Lesiste bezdroża Lombardii, 3 lipca 2595
Fernex przyłożył rękę do ust Leona dławiąc słowa jego pytań i posykując jednocześnie ostrzegawczo w stronę reszty intruzów.
- Ciszej, głupcze. nie pozwalaj sobie na taką ekscytację - wycedził przez zęby tarmosząc wynalazcę za ucho iście niczym surowy mentor karcący krnąbrnego wychowanka - Już mówiłem, że on potrafi wyczuwać silne emocje, przeklęty demon.
Sięgając do kieszeni swojej kurty Purgaryjczyk wyciągnął z niej niewielką lornetkę o mocno porysowanych szkłach, wcisnął ją w dłoń Sangliera, a potem złapał go za kołnierz i przycisnął do krawędzi dołu. Przestraszony prawdziwie zwierzęcą siłą Purgaryjczyka, Leon złapał lornetkę i spojrzał przez nią na pobliską polanę.
I wydał z siebie jęk przerażenia widząc w całej okazałości stworzenie, które budziło tak przemożny respekt starego myśliwego.
Monstrualny stwór miał człowiecze kształty, lecz był zbyt dalece zdeformowany, by ktoś mógł go z człowiekiem pomylić. Ważący być może nawet pół tony, Inkarnat wywlókł z gęstych chaszczy truchło wielkiego jelenia i zaczął odrywać kończyny padliny obierając kości zwierzęcia z gnijącego mięsa i skóry. Opasły, porośnięty zrogowaciałą skórą i ukrywający głowę pod znoszonym kapturem - jedynym elementem jego ubioru - Inkarnat wyglądał zupełnie inaczej niźli równie groteskowo zdeformowani feromancerzy Franki, których zwłoki było dane raz czy dwa wynalazcy zobaczyć na własne oczy.
- Na świętą krew - jęknął Leon Thibaut i wtedy oddalone o kilkadziesiąt metrów Wynaturzenie przerwało swe odrażające poczynania odwracając zasłoniętą kapturem głowę i spoglądając wprost na przywierającego do wilgotnej ziemi Sangliera.
- Wyczuł coś - szepnął Fernex osuwając się na dno kryjówki i przymykając oczy - Nic nie mówcie, nawet nie oddychajcie…
Leon Thibaut wstrzymał oddech widząc jak zawieszone na rzemykach kawałki luster kręcą się coraz szybciej w zupełnie niezrozumiały, niewytłumaczalny sposób. Idąc za przykładem Fernexa przymknął oczy i zastygł w bezruchu.
- Zaczekajmy, aż się oddali - szepnął leżący tuż przy dole Barthez - A potem się wycofamy.
Jak się okazało, cierpliwość Helwety i jego towarzyszy została wystawiona na ciężką próbę. Inkarnat po dłuższej chwili przestał się gapić na skraj polany, w zamian powracając do masakrowania jeleniego truchła. Obserwujący go w lękliwym bezruchu ludzie starali się oddychać jak najbardziej płytko i powoli, przymykając oczy w obawie, że same ich spojrzenia mogą sprowokować Wynaturzonego do działania.
Po ponad godzinie stwór zagłębił się w las po przeciwnej stronie polany, a chwilę później kawałki luster zawieszone w kryjówce Fernexa przestały się poruszać. Dopiero wówczas myśliwy podniósł się z dna jamy klepiąc jednocześnie w ramię wciąż ukrytego Leona.
- Musicie jak najszybciej wrócić do Lucatore - powiedział Purgaryjczyk wieszając luparę na ramieniu - Ten demon buduje pierścień wokół miasteczka. On chce Lucatore! Musicie ostrzec Emisariuszkę i doktora. Inkarnat tworzy wiele takich dołów z padliną, to wylęgarnia plagi. Najpierw zatruł i zabił mojego psa, teraz zrobi to samo z całym Lucatore.
Nathan Barthez posłał Dragana do koni i pilnującego ich Sanga, który wykazał się nadludzką dyscypliną nie próbując w przeciągu ostatniej godziny zbliżyć się do skraju polany.
- Mówże Fernexie, po co tu przyszedłeś - powiedział Alpejczyk - Polować na Inkarnata przecież nie będziesz.
- Zadajesz niewłaściwe pytanie - odezwała się milcząca dotąd Angeline Lea - Ten rozbłysk, kiedy Leon rzucił patyk… co to było? Co go spaliło?
- Moc Inkarnatów - odparł z niemalże religijnym namaszczeniem Fernex - Plugawa Sieć tkana ich umysłami. Nie wiem jak to robią, ale potrafią się otaczać tą mocą, a ona niszczy niczym uderzenie pioruna.
- I wciąż tam jest? - spytała nieco pobladła szlachcianka. Słysząc jej pytanie Fernex podniósł grudę ziemi i cisnął nią z całej siły w kierunku polany. Kilkanaście kroków dalej powietrze ponownie rozbłysło przybierając formę półprzezroczystej tarczy, na której gruda obróciła się w dymiący proch.
- Zaniknie po jakimś czasie - powiedział myśliwy - Marnujecie czas, wracajcie do Lucatore.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - przypomniał Barthez - Jaki ty masz plan?
- Iść jego śladem i obserwować - Fernex otrzepał ubiór z ziemi i listowia, wyciągnął z jamy niewielki plecak - A jeśli będzie trzeba, stanąć mu na drodze. Takie moje powołanie.
Myśliwy rozchełstał koszulę i wyciągnął spod niej noszony niczym talizman metalowy krążek, na którym widniały niezrozumiałe dla Nathana znaki.
- Pochodzę z południa, zza Rzymu. Jestem ostatnim z rodziny łowców Inkarnatów i jeśli boska Pneuma opuści mnie w boju z tą bestią, niechaj tak się stanie. Jedźcie już!