Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2024, 11:55   #163
Cioldan
 
Cioldan's Avatar
 
Reputacja: 1 Cioldan nie jest za bardzo znany
- sierżancie! Gdzież prowiant w błoto?! Można zdjąć to bez koniecznego brudzenia...- Duivel z niedowieżaniem patrzył jak kolejne rzeczy lądują w błocie. Tak jak wina nie było mu szkoda, tak prowiant sćiągał sam z Lindarą, aby nie zmarnować tak cennego towaru. Koce mieli swoje, to o to nie dbał. Eponia swoje jedzenie już wcześniej rozdzieliła między swoją siostrę i kuzyna. Zaś łuk i resztę ekwipunku zabrała ze sobą. Po sugestii Stefana J., wzięła też ze sobą psa. Miała tylko nadzieje, że ten nie zejdzie z tego świata, podczas drogi do Alezzi.

Mundo-naru z przyjemnością zjadł posiłek, a wcześniej starał się wystawiać łuk na przebijające się promienie słoneczne, aby cięciwa szybciej doszła do siebie. Wytarł ją też wcześniej w jakieś suche szmaty, a także porządnie otrzepał z pozostałych kropel. Lekko też napinał i puszczał, co miało spowodować szybsze wyschnięcie.

Gdy już ruszyli w dalszą drogę, przyłączył się do różnych rozmów. Gdy usłyszał, że ludzie myślą o ciepłym schronieniu w Wendorf, to od razu wypalił
- nie liczyłbym na to. Jak ci kozojebcy dotarli już tutaj, to całkiem możliwe, że i w Wendorf byli. Nie wiem czy przejęli miasto, ale możemy się z tym liczyć- chciał kontynuować, ale przerwała mu kuznka, która prawdopodobnie stwierdziła, że trzeba nieco sprostować ponure wizje pobratyńca
- Miasto co najwyżej jest opustoszałe. To oznacza, że na pewno znajdziemy jakieś schronienie z kominkiem, który można rozpalić. Skupmy się jednak na drodze.- przekazała dość mocnym głosem elfka, choć widać było, że mówienie nieco grubiej i głośniej niż zwykle, sprawiło jej spory wysiłek.
Następny odezwał się Kolesnikov, a chwilową dyskusję zakończył elf, który znów nie wysilał się na optymizm
- dokładnie, aby myśleć o odpoczynku w Wendorf. Najpierw trzeba tam dojść!!-

Jak na złość, po chwili wyłonił się przykry obrazek martwych ludzi. Zgodnie z poleceniem sierżanta, dwójka elfów przyłączyła się do przeczesywania okolicy. Wiązało się to z oględzinamy zwłok. Ewidentnie już ktoś obracał te martwe ciała i to w celu obłowienia się ewentualnymi monetami czy innymi przydasiami. Przy paru ciałach zobaczył też dodatkowe rane kłute na klatce piersiowej, tak jakby ktoś dobijał ledwo żywych rannych. Jakby tego bylo mało, na wskroś drogi, ktoś 'ułożył' krzaki. To ewidentnie była jakaś przesieka, która miała zatrzymać na chwilę przechodniów. Pytanie tylko skąd zwierzoludzie obserwowali swoją zasadzkę? Najprawdopodobniej polowali na ludzi uciekających ze stolicy, czyli od strony Wendorf. Tak czy siak, te rozważania i tak już nie były potrzebne, gdyż Ci co uciekli z pola bitwy, mogli już poinformować tych przy zasadzce o nadchodzącym oddziale łuczników.

" jak nie urok to sraczka " pomysłał Duivel gdy przybyli inkwizytorzy. Miał kaptur na głowie, więc nie rzucał się od razu w oczy. Chociaż razem z Lindarą mogli trochę być wyższi od ludzi z oddziału. Nie chciał być posądzony o herezję, ze względu na bycie odmiennym od nowych przybyszy. W sumie to nie był jakimś zagorzałym wyznawcą Sigmara, pomimo urodzenia się w Ostlandzie. Znał oczywiście modlitwy i pieśni na cześć głównego bóstwa Imperium, jednak głównie swe modły kierował do Sarriel, a także osobono do Ishy i Kurnousa. Ta dwójka ostatnich bóstw to praktycznie to samo co Rhya i Taal, ale jakie to znaczenie miałoby dla inkwizycji? Najlepiej się nie wychylać, no i w ostateczności skłamać, że to Sigmar jest głównym odbiąrcą modłów. Chciał coś powiedzieć, jakoś przywitać z szacunkiem wędrowców, ale gdy usłyszał, ze nie wierzą Theobertowi i jak nerwowo odpowiada Kolesnikov, postanowił nie wychylać się przed szereg i grzecznie stać w cieniu.

Wraz z Lindarą i poroma innymi osobami ruszyli w stronę przesieki. Taki był rozkaz, więc nie mieli zamiaru się sprzeciwiać i kwestionować panujących zasad. Chyba tylko Petra mogłaby postawić się Burchardowi, ale to i tak wątpliwe. Elfy swoją uwagę głównie kierowali na ruiny. W pewnym momencie Duivel zwrócił się do reszty
- oprócz tych krzaczorów, musimy sprawdzić ruiny. Udam się tam z Lindarą, ale liczę jeszcze, że parę osób z nami pójdzie. W kupie siła.-. Ostatecznie weszli trochę w las i szli ostrożnie. Każdy już miał w jednej ręcę przygotowaną broń, czy to łuk czy włócznię albo szablę. Wszyscy z wielką uwagą wypatrywali wroga, ale również zerkali na główną grupę, żeby w chwili zagrożenia szybko się skontaktować aby zawołać o pomoc, albo ruszyć z odsieczą...

-------------

Eponia pędziła na wierzchowcu, nie oglądając się za siebie. Psa ułożyła w taki sposób, by nie przyczynić się do jego osłabienia. Będąc na koniu, nie spodziewała się, że ktoś ją zaatakuje. Przecież wrogowie spłoszyli się raczej w przeciwnym kierunku, a wcześniej po drodze nie było śladów nieprzyjaciół. No oprócz tego nieszczęsnego posąga. Zmroziło ją w żyłach, gdy nagle duża grupa ludzi prowadziła jakiegoś więźnia. Okazał się nim Theobert. Nie wyglądali na wyznawców Chaosu. W sumie wręcz przeciwnie. Sprawiali wrażenie jakby należeli do jakiejś inkwizycji. Gdy się mijali krzyknęła tylko w ich stronę
- Chwała Sigmarowi! Uważajcie dobrzy ludzie na pmioty Chaosu. Zmasakrowali mi psa! Pędzimy po jakieś leki do najbliższej osady albo regimenty von Falkenhorst!!- jej opowieść uwiarygodniły rany jakie posiadała oraz prawie martwy pies, który na tę chwilę miał akurat otwarte oczy. Grupa dziwnych ludzi na szczęście nie spowolniła Eponii. Zaczęli rozglądać się po sobie, jednak skupili się na Theo, który coś tam zaczął krzyczeć do znów rozpędzonej elfki.

Dalsza droga minęła całkiem spokojnie i Eponia w końcu dotarła do głównej części wojaków.
- zaskoczyli nas jeszcze przed Wendorf!!!! Lekarza, ablo maga!!!- przekazała psa pierwszej osobie, która podeszła. Ten nawet nie był w stanie zaszczekać ani warknąć na obce mu osoby. Eponia kontynuowała, gdy widziała, że Petra już jest blisko i będzie wszystko słyszeć. Elfka zeszła zmęczona i zdyszana z konia, zdołała się ukłonić i przeszła do raportowania
- byliśmy w połowie drogi do Wendorf z tej osady na rozstaju dróg. Tam był przewrócony posąg Sigmara. Zbeszczeszczony. Theobert został przy nim, obrażony na resztę. Trochę później napadli na nas. Jeden pies padł, drugiego już leczycie, trzeci ranny. Z dwunogów najbardziej oberwałam ja, dlatego tu jestem. Przepędziliśmy ich, ale nikogo nie wzięliśmy do niewoli. Byli szybcy, pewnie zwierzoludzie. Jak tu pędziłam, to Kolesnikov zarządził postój na żarło, a potem mieli dalej do Wendorf ruszać. No i jeszcze jedno. Jak tu pędziłam, to widziałam Theo. Był zakuty w kajdany przez jakiś dziwaków, chyba inkwizytorów. Zmierzali w stronę Lindary. Znaczy się Kolesnikova.-
Po wypowiedzeniu tych słów, oparła się zmęczona o konia. Swój prowiant przekazała dalej, więc była też głodna. Czekała na decyzje Petry, bo nie wiedziała, czy będzie pędziła z powrotem z nowymi rozkazami, czy poczeka na większą grupę, a może zostanie, a ktoś inny ruszy do Duivela i reszty.
 
Cioldan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem