Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2024, 18:11   #13
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Obudził się nagle, spocony, drżący. Nic nie pamiętał z koszmaru… nic, poza wrażeniami. Ale te wystarczały by wzbudzić w nim nieludzki lęk odwołujący się do najstarszych instynktów tkwiących w jego umyśle.
Co wyrwało go z jego stanu? Niewiasta swoim pukaniem. Zasłaniająca oczy, bełkocząc coś co wlatywało jednym uchem Baltizara a wylatywało drugim. Potakiwał jedynie odruchowo czekając aż wyjdzie.
Sięgnął odruchowo po talię, przetasował, rozłożył w wachlarz… wyciągnął kartę.


Splątany wrzosiec. Nazwa zupełnie nie pasująca do karty… do stracha na wróbla ustawionego nad jeżyną. Niemniej nie logiki gnom szukał w kartach, a ukrytego sensu.
Wyciągnięta karta wskazywała na przedmiot lub osobę z dawnych czasów, która w jakiś sposób będzie miała ogromny wpływ na obecną sytuację. Ów przedmiot lub osoba, o której karta mówiła, to obiekt zagubiony lub zamordowany w jakiś okropny sposób. Niepoprawna, ciernista przeszłość przynosić miała nie tylko ból, ale także nadzieję na przyszłość.

In.. te.. re.. su.. ją.. ce.

Gnom spojrzał na plecach z ukrytym hełmem. Może ten wątek podpowiadały karty ? Schował więc talię i zabrał się za badania.



“-... zwiedzanie? Zjesz coś?”
Gnom przez chwilę przyglądał się Otto jakby te słowa nie dotarły uszu do jego mózgu, tylko zaplątały się gdzieś po drodze. Po chwili jednak rzekł.
- Tak. Zwiedzanie było ciekawe i coś bym zjadł.-
Zamyślił się na chwilę, zmarszczył brwi.
- I coś bym zarobił. Zajmuję się rozrywką. Zabawiam gości opowieściami. Mógłbym… to robić tutaj, w karczmie. Podział zysku… ehm… mniej więcej pół na pół?-
- Co tu zarobisz to twoje. - odparł karczmarz - Jeżeli umilisz czas moim gościom, lub nawet sprowadzisz nowych, mogę ci to wynagrodzić.
Baltizar zamyślił się wodząc dwoma palcami po swojej bródce.
- Hmmm… no to … bardzo… hojne z twojej strony. Umowa stoi. Będę występował w twojej karczmie wieczorami i trochę tu na rynku miejskim i w większych uliczkach, by przyciągnąć uwagę potencjalnych klientów. To miasto…- przedstawiciel niskiego ludu pokręcił głową.- … to miasto… to miasto… co ja… a tak. To miasto nie walczy z ulicznymi artystami. Straż nie przepędza kuglarzy, grajków występujących pomiędzy straganami?-
Otto spojrzał z delikatnym smutkiem na gnoma. Pociągnął nosem jakby poczuł jakiś nieprzyjemny zapach.
- Męczy cię gnida, co? - karczmarz westchnął - Nie, nie walczą. Tak długo jak się ludziom nie uprzykrzasz i "aktywnie" nie żebrzesz. Więc, w zamian za taką usługę, mogę załatwić ci większy pokój, albo wygodniejsze łóżko.
- Niee… to co mam mi wystarczy.- machnął ręką gnom.- Zresztą najpierw zobaczmy czy zdołam widownię zgromadzić. - po czym dodał żartobliwie.- Na lutni nie grywam, a ponętną elfką nie jestem.-
Karczmarz przez chwilę wydawał się urażony odmową gnoma.
- Takie są zasady Popielnego Dworu. Przysługę dla Dworu należy nagradzać. - podrapał się przez chwilę po karku, po czym sięgnął pod stół i wyciągnął miedzianą różdżkę, trącił ją palcem i zaczął do niej mówić - Juri, przyjdź tu proszę. Mam dla ciebie robotę. - karczmarz uśmiechnął się cieplej do gnoma - Męczą koszmary?
- Rodzinna przypadłość. Nieuleczalna żadną magią.- machnął ręką Baltizar. - Nawykłem. A co do przysług, najpierw…niech sprowadzę klientów, a potem… potem można pogadać o nagrodzie za przysługę.-
- Ponownie, nie takie są zasady na mym dworze… - głos człowiek zrobił się odrobinę niższy - Uleczyć wątpię, aby się dało. Juri jest jednak alchemikiem, pewnie jakieś świństwo na bezsenne spanie by upichcił.
- Wdzięcznym więc jestem.- odparł uprzejmie gnom.
Do pomieszczenia wszedł blady, łysy elf. Nie posiadał brwi, a jego ciemne oczy były głęboko zapadnięte. Zielonkawa szata była ubrudzona i przeżarta w niektórych miejscach. Pośpiesznie zbliżył się do karczmarz i gnoma.
- O co chodzi?
- Juri, poznaj Baltizara. Postanowił wesprzeć Dwór poprzez opowiadanie baśni gościom i ludziom na mieście. W zamian postanowiłem zaoferować twoje usługi. Gnębią go koszmary, dasz radę coś zaradzić?
Elf spojrzał na gnoma.
- Klątwa i czy zła dieta?
- Raczej to pierwsze… choć… trudno dokładnie powiedzieć.- wyjaśnił gnom ignorując oczy w każdej szczelinie pomiędzy deskami i szepty stamtąd wydobywające się.
- Z wami, gnomami, to nigdy nic innego. - elf pokręcił głową - Wieczorem jedna z dziewczyn przyniesie ci specyfik. Wypij przed snem, w łóżku. Powali cię natychmiast i obudzisz się osiem godzin później bez żadnych snów.
- Wdzięczny byłbym za to.- odparł z uśmiechem Baltizar.
Elf kiwnął głową.
- Coś jeszcze? - te słowa skierował do karczmarza.
- Na razie nie, mogę cię jednak jeszcze wezwać. Towarzysze Baltizara mogą też czegoś od ciebie chcieć.
- Oczywiście. Nigdy mnie nie wzywasz jeżeli czegoś nie chcesz. - Otto uniósł brew.
- Zachowujesz się jakby w drugą stronę nie działało to tak samo. - elf jedynie prychnął i ruszył z powrotem skąd przybył.
- Ach, ta młodzież. - zerknął na gnoma - Więc, coś lżejszego czy cięższego? No i jakiś trunek? Mam bardzo słodkie wino z owoców południa.
- Coś cięższego. Mięsiwo. A i winem nie pogardzę.- zgodził się z nim Baltizar. Bądź co bądź, dobre wino nie jest złe.



Gnom dość długo prowadził Khala między uliczkami miasta, przeciągniętego słowami o wstydliwej sprawie, którą tylko mężczyzna zrozumie a kapłan wysłuchać może.
Gdy znalazł takie miejsce, odetchnął z ulgą.
- Tu chyba możemy rozmawiać.-
Khal milczał w czasie drogi. Normalnie by zabawiał towarzysza rozmową o niczym, albo próbował sobie na głos przypominać różne trivia na temat miasta które kiedyś znał. Gdyby czuł się pewniej w topografii miasta również mógłby przejąć pałeczkę, ale… nie miał pewności czy pamiętał je takim jakim było. Dwa razy więcej życia spędził poza nim niż w jego murach… i “wstydliwa sprawa” zmieniała zupełnie sprawę. Z wesołego gawędziarza przeszedł w wyrozumiałego słuchacza.
- Postarałeś się ze wszystkich sił. Możemy rozmawiać swobodnie. Powiedz mi Baltizarze… w czym mogę ci pomóc? - pytanie wybrzmiewało szczerością i zaprawione było uśmiechem lekkim, zachęcającym i cierpliwym.
- W niczym, w absolutnie niczym. Do niczego nie jesteś mi potrzebny. - odparł gnom drapiąc się po karku.- Chodzi o naszych gospodarzy. Jak pewnie zauważyłeś, są gościnni ale zdystansowani. I nie darzą naszego pracodawcy respektem. Co za tym idzie z pewnością nie służą jemu. Póki co… można tylko zgadywać, ale mam podejrzenia iż ich zatrudnia Mammon. Co nie oznacza że są zagrożeniem… o nie… nie są, gdyż nasz szef zapłacił u źródła i oni będą nam pomagać. Aczkolwiek bierz pod uwagę, że najemnicy robią tylko za co im zapłacono. Nie oczekuj… nic ponad to. - Baltizar rozejrzał się dookoła, sarknął pod nosem “A tam… cichoo być”. - Sekta Mammona jest już w mieście, acz pewnie już wiesz że to sługi boga kupców trzęsą tym miastem i oni są głównym zagrożeniem. Są jeszcze inne kulty… zwłaszcza kult Pani Os jest niewiadomą. W jej przypadku wahadło wychyla się raz w jedną raz w drugą stronę.-
Viktor zmarszczył brwi w konsternacji. Nie lubił być wyciągany pod fałszywym pretekstem… ale rozumiał.
- Przede wszystkim miło by było się wywiedzieć od naszego benefaktora czego możemy po nich oczekiwać, bo nie możemy założyć, że nam wszystko powiedzieli. I to, Ale to późniejszy temat. Nie oczekiwałbym ciepłego przyjęcia od żadnej z lokalnych religii. Wszystkie będą musiały zostać zmuszone bądź przekonane by nas zaakceptować. Mammon, Calistreia… Abadar i cała reszta. Dlatego chciałem zacząć od budowy naszego PRu aby nim podeprzeć wprowadzenie kultu. Kościół Abadara na pewno ma bardzo personalne zaszłości z kultem Mammona. Możliwe, że z nimi udało by się we współpracę wejść. Przy odrobinie szczęścia możliwe jest znalezienie wspólnego gruntu. W końcu głównym tematem zainteresowań naszego benefaktora jest sądownictwo. Silne i przede wszystkim egzekwowane prawo jest tylko korzystne dla handlu. Z kolei Srebrny Głos jest ich bezpośrednią konkurencją. -
Gnom wysłuchał przemowy w milczeniu i z obojętną miną. Co najwyżej na słowa “zmuszeniu bądź przekonaniu” uśmiechnął się ironicznie. Ostatecznie wzruszył ramionami dodając.
- Co tam sobie życzysz nieustraszony przywódco. Nie mnie oceniać twoje przekonania. - musnął dłonią krótką bródkę.- Ty rób swoje, ja swoje zrobiłem… zostałeś poinformowany. Co z tą wiedzą zrobisz, zależy tylko od ciebie.
- Oj, Baltizarze, proszę nie bądź taki - poprosił Khal składając ręce - Liczę na solidną współpracę. Dziękuję ci za podzielenie się wiedzą, definitywnie jest cenna… Nie mam jeszcze żadnych solidnych wniosków na ten temat. Muszę to przemyśleć i twoje sugestie są nie tylko bardzo mile widziane, ale wręcz bym ich oczekiwał…
Gnom pokręcił głową dodając. - Kult to nie miasto. Nie potrzebuje rady miejskiej tylko przywódcy. Silnego i samodzielnego. Jest to jedno miejsce na szczycie i ty je zajmujesz. Moja misja się nie skończyła, bo nie ma jeszcze kultu, ale pomoc na dziś… już tak. Nie mam więcej informacji, więcej plotek czy sugestii których byś nie znał. Przemyśl je dobrze.
- W porządku - przytaknął Khal - Jeżeli mam być decyzyjny i odpowiedzialny za sukces lub porażkę, niech będzie. Ale będę chciał nie tylko twojego wywiadu, ale również inteligencji. Przemyślę, pokombinuję, wykorzystam to jakoś na pewno, ale chcę abyś ty także spróbował coś wymyślić, a potem skonfrontujemy nasze pomysły. -
- Na razie wracaj do karczmy…- wzruszył ramionami gnom dodając. - Ja idę zarobić na życie.-

Rozmowom się przysłuchiwał, plotki zapamiętywał. Siedząc w otoczeniu swoich “zwierzaczków”, przy lasce wbitej w ziemię i zapalonej u szczytu. Zakupiona za pięć srebrnych monet wonna żywica paliła się w niej dodając miły aromat powietrzu. Balitizar siedział i opowiadał historie. Niektóre były banalne, inne bardziej skomplikowane.
Gnom nie sięgał po bardziej łakome kąski. W końcu tu na ulicy jedynie zarzucał przynętę, mimowolnie wspominając że dziś wieczorem w Popielnym Dworze będzie występował.
Obserwował przy okazji, kogo jego historię kuszą. Rzemieślników, bogatych mieszczan… kleryków miejscowych kultów może?
Sięgał po pieprzne historyjki, gdy zauważał kleryków Calistrii… a nuż uda się tam zatrudnić jako narratora podczas ich zabaw? Dodatkowe źródło finansów i informacji bardzo by mu się przydało.
Gnom był pewien że za murami miejscowej świątyni nie figlują przypadkowi mieszczanie, a tutejsza elita.
Pozostałe świątynie nie były tak problematyczne. Infiltracja Pałacu Odnowy nie wymagała wysiłku, a przybytek Abadara Baltizar postanowił zostawić adwokatowi.
Była jeszcze rada miejska, miejscowy półświatek… hmm… ten wymagał pomocy Otto do zbadania. Pewnie karczmarz miał z nim jakąś styczność.
Ale to wszystko to sprawy na później.
Teraz… gnom spojrzał w górę, na ciemniejące niebo. Teraz zbliżał się wieczór i czas głównego występu w przybytku Otto.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem