Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2024, 04:42   #309
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Lot nadszedł nagle i niespodziewanie, pozbawiony znajomego i rzadkiego uczucia wolności, jakie zwykło towarzyszyć Bretonowi przy szybowaniu w powietrzu; z łomotem serca wywołanym nie ekscytacją i upojeniem, a bardziej pierwotnymi bodźcami. Ściągnięty z mostu ciężarem masy wykutej z dwemerytu Morayne poddał się nie tylko nieubłaganemu prawu natury, lecz i wyuczonym przez lata impulsom oraz odruchom. Zadziałał podświadomie, bez większego udziału świadomości uniesionymi dłońmi osłaniając się przed błyskającymi odnóżami, rozrywającymi materiał szat i bladą skórą jednako, roszącymi krwawe krople, ciągnące się zań niby ogon komety. Ignorując palące zadrapania i mrużąc oczy przed chaotycznym światłem altmerskiego iluminatora, który wiernie runął w ślad za nim za krawędź mostu, czarownik sięgnął po swe nadnaturalne talenty, chwycił magikę i nadał jej formę, otulił się opalizującą powłoką. Dźwięk uciekł z gardła Theodoryana, gdy w jedno uderzenie serca wytracił cały pęd - na długo zanim osiągnął wartości graniczne - i pajęczy towarzysze lotu oderwały się od jego ciała, pozbawione przywileju zaklęcia, jakie zawiesiło go w stanie bezważkości.

Chociaż to animunkulusom zawdzięczał masę krwawiących zadrapań, porwane odzienie i bycie ściągniętym z mostu w nader gwałtowny sposób, Morayne nie był w stanie wyzbyć się do końca śladów dziwnego uczucia, gdy zaobserwował jak ośmionożne korpusy to roztrzaskiwały się zupełnie o posadzkę w dole, to zalegały w zniekształconych impetem uderzenia formach. Na tyle, na ile pobieżne zerknięcie w dół pozwoliło mu ocenić, jeden tylko konstrukt przetrwał upadek z mostu - na to Theodoryan miał nie tylko niezbite, lecz i bolesne dowody. Palce zaświerzbiły go, by czym prędzej pozbyć się pająka wczepionego w jego ciało, by sięgnąć po jedno z zaklęć czy krótszych ostrzy i posłać ostatniego agresora na spotkanie z dnem kawerny, lecz wiedział lepiej. Zimna krew i zdrowy rozsądek złożyły się w prędką analizę sytuacji - kłopotliwy kąt, pod jakim musiałby uderzać, pancerz z dwemerytu i przede wszystkim bliskość wczepienia nie zachęcały do tak konwencjonalnych rozwiązań, które mogły wyrządzić więcej szkód jemu niźli pająkowi.

Zaczerpnąwszy głębszy oddech i odsuwając od siebie ból pulsujący na całej długości sylwetki, Theodoryan jednym ruchem przechylił się nagle w tył. Pozornie i na powrót runął w stronę kamiennej posadzki, tylko po to by po chwili wykonać kolejny akrobatyczny manewr, zwrócić twarz z powrotem ku mostowi niemrawo obramowym odległą poświatą aktywnych iluminatorów współpracowników stawiających czoła pajęczej chmarze i wystrzelić w jego stronę. Od dawna niepraktykowane młodzieńczo szaleńcze manewry wracały do niego stopniowo, pomimo okoliczności przywoływały cień uśmiechu na usta i wygładzały ostre linie twarzy. Niegdyś dające mu parę ulotnych chwil radości, teraz mogły pozwolić mu pozbyć się pająka wczepionego w nogę bez sięgania po magię czy oręż.

A przynajmniej taką miał nadzieję.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem