Tfardy atakuje nieruchomy cel. Automatyczne trafienie, podwójne obrażenia. Nie ma kary za tak bez broni, bo Tfardy zna bijatykę.
Obrażenia=[5(K6)+1(S)-Wt(3)]*2=3*2=6. Rzut na tabelę trafień krytycznych K100=79, śmierć.
Tfardy próbuje leczyć goblina 78/20.
Próba leczenia Rudgara 33/20.
Jedno kopnieńcie
Tfardego w nieprzytomnego goblina załatwiło sprawem.
- Tfardym czeba być, nie mientkim! - zaśmiał siem demonicznie snot-balista. Co prawda szczał nie był zbyt udany, no ale
Tfardy niewielkom miał praktykem. Szwy w piłce puściły i głowa z krengosłupem wylazła na zewnontrz.
- Rence które leczom, stopy które zabijajom! - ucieszył siem snotling.
- Tfardy łins. Fatality - oznajmił Rudgar w jakimś tajemnym jenzyku.
Pozostały goblin, z jednej strony zastraszony przez
Przykurcza, a z drugiej zabójczymi zdolnościami
Tfardego przywarł do ziemii dygoczonc cały.
Konował próbował teraz swych mocy leczniczych na nim, ale coś mu siem nie udawało.
- Ty za bardzo dygoczesz ze strachu, nie mogem ci pomóc! - oznajmił po nieudanej próbie.
- Ty teraz idź i rob wszystko, co ci Yb każe - rozkazał.
Potem zmienił jenzyk z gobliniego na człowiekowy i zwrócił siem do maga.
- Ja siem trochem znam na leczeniu, spróbujem Ci teraz pomóc.
Czarodziej nie był do końca przekonany, ale ledwie
Tfardy przyłożył rence od razu ucieszony krzyknoł.
- Niesamowite! Już czujem siem lepiej! Dzienkujem! - i chwycił dłonie snotlinga by je uściskać. Rzeczywiście,
Tfardy stawał siem coraz lepszy w leczeniu. Jeszcze trochem, a bendzie potrafił leczyć samym spojrzeniem, na odległość, ho ho!
W pomieszczeniu zrobiło siem nagle dość cicho, jeśli nie liczyć pochlipywania goblina. Snoty rozejrzały siem, co by tu dalej robić.