Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2024, 21:30   #65
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
August łyknął drugą miksturę many i ponowił swój atak, znowu bombardując licza i zbliżającego się rycerza zaklęciem skonstruowanym specjalnie z myślą o nieumarłych. Kolejna błogosławiona bańka wypełniła salę. Zaklęcie obszarowe opłynęło dookoła barykadę postawioną przez licza, niczym morska fala trafiająca na wielki kamień na plaży. Licz wygiął się jak oparzony i odsunął się trochę do tyłu. Zachwiał się na nogach, a jego ślepia zaświeciły złowrogim czerwonym blaskiem.
Gdy bańka spotkała się z rycerzem zaś, ten przebiegł przez nią bez szczególnej reakcji. August domyślił się, że nie ma do czynienia z nieumarłą. W środku musiała znajdować się jakaś żywa istota lub w ostateczności cała zbroja była napędzana magią - ale zdecydowanie raczej to pierwsze.
Nad lewym ramieniem krasnoluda, niecały metr od niego, przeleciały trzy ostre sople lodu, wielkości bardzo dorodnych marchewek. Domyślał się, że były to pociski Magellana. Wszystkie mocno uderzyły w barierę licza, dwa pierwsze rozpadając się przy tym na drobne kawałki, zaś trzeci zostawiając po sobie liczne odłamki, sprawiając że mroczna bariera wyglądała jakby popękała, z pewnością tracąc sporo na stabilności.
Rycerz niemal dobiegł do licza, gdy na obu spadła lodowa nawałnica - zaklęcie Tanyra, skoro Magellan ciskał soplami. Pozostałości bariery szybko rozpadły się na drobne fragmenty unoszącego się w powietrzu cienia a następnie rozpłynęły się w powietrzu. O ile licz osłaniał się ręką, z pewnością źle znosząc lodowy grad, o tyle rycerz zdawał się nie przejmować się zbytnio tymi opadami - nawet nie osłonił się tarczą.
Walka trwała w całej sali, o czym świadczyły liczne odgłosy. Świst bełtu i kobiece okrzyki gdzieś za plecami Augusta - jeden z głosów należący do Tayry, kilka innych nieskorelowanych okrzyków dobiegających z głębi sali i dźwięki uderzenia metalu o metal. Do tego tupot nóg, gdzieś za nim. Jakby mało się działo wokoło, do nosa Augusta dotarł wyraźny i bardzo nieprzyjemny zapach.
Obserwacja stanu zdrowia sojuszników nadal działała, na szczęście nikomu z nich nie groziła rychła śmierć... Póki co.
- Zabij kapłanów! - polecił tymczasem licz, do przebiegającego obok niego żelaźniaka.
Rycerz był wielki i szybko się przemieszczał. Nie tracąc impetu podbiegł do Augusta, wyglądając przy nim jak najprawdziwszy olbrzym. Nosił na sobie drobinki gradu i lodowej chlapy, ale mimo to poruszał się sprawnie i zaczął od silnego zamachu mieczem dwuręcznym, który trzymał w jednej. Na szczęście krasnolud widział co się dzieje i zdołał uniknąć potężnego ciosu, odskakując na bok.
Jednocześnie August dostrzegł jak za plecami czarnego rycerza śmignęło zaklęcie licza, ale w tym momencie miał większy problem na głowie.
Nie było dobrze, a robiło się gorzej. Nie było jednak co rozpaczać. Trzeba było zacząć modlić się młotem i tarczą. Z jego ust popłynęły święte modlitwy, mające konsekrować całą okolicę, pobłogosławił broń i rzucił się na mrocznego rycerza.
Konsekracja nie miała szans objąć całej sceny, aczkolwiek na wybranym przez kapłana fragmencie znajdowali się zarówno wielki rycerz jak i licz. Co prawda kapłan nie wiedział kto lub co znajdowało się w zbroi, ale była szansa że jest to istota nieumarła.
Błogosławieństwo broni miało już szerszy zakres działania, wspomagając w walce przeciwko wszelkiemu złu - nie tylko nieumarłych. Młot Augusta zatoczył w powietrzu łuk i z głośnym gongiem uderzył w zbroje wielkiego rycerza, w miejscu gdzie mogłaby się znajdować jego wątroba. Na zbroi nie widać było żadnych uszkodzeń., aczkolwiek przy zderzeniu z pancerzem z młota wyemitowało jasnoniebieskie światło, które wniknęło w gruby pancerz. Z pewnością zaszkodziło to jego posiadaczowi, a przynajmniej tak sądził August.
Walka toczyła się w całej sali, o czym świadczyły dochodzące zewsząd liczne dźwięki i mieszające się ze sobą okrzyki. August skupiał się jednak na swoim przeciwniku, który był nieporównywalnie większy i lepiej opancerzony. Dostrzegł Novio szarżującego na licza i krzątaninę gdzieś w publiczności, gdzie wyraźnie rozbrzmiał też głos Księżnej Margot, ale w danym momencie nie miało to dla niego aż takiego znaczenia. Co się liczyło bardziej to strumień wody, który niczym wystrzelony z fontanny przeleciał wysoko ponad krasnoludem i trafił czarnego rycerza w twarz, rozpryskując się przy zderzeniu, ale z pewnością w dużej mierze dostając się do środka zbroi. August łatwo domyślił się, że było to dzieło Magellana. W tym momencie podobało mu się, że sięga swojemu przeciwnikowi niewiele wyżej niż do pasa, gdyż dzięki temu drugi kapłan też mógł swobodnie atakować wielkiego rycerza - i to nie tylko pobłogosławioną wodą.
Czarny rycerz wydawał się jednak niewzruszony tym posunięciem.


Wyglądał... tak samo jak wcześniej. Z tą różnicą, że atakował! Wziął zamach i jego wielki miecz świsnął w powietrzu. Wystarczyło lekko kucnąć, aby stal przemknęła nad głową Augusta - unik który krasnolud miał dobrze przećwiczony. Wtedy rycerz jednak odwinął w drugą stronę i tym razem kapłan nie zdołał uniknąć miecza. August dostał w prawy bok, w biodro i nogę. Amira mu jednak sprzyjała - błogosławieństwo świętej szaty złagodziło cios, dzięki czemu odczuł go jakby ktoś uderzył go kijem. Nic poważnego.
Chwilowo musiał się skupić na ataku i obronie, wytrzymując natarcie zakutego w zbroję przeciwnika. Trzeba było wykorzystać starą, krasnoludzką taktykę. August zaczął celować w kolana czarnego rycerza. Wyryte na głowni runy z kolei rozświetliły się i uwolniły w kolejnym błysku świętej energii, którą juź wcześniej atakował licza jak i wampiry.
Z głuchym brzękiem wielkolud oberwał po nogach, najpierw jedno kolano, potem drugie. Rycerz, przy swoich ponadprzeciętnych rozmiarach i średniej szybkości, nie stanowił pod tym względem dużego wyzwania - nie dla doświadczonego kapłana. Nie udało mu się przewrócić rycerza ani uszkodzić grubego pancerza, ale magia Amiry przeniknęła przez zbroję i z pewnością dawała mu się we znaki. I nie tylko ona - błyskawica Tanyra też dopadła zbrojnego, choć odbijając się rykoszetem od podłogi.
Nagla za plecami rycerza, nie wiadomo skąd pojawił się licz! Drugi! Ale ten sam, wszak wyglądali identycznie. August miał świadomość, że tylko jeden z nich był prawdziwy, ale bardziej skupiał się na swoim przeciwniku, aby dochodzić który.
A Rycerz nie okazywał zbytniego talentu w walce. Zapewne przyzwyczajony był do walki z ludźmi, a krasnolud potrafił to wykorzystać. Dwukrotnie wielki miecz świsnął nad głową Augusta, który unikał ciosów.
Wszystko działo się przy akompaniamencie odgłosów walki i różnych krzyków.
Nie wiedział czy zjawił się klon licza, jego iluzja czy jeszcze coś innego, ale nie wyglądało to dobrze. Pomiędzy razami młota i parowaniem, posłał eksplozję dźwięku tak, by objęła zapuszkowanego przeciwnika i lisza, który stał niedaleko Novio, starając się omijać sojuszników. Nie miał wielkich nadziei na to, że oszołomi przeciwników, ale był to najrozsądniejszy pomysł, jaki przyszedł mu do głowy.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem