nie zmieniło się to, że zaginiona magini dalej się nie pokazała. Spotkali tam kilkoro mniej lub bardziej znajomych twarzy. Panował tu spokój jakby to miejsce było oazą odporną na przygnębiającą pogodę i jeszcze bardziej kwarantannę jakie dominowały na zewnątrz.

- A więc szukasz traktatów o magii płomienia… - podsumował Dietpoldo jaki był tutejszym bibliotekarzem. Pokiwał w zamyśleniu głową jakby robiąc w głowie sprawdzian co takiego może mieć na stanie. Coś mu pewnie przyszło do głowy bo ruszył pomiędzy liczne regały i wrócił z trzema księgami.

- To traktat Folona Płomiennego. Opisuje swoje przygody zwłaszcza spotkanie z ognistym trollem jakie niegdyś żyły w tutejszych górach. Podobno są po części magiczne i mogą pluć ogniem a jak się właściwie odczyta wskazówki Folona da się trafić do ich krainy. - wyjaśnił dlaczego przyniósł pierwszą z ksiąg. O magicznych, ognistych trollach Warmund w Imperium nigdy nie słyszał. Ale odkąd przybył tutaj na dalekie południe to gdzieś mu się obiło o uszy coś takiego. Ale raczej jako lokalnej legendy czy ciekawostki. Nawet nie wiedział, że jakiś uczony mógł mieć z nimi coś wspólnego. Z komentarza życzliwego i lubianego przez bywalców bibliotekarza dowiedział się, że nie do końca wiadomo czym mogłyby być te istoty i “ogniste trolle” to po prostu zwyczajowa ich nazwa bo mało komu udawało się odczytać wskazówki Folona na tyle aby odnaleźć ich krainę.

- A to dzieło Machaliasza Złodzieja Run. Zapewne o magicznych runach krasnoludów słyszałeś. Ale niegdyś i ludzie się tym parali. Też ich zwano kowalami run. Dziś to od wieków wymarła tradycja. Machaliasz opisał to co udało mu się zebrać ze skrawków wiedzy. Albo podpatrzeć u krasnoludów u jakich wkradł się w łaski. Stąd przydomek. Mało kto próbował to odtworzyć w praktyce i zwykle młodzi magowie czytają ta księgę jako pracę o różnych egzotycznych rodzajach magii jakie im zlecają ich mistrzowie. Nie słyszałem aby ktoś próbował naprawdę zrobić te runy. Zapewne krasnoludy nie byłyby zachwycone gdyby ktoś spróbował. Zwłaszcza jakby wyszło. - poinformował go co jest w drugiej z przyniesionych ksiąg. I mogło być jak mówił. Z edukacji w altdorfskim Kolegium Warmund pamiętał, że coś było o tych runach i elfickich i ludzkich no ale właśnie jako ciekawostka. Nie słyszał aby ktoś tym się zajmował. W końcu ludzkich kowali run nie było. Przynajmniej w Imperium. No i traktowano to jako domenę khazadów.

- I traktat o 6 magicznych żywiołach Molly Oświeconej. Ogień, ziemia, powietrze, woda, życie i śmierć. Bardziej klasyczny podział niż u was w Imperium. Molly opisała każdy z żywiołów. Momentami język jest bardzo poetycki i są w nim kwieciste lecz wymowne porównania. Nic dziwnego, była także lingwistką i poetką. Traktat pomaga spojrzeć szerzej na różne odmiany magii. - zaznaczył Dietpoldo ze swoim tileańskim akcentem. O tym, że są na świecie inne rodzaje magii w imperialnym Kolegium co prawda zaznaczano ale program zajęć był zbyt napięty aby się tym zajmować. O tym, że przed erą Teclisa nawet w Imperium elementaliści się zdarzali ledwo zaznaczono starając się nie koncentrować na tej mrocznej erze pełnej guseł i zabobonów jaka była pożywką dla ówczesnych demonologów i nekromantów przez jakich do dziś magia wzbudzała nieufność i obawy tak u pospólstwa jak i klas rządzących. W Imperium panował podział na 8 głównych szkół magii i w gruncie rzeczy wszelkie inne traktowano podejrzanie lub po prostu jak herezje. No ale tutaj to nie Imperium i widocznie panowały inne zwyczaje i tradycje.

Już na oko jak i na wagę Warmund poznał, że nie ma co liczyć, że od ręki zapozna się z treścią chociaż jednej z ksiąg. Ale miał okazje usiąść przy jednym ze stołów i chociaż przejrzeć je wyrywkowo aby się zorientować która mogłaby się wydać najbardziej obiecująca pod względem zawartości. Czasem ktoś wszedł lub wyszedł z biblioteki gdzieś w oddali Filippo i Julia rozmawiali ze sobą albo kimś niezbyt zainteresowani księgami. Właśnie przy tym zajęciu zastała go uczona jaka weszła do biblioteki.




link: https://i.imgur.com/gr4bBE7.jpeg


- Ty jesteś Warmund? - zapytała raczej dla formalności. Też przyszła z jakąś księgą. Nie przypominał sobie aby się kiedyś spotkali. Chociaż podczas rozmowy z baronem Ekbertem uzmysłowił sobie, że chyba jej imię obiło mu się o uszy.

- Słyszałam, że mnie szukasz. - powiedziała czekając na jego reakcję. Była w kwiecie wieku i o prostej, kobiecej sylwetce. Ale uwagę przykuwały jej oczy jakie wydawały się błyszczeć same z siebie. Eter wokół niej nieco lawitorwał jakby była pod wpływem jakiegoś zaklęcia albo miała jakiś przedmiot. To jednak mógł być też efekt użytych niedawno czarów i u magów to nie było nic niezwykłego. Zapewne ona w podobny sposób wyczuwała jego aurę.



Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Angolo, ul. Dziurawych Dzbanów; ulica (AG:11)
Czas: 2527.01.31; Angesstag; zmierzch
Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar głosów; na zewnątrz: noc, deszcz, b.sil.wiatr, sia.mróz (mod -25)



Kristof, Iskra, Eskil




link: https://i.imgur.com/ZC7N95z.jpeg


- Ale wieje. Po co my tu przyszliśmy? I jeszcze leje. Nikt tu w taką pogodę nie przyjdzie. - sarkała co jakiś czas Iskra. I nic dziwnego. Podczas pobytu w “Kuflu i kłosie” doczekali co prawda zmierzchu tak jak się spodziewali. Ale wraz ze zmierzchem pogoda się całkiem popsuła. Zaczęło lać i wiać. I to tak mocno, że wiatr bez trudu szarpał zwisającymi szyldami trzaskając nimi opętańczo nie mówiąc już o ubraniach czy włosach. Iskra wolała schować swój ulubiony, barwny beret do torby przypasanej przez ramię aby go jej nie zwiało. I w zamian narzuciła kaptur na głowę. Ale i kaptury potrafiło zerwać z głowy tak jej czy jej kolegom.

Do tego ulice opustoszały szybciej niż zazwyczaj. Co prawda zwykle zmrok oznaczał koniec roboczego dnia więc robiło się puściej. Ale jak jeszcze z takim silnym wiatrem i deszczem to mało komu się chciało wychodzić na zewnątrz.

- To jak ktoś tu jednak przyjdzie to przynajmniej będzie od razu widać. Chociaż nas też. - Eskil starał się uspokoić i udobruchać koleżankę. Ale też najpierw ten marsz ku północno - zachodniemu rejonowi miasta dał mu się we znaki a potem jeszcze czekanie. Nawet jak się próbowali schronić pod jakimś okapem albo bramie kamienicy to niewiele to pomgadało. Zimno, wiatr i wilgoć mroziły twarze i dłonie. A co gorsza nie było wiadomo na co właściwie czekają i czy z powodu tak kiepskiej pogody w ogóle będzie się tu coś działo niezwykłego. Bo odkąd przyszli na te Dziurawe Dzbany to zastali pustą ulicę. Nawet jak ktoś co jakiś czas tędy przechodził to krył się pod czapka lub kapturem walcząc z wiatrem oraz deszczem starając się jak najszybciej dotrzeć do celu. I właściwie nic się nie działo.

- Czekam do następnych dzwonów. Potem wracam do siebie. Wy jak chcecie to czekajcie tu dalej. Chora pewnie jutro będę od tej słoty. - Iskra wyraźnie była nie w humorze. Jej kolegom jednak to też się dawało we znaki. Całkiem inaczej było w “Kuflu i kłosie” gdzie panowało przyjemne ciepło i światło za jakim teraz można było zatęsknić.

- I co ci powiedziała tamta elfka? - zagaił Eskil chowając dłonie pod pachy i lekko przytupując aby się rozgrzać. Pewnie chciał jakoś zabić czas oczekiwania wracając rozmową do spotkania w karczmie z jakiej tu przyszli. A do owej elfki podszedł tylko Kristof więc pozostała dwójka nie słyszała o czym rozmawiali.

Elfka była oczywiście nieskazitelnie piękna i dostojna jak chyba każda z nich. Zdawała się emanować jakaś aurą jaka mogła peszyć śmiertelników aby nawiązać z nią rozmowę. Pewna mało uchwytna wyniosłość w jej spojrzeniu i ruchach pasowała do aroganckiego stereotypu jakim cieszyła się u ludzi jej rasa. Chociaż jak się odezwała okazało się, że ma całkiem melodyjny i przyjemny dla ucha głos.

- Wiem o kim mówisz. Spotkałam ją niegdyś. Ale nie widziałam jej odkąd miasto zamknięto. A ja tu utknęłam. Nie wiedziałam, że zniknęła. A co się z nią stało? - Kilana okazała się znać von Schwarz ale była to chyba dość pobieżna znajomość. Spotkała ją kilka miesięcy temu gdy szukała w głębi lasu jakichś zaginionych ruin. Więcej się nie spotkały stąd nawet nie wiedziała o zaginięciu uczonej. Sama była mało uradowana przymusowym pobytem w mieście jakiego wcale nie planowała ale kwarantanna zastała ją właśnie tutaj. Nie ukrywała, że wcale jej to nie na rękę.

Za to całą trójką udało im się porozmawiać z Ryksą. Ta wydawała się być obrotna i ciekawska nowych znajomych. Zwłaszcza jak się okazało, że są najemnikami od de Soto. O nim słyszała a Iskrę to nawet rozpoznała z jakichś jej występów co ucieszyło blondwłosą minstrelkę.

- To jesteście najemnikami? - wydawała się być zaciekawiona tym faktem. - To się dobrze składa. Bo ja mam zleceniodawcę co szuka rzutkich, pomysłowych ludzi do pewnej roboty za miastem. - z jej słów wynikało, że pośredniczyła w werbowaniu ludzi dla hrabiego Hejmo del Rizzo z Akendorf. Hrabia został podstępnie wydziedziczony przez swojego brata i musiał zbiec aż tutaj. Ale nie chciał zrezygnować ze swojego słusznie mu się należącego dziedzictwa i zamierzał wrócić do stolicy Sodraland aby dochodzić swoich praw. Oczywiście nie sam tylko z zaufanymi ludźmi którzy by mu pomogli w tym zaszczytnym przedsięwzięciu. Póki co też utknął w mieście z powodu kwarantanny co jednak zdaniem Ryksy nawet sprzyjało organizowaniu takiej grupy najemników. Na omawianiu tego przedsięwzięcia zeszła im większość czasu w “Kłosie i kuflu”.

- O. Chyba coś się jednak dzieje. - mruknął zziębnięty Eskil widząc, że w oddali było widać ze dwie czy trzy sylwetki. Zamiast przejść dalej to podobnie jak oni chowali się pod okapami jakby czekali na coś.

- Poczekajmy jeszcze trochę. Jednak się wiele nie dzieje. - odparła zmarznięta Iskra jaka starała się ogrzać przytupując nogami po bruku. Na razie niewiele się działo ale stopniowo zeszło się jeszcze parę osób. Łącznie mogło tam ich być z pół tuzina, może trochę więcej. W pewnym momencie zaczęli się schodzić do jakiejś wnęki albo furty. Przez co zrobił się mały tłumek. Nie widać było jednak co ich tak zainteresowało.

- To co robimy? Idziemy tam? - zagaił Eskil wyczuwając, że coś tam się zaczęło święcić. Chociaż z tego miejsca co teraz byli niewiele było widać. A nie wiadomo było ile potrwa to małe zbiegowisko i co je wywołało.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem