Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2024, 19:54   #303
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Cień miał duże doświadczenie w walce na krótkie miecze, sztylety i pięści. Na urokliwych placykach i w wąskich uliczkach Kowadła codziennie dochodziło do krwawych konfrontacji pomiędzy rywalizującymi bandami opryszków, złodziejami Gildii bądź uzurpatorami do jej terytorium, buńczucznymi najemnikami i służącymi królowej Czerwonymi Żaglami. Pozornie trzymane w żelaznym uścisku drakońskiego prawa, zaułki stołecznego miasta Złotego Wybrzeża bywały areną zaciętych starć, w których czasami brał udział również sam Nazz.

Lecz walka z ostrzem ukrytym pod połą czarnego płaszcza, z wzrokiem wbitym w postać przyczajonego przeciwnika, w doskonale znanym labiryncie przejść, arkad, schodów i tarasów, w niczym się nie miała do tego, z czym Nazzowi przyszło się zmierzyć na dwemerytowym moście w rozgrzanych cuchnącymi gazami wnętrzach krasnoludzkiej enklawy.

Większość małych mechanicznych stworów rzuciła się na Ine Maya, zapewne sprowokowana widokiem dwemerytowego miecza dzierżonego przez khajiita, a zabranego wcześniej z pryzm porzuconego ekwipunku, w którego wnętrzu zalegały kopczyki popielatego pyłu. Większość, lecz nie wszystkie. Trzy przebierające odnóżami w zawrotnym tempie pająki otoczyły Cienia wyciągając ku Redgardowi ostre jak brzytwa szponiki - a ten skoczył z ugiętych chwilę wcześniej nóg wykręcając swoje ciało na sposób, o który nikt o zdrowych zmysłach nawet by nie podejrzewał ludzkiego ciała. Pokonał mordercze machiny niewiarygodnie zręcznym susem uchodząc przed wszystkimi ich pazurami i nie czekając ani sekundy pognał ku bramie zostawiając za sobą huk i szczęk zderzanego ze sobą metalu.

Nocznica prawdziwie go ukochała tej nocy!




Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Spadał w dół, poprzez gorące powietrze przesycone odorem rozgrzanego metalu i gazów ulatniających się z wnętrza podziemnych kopalni. Małe, ale ostre szpony mechanicznych pająków rozdzierały jego ubranie i wbijały się pod skórę wywołując przeraźliwy ból, lecz widok zbliżającego się z zastraszającą szybkością dna kawerny wyparł z umysłu Theodoryana uczucie cierpienia.

Słowa zaklęcia splotły się w spontanicznym odruchu, zmaterializowały się w umyśle czarodzieja dzięki powtarzanym przez długie lata ćwiczeniom. Targnięte nagłym spazmem ciało wykrzywiło się z trzaskiem nadwerężonych stawów, wytrąciło swój szaleńczy pęd, zawisło w powietrzu zablokowane w statycznej pozycji dzięki mocy zaklęcia lewitacji. Uczepione Bretona automatony oderwały się od niego pociągnięte w dół swoim własnym ciężarem, poleciały ku dnu kaldery, by uderzyć w nie po kilku sekundach lotu.

Ich połamane odnóża poleciały na wszystkie strony, prysnęły fragmenty pękniętych kryształów, po posadzce rozlał się wyciekający z rozbitych korpusów alchemiczny olej.

Losu roztrzaskanych towarzyszy nie podzielił jeden wytwór rąk Głębinowych Elfów, przyczepiony do nogi Morayne dzięki głęboko wbitym w mięśnie czarodzieja pazurkom. Zdezorientowany nagłą zmianą pozycji, pająk zastygł na chwilę w bezruchu, ale wiszący w powietrzu ponad piecami atronachów ognia Breton nie wątpił, że stan ów miał lada moment przeminąć.

A konstrukt wspinający się po nodze ofiary w górę - dźgający ją w brzuch, gardło czy oczy metalowymi szpikulcami odnóży - mógł bez najmniejszego trudu zniweczyć koncentrację Theodoryana i przerwać zaklęcie, które zaledwie kilka uderzeń serca wcześniej niechybnie ocaliło mu życie.




Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Włączony zdyszaną komendą świetlik ciął przestrzeń schodów próbując nadążyć za zbiegającą w dół Altmerką, z trudem utrzymując poruszającą się ze zdumiewającą szybkością elfkę w poświacie magicznego blasku. Świadoma tego, że automatony Dwemerów ani nie potrzebowały światła do poruszania się w ciemnościach ani nie miały trudności z odnalezieniem w nich ruchliwej ofiary, Minorne nie zamierzała ryzykować skręcenia nogi w odwiecznym mroku podziemi - zamiast tego uciekała po oświetlonych schodach niczym macabeńska gazela, sadząc w dół wielkimi susami i próbując zepchnąć w głąb podświadomości upiorny szczęk uderzających w kamień dwemerytowych pazurków.

Uciekała, dopóki stukot odnóży znienacka nie ucichł, mniej więcej po pokonaniu dwóch trzecich gigantycznej schodowej klatki. Czarodziejka pokonała na wszelki wypadek pięćdziesiąt następnych stopni, zanim nie zatrzymała się w podejrzliwym milczeniu ocierając z czoła i oczu gorący pot. Do jej uszu dobiegał jedynie stłumiony warstwami skał odległy hałas pracującej pradawnej maszynerii, postukiwanie i zgrzyty towarzyszące nieorganicznemu życiu pulsującemu w podziemnej enklawie.

Ścigające ją konstrukty gdzieś zniknęły, w ciemnościach zalegającego poza sferą światła rzucanego przez magicznego świetlika nie rozlegały się żadne dźwięki mogące zdradzać ich bliską obecność. Łamiąca sobie nad tą zagadką głowę Altmerka doszła do wniosku, że zawzięte automatony skręciły po drodze w któreś z mijanych w szaleńczym pędzie pięter, zniknęły w trzewiach sal laboratoryjnych, bibliotek czy pokojów mieszkalnych.

Nie słyszała też żadnych odgłosów mogących wspomóc domniemania na temat losu pozostawionych na moście towarzyszy, ale to akurat Minorne nie dziwiło biorąc pod uwagę mnogość pokonanych przez nią schodów. Korzystając z zesłanej jej przez bogów chwili wytchnienia ruszyła ponownie w dół, bacznie nadstawiając uszu i bacząc na to, by samej nie czynić hałasu, który mógłby swoim wibrującym w podziemiach echem zdradzić jej pozycję. Zaskakujące zniknięcie pościgu nie dawało jej spokoju, chociaż nie mogła wykluczyć powracającej natrętnie myśli, że pająki zadowoliły się odpędzeniem intruza w niższe poziomy Bhtzarku i zwyczajnie zawróciły na most.

Powalone alchemicznym wywarem piaskożery wciąż spały w komnacie, w której pozostawili je mistrzowie mieczy. Altmerka przystanęła obok jednej z oświetlonych jasnym blaskiem świetlika bestii, przesunęła wzrokiem po zrogowaciałych kostnych tarczkach drapieżnika i jego potężnych pazurów sterczących z łap na podobieństwo ogromnych sztyletów. Boki obu zwierząt unosiły się i opadały na przemian w rytmie ospałego oddechu, a smrodliwe gorące powietrze wydostawało się co chwila z cichym sykiem z ich nozdrzy.

Minorne pozwoliła sobie na odrobinę zadowolenia, albowiem miała ku temu powody. Nigdy wcześniej przeznaczenie nie zmusiło ją do równie szaleńczego wysiłku, do pokonania w wyścigu o życie równie wielkiego dystansu, co chwilę temu na wielkich schodach enklawy. Wiedziała doskonale, który z wylotów zbiegających się w komnacie korytarzy wiódł do groty będącej zarazem sekretnym wyjściem z Bhtzarku.

W ciasnej przestrzeni podziemnego kompleksu zrodził się znienacka dźwięk, który swoim dudniącym brzmieniem przeszył myślielfki i który z każdym uderzeniem serca narastał. Przypominał odgłos toczącej się w rurze metalowej kuli i rzutki umysł Minorne z miejsca skojarzyła go z obrazem krasnoludzkiego konstruktu turlającego się we wnętrzu rury tranzytowej.

Nie miała jeszcze pojęcia, z której strony ów hałas dobiegał, ale jednego była pewna.

Pozostało jej niewiele czasu na reakcję.

Moi drodzy, muszę poprosić o jeszcze odrobinę cierpliwości właścicieli Ine Maya oraz Yareda, dopiszę Wasze wątki ASAP!

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem