To od razu zacznę pytać jak daleko mogę zabrnąć?
Bo mam podejrzenie, żeby lepiej nie przyjmować tego świństwa co podaje kapłan. Kto wie co tam jest. Nie chce tu własnych rozważań snuć, ale Kristoff na szybko wymyślił dwa sposoby.
1. Czy jest jakaś szansa by nie połykać tego gówna, tylko później jakoś wypluć?
2. Jedna osoba z trójki udaje, że ma jakiś atak choroby no i nagle krzyczy i ucieka. Pozostała dwójka krzyczy, że "my go złapiemy!!" i biegną za udającym chorobę.
Podejrzewam, że druga opcja bardziej realna, tylko tutaj kwestia czy udałoby się uciec i mógłbym poprowadzić dialog w pogadankach z resztą ekipy np. w Waranie?
Czy tylko opisać wrażenia, myśli Kristoffa podczas tego kazania, potem jak prezentuje plan reszcie i początek ucieczki?
Kurczę, jeszcze lepiej to byłoby tą tykwę zdobyć, ale za mało nas tam
.
Pozdro!