- Oho - ożywił się nagle Stark, jakby w ogóle nie zauważając siekiery w dłoni brodacza, - coś mi się widzi, że uzupełnimy zapasy. Oj jakbym zjadł pieczyste - rozmarzył się ciągle mając za złe chłopakowi, że nie upolował wczoraj żadnej wkładki i przyszło im pić tą cieniznę na warzywach.
Podjechał spokojnie pod chałupę. Zatrzymał wóz. Zablokował koło.
- Niech Sigmar prostuje twoje ścieżki dobry człowieku - rzucił na przywitanie, nie schodząc z kozła. - Miłosierna Shallya pochyliła się nad nami dzisiaj krzyżując nasze drogi. Gustav Stark, poborca podatkowy oraz Elring Fristad. W drodze do Hüserbachu. - Przedstawił ich obu. - Jak rzekłem bogowie nam cie zesłali, bo ciągnie za nami gniew Manaana i coś mi się zdaje, że ta stara szkapa nie dowiezie nas do sioła z suchą głową, a poza tym po prawdzie to srać mi się chce. Macie tu jakiś wychodek?