Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2024, 12:42   #12
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Scena 1: Przenajmilsze przywitanie.

Khal nie miał najemniczych odruchów. Tylko kilka razy zdarzyło mu się być zaatakowanym w podobnych warunkach. W Cheliax atak z zaskoczenia polegał na wysłaniu listu pełnego półkłamstewek. Na “pierwszy raz na oczy widzę tego człowieka”, lub podrzuceniu czegoś i pełnym zmartwienia donosie. Nie nagłym wparowaniu do pokoju karczemnego. Więc tylko odrobinę się spiął gdy drzwi trzasnęły.

Odłożył obręcz na stolik i gdy się obrócił zaprezentował Lily pewną konsternację, zdziwienie ale i rozbawienie.
- Viktor, tak?
Raz tylko pozwolił spojrzeniu zjechać łagodnym ruchem z poziomu oczu, do mniej więcej kolan i z powrotem, całkowicie świadomie nie zwalniając na poziomie dekoltu.
- We własnej osobie - odpowiedział ze swoim uśmiechem.
- Tata mówi, że śniadanie gotowe i możesz przyjść jeżeli czujesz się na siłach. Nie spałeś ponoć całą noc.
Uśmiechnął się szerzej, z odrobina pobłażliwości.
- To nie pierwsza nieprzespana noc, gwiazdeczko. I nie ostatnia.
- Jeżeli towarzystwa potrzebujesz - uniósł brew wyżej już w połowie zdania - ponoć Juri potrafi coś zrobić.
Zaśmiał się pod nosem. Przez krótką chwilę jej słowa brzmiały jak wstęp do nie dwuznacznej propozycji, ale… widział w niej, że nie było to zamierzone. Jeszcze nie zaczął nawet jej urabiać i musiał poważnie przemyśleć, czy w ogóle pójdzie w tym kierunku… Otto mógł być nawet nie tyle niebezpieczny co rzeczywiście potrzebny. Jak kobiety do Viktora same przychodziły to nie ze względu na jego jego wygląd, ale prestiż, władzę i bogactwo… czasem łagodność i zrozumienie. Albo plotki z przyjaciółkami. Rzeczy które zostawił w Cheliax i tu musiał sobie dopiero wybudować od zera.

Lily ociągnęła kilka razy nosem i westchnęła - Przygotować ci balie z wodą? Tata mówił, że nie macie przywileju na łaźnie jeszcze.
Kiwnął głową z pewnością i spokojem
- Definitywnie, kruszyno - odpowiedział bez zająknięcia pomimo, że uśmiech utracił połowę swej szczerości, pomimo że nie drgnął nawet - Ale nie teraz. Potrzebuję jeszcze kwadransa, albo lepiej dwóch aby coś dokończyć nim zamknę ten etap doby. Jak to robicie w Popielnym Dworze? Macie na parterze jakiś pokoik, czy przynosicie balię i wodę do pokoju gościa?

Dziewczyna prychnęła słysząc słowo "kruszyno", jeszcze raz obejrzała mężczyznę od góry do dołu.
- Tata, by lepiej wytłumaczył jak "to robimy w Popielnym Dworze". - jej imitacja jego wypowiedzi była zaskakująco dobra - Tobie na razie przysługuje jeden z pokoików do mycia. Będą tam czekały wiadra z ciepłą wodą, szczotka i suchy ręcznik.

W czasie lustrowania Khal pozostawał uśmiechnięty i pewny siebie. Jakby nie usłyszał właśnie, że śmierdzi, albo przynajmniej w żaden sposób nie wpływało to na jego pewność kontroli.
- A co, ktoś pozbawiony przywilejów łaźnianych taki jak ja - rozłożył ręce ćwierć szeroko w geście równo poddańczym jak otwartym - musiałby zrobić aby przynajmniej mydło dostać? - zapytał z niewinnością i widocznie nieprawdziwą pokorą złoczyńcy, zdającego się na litość paladyna.
- Mydła mu się chce… - mruknęła pod nosem - Dostaniesz, jakiś konkretny zapach?
- Hmmm… - zastanowił się chwilę nim znów na nią nie spojrzał - Nie jestem pewny jakie są opcje. Lepiej wiesz… Jaki ty zapach byś wybrała?
- Niezła próba. Cheliaxianie zawsze zostawiają siarczany posmak, więc wybaczysz jeżeli odmówię. Dostaniesz co znajdę.
Viktor uniósł brew odrobinę rozbawiony.
- To się cieszę, że pochodzę z Oar’s Rest, a nie z Cheliax… choć mogłem trochę przesiąknąć tą siarką po drodze. - Uśmiechnął się smutno, z westchnięciem.

- Skoro odmówiono mi wyboru, to zadowolę się z dowolnego mydła. Zmywa znoje nocnej pracy tak samo.
- Z Oar’s Rest jesteś? - zapytała, ale Khal widział powątpiewanie w jej oczach - Tam gdzie Duncan swoją piekarnię ma?
- Cóż… - podrapał się po skroni przeszukując dawną pamięć - jeśli mówisz o Duncanie, synu Dawiela… Dauga? Dowina??? No piekarza z imieniem na “D”... to chyba nie? Opuściłem Evercrest wiele lat temu, ale kiedy byłem to pan “D” miał swoja piekarnię w Sodbury. W Oar’s Rest charakterystyczny był bardziej młyn Rakusa. Starego krasnoluda rudego jak skórka pomarańczy. Teraz pewnie już powoli siwieje.
Khal widział jak spojrzenie ślicznotki złagodniało. Więc klasyczna ksenofobia… nie lubi Cheliaxian… mógł zrozumieć. Też ich w większości nie lubił.
- No niech ci będzie, nie dostaniesz śmierdzącego mydła.
- Dziękuję z całego serca.

Obserwował zamykające się za Lily drzwi. Wcisnął nos pod swoją pachę i sprawdził… nie oceniał by tak strasznie śmierdział. Wzruszył ramionami. I tak miał kąpiel brać.

Usiadł do stolika i zaczął pisać drafty listów. Nie planował ich w najbliższej przyszłości wysyłać, ale kiedy ten moment nadejdzie musiały być doskonałe.
Przed wyjściem rzucam jeszcze na siebie Nondetection wydłużone poprzez Metamagic Rod: Extend.




Scena 2: Osąd nad bluźniercą

- Przepraszam, excusez-moi, ignosce mihi, przechodzę, przepraszam.
Khal… zwracał na siebie uwagę. Nie szeptał, nie mówił nawet ściszonym głosem gdy przechodził na front tłumu. Stając naprzeciw sędziego z Mirnisem Gahanem między nimi. Przeszedł kilka po okręgu… by ich pozycje nie były tak… konfrontacyjne.
- Viktor Goodmann jestem, z dalekich stron przybywam… - ukłonił się delikatnie i elegancko sędziemu oraz samą głową tłumowi - Dziękuję danie mi głosu - zaczął z nastawieniem i pewnością które już zdążyło przekonać pół publiki, że może rzeczywiście oni mu go dali, albo, że przynajmniej zasługiwał by go wysłuchać… “bo gdyby nie miał nic wartego powiedzenia, to by się tak nie wbijał, prawda?”
- W świetle braku wiedzy biednego Gahana chciałbym wypowiedzieć się w jego imieniu, abyśmy w duchu prawa pewni byli, że sprawiedliwy jest wyrok. Mirnisie Gahanie, czy zgadzasz się abym ciebie reprezentował?
Nędznik… nie wiedział. Rzucił spojrzeniem po tłumie szukając odpowiedzi. Nie znalazł jej. Sędzia również patrzył na Viktora a nie na niego, ale w końcu kiwnął głową… przekonany pewnością siebie Khala oraz nędznymi alternatywami.
- Tak. Proszę, ja nie…
- Mirniesie, byłbyś uprzejmy dać mi mówić? Nie odpowiadaj niepytany, jeśli możesz… - postawa i ton Goodmanna sprawiały, że nikt z obecnych nie usłyszał prawdziwego przekazu tych słów… “zawrzyj gębę”. Tylko troskę i chęć pomocy.
- Szanowny sędzio… czy zaakceptujesz tę nieklasyczną metodę pozyskania obrońcy? - zapytał zdając się (albo raczej Mirnisa) na jego łaskę, w pełnym poszanowaniu dla jego urzędu.
Sędzia przez chwilę przyglądał się nowemu rozmówcy, po czym kiwnął głową.
- Zezwolę. Może pan rozpocząć obronę, panie Goodmann.
- Dziękuję. Zacząć musimy od sprecyzowania jednego… nieporozumienia - ton Viktora nie miał w sobie krztyny pouczenia. Jedynie troskę, łagodną jak aloesowy balsam - Nie rozmawiamy tutaj o herezji. Herezją byłoby gdyby biedny Mirnis wykrzykiwał, że Caydan Cailean potępia… nie wiem… spożywanie piwa? - nie-zapytał z uśmiechem, czarem i energią, że kilka głosów w tłumie zachichotało z absurdu propozycji, a więcej uśmiechnęło się pod nosem.
- To o czym tu mówimy to obraza bogów - kontynuował już poważnie - Ale myślę, że pijany Mirnis jest bystrzejszy niż trzeźwy Gahan. Już wyjaśniam co mam na myśli… Jeśli sąd pozwoli chciałbym rozważyć wydarzenia jedno po drugim - odczekał symboliczną chwilę by pozwolić na ewentualny protest. Pokornie. Z szacunkiem.

- Wykrzykiwał sprośne piosenki o Calistrei. Bogini zemsty… i pożądania. Tej której jedną z doktryn, czy edyktów jest “poszukuj hedonistycznych ekscytacji”... prostszym językiem… “dąż do przyjemności”... z drobnym naciskiem na te związane z pożądaniem. Ta sama bogini co w swoich świątyniach gości liczne “sakralne kurtyzany”. Śmiem twierdzić, że gdy wiele świętych pieśni Calistrei jest… nieodpowiednia dla dziecięcych uszu to sprośne piosenki na jej temat postrzegała by ona jako bliższe jednej z takich pieśni niż obrazie. Jestem pewien, że gdybyśmy zapytali kogoś z kleru Nieugaszonego Płomienia powiedziałby nam o tym znacznie więcej, ale nie zarzuciłby mi niezrozumienia.

- Zwymiotował na kapliczkę Caydena Caileana… tutaj sprawa jest odrobinę mniej wygodna, bo ktoś musiał to po nim posprzątać, ale jeśli którykolwiek z bogów miałby to zrozumieć i zaśmiać się z tego do rozpuku… byłby to właśnie Przypadkowy Bóg, ten sam który wedle legend, którym nigdy nie zaprzeczył, sam był tak wstawiony - słowo wyraźnie było tu grzecznym eufemizmem - że nic nie pamięta ze swojej Próby przy Gwiezdnym Kamieniu która to doprowadziła go do boskości. Ten który sam w swoich przykazaniach ma jedno które całe składa się z jednego słowa. “Pij”. I nie mówią tu o wodzie. W rozmowach z jego klerem w przeszłości odniosłem wrażenie, że oczekiwali by oni posprzątania po sobie, ale przyjęliby to ze śmiech i zrozumieniem.

- Zasnął w Pałacu Odnowy… - zrobił krótką pauzę aby ci co zrozumieją co miał na myśli mieli na to czas. - Jak szanowni obecni myślą… gdyby zapytać łaskawych bogiń tego przybytku co by o tym myślały… preferowały by aby bezbronny, wrażliwy na rabunek człowiek w potrzebie pozostał w rowie zimną nocą czy jednak przyjąć go do miejsca którego sama nazwa dedykuje je odnowie? Czy jeśli one same preferowałyby przyjąć go w swe progi i się nim zaopiekować to możemy mówić o jakiejkolwiek obrazie ich dobrotliwego majestatu?

- Więc… jak mówiłem na początku, pijany Mirnis jest bystrzejszy niż trzeźwy Gahan. Gdyby przyśpiewywał w niestosowny sposób o Caydenie, potem zwymiotował alkoholem w lecznicy Sanrae a na koniec chrapał na maszy Calistri jego wina byłaby niewątpliwa. Ale w kolejności w jakiej rzeczywiście miało to miejsce… - rozłożył ręce - Wnoszę o oddalenie zarzutów o obrazę bogów, a tym bardziej o herezję.

Wypowiedź Khala wywołała poruszenie wśród zgromadzonych. Sala wypełniła się szeptami, kłótniami i poparciem dla sprawy oskarżonego. Sędzia uniósł brwi kiedy adwokat skończył swój wywód.
- W świetle przedstawionych wyjaśnień, oddalam zarzuty herezji. Mirnisie Gahan, dopuściłeś się przewinienia publicznego upojenia. Zarządzam karę trzech dni prac społecznych na korzyść Ogrodu Przyjemności, Pałacu Odnowy i kapliczki Caydena Caileana. - sędzia stuknął młotkiem o stół - Zarządzam przerwę. Uwolnić oskarżonego i rozpocząć procedury.

Konsternacja Viktora była czysto wewnętrzna. Zmiana zarzutu i brak możliwości obrony przeciw niemu? Standard w Evercrest, czy młody sędzia? Nie aby się z nim nie zgadzał. Prace społeczne były zasadne. Dzień za przerwanie snu porządniejszych obywateli, dzień za to, że ktoś musiał posprzątać kapliczkę, dzień w ramach opłaty za usługi Pałacu Odnowy. Ładnie. Elegancko. Prosto. Odpowiedni poziom współczynnika karności. Argumentował by tylko za opcją wykupienia dni swojej pracy, jeśli posiada na to środki… tacy jak on nigdy nie posiadają, ale bardzo dobrze to wygląda dla publiki. Łagodzi krawędzie nawet ostrzejszych wyroków.

- Puk puk… - wymówił Khal stając w otwartych drzwiach pokoju sędziego i pozwolił społecznemu błogosławieństwu popłynąć.

- Chciałem upewnić się, że moje zamieszanie w proces nie zostało odebrane w negatywny sposób… będę chciał założyć kancelarię w Evercrest i wierzę w dobre stosunki z władzą. Pozwolicie, że jeszcze raz się przedstawię. Victor Goodmann, dotąd służyłem wiedzą w Cheliax, w kancelarii Welton & Vortel ale w końcu postanowiłem rozwinąć własne skrzydła.

- Witaj, Serg Malm. Nie oczywiście, że nie, szczerze cieszę się, że w końcu ktoś z wiedzą prawną się zjawił. Do tej pory można jedynie było liczyć na sługi Abadara, a oni ostatnio sobie solidnie każą płacić. - sędzia westchnął - Musisz mieć nienajlepsze mniemanie o naszym małym sądzie, jest dość nową instytucją. Przez długi czas takimi sprawami zajmował się baron, ale postanowił, że to poniżej jego majestatu i zaciągnął mnie, chłopaka, który jedynie zna prawa ustanowione przez barona, jako reprezentanta prawa i porządku w całym regionie. - Serg schował twarz w dłoniach - Jest to nie tylko męczące, ale i upokarzające. Ta sprawa z Mirnisem była najpoważniejszą od miesięcy, dysputy o bydło, o kradzież jabłek, bójki karczemne. Wszystko zostaje postawione przede mną a ludzie sądzą, że to działa jak legalizacja samosądu. Muszę lawirować między tym co mówi prawo, a tym co udobrucha motłoch. Nie jestem prawdziwym sędzią, czy kimś kto posiada większa wiedzę o arkanach prawnych, ale wiem, że tak być nie powinno.

- A bez dostępu do poważniejszej magii i tak musisz zgadywać kto mówi prawdę, a kto kłamie, bo oczywiście to niemal zawsze jest słowo przeciwko słowu… - kiwał głową Viktor w zrozumieniu - W swej prostocie znacznie trudniejsze niż wiele spraw z Cheliax… Ciężki kawałek chleba ci narzucono, panie Malm, ciężki i gorzki.
Khal z taktem rozpoczął… urabianie. Po zgrabnym wywiedzeniu się ile ma czasu dopasował taktykę. Zrozumienie dla ciężaru obowiązku, choć z lekką, nienachalną próbą przedstawienia sytuacji trochę lepszą. Kilka niby nie-celowych wstawek i krótkich przypowieści o jego sprawach z Cheliax i okolic aby przedstawić się jako tego kim rzeczywiście był… najlepszym prawnikiem w Evercrest, a prawdopodobnie w zasięgu tysiąca mil… a wszystko to ze stylem i gracją jakby to było dla niego wrodzone… w jego słowach i postawie czuć było, że nie ma w nich krztyny przechwałek.
- Założenie kancelarii, panie Malm, zajmie mi pewnie kilka tygodni… jestem wybredny jeśli chodzi o lokal w którym będę pracował… ale mam gotowe wszelkie formularze potrzebne aby zarejestrować i zaoferować Evercrest moje usługi jako… niech będzie nawet radca prawny. Jeśli wasza dokumentacja królewska nie zmieniła się drastycznie w ciągu ostatniej dekady to powinny być aktualne. Moje usługi definitywnie nie są tanie, ale byłbym chętny pomóc jakiś czas pro bono, albo za pomoc we wdrożeniu się w lokalny rynek.
Sędzia delikatnie chrząknął jak usłyszał "pro bono".
- Ostrożnie z tego typu słowami. Ludzie urwą ci rękę, jeżeli dasz palec. Życzę ci powodzenia, może twoja obecność wpłynie też na ludzi. Lub przynajmniej na straż, cześć tych spraw powinna być rozwiązana kilkoma dniami w zimnej celi, a nie marnowaniem czasu wszystkich na spektakl prawny.
- Jak wszędzie, sędzio Malm, jak wszędzie - uśmiechnął się Viktor, ukłonił i zostawił Serga jego zasłużonej przerwie.
 
Arvelus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem