Pobudka na starych śmieciach u Williama. Wspomnienia wróciły. I te dobre i te złe. Koszmary… mokre, głębinowe, mackowate. Lokalne koszmary. Może dlatego, że posiadłość Williama była bliżej jeziora niż jej nowy dom?
Może…
Toreador obudził się wcześniej i napotkała go w kuchni szykującego drinki. Był tu też jej ghul, rozmawiali o filmach… o sztuce. Connor starał się panować nad sobą, ale dłonie mu drżały. Spojrzenie miał rozbiegane. Był głodny. Bardzo głodny. Ann dobrze znała ten rodzaj głodu.
- Nadia szykuje się do penetracji kolejnej rozpadającej się kopalni. Larry się zjawi i Garry też.- zaczął Toreador wypowiedź, gdy Ann weszła do kuchni. - Na razie przygotowała raport na temat poprzedniej tego co się odkryliśmy podczas poprzedniej wyprawy.-
Uśmiechnął się dodając. - I zapowiedziała konferencję na ten temat dziś. Jesteś zaproszona. Acz obecność nieobowiązkowa.
- Pójdę. - zdecydowała Ann i przeniosła wzrok na Connora, po czym znowu spojrzała na Williama - Długo jesteście razem?
- Niecałe półtora godziny?- ocenił William po namyśle. A Connor dodał.- No… byłem tu dłużej, ale… spaliście.
- Psy cię nie zagryzły? - zapytała zdziwiona - Wpuściły cię do domu?
- Nieee?- zdziwił się Connor.
- Czują twój zapach na nim. Rozpoznają w nim twoją własność. - dodał Toreador.
- Mądre pieski. - spojrzała na człowieka - Po co tu w sumie przyszedłeś? - zapytała wręcz znudzonym tonem.
- Stęskniłem się… i czekam na rozkazy…- jego oczy mówiły że jest głodny. Tymczasem “nieświadomy” sytuacji Toreador wtrącił. - Długie spożywanie naszej krwi nie tylko uzależnia. Ghul z czasem rozwija się na tej diecie. Zwierzęta nabierają rozumu.
- I to tyle? - machnęła ręką na Connora - Zapamiętam. - obiecała Williamowi.
- Odrobina krwi też by się przydała. - odparł Connor starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie. Ale głos mu drżał lekko i ciało też.
William widział wcześniej takie reakcje innych wampirów. Ten wzrok... Głodny czegoś innego niż krwi. Cierpienia innego. A to wszystko dla samozadowolenia.
- Nie jesteś aż tak głodujący. - stwierdziła olewczo.
Toreador zignorował tą sytuację zajmując się popijaniem drinka. A Connor starał się zachować fason. I kiepsko mu to wychodziło.
- Ty jedziesz Nadii posłuchać? - zapytała Willa.
- Ja? Tak. Tak planuję.- odparł wampir pospiesznie wyrwany z rozmyślań.
- Żadnego listu od Cyrila nie było? - zapytała patrząc to na Williama, to na Connora.
- Nie. Ale pewnie wkrótce przyjdzie…- stwierdził ghul.
Ann dłużej patrzyła na ghula...
- Chodź... - mruknęła i wyszła nakarmić go w spokoju.
Connor pospiesznie podążył za nią.
Na tyłach Róży znajdowała się mała salka konferencyjna ze staromodnym rzutnikiem slajdów. I choć Nadia była programistką, to… z pewnością miała jakiś sentyment do starych technologii, bo planowała z rzutnika skorzystać. Do jego obsługi wyznaczyła oczywiście Charlie’go.
Czekała cierpliwie aż zbiorą się goście.
Oczywiście Ann przybyła i William. Przybyła Lukrecja Borgia z piętra wyżej. Był i szeryf Smith i Larry. Choć ten drugi Brujah wydawał się wyraźnie niezadowolony z faktu przebywania w tej sali konferencyjnej. Nie mógł usiedzieć na swoim krześle i gdyby nie przyszpilający go co chwilę wzrok Joshui to by pewnie zwiał.
Z dala od wszystkich w kąciku sali siedzieli Piękna i Bestia przyglądając się im wszystkim, jak i przygotowującą prezentację Nadii… jakby to była sala wykładowa jakiejś uczelni.
A siedząca przed nią grupka kainitów niesfornymi studentami.
- Możemy zaczynać? - rzekła w końcu zerkając na salę.
- Jeszcze Jaine Love ma się zjawić.- przypomniał jej szeryf.- Kończy audycję za dziesięć minut, dojedzie tu w kolejne dziesięć.-
- Eeeeech…- warknęła gniewnie Nadia. - No dobrze… jeszcze poczekamy.-