Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2024, 19:15   #22
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W drodze do Hüserbachu, poranek 8 dnia Erntezeit 2512 KI

Chociaż Gustav kładł się spać z pewną dozą niepokoju, noc przeminęła bez jakichkolwiek powodów do chwytania za kuszę. Ukryty w zagajniku koń zaparskał raz czy dwa słysząc w pobliskich zaroślach jakieś gryzonie. Budzeni tymi dźwiękami ludzie dorzucali drewna do ogniska, toteż z samego rana popioły były jeszcze ciepłe, za to wokół obozowiska Elring nie znalazł ani jednego śladu ewentualnych intruzów. Zadowoleni z wyniku oględzin poborcy zadowolili się czerstwym chlebem i kawałkami rzepy, żwawo pakując dobytek na wóz i zaprzęgając doń nakarmionego wcześniej obrokiem konia.

- Burza szybko się zbliża - powiedział Fristad pocierając mimowolnie palcami długą bliznę na prawym policzku. Szare oczy młodzieńca zatrzymały się na czarnych przestworzach wiszących złowieszczo ponad ciemną taflą morza. Wiatr przybrał na sile, chociaż nie był jeszcze uciążliwy; wprawiał w zamian w ruch wierzchołki drzew i wypełniał uszy mężczyzn głośnym szelestem liści. Uderzające w skalistą plażę fale komponowały się z tym dźwiękiem głuchym szumem przyboju, wygrywając w powietrzu symfonię majestatycznej natury. Gdzieś w górze niosły się przeraźliwe krzyki mew, gorączkowo bijących skrzydłami w nierównej walce z wiatrem.

- Wszystko już pozbierane - rzucił Stark wdrapując się na kozioł wozu - Dawaj na górę, jedziemy.

Koń ruszył z miejsca równie ochoczo jak pasażerowie zaprzęgu, być może wiedziony zrozumiałą chęcią znalezienia bezpiecznego schronienia przed nadciągającą coraz szybciej burzą. Żelazne obręcze kół turkotały na kamieniach, miażdżyły wysoką trawę, wygniatały w ziemi głębokie koleiny będące pierwszą pozostałością po bytności ludzi w tym miejscu od wielu miesięcy, a może nawet lat. Gustav obejrzał się ponad ramieniem na znikającą w tyle prowizoryczną kapliczkę Manaana, nakreślił na piersiach ochronny znak Pana Mórz, a potem pogrążył w milkliwym zamyśleniu.

Po głowie chodziło mu gniewne wyznanie Elringa o tym, że ktoś go prześladuje pomimo deklarowanej niewinności. Mało było w Nordlandzie ludzi prawdziwie niewinnych, sam Gustav nie raz i nie dwa zgrzeszył w swoim życiu na różne sposoby, jednakże wyczuwalnie niespokojny w towarzystwie strażników dróg Fristad musiał mieć na sumieniu coś więcej niż nieuczciwie zagrabiony wdowi grosz albo obłożenie dodatkowym podatkiem jakiegoś rzemieślnika dla zdobycia względów córki jego rywala. Fristad został przyjęty do pracy w urzędzie cesarskiego skarbu przez Helmuta Steinhoffa i świadomość tego faktu nie dawała Starkowi spokoju.

Wóz podskoczył na większym od innych kamieniu, zatrzeszczał drewnem i zgrzytnął metalem, zagłuszył tymi dźwiękami gniewne stęknięcie woźnicy. Gustav poprawił się w koźle i odruchowo smagnął batem zad niczemu nie będącego winnym konia.

Najważniejsze pytanie brzmiało: czy naczelny rachmistrz wiedział o ukrywanych grzechach Fristada, kiedy przyjmował go do roli ochroniarza Starka czy też niczego nie był świadomy? Jeśli wiedział, być może chytrze związał Gustava z Elringiem licząc na to, że młodzieniec w jakiś sposób pociągnie poborcę ku zgubie, kiedy spadnie na niego karzący miecz sprawiedliwości. Ale jeśli nie wiedział i przyjął szarookiego mruka w naiwnej ufności, dawał Starkowi do ręki oręż, który mógł dla odmiany stać się jego własną zgubą… i pozostawić pustym krzesło naczelnego rachmistrza w Dietershafen. Świadomy swojego fatalnego stanu zdrowia Stark nie był na tyle naiwny, aby łudzić się nadzieją na zajęcie miejsca po swym nieprzejednanym wrogu, bo po prawdzie nie miał nawet pewności, czy Shallya da mu powrócić z życiem z wyprawy do Hüserbachu; miał za to niemal pewność, że gdyby tak właśnie potoczyły się sprawy, funkcję ten mógłby odziedziczyć Lothar Rottner, a ten pozostawał ze starym poborcą w bliskich relacjach i Gustav darzył go szorstką, niemalże braterską przyjaźnią. Tylko czy Steinhoff naprawdę o niczym nie wiedział?

- Pierdolony kurwi syn - burknął pod nosem Gustav, po czym wzruszył ramionami widząc pytające spojrzenie szarych oczu Fristada - Wspominam byłego teścia, chędożony stary skąpiec był z niego i pijaczyna. Na drogę patrz, drzewa znowu gęściejsze, licho wie co się w nich może kryć.

Podróż wlokła się zbyt wolno jak na gust poborcy, bo targane północnym wiatrem drzewa szeleściły coraz głośniej, ale też droga była zbyt zarośnięta chaszczami, by ryzykować poganianie konia. Zapytany o własne zdanie, Elring uznał, że czarne chmury zawisną nad wybrzeżem do wieczora, przynosząc ulewny deszcz i lodowatą wichurę.

- Do wieczora będziemy już w Hüserbachu - odpowiedział nieco raźniejszym tonem Gustav - Ackermann chyba się zna na takich kalkulacjach, doświadczony z niego strażnik. Dojedziemy na miejsce, rozgościmy się i może nawet zaczniemy obrachunki. A jak nie dzisiaj, to się wyśpimy i zaczniemy taksować tych chłopów jutro od samego ranka.

Wóz pokonał niewielkie lesiste wzniesienie i zaczął zjeżdżać po jego przeciwnym zboczu, ukazując oczom podróżnych małe skupisko zabudowań wciśnięte pomiędzy wapienne skały i opadający ku morzu kamienisty żleb. Wzniesiona z topornie okorowanych bali drewna chata o krytym trzciną i darnią dachu sąsiadowała z szopą i ogrodzonymi koślawym płotkiem warzywniakami, znacząc przestrzeń ponad farmą siwą smużką rzadkiego dymu.

- Hüserbach? - nim jeszcze skończył wypowiadać pytanie, Elring pojął sam z siebie, że skupisko budynków jest zbyt małe, by mogło tworzyć rybacką osadę - Jakaś farma.

Pomiędzy drzewami poniosło się ujadanie psa. Zaalarmowana jego szczekaniem, z zagrody wyjrzała trójka dzieci w zbliżonym do siebie wieku, po nich zaś rosły brodaty mężczyzna, który na widok nadjeżdżających obcych pogonił ruchliwą trójkę do chaty, a sam podniósł z pobliskiego pieńka wbitą weń siekierę i uderzając płazem narzędzia o nogę oparł się o płot biegnący wzdłuż ciągnącego się dalej na północ traktu. Kudłaty pies wielkości tęgiego wilka przywarował przy nogach mężczyzny przerywając ustawiczne ujadanie i obdarzając intruzów w zamian jedynie sporadycznymi szczeknięciami.





Chociaż burza jest coraz bliżej, możecie być pewni, że zdążycie na czas do Hüserbachu, ale pod warunkiem, że będziecie unikali w drodze zbędnych postojów. Ta napotkana właśnie farma i jej mieszkańcy mogą być źródłem cennych informacji, można ich też opodatkować ku korzyści cesarza oraz samego Starka, ale czy nie będzie to aby zbędny postój? Wam pozostawiam decyzję w tej kwestii.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 24-03-2024 o 20:13.
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem