Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2007, 01:25   #128
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteela obudził Aquodayro, a Półelf uśmiechnął się do niego i usiadł na łóżku. Przez chwilę patrzył jeszcze jak starzec kładzie się, po czym zasypia, a następnie przeszedł do zwyczajowego czyszczenia broni.
Żeby ostrza dobrze sprawowały się w bitwie, trzeba o nie dbać. Tego nauczył mnie mój ojciec i mistrz za razem-pomyślał i wyjmując miecz oraz szmatkę, zagłębił się we wspomnieniach. Las Elfów nie był dla niego przyjaznym miejscem, mimo iż wszyscy odnosili się do niego bardzo grzecznie, jednak na każdym kroku dało się zauważyć wyraźny dystans między Elfami "czystej krwi", a Półelfem. Co prawda bardzo się starał, żeby zasypać ową granicę, lecz im bardziej się starał tym bardziej było odrzucany. W końcu matka wysłała go do ojca, gdzie również miał mieć ciężko, jeżeli nie gorzej, lecz tam miał nauczyć się czegoś pożytecznego. Dostęp do ludzi był tam ograniczony do minimum, ponieważ, jak się dowiedział później, jego rodziciel należał do ruchu oporu przeciwko Smoczemu Władcy.
Vein wspominał pierwszą jazdę na Gryfie.
-Trzymaj się mocno jego grzbiety, byś nie spadł, a resztę wykona on. TO piekielnie inteligentna i mądra bestia, która nie da ci spaść, jak będziesz się dobrze trzymał-mówił mu ojciec.
-Jesteś gotowy?-zapytał, a Półelf skinął głową, chwytając mocniej siodło Gryfa.
-Lot!-starszy z rodziny Mordinanów polecił stworzeniu, które natychmiast wystartowało. Veinsteel błyskawicznie wzniósł się na wysokość, z której nie było widać nawet jego rodzinnego domku. Przez chwilę, przez pęd powietrza, nie mógł nabrać tlenu do płuc, zaś serce waliło mu jak młotem. Mięśnie boleśnie skurczyły się w solidnym uścisku, który nie pozwalał na jakikolwiek ruch, a tym bardziej spadek.
Dopiero po kilku minutach, Vein doszedł do siebie na tyle, by rozluźnić mięćnie i uspokoić serce, lecz to nie wszystko, co zgotował mu zwierz.
Jeszcze przez chwilę Gryf wisiał w miejscu utrzymując wysokość i dawał tym samym czas na oswojenie się Jeźdźca z niebem, a gdy uznał to za stosowne, wystrzelił do przodu z prędkością gromu, co spowodowało, że pęd powietrza prawie zerwał Półelfa z grzbietu, lecz postanowił trzymać się tak mocno, jak nie był w stanie przypuścić, że może. To dzięki temu nie spadł, chociaż wiedział, że stworzenie, na którym leciał, mogłoby wylądować na ziemi, zabrać ojca i jeszcze zdążyć go uratować.
Cóż to za szybkość? Jaki demon nadał takich właściwości tym zwierzętom?-pomyślał z rozpaczą, nie mogąc oddychać z wrażenia. Każdy oddech był potężnym wysiłkiem ponad miarę możliwości.
Wdech, wydech, wdech, wydech. Była to walka o powietrze, którą toczył ze sobą, rozdygotanym, całym w nerwach. Targające nim emocje były tak ogromne, że nie zauważył iż już zawrócili, by wrócić do nauczyciela.
Nagle Gryf zaczął pikować pionowo w dół, z każdą chwilą nabierając prędkości, chociaż wydawało się to już niemożliwe. Półelf czuł się jakby coś miażdżył mu klatkę piersiową, zaś on parł naprzeciw potędze, która na niego działała. Ziemia była już niebezpiecznie blisko i zbliżała się z niewiarygodną prędkością.
zabijemy się! Zderzymy się z ziemią!-pomyślał, zamykając oczy. Nie miał nawet siły krzyknąć, a usta oraz gardło odmawiały mu posłuszeństwa. Był przerażony tym co się działo, ale nie mógł nic na to poradzić.
Nagle wszystko ustało, a Veinsteel otworzył oczy. On i Gryf znaleźli się na ziemi. Półelf zsiadł, a raczej spadł z grzbietu zwierzęcia, unosząc się na czworakach, a kończyny uginały się pod jego ciężarem. Spróbował wstać, co mu się udało, lecz jego nogi tak bardzo przypominały watę, że musiał chwycić się pobliskiego drzewa, by nie upaść, ale mimo wszystko dał za wygraną i usiadł.
Nagle usłyszał czyiś gromki śmiech. To ojciec śmiał się, ale widząc minę syna, przestał, przybierając pozornie poważną minę.
-Czy nie mogłeś nabrać powietrza?-zapytał, a odpowiedziało mu skinienie głowy.
-W takim razie błąd jaki popełniłeś był taki, że nie pochyliłeś się nad grzbietem, ale resztę wykonałeś bezbłędnie. Jutro zrobimy taki sam lot ponownie i zaczniemy coś trudniejszego-powiedział, a następnie poklepał syna po ramieniu i poszedł do Gryfa.

Półelf uśmiechnął się do własnych wspomnień, po czym powrócił do czyszczenia broni.
Warta Veina powoli dobiegała końca, więc wstał i przeciągnął się, rozprostowując kości, a następnie poszedł obudzić Malluna.
-Twoja kolej... Ja jeszcze chwilę się prześpię-wyszeptał do Krasnoluda i położył się do łóżka, zasypiając od razu.

Veinsteel obudził się, a potem zjadł trochę suszonego chleba, sera oraz mięsa, popijając winem. Wszyscy powoli budzili się, a Krasnolud wraz z Jeźdźcem rozpalili kilka świeczek, przy których zebrali się wszyscy.
-Więc tak, mój przyjaciel który załatwił nam ten nocleg, przekupił dwoje strażników przy zachodniej bramie aby zameldowali nasze odejście. Od teraz nie możemy się rzucać w oczy. W szafie znajdziecie trochę starych szat co nam to ułatwi. Dzisiaj w kryjówce zostanie tylko jedna osoba. Na to stanowisko wyznaczyłem Kelgara. Tym razem ja i Adrila pójdziemy do siedziby Bractwa Smoczych Więzi i postaramy się zdobyć przedmiot bez którego nie uda nam się uwolnić Falco. Wejdziemy tam jako dwójka posłańców z Sylli. Dla tego Tantalion i Vein udadzą się za miasto tajnym przejściem, odnajdą posłańców na drodze z północy i ich zabiją. Niestety przejście znajduję się w domu ludzi których nie znam... Wejście jest przy kominku. Gdyby okazali się sprzymierzeńcami smoków, nie miejcie dla nich litości. Posłańcy powinni miec jeszcze spory kawałek do miasta, więc nie będzie świadków. Uważajcie jednak Krasnolud jest potężnym wojownikiem, nosi magiczne uzbrojenie zaklęte przez same smoki. Kobieta zaś jest magiem. Nie wiem o niej zbyt wiele. Zostaje nam Aquodayro i Perendhil, wy musicie odnaleźć Thanta Deken'duis- mrocznego elfa na usługach smoków. Nie zabijecie go jednak, macie go tylko śledzić. Jeżeli dobrze pójdzie, to doprowadzi was do ukrytej zbrojowni gdzieś na promenadzie. Kiedy już ją znajdziecie a on wyjdzie wkradniecie się do środka i spróbujecie znaleźć coś przydatnego. Tylko z przedmiotami z tamtej zbrojowni można realnie walczyć ze smokami na większą skalę. Tylko pamiętajcie, Thant nie może was zobaczyć. Jeżeli wszystko jasne to możemy ruszać-powiedział Mallun, a Vein skinął głową.
-Chodźmy, gdyż czas nie będzie na nas czekał-rzekł do Tantaliona, wychodząc z pokoju, a następnie przywdział jakieś stare łachmany z kapturem, który naciągnął na głowę.
-Jestem gotowy. Możemy iść-powiedział do towarzysza, wychodząc z szopy.
Odnalezienie domu, o którym mówił Mallun było najprostszą częścią zadania, a od tej pory czekały ich tylko coraz trudniejsze wyzwania i Mordinan o tym wiedział.
Podeszli do drzwi, a Łowca zapukał. Odpowiedziała cisza, więc ponowił pukanie, tym razem głośniejsze i bardziej stanowcze. Cisza była niezmącona. Zasłonięte okna uniemożliwiały zajrzenie do środka, a tym samym nie można było zobaczyć czy ktoś jest w środku oraz co robił i czy stanowił zagrożenie.
-Nie mamy czasu na uprzejmości. Po prostu musimy tam wejść-powiedział Tantalion, a Vein skinął głową.
-Masz rację, ale nie możemy ich wysadzić z zawiasów, zniszczyć ani dostać się do środka w inny destrukcyjny sposób. Trzeba to zrobić po cichu-stwierdził, po czym Łowca wyciągnął mały nożyk z sakwy i zaczął nim majstrować w zamku.
Półelf nie stał bezczynnie, lecz zdjął łuk, a następnie wyjął strzałę, naciągając ją na cięciwę. Za chwilę towarzyszy dobiegł cichy szczęk, oznajmujący, że drzwi są otwarte. Tantalion nacisnął klamkę, ostrożnie wchodząc do środka, a Vein przezornie czekał na zewnątrz, gotowy do oddania strzału, ale za chwilę Łowca dał mu znak, że w środku jest bezpiecznie, wiec schował strzałę i założył łuk.
W środku leżał jakiś pijaczyna z butelką w ręku. Wyglądał na kompletnie pijanego, lecz Półelf nie dowierzał pozorom. Ostrożnie podszedł do nieznajomego, wyciągając sztylet. Już miał sprawdzić jego oddech, czy cuchnie alkoholem, czy nie oraz sprawdzić puls i zawartość butelki, lecz Tantalion znalazł wejście do tunelu. Chciał zabić tego człowieka, gdyż czuł, że przez niego będą problemy i podejrzewał, że udaje pijanego, by uniknąć zabicia i skorzystać z możliwości doniesienia Władcy o wszystkim oraz zesłanie im na kark żołnierzy.
Już zamachnął się by zadać ostateczny cios w gardło, gdy usłyszał wołanie Łowcy.
Może się mylę. Może nie udaje i nie trzeba go zabijać-pomyślał i oddalił się, wchodząc do tunelu, który zamknął za sobą.
Będę jeszcze żałował, że go nie zlikwidowałem-pomyślał z goryczą.
-Prowadź Veinsteelu. Twoje elfie oczy zaprowadzą nas do wyjścia. Moje są bezużyteczne-powiedział.
-Ruszamy. Jest długi, prosty odcinek, więc na razie nie musisz obawiać się zakrętów. Uważaj jednak pod nogi, gdyż podłoże jest nierówne-rzekł cicho idąc naprzód. Dopiero po pewnym czasie natknęli się na kilka zakrętów, ale droga była ogólnie prosta. Co jakiś czas słyszał jak Łowca potyka się.
Po pewnym czasie wyszli na powierzchnię, a oczy Półelfa bardzo szybko przyzwyczaiły się do światła dziennego.
Vein rozejrzał się dookoła i stwierdził, że znajdują się w lasku, około siedmiuset metrów od miasta.
Bez trudu odnaleźli północny gościniec, a po godzinie szybkiego marszu, w oddali pojawiły się dwie postacie.
Pułapka odpada, gdyż nie ma ku temu ani miejsca, ani środków. Zostaje tylko otwarte spotkanie-pomyślał ściągając kaptur i uśmiechając się szeroko.
-Zdejmij kaptur i uśmiechaj się-powiedział do Tantaliona, który wykonał polecenie, a Vein spojrzał na jego twarz, pokrytą bliznami.
To jest jak wizytówka, na której jest napisane "Jestem Łowcą i Zabójcą Smoków. Jestem po stronie ruchu oporu-pomyślał.
-Wiesz, może jednak załóż...-przerwał nagle, słysząc rozmowę dwójki nieznajomych.
-Popatrz, jakaś dwójka stoi na drodze, chyba czekają na nas-powiedziała beztrosko kobieta.
-Czyżby nasz szanowny arcykapłan wysłał nam komitet powitalny? Mógł się bardziej postarać…-skomentował krasnolud ,a Półelf dojrzał, że był w czarnej błyszczącej zbroi płytowej i toporem na plecach.
-A ja myślę, że to jacyś przypadkowi rabusie którzy chcą nas obrabować-odpowiedziała kobieta.
-Źle trafiliście, normalnie pozwolił bym wam odejść abyście poznali moją łaskę, ale i tak byście nie usłuchali, no cóż nie wiecie z kim macie do czynienia.
-Nie gderaj tyle, wynudziłam się podczas tej podróży, zabijmy ich. Niech pokażą ile są warci-zachichotała kobieta.
-Niech będzie, zabawmy się-rzekł Krasnolud. W czasie rozmowy znacznie przybliżyli się do Jeźdźca i Łowcy.
Nagle Krasnolud wystrzelił w stronę Veinsteela, chcąc go zranić, lecz Półelf nie dał się nawet drasnąć, chociaż unik sprawił mu nie lada trudność. W chwili rozpoczęcia ataku Karła, Vein miał już miecz i sztylet w rękach.
-Zobaczymy kto tu zabije kogo-rzekł pogardliwie Mordinan, czekając na kolejny atak wroga, który nastąpił już za chwilę.
Kątem oka widział zmaganie Tantaliona z kobietą, lecz szybko stracił to z oczu, gdyż całą uwagę poświęcił Krasnoludowi.
-Nie wiem kto jest bardziej tępy, ty czy twój topór-mówił, prowokując przeciwnika, który atakował zaciekle, lecz Vein odtrącał ataki, jakby od niechcenia, ale tak na prawdę trudność była wielka.
Nagle krasnolud zaatakował od góry, a Półelf postanowił wykorzystać prawo fizyki i nie stawiać twardego oporu, tak jak go nie stawiał. Ułożył miecz w ten sposób, by topór ześlizgnął się ostrzu, opadając w dół, co też się stało i Veinsteel już wiedział jaki będzie kolejny cios. Zaatakował z obrotu, tnąc po przeciwnym boku, gdzie był poprzednio topór, lecz był tam już miecz, ustawiony tak, by broń przeciwnika ześlizgnęła się nie czyniąc szkód ani ostrzu ani jego właścicielowi.
-Moja babcia z łyżeczką jest bardziej groźna niż ty!-rzekł ustawiając miecz przy barku pod kątem. Topór ponownie ześliznął się, a Krasnolud zaatakował kark, lecz miecz Veina już tam czekał. Ześlizgniecie się topora sprawiło, że Krasnolud znalazł się za plecami Półelfa, co stwarzało gigantyczne zagrożenie, lecz Veinsteel przewidział kolejny cios i stojąc tyłem do atakującego go od tyłu przeciwnika, zablokował jedynym możliwym blokiem. Był to twardy blok, a Jeździec jedyne co mógł zrobić to zamortyzować uderzenie, co uczynił. Cios był przeznaczony na pas Półelfa.
Jednakże Jeździec zauważył pewną możliwość, która dawała mu szansę wygranej.
Stojąc tyłem, odwrócił się błyskawicznie, tnąc sztyletem po boku Krasnoluda. Niestety tamten zdążył się usunąć, ale Vein szedł za ciosem. Wykonał cios na głowę z obrotu i przewidział, że zostanie zablokowany, więc miał w pogotowiu kolejne uderzenie, które wykonał sztyletem, celując w odsłoniętą część ręki tuż przy napierśniku. Cios był nie do zablokowania, gdyż oburęcznie posługujący się toporem Krasnolud, zablokował bronią miecz Veina, lecz odsłonił się na sztylet, zaś gdyby zasłonił się przed sztyletem, opuszczając obronę przed klingą, miecz spadłby na jego głowę.
Półelf zadał cios długim ostrzem tak, by Krasnolud nie mógł wyprowadzić żadnego uderzenia i tak właśnie się stało.
Niestety przeciwnik wykonał drobny, szybko oraz zupełnie przypadkowy ruch i tym sposobem sztylet trafił w zbroję.
Półelf jednak nie zważał na to, ponieważ stworzył kolejną linię ataku, błyskawicznie przesuwając się za plecy Karła. Oczywiście tamten odwracał się w kierunku przeciwnym do ucieczki Veina za jego plecy, co również przewidział, więc gwałtownie zawrócił, znajdując się po boku Krasnala i szybko wyprowadził kolejny cios, tym razem na gardło. Niestety i ten został zablokowany, dlatego też zanim miecz zetknął się z powierzchnią topora, sztylet poleciał na odsłoniętą część nóg napastnika, który gwałtownie odskoczył, rozpoczynając atak. Bardzo szybkie ataki wyprowadzane przez Krasnoluda zostawały odpierane przez Półelfa oraz błyskawicznie ripostowane.
Przeciwnik ciął jak oszalały, tnąc po boku, lecz za chwilę sprowadził topór do drugiego boku, tworząc zmyłkę, na którą Vein nie dał się nabrać, gdyż usunął się z pola zasięgu ciosu, jednocześnie tnąc po szyi, co zostało zablokowane. Cios na głowę pochodzący od topora spełzł na niczym, ponieważ sztylet już znajdował się w fazie riposty, a miecz rozpoczynał kolejną kombinację, tym razem ryzykowną i skomplikowaną.
Nastąpiło krótkie cięcie po nogach z jednoczesnym pchnięciem sztyletem. Wszystko to zostało zablokowane, a Krasnolud również ciął po nogach, co Półelf przewidział, skacząc na spotkanie ostrzu, jednak minął się z nim i uczepił go, korzystając z siły rozpędu, która go zawróciła, postawiła na nogi i spowolniła zamach toporem, sprawiając, ze wyprowadzenie ciosu z tej prędkości było niemożliwe.
Veinsteel kontynuując kombinację, wyprowadził zamach mieczem nad głową, który spadł na hełm Krasnoluda, sprawiając, że zadzwoniło mu w uszach, a jednocześnie przełożył sztylet tak, ze był skierowany ostrzem w dół i już miał zadać ostateczny cios, gdy coś wprowadziło Karła w istny szał bitewny.
-Zapłacicie mi za to!!!-wrzasnął.
-Co ty nie powiesz?! Wspaniale machasz tym toporem. Możesz zostać klaunem, tylko nos musisz przemalować na czerwono... a nie ty już masz czerwony nos...-rzekł w odpowiedzi, parując ciosy.
Vein walczył na niebywale szybkich obrotach. Coraz to przykładał miecz tak, by ześlizgiwał się z klingi i za każdym razem do tej pory mu się udawało, lecz teraz nie mógł wyprowadzić żadnego ataku, żadnej kontry, więc czekał na dogodne miejsce.
Za każdym ciosem Krasnal odsłaniał się w znaczący sposób, lecz trwało to zbyt krótko, by można było zmusić go do przejścia do defensywnego działania.
Nagle do walki dołączył Tantalion, który zadał uderzenie kataną, a Krasnolud obronił się przed nim i przeszedł do ataków, uniemożliwiając Łowcy jakąkolwiek ripostę, więc przyjmował wszystkie ciosy na tarczę.
Tatuaż Gryfa! Muszę go mieć! Niestety jest niedostępny dla mojego poziomu, gdyż mogą go otrzymać jedynie najlepsi z najlepszych, ale go zdobędę. Jakżeby teraz mi sie przydał-pomyślał i dostrzegł spojrzenie Tantaliona, które wyrażało wszystko.
Trzeba coś wymyślić. Spójrzmy. Zbroja płytowa, niska, krępa postura. Chyba wiem jak go zabić. Tak! Jest na to kilka sposobów. Pierwszym z nich powinno być rozstawienie przeciwności. Tantalion musi zajść go od tyłu, a ja od przodu, co znacząco spowolni jego ataki. Ja zostanę z przodu, gdyż Łowca jest ranny, a ja mam jeszcze spory zapas sił, gdyż mało razy atakowałem na siłę, zaś więcej na taktykę, a każda moja obrona była poprzez ześlizgnięcie sie topora po mojej klindze, co praktycznie nie wymaga wysiłku. Kolejna sprawa jest taka, że musimy atakować na różnych płaszczyznach, co również spowolni ataki. Musimy wprowadzać zmyłki, by ogłupić go i skomplikowane ataki. Drugą możliwością, jeżeli pierwsza zawiedzie, jest barbarzyński, ale skuteczny sposób, czyli osłonienie się martwą kobietą jak tarczą oraz ataki nią wyprowadzane. Przykładowo popchnięcie jej na Krasnoluda. W połączeniu z atakiem z dwóch stron, jest to bardzo ciężkie do obrony. Można też wykorzystać rzut zwłokami, ale to już w ostateczności, gdyż ta kobieta może się przydać w inny sposób, a Krasnolud może uniknąć rzutu. Dobrze, tylko jak to przekazać Tantalionowi?-pomyślał, parując wściekłe ataki.
Nagle w szaleńczej szybkości Vein przeszedł do ofensywy wykorzystując swoje ogromne pokłady szybkości.
Ciął najpierw po nogach, po czym błyskawicznie przeszedł co cięcia na głowę, co zostało zablokowane. Tym manewrem miał pokazać ataki w różnych płaszczyznach, po czym zerknął na towarzysza, lecz zaraz powrócił do walki, parując kolejne uderzenie, a następnie wyprowadzając ripostę.
Ciął po głowie z obrotu, a tak oczywisty cios został od razu zablokowany. Tym chciał pokazać atak z dwóch stron przeciwnika, czyli od tyłu i z przodu, a następnie ponownie ciął tym samym ciosem na głowę, lecz tym razem było to jedynie markowanie i ciął po rękach, co również zostało zablokowane. Tym chciał pokazać, że należy wprowadzać zmyłki.
Ty musisz przejść na tył. Ty musisz, bo masz tarczę, którą możesz się osłonić-pomyślał i zerknął na Tantaliona. Miał nadzieję, że przyjaciel zrozumie o co mu chodziło, ale na wszelki wypadek Vein zaczął odliczanie, lecz po pewnym czasie.
Parując ataki wskazał trzy palce, potem dwa, jeden i przystąpił do szaleńczego kontrataku, by Łowca mógł się przemieścić.
Atakując, jednocześnie był gotowy na błyskawiczne przejście do obrony na każde partie ciała i w każdej chwili, a także czekał na chwilę dezorientacji przeciwnika.
Krótko ciął na głowę Krasnoluda, co było wysokością jego klatki piersiowej, a z tej pozycji niewątpliwie dało się przejść na obronę każdego miejsca. Uważał również na to, że Karzeł może markować. Podchodził do walki piekielnie ostrożnie, a jednocześnie atakował uważając na wszystko. Starał się również przewidzieć kolejny ruch, co nigdy nie sprawiało mu trudności.
 
Alaron Elessedil jest offline