Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2024, 17:04   #76
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Pojmując wielce niepokojący obrót spraw Oryon Karras spróbował przemknąć niepostrzeżenie na południe, ku oddalonym skupiskom beczek gwarantującym nieco osłony i potencjalnie lepszą taktycznie pozycję. Po drodze jednak dosięgły go ataki dwóch czujnych członków Żelaznej Obroży, i o ile atak Kickshawa zdołał zablokować wyczarowaną naprędce z tkaniny Splotu połyskującą srebrem magiczną tarczą, o tyle grot piki Blancharda ominął tę barierę i dosięgnął jego ciała. Na swe szczęście diabelstwo zdołało uniknąć jakichkolwiek obrażeń bowiem cały impet ciosu zdołała jakimś cudem zniwelować księżycowa aura emanująca z kleryczki. Moment później, uszedłszy poza zasięg mieczy, zaklinacz sięgnął po swe lunarne dziedzictwo krwi, po krótkiej inkantacji i rozsypaniu kolorowego proszku wystrzeliwując z ręki sięgającym piętnastu stóp wachlarzem oślepiająco jaskrawych barw. W efekcie czego przynajmniej tymczasowo oślepił Czarnego Geoffreya, wyciskając z jego ust siarczyste przekleństwo. W międzyczasie Nolan wypuścił z dłoni ręczny toporek i wyszarpnął z pochwy długi miecz, od razu przechodząc do ataku na herszta bandy. Zakręciwszy wprawnie nadgarstkiem, wywinął prostym ostrzem, pozostawiając kolejną, tym razem zdecydowanie głębszą bruzdę na ciele i pancerzu wrażego łotra. Dodatkowym efektem tego siejącego spustoszenie ataku było utworzenie dla ciężko rannej selûnitki wyrwy w linii napastników, którą to za radą Mistrza Bitew wydostała się poza pierścień wrogów. Natomiast Czarny Geoffrey mimo ran i wzroku zasnutego białą mgłą starał się nie być dłużny wojownikowi z północy, acz jego nieczysty styl walki i wyśmienity krótki miecz nie zdołały skompensować przelotnej ślepoty w efekcie czego mur tarczy Szkutnika pozostał niesforsowany. Nie ustający w próbie dosięgnięcia wroga bronią sprytny herszt najmitów jednocześnie poradził Pike’owi by zajął się umykającą kapłanką, która emanowała srebrzystą aurą dodającą nadnaturalnego wigoru przeciwnikom. Za radą niepisanego przywódcy Blanchard przeszedł chyżo do natarcia na czarnowłosą, zażarcie wykonując kolejne sztychy w kierunku oddalonej kobiety. Żaden jednak nie zdołał uczynić jej szkody, to chybiając, to obcierając zaledwie płyty jej pancerza. Służka Naszej Pani ze Srebra z kolei zmówiła żarliwą modlitwę, księżycowym blaskiem przywracając sobie porcję siły życiowej. Potem poprzez mentalne polecenie natarła swoim duchowym orężem na mózg grupy, lecz mimo ataku z flanki i problemów z widzeniem celu przez panujący na miejscu starcia chaos widmowa buława nie zdołała dosięgnąć wyznaczonego wroga. Mniej więcej w tym samym czasie cwany Kickshaw o zręcznych dłoniach niespodziewanie wydobył z rękawa fiolkę z kwasem, którą momentalnie cisnął ponad głowami stłoczonych kombatantów w kierunku upadłej aasimarki. Niestety pośpiech i bitewne zamieszanie utrudniły mu celowanie, dzięki czemu skoncentrowana kapłanka bez trudu zdołała sparować ją tarczą. Następnie zakapturzony najmita użył swych krótkich ostrzy do podstępnego zadźgania Hornravena, sprowadzając go momentalnie do parteru, balansującego na krawędzi życia.
— Starczy! Wystarczy, pax! Pax, mówię — krzyknął nagle Oryon, unosząc dłonie w uniwersalnym geście kapitulacji. — Daliście Szkutnikowi nauczkę i dowiedliście swego kunsztu bojowego. Zostawimy was w pokoju. Dajcie nam odejść, a powiemy wam, gdzie możecie znaleźć sporo napitku. Niestrzeżonego. Dobrego sortu. Z dalekich stron. Wraz z innymi, równie niestrzeżonymi, rzeczami.
Oryon Karras: Charyzma (Perswazja) [PT Tajny]: 15 – Sukces!


Czarny Geoffrey, usłyszawszy słowa zaklinacza, po pełnej napięcia chwili wykonał raptowny, wstrzymujący gest ręką, w efekcie czego zastopował swych kompanów. Przede wszystkim zaś Blancharda, który przymierzał się właśnie do dobicia konającego Nolana.
— Ha, ha! Nie ma chwosta na bandę Żelaznej Obroży! — uradował się zakapturzony Kickshaw.
— Brzmi nieźle cuchnący siarką diabli synu, ale to wystarczy, bym darował jeno waszej dwójce — moment później oznajmił chłodnym tonem herszt, po czym bezceremonialnie splunął krwią na leżącego pod jego nogami eks-pirata, stabilizowanego akurat przez bladolicą sferotkniętą. — Kaprawy syn beznosej ladacznicy nieźle mnie pokiereszował. Kto wie, ile policzy mi za to cyrulik i kiedy będę znów gotów do służby na chwałę Targos.
Ostatnie słowa wypowiedział z udawanym zwątpieniem i wyczuwalną ironią.
— Przeto należy mi się za to jakieś zadośćuczynienie... Najlepiej w błyszczącej monecie.
Niesławny poszukiwacz przygód uśmiechnął się paskudnie, po czym pochylił, by cynicznie splądrować dobytek nieprzytomnego Hornravena.
— Wystroił się jak panisko, znaczy, ubytek paru złotych lwów go nie obejdzie — stwierdził kpiąco Pike, opierający ciężar ciała na drzewcu broni.
Tymczasem Aurora, wyciągająca umierającego towarzysza z objęć śmierci, nie wypowiedziała słowa, jedynie przez chwilę spojrzała wymownie w stronę Karrasa swymi bezdennymi studniami upiornej czerni. Dostrzegł w nich, że gotowa była się sprzeciwić, lecz zarazem doskonale zdawała sobie sprawę, że sama w starciu z bandą nie ma najmniejszych szans. Liczyła przeto, że czaromiot udzieli jej swego wsparcia. Aczkolwiek roztropnie mawia się, że zawsze istnieje jakieś inne wyjście. Zdawało się, że na moment całe pomieszczenie wstrzymało oddech, ciekawe czy sprytne diabelstwo ponownie rzuci się do walki, czy też zdolne było wymyślić coś innego, by zapobiec haniebnemu rabunkowi ze strony przywódcy bandy cormyrskich łotrów.
Dzięki za złoto, mój ty bohaterze — powiedział Czarny Geoffrey, sięgając po sakiewkę Nolana.
— Wyście pokiereszowali go gorzej i również nie wiadomo, kiedy będzie znów gotów do służby na chwałę Targos — zainterweniował Oryon, zatrzymując tym samym rękę opryszka. Uczynił to niby to przestępując niecierpliwie z nogi na nogę, a tak naprawdę kryjąc za tym gestem dyskretną próbę oddalenia się nieco od najmitów, na wypadek gdyby starcie miało ponownie rozgorzeć. — Poza tym, przyjaciele, Szkutnik ma swe czasy świetności już dawno za sobą. Strój godny paniska to ledwie spuścizna po lepszych czasach. Przecież gdyby nie narzekał na biedę, nie wybrałby się z Luskan na tę zmarzlinę. Chyba każden z nas to rozumie. Dajcież mu zatem spokój.
Diablę miało ochotę podkreślić słowa machnięciem dłoni, lecz powstrzymało się od tegoż gestu, który mógł zostać opacznie zrozumiany przez bandę.
— Kolejną butelkę wypijecie za nasze i zapomnimy o tych nieprzyjemnościach — Karras zaproponował. — Chyba tyleż starczy za zadośćuczynienie i poniesione przez was straty... moralne. A o koszta cyrulika nie musicie się martwić, znamy jednego. Szepniemy mu o was i poskłada was w ramach przysługi. Co wy na to?
— Mogę też zaoferować tę miksturę leczenia — dodała Aurora, przekazując niepisanemu przywódcy bandy buteleczkę magicznego likworu znalezioną w magazynie Kompanii Kupieckiej Gallawaya.
— No, no. Powoli zaczynacie gadać z sensem…


Po udobruchaniu i przekazaniu obiecanych informacji bandzie Żelaznej Obroży przez drużynę Aurora przywróciła Nolanowi przytomność i nieco zdrowia za pomocą uzdrawiającego dotyku dłoni, daru charakterystycznego dla przedstawicieli jej wyjątkowej rasy. Kiedy najmici wrócili do swojego poprzedniego zajęcia, a bohaterowie przystanęli na chwilę przy szynkwasie, zwrócił się w ich kierunku Gohar, właśnie czyszczący brudną szklanicę niewiele mniej brudnym kawałkiem sukna. Wyglądało na to, jakby niedawna bójka niewiele go obeszła.
— Zdaje mje się, że drzewiej rzekliście Szkutnik? Nolan Szkutnik? Dopiero teraz żem skojarzył tę gębę. Któż by pomyślał, że banda cormyrskich oprychów usiecze na moich oczach członka słynnej, krwiożerczej bandy Rora Krzywego Kła. Postrachu północnych wybrzeży Bezkresnego Morza… Los zaiste bywa przewrotny, szczególnie kiedy Beshaba spojrzy nieprzychylnym okiem.
Po jakimś czasie do szynkarza odezwała się Srebrna Gwiazda z Silverymoon.
— A ty? A jakimże sposobem Selûne doprowadziła cię w to miejsce, Goharze? Nie wyglądasz mi na zwykłego oberżystę.
— Dajże spokój słoneczko... Do mojej tawerny nikt nie zagląda po odpowiedzi. Ryzykowna sprawa, chyba że masz ochotę na wyciąganie z pleców tuzina sztyletów.
Kobieta zignorowała ostrzeżenie, za to skrzywiła się na nieszczęsne *słoneczko*. Zaraz też kontynuowała temat.
— Twojej tawerny? Jakimże sposobem zostałeś jej właścicielem?
— Hę? No więc... kiedy byłem najemnikiem jakieś dwanaście lat temu, zdobyłem to w walce na noże. Miałem to wszystko sprzedać, a pieniądze przepuścić na piwo i dziwki w Luskan, rozumiesz?
— Ale…
— … alem zlitował się nad wdową po byłym właścicielu i postanowiłem wreszcie gdzieś zapuścić korzenie. Kobiecina zasnęła snem wiecznym ostatniej zimy, no i tawerna jest teraz moja.
— Eee... wzruszająca historia — Oryon skomentował w charakterystyczny dla siebie sardoniczny sposób.


Tymczasem trójka bohaterów trzymająca razem z dziesiętnikiem Broganem straż nad starym magazynem, będącym schronieniem dla sił inwazyjnych goblinów, nie zauważyła od dłuższego czasu niczego wartego uwagi, a tym bardziej troski. Pomijając fakt, że reszta ich towarzyszy od dłuższego czasu nie wracała. Cokolwiek planowały gobliny, najwyraźniej jeszcze nie nadeszła pora, by przystąpiły do ataku. Może żółtoskóre chytrusy konsolidowały siły, a może napotkały jakieś nieprzewidziane problemy? Dla trójki przybyłych na kodze z Luskan pozostawało to wyłącznie w sferze domysłów. Jedyne co było dlań pewne to zasypujący okolicę śnieg, głucha cisza, dotkliwy mróz i wynikający z nurtującej niewiedzy z wolna narastający niepokój.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 17-03-2024 o 18:29.
Alex Tyler jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem