Wątek: Sodraland 2527
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2024, 17:35   #90
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 - 2527.01.31 ant; wieczór

Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Cendres, ul. Gliniana; ulica (BA:19)
Czas: 2527.01.31; Angesstag; wieczór
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, ulewa, sil.wiatr, lodowato (mod -30)



Warmund, Cicha Sylvia, Juan, Sigrun





link: https://i.imgur.com/f7zFeAe.jpeg


Pogoda była paskudna tej nocy. Póki siedziało się w przyjemnie oświetlonym i ogrzanym wnętrzu można było nie zwracać na nią większej uwagi. Ale jak tylko wystawiło się nos za próg to dawało popalić. Silny wiatr ciskał zimne krople w twarz i szarpał ubraniem. Regularnie zrywał kaptur z głowy i zmuszał do zaciskania ust i oczu. A, że ulice nie były oświetlone to przypominały dno mrocznych kanionów. O tak późnej porze paliło się już niewiele świateł. A i te często były przysłonięte okiennicami. Ruchu prawie nie było. Za to po ciemku buty często grzęzły w kałużach i czymś o błotnistej konsystencji czego może nawet lepiej, że nie było widać. Wszystko to wystawiało wytrzymałość i determinację na próbę. A do przejścia z okolic Placu Targowego na Glinianą był całkiem spory kawał miasta. Gdy Warmund dotarł na miejsce był już nieźle przemoczony. A wiatr nie zelżał ani ulewa nie przestała padać. Po ciemku nie było mu tak łatwo zlokalizować magazyn o jakim mówiła Mirabelka. Mało gdzie paliło się jeszcze światło w oknach więc w obu mrocznych liniach budynków jakie tworzyły ulicy trudno było dostrzec jakieś detale.

Ale chyba udało mu się znaleźć ogrodzenie za jakim widać było większy budynek. To mógł być ten o jakim mówiła Mirabelka. Po ciemku gdy deszcz zacinał w oczy trudno było coś dostrzec. Jak choćby jakichś numerów czy napisów. Znalazł zarys bramy i furtki od frontu i podobny zestaw od tyłu. Oczywiście były zamknięte. Płot był standardowy czyli trochę wyższy od niego przez co nie mógł ot tak zajrzeć co jest po drugiej stronie. Chociaż zapewne jakby się podciągnął to powinno się to udać. Przy tym wietrze, ulewie i jeszcze po ciemku wszelka gimnastyka była utrudniona. Na tym właśnie zastało go przybycie kilku sylwetek. Dojrzał je dopiero jak zbliżyły się ulicą do sąsiedniej kamienicy. Ta ciemność i ulewa skutecznie ograniczała też dostrzeżenie kogoś.

- To ty Warmund? - zapytał po ciemku jakiś kobiecy głos. Jak się okazało to była Cicha Sylwia. A oprócz niej Juan i Sigrun.

- Klaus mówił, że jakiegoś waszego chłopaka porwali. - odezwał się cyrulik. Chyba niósł w dłoni swoją torbę z przyborami ale tego po nocy trudno było rozpoznać. Wyglądało jak podłużna, plama czerni w jego ręku.

- To tu? - zapytała Norsmenka oglądając spod kaptura płot i wystający za nim górę budynku.



Miejsce: Hr. Skogland; Ebenstadt; Dzielnica Centralna, ul. Awanturników; karczma “Waran i baran”
Czas: 2527.01.31; Angesstag; wieczór
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, ulewa, sil.wiatr, lodowato (mod -30)



Kristof i Klaus



Pogoda pokazywała dzisiaj śmiertelnikom co potrafi. Zwykle mówiło się, że rozgniewali oni czymś bogów, że ci tak ich doświadczają. Zimne krople ulewy padały gęsto a silny wiatr zacinał nimi we wszystko i w każdego kto był na tyle nierozsądny aby wyjść na zewnątrz. Nie było więc dziwne, że po udajej ucieczce z załuka w Dziurawych Dzbanach Iskra i Eskil chcieli jak najszybciej wrócić do siebie. Zrobił się już późny wieczór, było bliżej północy jak zmierzchu a zimowa aura zniechęcała do spacerów. Poza tym o tej porze to i bez niej chodzenie o tej porze prosiło się o kłopoty. Iskra poprosiła kolegów aby ją odprowadzili. A pechowo mieszkała na południowym krańcu miasta, w pobliżu rzeki więc nie z północno - zachodniego narożnika był to spory kawał do przejścia. Podziękowała im jednak całując w policzek każdego z nich nim zniknęła za drzwiami do klatki kamienicy w jakiej mieszkała.

- No ty to już chyba jesteś na tyle duży, że nie trzeba cię odprowadzać nie? To do jutra. Ja wracam do siebie. - Eskil pożegnał się z kolegą zaraz potem. Ten jeszcze chwilę widział jego przygarbioną sylwetkę zmagającą się z silnym wiatrem i ulewą. A potem sam ruszył w stronę swojego mieszkania. Tak jak gadali przez drogę jeszcze we trójkę podstęp się udał i chyba nikt na poważnie ich nie gonił. Dzięki szybkości i elementowi zaskoczenia udało im się zwiać. Potem została dość rutynowa droga przez nocne miasto. Chociaż ulewa i wiatr szybko zamknęły im usta zniechęcając do dłuższych dialogów. Oboje zastanawiali się czego właściwie byli świadkiem i komentowali to na swój sposób. Aura jednak nie sprzyjała dłuższym dialogom zwłaszcza jak mieli taki kawał nocnego miasta do przejścia. Buty i nogawki były całkiem mokre już w połowie drogi. Więc jeszcze bardziej gdy Kristof wrócił do mieszkania. Matka już spała. Musiał więc postarać się aby jej nie obudzić. Zdążył zdjąć płaszcz i buty. Rozejrzeć się po mieszkaniu gdy usłyszał pukanie do drzwi. O tej porze? Dziwna pora na gościnne wizyty. Musiało być już blisko północy. Gdy otworzył drzwi ujrzał zarys ociekającej wodą sylwetki.

- O. Nie śpisz jeszcze. To dobrze. To ja Klaus. Od Warmunda. - rzekł szybko mężczyzna i dopiero jak się przedstawił i zdjął kaptur to w półmroku światła padającego z lampy w mieszkaniu Kristof zorientował się, że to służący jego ognistego kolegi.

- Słuchaj taka sprawa jest. Złapali Reinharda. To taki szczawik co robi czasem dla nas. Warmund poszedł już do tego magazynu. Ja byłem w “Waranie” ale późno już. Zastałem tylko Sylwię, Juana i Sigrun. Już tam poszli. I nikogo więcej nie ma z naszych. Ale ty blisko mieszkasz to pomyślałem, że zajrzę. Widzę, że światło się pali no to wszedłem. To co? Pomożesz? Bo tam niezbyt wiadomo kto i ilu może być w tym magazynie. - wyrzucił z siebie nieproszony gość prosząc o pomoc w imieniu swojego pana. A o tej porze nie było dziwne, że nawet w karczmie awanturników już było ich tak niewielu. Kristof chyba faktycznie mieszkał najbliżej z nich wszystkich.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem