Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2024, 06:43   #64
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nic nie może wiecznie trwać, nawet magiczne osłony, więc Tanyr ponownie zaatakował, rzucając to samo zaklęcie, ukierunkowane w taki sposób, by swym działaniem objęło i licza, i czarnego rycerza. Było to o tyle łatwiejsze w osiągnięciu, że rycerz biegł właśnie w stronę licza i wystarczyło rzucić zaklęcie w odpowiednim momencie.
Tanyr widział, jak August wyczarował kolejną świętą bańkę, zaś Magellan poprawił posyłając serię trzech dużych sopli lodu. Co prawda nie przebiły się one przez magiczną barierę licza, ale Tanyr miał świadomość, że z pewnością ją osłabiły. Bańka Augusta opłynęła ją zaś dookoła.
Rycerz zbliżył się do licza i wtedy to lodowa nawałnica Tanyra spadła na obu przeciwników. Bariera licza szybko się rozpadła i rozpłynęła w powietrzu. O ile licz z pewnością źle znosił lodowy grad, o tyle rycerz zdawał się nim nie przejmować aż tak, gdyż nawet nie osłonił się tarczą. Tanyr wiedział, że grad był magiczny, ale uszkodzenia zadawał fizyczne i od mrozu. Było to zaklęcie obszarowe przewidziane raczej na zwykłych ludzi, nawet tych w zbrojach - ale najwyraźniej nie aż tak opancerzonych. Choć mróz musiał zostawić po sobie jakiś efekt!
Walka nie ograniczała się jednak do nich samych, gdyż wokoło sporo się działo. Bełt przeciął powietrze i wbił się w podłogę nie dalej jak pół metra od Magellana. Po prawej, gdzie wcześniej Tanyr słyszał śmiech, teraz rozbrzmiał okrzyk wściekłości i jakieś piski. Tayra też coś tam zawołała. Przed sobą zaś, czarodziej widział jak w efekcie otrzymanego wcześniej zaklęcia nekromantka gwałtownie usiadła i położyła się na podłodze, wijąc się nieznacznie. Po prawej grupa umykała ze sceny, zaś Enola kuliła się i chowała za książką, wszystko obserwując. Choć Tanyr nie widział jej twarzy, kobieta musiała być wystraszona. Tanyr słyszał też kilka innych nieskorelowanych okrzyków dobiegających z głębi sali i dźwięki uderzenia metalu o metal. Sam jednak koncentrował się na swojej nawałnicy i ich głównym przeciwniku.
- Zabij kapłanów - licz polecił rycerzowi.
Ciężkozbrojny nie tracąc impetu podbiegł do Augusta, wyglądając przy nim jak najprawdziwszy olbrzym i zamachnął się na niego swym wielkim mieczem. Na szczęście krasnolud widział co się dzieje i zdołał wykonać unik.
Licz jednak nie poprzestał na wydaniu polecenia. Cisnął jakimś zaklęciem w dręczącego go żywiołaka wody. I mimo obrażeń, a może właśnie za ich sprawą, posłał w Tanyra silne zaklęcie - takie samo, które powaliło Hellen. Ciemna kula wielkości zwiniętego w kłębek Novio pomknęła z niezwykłą prędkością przez salę i trafiła czarodzieja w klatę. Tanyr jednak osłonił się zawczasu magiczną tarczą, która teraz uchroniła go przed większością obrażeń. Uderzenie przypominało mu cios otrzymany podczas walki na poduszki, jednak szybko się zorientował że uszkodzenia fizyczne były tylko częścią mrocznego zaklęcia. Miał wrażenie jakby niewidzialna lina lub wielka dłoń zacisnęła się wokół niego na wysokości żeber, ramiona docisnęło mu do tułowia znacznie utrudniając ruch rękoma i miał problem z wzięciem wdechu.
Novio warknął groźnie, gotów rzucić się na licza.
- Novio, zabij! - polecił mag, z trudem wydając polecenie. Czy jego ulubieniec miał wielkie szanse w walce z nieumarłym, tego nie wiedział, ale zawsze istniała szansa, że atak zdekoncentruje licza.
A potem posłał w przeciwnika błyskawicę. Miał nadzieję, że mimo utrudnień zaklęcie dotrze do celu.
Tanyr nie miał pewności, czy w jego obecnym stanie da radę skutecznie rzucić zaklęcie. Było mu zdecydowanie trudniej niż w normalnych warunkach, lecz skupiony na walce, wytężył swoją wolę do maksimum. W efekcie, przy użyciu różdżki, wygenerował błyskawicę! Jednocześnie jednak, mimo ograniczeń fizycznego ruchu, skierował zaklęcie dokładnie tam gdzie chciał - prosto w licza. Wyładowanie przebiegło po kościstym liczu i Tanyr miał wrażenie, że niewiele brakowało aby ten upadł na podłogę i już się nie podniósł. Licz z trudem utrzymał się na nogach!
Mimo dzielącej ich odległości, spojrzał groźnie wprost na Tanyra.


Jego oczy świeciły złowrogim, czerwonym blaskiem.
Novio tymczasem nie zwlekał. Pobiegł szybko, lekkim slalomem, sprawnie wymijając najpierw leżącą na podłodze nekromantkę a potem wielkiego rycerza. Gdy dobiegał do licza, zdawało się że lada moment zaciśnie na nim swoje szczęki, ale zamiast tego pies zaskomlał i odskoczył w bok jak oparzony. Mając świadomość jaka jest różnica pomiędzy Novio i żywiołakiem wody, Tanyr nie miał problemu ze zrozumieniem aury licza, która najwyraźniej szkodziła żywym istotom... i być może nie tylko to.
Na szczęście dla Novio, nieumarły zignorował psa, zapewne uznając że ten mu nie zagraża. Dość niedbale rzucił jednak jakieś zaklęcie na żywiołaka wody, ale to wystarczyło i rozbił go, w efekcie czego pozostała tylko kałuża. Licz musiał mieć świadomość, że jeśli padnie, jego plany się nie powiodą. Tanyr rozpoznał jego kolejne zaklęcie, będące dla nieumarłych odpowiednikiem leczenia ran. Od razu stanął solidniej, nie spuszczając wzroku z czarodzieja.
Walczyli wszyscy którzy powinni. Tanyr widział jak na dłoni pojedynek Augusta z czarnym rycerzem. Wyraźnie rzucało się w oczy, że rycerz ten był przynajmniej dwa razy większy od Augusta i zdecydowanie lepiej opancerzony, ale mimo to krasnolud zdawał się panować nad sytuacją. Zwłaszcza, że Magellan był metr za nim i również obrał rycerza na przeciwnika. Bez problemu dostrzegł też, że Enola przestała się chować we własnej sukni i za książką, tylko przysunęła się do końca sceny i dyskretnie zsunęła się na dół do publiczności, gdzie było bezpieczniej - przynajmniej tak się zdawało Enoli. Tam też rozbrzmiewały odgłosy walki, wśród których można było wychwycić głos Księżnej Margot.

Jedyne, co przyszlo magowi do glowy, to kolejny atak. W stronę nekromanty poleciała kolejna błyskawica. Tym jednak razem, czar nie zadziałał jak powinien. Tanyr zbyt długo przebywał pod wpływem obezwładniająco-duszącego zaklęcia licza, którego efekty coraz mocniej dawały o sobie znać. Nie mógł się skupić. Zamiast trafić zamierzony przez czarodzieja cel, błyskawica w połowie drogi otarła się o podłogę, przypalając ją nieznacznie, po czym rozładowała się na najbliższym i największym metalowym obiekcie. Błyskawice i metal zawsze miały coś do siebie. Szczęście w nieszczęściu, obiektem tym był czarny rycerz, choć nie wiadomo było jak bardzo mu to zaszkodziło. Tanyr nie mógł się porządnie ruszać... Gdy nagle wszystko ustąpiło! Złapał głęboki oddech i odzyskał swobodę ruchu rąk! Zauważył, że zawdzięczał to Magellanowi, który dostrzegłszy problem uwolnił Tanyra od klątwy. Potem Tanyr łyknął kolejną miksturę, by odświeżyć ilość dostępnej many. A w wyniku tego moc go wprost rozpierała. Rozpoznał, że wraz z tą miksturą osiągnął maksymalny bezpieczny poziom regeneracji many dla ludzi i więcej naprawdę już nie powinien. Ale odzyskanie energii było wystarczającą przewagą nad liczem, który z racji nieposiadania ciała nie mógł pić żadnych eliksirów... Niestety najwyraźniej mógł się jakoś rozdwoić, gdyż nagle Tanyr dostrzegł dwóch identycznych liczów, z których jeden kroczył ku niemu z wyciągniętą w jego stronę kościstą ręką.
Wszystko działo się przy akompaniamencie odgłosów walki i różnych krzyków. Tanyr dostrzegł też, że mimo znacznych różnic w rozmiarach, August całkiem sprawnie daje sobie radę w walce z czarnym rycerzem.
Co za dużo, to niezdrowo. Dotyczyło to zarówno ilości przeciwników jak i nadmiaru płynącej w żyłach magicznej energii. Aby rozwiązać zarówno pierwszy, jak i drugi problem. Tanyr ponownie potraktował pierwszego licza magicznym pociskiem - najsilniejszymi, na jakie było go stać.
 
Kerm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem