Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2007, 23:42   #8
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Doti Stachowsky

Na twarzy Marca zdawało ci się widzieć roztargnienie, smutek. Lewą ręką machnął, aby jego ochroniarz obszukał cię całą z broni. Nie stawiałaś oporu, chociaż chciałaś. Wiedziałaś, że nie ma sensu, chociaż podczas tych kilku burzliwych spotkań nigdy nie spotkało cię nic złego z jego strony, chociaż był o krok. Hegemońska krew, w dodatku podobno jego starzy byli Hiszpanami, ale mało cię to teraz obchodziło. Jedyne, czego ten kiep teraz mógł chcieć, to zaopiekowanie się jakimś dzieciakiem, co dał sobie odstrzelić nogę., ale przynajmniej płacił ciężki gambel, gdyż w tym mieście dziwek i bezprawia jedynie ty jedna potrafiłaś poprawnie zaaplikować aspirynę, nie wspominając o wyjmowaniu całej serii z trzewi jego ludzi. Jednak tym razem wydawał się to być inny kaliber sprawy,
- Mam dla ciebie złą nowinę. Usiądź sobie, obgadamy to na spokojnie.

Amelia ‘Kelly’ Sachs

Racja, noc jest młoda, podobnie jak nowy właściciel twojego wozu. Mignął ci w przejściu, taki czubek w skórze, obwieszony żelastwem z zielonym irokezem na głowie. Nie zdążyłaś nic zrobić, jedyne, co zobaczyłaś to jego krzywy uśmiech. Po tym już tylko wcisnął gaz do dechy i tyle go widzieli. Daj boże, gównażeria coraz więcej sobie pozwala, do czego to doszło?

Grey Ross "Wolf"

Ledwo, co wylazłeś a już stałeś się świadkiem dziwnej sytuacji. Zauważyłeś, jak jakiś punk z zielonym irokezem na głowie bezkarnie wsiada sobie do czyjegoś samochodu. W mgnieniu oka rozwalił swoim trepem obudowę od stacyjki, złączył jakieś zwitki kabli, czemu wtórował ryk odpalanego silnika. I tyle go widzieli, a jakaś panna rzuciła się za nim wymachując groźnie pistolecikiem.

Natan Hawk Jonson

Byłeś z siebie całkiem zadowolony, pomimo swojego wyglądu, oraz sprzętu, jaki przy sobie nosiłeś, udało ci się prześlizgnąć za plecami wielkiego jak szafa ochroniarza. Gdy wlewałeś w siebie złocisty napój, poczułeś pewną ulgę. Cholera, dobre! – aż dziw, pewnie przedwojenne, markowe, a nie pędzone przez niewyżytych bimbrowników. Jednak na twoim miejscu nie spodziewałbym się, abyś zagrzał tutaj więcej czasu niż 15 minut, gdyż jedynymi osobami, które otwarcie nosiły broń w klubie byli tylko i wyłącznie ochroniarze, oraz kilku podejrzanych typów przechodzących gdzieniegdzie z kąta do kąta. Za to na środku klubu nie było lepiej, kilka setek ludzi bawiło się dobrze w rytmach „unc-unc-unc” 150 razy na minutę, a nie wyglądało to wcale, aby mieli ochotę gdzieś iść, wprost przeciwnie, mogliby tak podskakiwać do rana. Towarzystwa dodawały także rozebrane panienki podrygujące na rurach. Iście apokaliptyczna wizja, ale za to jaka realna.

Jack Kerny

- Spokojnie Amigo, chyba nie chcesz tego robić tutaj, na ulicy, pośród tych głodnych oczu? – spojrzała wymownie na grupkę ludzi siedzących na dachu jakiegoś budynku.
- Znam takie ustronne miejsce… – powiedziała, wsiadając ci na motor. – Gdzie nikt nam nie przeszkodzi. – i przysunęła mocniej swoje biodra do ciebie, obejmując cię jedną ręką wpół. – No tenemos mucho tiempo, Amigo! – pewnie znaczyło, że jest bardzo zniecierpliwiona.

Nie namyślając się dłużej, pojechałeś kilka ulic dalej, by wylądować tuż przed całkiem ładnym domem. Nie zważając na okoliczności, wjechałeś motorem do środka przez wielki otwór w ścianie, i wylądowałeś w krótkiej chwili po przeciwnej stronie budynku. Zeszliście z motoru, i pognałeś za nią na piętro, gdzie znajdowało się wcale wygodne łóżko dwuosobowe z materacem. „Czułeś” to, nie mogłeś się już doczekać.
 
Revan jest offline