Czarodziej nie doczekał się odwiedzi, za to sufit zatrzeszczał, posypał się tynk i nagle z trzaskiem barbarzyńca z czymś zębatym uczepionym jego karku runął w dół. Mag już miał skoczyć z bok, ale zaczepił płaszczem o drabinę i góra mięsa rąbnęła go z całym impetem. Padli na ziemię i na jedną wielka kupę, mag, barbarzyńca i zębata już prawie nie kobieta.
Tymczasem na górze, bestia coraz mniej przypominała skrzynię. Już nie była tak skora do ataku. Najwyraźniej nieudana zasadzka odebrała jej odwagę, bo nie spuszczając z łowcy i elfa wzroku przesuwała się w kierunku okna. |