- Oh, młody człowieku, nie pozwalaj sobie! - widmo najwyraźniej było oburzone, że mu się nie wierzy – Za moich czasów… - zaczęło coś mruczeć pod nosem – Kapela to Stone Cove, umarłem, spadłszy z drabiny (jakiś pyłek mnie popieścił w cholernym nosie i kichnąłem nie w tym momencie). Miałem brata, a nie siostrę. Stanisław się nazywał. Umarł podczas Powstania Warszawskiego. 17 września ‘44 miało to miejsce. A palić nigdy nie paliłem. Zadowolony? - widmo spojrzała na swojego potomka groźnym wzrokiem.
- A ty, drugi młody człowieku, zabierz tego papierosa. Za życia lubiłem czasem je sobie palić niczym kadzidełka, ale teraz nie mam takiej potrzeby – prychnął.
- Tak w ogóle, to pragnę Was poinformować, że niestety biedny Garret nigdy nie trafił do Zaświatów. Biedna dusza, błąka się gdzieś w Międzyświatach, nie mogąc zaznać ukojenia. Nie wiem, co takiego mu się musiało stać, ale nawet teraz się z tym nie pogodził. Jeszcze jakiś nekromanta czy inny nekrofag przylepi się do jego duszy i ektoplazmę żalu z niego wyciśnie do jakiś niecnych celów, eh tam, żal mówić – widmo machnęło ręką – I dlatego nie mogliście go przywołać. Zresztą, o ile się orientuję, już z kimś to widmo nawiązało kontakt i teraz żadne zaklęcie się na niego nie połasi. Lepiej zrób coś z tym, Deanie, to wszak Twój ojciec. Przewiduję, że jeszcze parę dni, a to wszystko się zakończy jakąś wielką scysją jak i nie tragedią. Trzeba coś z tym zrobić! |