Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2024, 16:49   #29
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Przydrożna farma Wiliberta, syna Branda, przedpołudnie 8 dnia Erntezeitu 2512 KI

- Juże! Opowiem smyku! - odparł Stark pętakowi, chwytając za drewnianą łyżkę. - Dajże tylko brzuch staremu napełnić, bo prawdę ci powiem, na głodnego gadka nieskoro idzie.

Jadł przez chwilę w milczeniu, mlaskając tylko i cmokając aż michę opróżnił dokładnie i łyżkę oblizał.

- Jużci! Dobrze prawiłeś Wilibercie. Najlepsza rybna polewka jakom w życiu jadł. A muszę nadmienić, że w Salzemundzie niejedną dobrą karczmę znam i znamienici tam kucharze. Najlepsi w całym imperium! - podkreślił wagę słów wyciągając palec do góry. - Wszelako, takiej zupy rybnej to nawet sam miłościwie nam panujący książę Gausser by pozazdrościł.

Nora okazała się kobietą o umyśle równie rzutkim jak ten jej małżonka, bo nie czekając na pozwolenie Wiliberta sama czym prędzej napełniła misę starego poborcy, a potem przysiadła na ławie obok gospodarza kładąc córeczkę na kolanach.

Stary Wilk podziękował kobiecie i już z mniejszym pośpiechem, bo pierwszy głód już był zaspokoił, zabrał się za opróżnianie michy.

- Coś tam słyszeliśmy od traperów - powiedział Wilibert wzruszając nieznacznie ramionami - Niske czy Gausserowie, dla nas to żadna różnica, ktoś w Salzenmund na stolcu siedzi. Powiedzcie nam, czy jakaś wojna w powietrzu nie wisi, jakaś szlachecka ruchawka albo swady z elfami? Massenfels ruiną prawie stoi, nie chcą go Gausserowie odbudować?

- Mądrze prawicie - przyznał poborca podnosząc głowę z nad zupy. - Czym dalej od Salzenmundu, tym słabiej widać kto na stolcu siedzi i po prawdzie, nie ma to dla was znaczenia. Jednakoż… - siorbnął głośno, - Miłościwy książę Theodoric Gausser zamiaruje łożyć na budowę dróg, coby nawet do takiego Massenfels karawany docierały, a może i nawet wędrowne trupy? - Łypnął na to okiem w kierunku dziatwy. - Tutaj też nasza rola - klepnął cicho siedzącego Erlinga w plecy, - żeby podatki zebrać i kasę pod te inwestycje.

Słysząc deklarację poborcy Nora pobladła na chwilę, a oblicze jej męża stężało, by zaraz przybrać wyraz zrozumienia.

- Raczcie baczyć na słowa, panie, bo myśmy tu parę lat temu wielkie utrapienie mieli z niespokojnymi trupami, co miast w mogiłach siedzieć po okolicy wędrowały - wyjaśnił - Tedy wędrowne trupy całkiem inaczej nam się kojarzą niźli z kuglarzami.

- Wybaczcie - odparł na to szczerze poborca, - słyszałem o tym już, powinienem bardziej na słowa mieć baczenie.

Beknął głośno kończąc polewkę. Skinął kobiecie głową, przykładając jednocześnie rękę do serca.

- Dawnom tak dobrze nie pojadł. Dziękuję uprzejmie. Ale! - zaczął się oklepywać po kieszeniach, by w końcu wrazić do jednej z nich dłoń. - Mówiąc o wędrownych cyrkowcach i karawanach kupieckich, przypomniało mi się, że przecież taka śliczna panienka zechce sobie pewnie kupić jakiś drobiazg.

Wyciągnął z kieszeni trzy mosiężne pensy i wręczył dziewczynce.

- A i jeszcze! - w drugiej dłoni pojawił się prostokątny przedmiot, który gdy stary przyłożył do ust wydał z siebie okropny dźwięk. Gork zawył przeraźliwie. - Tą harmonijkę wręczył mi w podzięce pewien znany bard - skłamał gładko. - Jak poćwiczycie smyki, to kto wie? Może kiedy z jakim cyrkiem w świat pójdziecie?

Oddał instrument jednemu z bliźniaków.

Dzieci wpadły na widok prezentów w istną euforię, krzycząc, piszcząc i dotykając wręczone im przedmioty trzęsącymi się z zachwytu dłońmi. Zamieszanie trwało przez chwilę, dopóki Wilibert tego nie przerwał nakazując potomstwu ucichnąć.

- Podziękować możnemu panu - polecił surowym głosem, a kiedy dzieci zasypały poborcę rwącymi się słowami wdzięczności, sam skinął Gustavowi głową - Bardzo się cieszę z waszej hojności, panie, w szczególności z tej harmonijki… obym jeno rychło nie pożałował tego prezentu.

Niewymuszony śmiech obojga gospodarzy wypełnił na chwilę ciepłe wnętrze chaty utrwalając poborcę w przeświadczeniu, że wybrał doskonałe miejsce na odpoczynek.

- Doprawdy drobiazg - machnął ręką, ciesząc się jednocześnie z efektu.

Jął tedy Gustav opowiadać ze swadą, że szlachta murem za Gausserem stoi, że mowy nie ma o żadnej wojnie z Middenlandem, a cesarz jest przyjacielem księcia-elektora Gaussera, że w Nordlandzie buduje się flota morska z prawdziwego zdarzenia i od dawna nie było żadnego rajdu Norsmenów, a bandyci, nekromanci i heretycy są bezlitośnie tępieni przez straż drogową, wojsko elektorskie i Inkwizycję.

Wstrzymał opowieść. Mlasnął językiem.

- W gębie mi zaschło od tego mielenia jęzorem - przyznał. - Nie macie gospodarzu czegoś mocniejszego co by gardło naoliwić i spłukać pył z podróży? - spytał z nadzieją w głosie.

Elring chrząknął znacząco, ale Gustav z rozmysłem zignorował jego ostrzeżenie. Młodzik najpewniej obawiał się upijania w domostwie obcego człowieka, zwłaszcza mając na głowie bezpieczeństwo starego poborcy. Stark po części nawet rozumiał te obawy, lecz przeczucie mówiło mu, że Wiliberta i Nory nie trzeba było się lękać, dopóki żaden z gości nie uczynił ich względem żadnej zniewagi.

Gospodarz podniósł się z ławy, zniknął za skrzypiącymi cicho drzwiami sąsiedniej izdebki, po czym powrócił z glinianym gąsiorkiem.

- Jagodowa nalewka - oznajmił wyciągając z gąsiorka drewniany korek - Pędzę w wolnym czasie, czasami wychodzi wybornie mocna.

Fristad odmówił przyjęcia poczęstunku kiwnięciem głowy i niezrozumiałym pomrukiem, wciskając się głębiej w ciemny kąt izby, w którym siedział na zysku z przełożonym przez nogi mieczem. Gustav prychnął na ów widok z dezaprobatą, odebrał od Wiliberta obydwa kubki.

- Raczcie wybaczyć gołowąsowi, panie - powiedział posyłając Elringowi karcące spojrzenie - Lękliwy jest od maleńkości, stroni od kobiet, trunków i kości. Już straciłem nadzieję, że go na właściwą drogę sprowadzę. Zdrowie gospodarzy.

Wlany w gardło napitek wydał się Gustavowi całkiem udany, z przyjemną nutą owocowej słodyczy - co skomplementował pełnym uznania kiwnięciem głową.

- Całkiem wygodne życie sobie tutaj prowadzicie Wilibercie - ocenił.

- Więc powiadacie, że jedziecie do Hüserbachu, panie - rzekł Wilibert napełniając ponownie kubek gościa - Co was tam wiedzie, podatki będziecie ściągać?

- Ano - potwierdził Stark obracając kubkiem w dłoni w ten sposób, że nalewka utworzyła w naczyniu wir, wydzielając przyjemny, owocowy aromat. - Jak już mówiłem, pokorny sługa księcia-elektora, w mojej skromnej osobie, wybrał się w podróż by podatki ściągać zaległe, pod te drogi co mają być budowane i na żołd strażom co je mają patrolować.

Odłożył kubek.

- Mówiliście o zmartwychwstańcach. - Stary uważnie wlepił wzrok w Norska. - Opowiedzcie o tym co się tutaj działo i jak to się skończyło. Bardzo mnie zaciekawiliście.


 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem