- Wa h'gag. 'bal m'ryn bad leed'h'y - pokiwał ogr głowom.
- Q'bzo!.
I zaraz potem rzucił kawałkiem ziemniak w górem tak, że ten zaczoł opadać wprost na
Czmycha.
- M'gha g'le oo uu z'm'yn g'ra? - zwrócił siem znowu do Ryjka.
- Chrumk? Kwik... kłik? - dzik opadłszy z powrotem na cztery kopyta przyglondał siem zadumany snotlingowi.
M' n'dyywyn doonda h'lg'n oo m' z'm'yn doonda wuud g'l' b'dh 'h? - zapytał znowu Vorg.
Do pomieszczenia wszedł
Przykurcz. Co prawda
Tfardy był go namawiał na zagadki, ale pierwej chciał z ogrem siem rozmówić. Miał nadziejem, że uda siem mu sprawem załatwić pokojowo. Vorg zmarszczył brwi na jego widok.
Ryjek podszedł do ciała leżoncego niziołka i zaczał go ryjem pchać w stronem organowni. Po chwili zaczymał siem i zerknoł znowu na
Czmycha.
Na stole pojawiła siem pieczona świnia. Dzik kwiknoł rozpaczliwie, porzucił zwłoki i wybiegł z pomieszczenia.
Joojy! H' g' b'qyn! gu dzuny mayo! - krzyknoł ogr po czym chwycił pieczyste i wcisnoł je górnikowi mówionc przy tym
- 'dyg'! Q'bo!
Stój! Nie bój się! Nie zjem cię! Ty! Trzymaj!
Snotling ugioł siem pod cienżarem smakowitego, aromatycznego, soczystego, pieczonego miensa...